Bez pieniędzy, ale z ludźmi - 10 lat ''Integracji''
Dzieje magazynu, który właśnie obchodzi swoje 10-lecie istnienia, to fragment historii działań podejmowanych w Polsce na rzecz osób niepełnosprawnych. To dziennikarska przygoda grupki pasjonatów przeobrażona w profesjonalny projekt wydawniczy.
U podstaw "Integracji" był indywidualny dramat, poczucie słabości, bezradności, cierpienia oraz pokory, z czego wkrótce potem zrodziła się nowa koncepcja na życie. Nierozważny skok do płytkiej wody 16-letniego chłopaka, który wiedział już, co będzie w życiu robił, spowodowały, że plany i marzenia pozostały na dnie rzeki. Życie zaczęło pisać własny scenariusz. Na temat fenomenu "Integracji" powstała już niejedna praca magisterska.
Jeśli ktoś chce się upierać, że "Integracja" to był przypadek, to ze stuprocentowym przekonaniem odpowiem, że przypadki mają swoją metafizykę. Tak było w życiu Joni, która również skoczyła do wody, będąc nastolatką, tak w przypadku naszego Szefa oraz wielu innych osób. Różnice dotyczą tylko miejsca dramatu i... miejsca odrodzenia. Joni skoczyła do wód Zatoki Chesapeake (USA), Piotr do płytkiej rzeki Liwiec (k.Wyszkowa). Joni Eareckson, działaczka na rzecz niepełnosprawnych Amerykanów, w niepełnosprawnym świecie Piotra narobiła wiele zamieszania. Odbierała mu argumenty, do których wielu niepełnosprawnych tak łatwo się przywiązuje, żeby tylko nie brać odpowiedzialności za swoje życie.
Pomysł był zaiste szalony, niepragmatyczny i z góry skazany na określenie non profit (niedochodowy). Ale jak pokazało życie, tylko taki mógł stworzyć integracyjną rodzinę. Bez pieniędzy. Bez lokalu. Prawie całkowicie sparaliżowany człowiek - z kilkoma przyjaciółmi - zaczął tworzyć zalążki integracyjnej gazety. W ciągu kilku lat czarno-biały 8-stronicowy biuletyn przeistoczył się w największy polski magazyn dla niepełnosprawnych i o niepełnosprawnych.
Pierwsi i nie ostatni...
W redakcji mówi się, że byłam pierwszą wolontariuszką. Ale to nieprawda. Nie mogłam być pierwsza, skoro charakterystyczny szarobury biuletyn po raz pierwszy zobaczyłam u swojej koleżanki, która już od paru miesięcy jeździła warszawskim TUS-em, czyli pierwszym transportem dla niepełnosprawnych. Był to także pierwszy społeczny kolporter pisma. Pierwszymi wolontariuszami byli państwo Pawłowscy - Rodzice Piotra, i on sam. W czasach kiedy redakcja mieściła się w mieszkaniu redaktora naczelnego, jego rodzice pracowali najwięcej, zarażając swoim zaangażowaniem kolejnych bywalców powiększającej się stopniowo redakcyjnej rodziny. Na początku o piszących było jednak bardzo trudno. Tak trudno, że Piotr Pawłowski razem z kolegą Bolkiem Bryńskim musieli używać pseudonimów, aby stworzyć wrażenie istnienia zespołu redakcyjnego. Technicznie wspierał ich pełnosprawny kolega, Piotr Kowalski, absolwent technikum poligraficznego. Trzech muszkieterów, jak mówili o sobie, wydawało 8-stronicowy biuletyn. Z czasem, przez pokój Piotra zaczęły przewijać się coraz liczniejsze grupy ludzi zainteresowanych współpracą z gazetą. Trzeba było szukać większego i mniej krępującego lokum. Z pomocą przyszło Centrum Pomocy Społecznej na warszawskim Targówku, udostępniając na spotkania redakcyjne pokój na dyżury organizowane dla osób zgłaszających się do Centrum po poradę i pomoc. Aż w 1996 roku, za sprawą Leszka Mizielińskiego, ówczesnego wiceprezydenta Warszawy, redakcji udostępniono pokoik w siedzibie jednego z urzędów miasta w centrum Warszawy.
Dziś dysponujemy znacznie większym lokalem, gdzie pracuje też znacznie liczniejszy zespół pracowników Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji (SPI), które powstało specjalnie dla potrzeb magazynu. Pierwszym szefem biura SPI była Ewa Marciniak, przyszła żona Piotra Pawłowskiego, która z ogromnym zaangażowaniem i pasją przecierała szlaki dla "Integracji" w urzędach i instytucjach, nierzadko z uporem pokonując biurokratyczne meandry, jak również promując magazyn w środowisku organizacji pozarządowych. Szybko okazało się, że Stowarzyszenie będzie realizowało wiele innych projektów i kampanii społecznych na rzecz osób niepełnosprawnych w Polsce.
Przełomowe wydarzenia
Pierwszym przełomem dla "Integracji" był 1995 rok, kiedy z 8-stronicowego biuletynu stał się 16-stronicową gazetką. Graficznym przewrotem był 1996 rok, bo pojawiła się kolorowa okładka oraz kolejne 24 strony. Fundamentalne zmiany miały jednak nastąpić z chwilą pojawienia się w kręgu przyjaciół "Integracji" państwa Agaty Niewiarowskiej i Tadeusza Winkowskiego. Sami współtworząc wydawniczą potęgę (Wydawnictwo Winkowski i Ska), pomogli nam osiągnąć poziom ogólnokrajowej, profesjonalnej gazety. Nowe możliwości wymagają jednak dalszego inwestowania w rozwój i gazeta mająca wtedy już 48 stron musiała zatrudnić sekretarza redakcji - Zoję Mikołajczak. Wkrótce "Integrację" wsparł Piotr Stanisławski, początkowo fotograf wolontariusz, a dziś również dziennikarska ostoja magazynu - piszący wnikliwe, poruszające i rzetelne opracowania o różnych problemach środowiska. Piotr z pasją uwiecznia na zdjęciach tematy, które do dzisiaj rzadko można znaleźć w agencjach fotograficznych.
Artystyczne szlify
Pierwszym naszym rysownikiem był Dominik, brat Bolka Bryńskiego. A wkrótce potem pewien więzień, któremu przypadkiem wpadł w ręce egzemplarz naszej gazety. Napisał do nas list, przesłał swoje prace i dołączył do grona wolontariuszy. Być może zrobił to dla zabicia czasu lub z pragnienia pozostawienia poza murami jakiegoś pozytywnego śladu o sobie, a może tylko z chęci uczynienia czegoś dobrego.
Dziś ilustracje do magazynu tworzy Monika Duliasz, uzdolniona plastyczka, absolwentka (z wyróżnieniem) warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Oprócz "etatu" redakcyjnego rysownika, jest autorką wielu niebanalnych plakatów i wydawnictw informacyjnych oraz promocyjnych SPI. Monika dołączyła do naszego zespołu zafascynowana ideą integracji po wykładzie Piotra na ASP. Stowarzyszenie, a przy nim gazeta, szybko rozwijało się, napędzane entuzjazmem kolejnych osób. Jedną z nich jest szefowa finansów Ewa Miąsko, która po okresie sceptycyzmu i rezerwy do "Integracji" zdecydowała się na zakończenie współpracy z wielką fundacją i dołączyła do naszego zespołu.
Wolontariusze
Dla naszych Czytelników i osób postronnych jesteśmy dużą i wszechmogącą redakcją. Stąd częste prośby, aby ktoś z redakcji przyjechał, opisał, zainterweniował, pomógł rozwiązać problem. Tymczasem wiele rzeczy, które docierają do uważnego czytelniczego oka, jest efektem pracy dziesiątków wolontariuszy "Integracji". Ilu ich przewinęło się przez redakcję, nikt już nie jest w stanie policzyć. Jedni przemykali bezszelestnie, zostawiając w kolejnych numerach swój mały ślad, inni pozostawali dłużej, a jeszcze inni są z nami do dzisiaj. Wszyscy byli ważni i mieli swój wkład w budowanie wizerunku integracyjnej gazety. Wspomnę tylko Anitę Siemaszko, od lat piszącą prawniczkę, której profesja bardzo wspiera potrzeby naszych Czytelników, i ojca Bernarda, zakonnika z Opactwa Benedyktynów w Tyńcu.
Nowe szaty, nowe działy
Przez szereg lat nad szatą graficzną dwumiesięcznika czuwała Ewa Jakubowska. W jej mieszkaniu, gdzie mieściło się prywatne studio graficzne Ewy, prace nad kolejnym numerem gazety trwały często do bladego świtu, gazeta rozwijała się i z roku na rok udoskonalała swoją szatę graficzną. Wymagała więcej pracy na każdym etapie przygotowywania do druku. Nie można było dłużej prowadzić prac graficznych na zewnątrz. Pojawiła się konieczność zaangażowania na stałe grafika. I tak też się stało. Zmiana nastąpiła pod koniec 2001 roku, kiedy dzięki uruchomieniu w redakcji własnego stanowiska graficznego zatrudniliśmy na stałe, etatowego grafika i autorkę nowego layoutu - Adę Herbut. Teraz praca nad każdym numerem mogła odbywać się w sposób płynny jak w redakcjach innych kolorowych magazynów.
Moje ukochane listy
Praca redakcji to nie tylko szukanie informacji i tematów na ciekawe artykuły. Czytelnicy obdarzają nas zaufaniem, zwierzając się ze swoich problemów, proszą o poradę lub interwencję. Moja praca w redakcji w głównej mierze polega na odpowiadaniu na listy Czytelników. Dzięki tej korespondencji nawiązałam wiele przyjaźni. Tak też znalazłam swoją miłość. Nigdy nie przypuszczałam, że tak się potoczą moje losy - do "Integracji" trafiłam z chęci pomagania innym. Wybrałam taką formę pracy, ponieważ jestem niemową. Wraz z powiększaniem objętości magazynu wzrastała liczba listów przychodzących do redakcji. Z kilkuset, jakie otrzymywaliśmy początkowo, w ubiegłym roku doliczyliśmy się ok. 7 tysięcy! Nie na wszystkie pytania mogłam odpowiedzieć, zwłaszcza kiedy dotyczyły spraw socjalnych czy prawnych. Wtedy pojawiła się Kasia Cichosz. Kasia, pisząca artykuły publicystyczne, o zdrowiu i felietony, zajmowała się tworzeniem baz danych pod fundamenty dzisiejszego profesjonalnego Centrum Informacyjnego dla Osób Niepełnosprawnych. Dzięki niej pojawiły się w magazynie żółte strony Centrum Informacyjnego, a pismo znów zwiększyło objętość.
Ludzie do wszystkiego
Sekretarze "Integracji" zmieniali się czterokrotnie. Funkcję "pierwszego sekretarza", a po kilkuletniej przerwie i aktualnego, piastuje Zoja Mikołajczak pełniąca również obowiązki zastępcy redaktora naczelnego. Zakres spraw, nad którymi ma pieczę jest bardzo szeroki. Począwszy od pisania tekstów, poprzez korekty, kontakty i koordynację pracy wolontariuszy, aż po sprawy "drukarniane". Funkcję tę pełniły także: Sławka Wojczakowska, Ewa Suchcicka i Basia Grabowska. Z czasem takich osób do wszystkiego pojawiało się więcej. Dzięki temu tworzenie zespołu pracującego na rzecz magazynu nigdy się nie kończy. Współpracują z nami ludzie różnych zawodów, zainteresowań i przekonań, lecz o tej samej wrażliwości na sprawy ludzkie. Do nich zaliczają się także zaprzyjaźnione z nami redakcje, uczelnie czy organizacje i instytucje publiczne. Ludzie zawsze byli i pozostaną siłą gazety, mimo że wymieniali się i odchodzili. Nie sposób wymienić tu wszystkich, którzy tę siłę tworzyli.
Nasi Czytelnicy
Najważniejsi są jednak Czytelnicy. Właśnie ludzie piszący do redakcji o swoim życiu i różnych problemach zainspirowali nasze stowarzyszenie do organizowania kampanii i akcji - medialnych i billboardowych, które spotkały się z tak dobrym odbiorem społecznym (m.in. "Niepełnosprawni-normalna sprawa", "Turystyka bez barier", "Czy naprawdę jesteśmy inni"?). Od lat na antenie TVP3 emitowany jest program pt. "Integracja" biorący swój początek również z magazynu. Obecnie pod wspólną nazwą Integracja kryją się zarówno inicjatywy magazynu, jak i Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji, a także działania najmłodszego integracyjnego medium: portalu www.niepelnosprawni.pl, który publikuje teksty aktualne, stając się tym samym dla dziesiątków tysięcy internautów codzienną gazetą o problemach związanych z niepełnosprawnością.
Nagrody, sponsorzy, reklama
Po 10 latach magazyn "Integracja" jest największym w Polsce (92 strony objętości i 15 tys. nakładu) pismem poświęconym problemom osób niepełnosprawnych. Pomimo że pismo wydawane jest przez organizację pozarządową, pod względem merytorycznym i edytorskim w niczym nie ustępuje wydawnictwom komercyjnym. Staje się opiniotwórczym medium, z którego informacje czerpią dziennikarze innych redakcji. Zostało dostrzeżone i docenione nie tylko w środowisku niepełnosprawnych, o czym świadczą prestiżowe nagrody, ale również przez media, które cytują "Intagrację" oraz zwracają się do redakcji, gdy poszukują informacji do programów czy artykułów. Różnimy się od innych tym, że pisma komercyjne zarabiają na reklamie i sprzedaży, a "Integracja" funkcjonuje dzięki wsparciu finansowemu wielu instytucji i sponsorów. Dzięki sprzedaży reklam i naszym darczyńcom możemy udoskonalać jakość magazynu. Warto zaznaczyć, że w porównaniu z cenami najdroższych reklam na rynku komercyjnych wydawnictw, zamieszczenie reklamy w naszym magazynie kosztuje nawet 20- czy 30-krotnie mniej, co jest oczywiście związane z profilem pisma.
Epilog
- Gdy ktoś mnie kiedyś zapytał, czy skoczyłbym do wody jeszcze raz - wyznał kiedyś nasz Szef - odpowiedziałem, że tak, ale wcześniej sprawdziłbym, czy jest odpowiednia głębokość i czy nie zrobię sobie krzywdy. Gdyby taki scenariusz się sprawdził, pewnie nie byłoby "Integracji". Życie toczy się jednak własnym rytmem. I choć na wiele spraw nie mamy wpływu, to powinniśmy walczyć o każdy dzień, bo jest niepowtarzalny tak jak życie. Nawet gdy poruszamy się na wózku, gdy przed oczami zakryty jest świat czy kiedy przemawia jedynie ciszą... Przez 10 lat istnienia "Integracja" wykonała kawał dobrej roboty. Nie opuszcza nas jednak poczucie, że to wciąż początek długiej i trudnej drogi ku normalności.
Jak śniegowa kula
Pamiętam jak Piotr Todys, piszący dla "Integracji" prezes Fundacji TUS, przyniósł mi pierwszy numer pisma. Zobaczyłem parostronicową, zgrzebną gazetkę. Do dziś pamiętam też swoją pierwszą wizytę w mieszkaniu Piotra Pawłowskiego, gdzie zaskoczył mnie niecodzienny widok: wysokie łóżko, a wokół niego paczki z "Integracją"... Mama Piotra została mi przedstawiona jako wolontariuszka, która pakuje numery do wysyłki. To był taki moment startu czegoś, z czego może powstać coś dużego, fajnego, na lata, albo może być tylko przygodą na chwilę. Dużym przeżyciem było także poznanie Bolka Bryńskiego (współtwórcy "Integracji"), który mając ogromne kłopoty z mówieniem, "całym sobą" wyrażał swój entuzjazm do pracy. Bardzo cenię inicjatywy, które pączkują od zera i rozwijają się stopniowo. Widziałem pierwsze poczynania "Integracji", pierwsze umowy, zdobywanie pieniędzy na kserokopiarkę. I podoba mi się, że nie był to projekt docelowy od pierwszego numeru, tylko z każdym rokiem rozwijał się jak kula śniegowa. I z szarego biuletynu przeobraził się tęczowy magazyn. "Integracji" wciąż przybywa stron i tematów.
Mirosław Starzyński, Urząd m.st. Warszawy
Czytam historie o dzielnych ludziach
Cieszę się, że jest "Integracja". Zagoniona w codzienności trafiam na nią tylko od czasu do czasu, ale zawsze jakiś tekst mnie wciąga. Kiedy przeglądam nowy numer, pomijam porady prawne, informacje praktyczne itp., szukam historii o dzielnych ludziach. Te historie mnie budują i wywołują refleksję o tym, co naprawdę w życiu ważne. Agnieszka Kręglicka, restauratorka
To nie jest biuletyn
To jest już normalne pismo, a nie powielaczowy biuletyn. Jakością i zawartością niewiele różni się od pism wydawanych przez duże koncerny. Siła opiniotwórcza "Integracji" jest duża i uważam, że stanowi początek ruchu społecznego.
Tadeusz Winkowski, prezes firmy Winkowski Sp. z o.o.
Nagrody i wyróżnienia dla "Integracji":
- Wyróżnienie Międzynarodowej Niezależnej Fundacji Popierania Kultury Polskiej POLCUL.
- I nagroda za okładkę roku w kategorii ăCzłowiekÓ przyznana przez PubliPress (luty 2002),
- Wyróżnienie w IV Edycji Konkursu Pro Publico Bono A.D. 2002 w kategorii: inicjatywa z zakresu ochrony zdrowia, pomocy społecznej i charytatywnej,
- Nagroda Tele@ w I Edycji Konkursu Fundacji Fuga Mundi w kategorii media teleinformatyczne przyjazne środowisku niepełnosprawnych (2003)
- Nagroda PFRON za działania dziennikarskie w Europejskim Roku Osób Niepełnosprawnych
- Nominacja do nagrody Totus 2003 przyznawanej przez Fundację Dzieło Nowego Tysiąclecia
Piotr Pawłowski, twórca i redaktor naczelny pisma, został uhonorowany m.in.
- Nagrodą im. A. Bączkowskiego (2000 )
- Krzyżem Kawalerskim Orderem Odrodzenia Polski (2001, zdj. poniżej),
- Nagrodą TOTUS tzw. katolickim No-blem (2003, zdj. poniżej),
- Medalem Ministerstwa Edukacji Narodowej (2003)
- Tytułem Honorowego Obywatela Gdyni (2004).
Z dziejów Integracji
1994 - 8 stron; druk czarno-biały; nakład 10 tys. egz.; Drukarnia ZUS
1996 - 32 strony; druk czarno-biały + 1 kolor; nakład 5 tys. egz.; Druk: Wydawnictwo Sióstr Loretanek
1997 - 48 stron; druk czarno-biały + 1 kolor; nakład 10 tys. egz.; Druk: Wydawnictwo Prószyński i Ska
1998 - 54 strony; druk czarno-biały + 1 kolor; nakład 15 tys. egz.; Druk: Wydawnictwo Prószyński i Ska
1999 - 60 stron; druk kolorowy; nakład 15 tys. egz.; Druk: Winkowski i Ska
2001 - 88 stron; druk kolorowy; nakład 15 tys. egz.; Druk: Winkowski i Ska.
Zespół redakcji "Integracji" tworzą: Piotr Pawłowski (red. naczelny), Zoja Mikołajczak (z-ca red. nacz. i sekretarz red.), Magdalena Sułek (promocja, reklama), Monika Duliasz (rysunki), Katarzyna Cichosz, (Centrum Informacyjne), Ada Herbut (opracowanie graficzne), Anna Panfil (programy prawne), Janka Graban (listy), Agnieszka Jędrzejczak-Sprycha (korekta, red. techniczna), Piotr Stanisławski (reportaże, zdjęcia)
Tekst: Janka Graban
Zdjęcia: Piotr Stanisławski, archiwum red.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz