Eurowstyd pomaga rodzicom niepełnosprawnych dzieci
Protest podczas Euro pomógł. Rodzice niepełnosprawnych dzieci z Torunia wymogli spotkanie w kancelarii premiera. Teraz czekają na rozmowy z pełnomocnikiem rządu ds. równego traktowania oraz z parlamentarzystami. Ale szykują też pozwy przeciw państwu.
Kolejny, i jak dotąd największy, protest rodziców niepełnosprawnych dzieci zrzeszonych w toruńskim stowarzyszeniu "Mam przyszłość" odbył się 8 czerwca, w dniu rozpoczęcia Euro 2012, pod kancelarią premiera. W ten sposób zdesperowani rodzice chcieli po raz kolejny zmusić władze do ruchów w ich sprawie.
Do Warszawy pojechali z transparentami przetłumaczonymi na obce języki, żeby - jak wyjaśnili - zrobić rządowi wstyd przed cudzoziemskimi gośćmi, którzy zjechali na największe sportowe święto, jakie kiedykolwiek odbyło się w Polsce.
Protestujący to osoby, których dzieci są trwale niepełnosprawne. Choroba oznacza na ogół, że jedno z rodziców musi zrezygnować z pracy, by otoczyć dziecko należytą opieką. Rzecz w tym, że to w większości przypadków oznacza dla rodzin potężne problemy finansowe, bo dziś rodzic rezygnujący z posady na rzecz pielęgnacji chorego dziecka dostaje za to od państwa 520 zł miesięcznie. Rodzina - w której często są inne, zdrowe dzieci - funkcjonuje zatem z jedną pensją, musząc nie tylko opłacić mieszkanie, żywność i inne podstawowe potrzeby, ale też leki dla dziecka, rehabilitację, warsztaty terapii zajęciowej.
Komentarz