Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

W tandemie raźniej

05.07.2012
Autor: Beata Rędziak
Źródło: inf. własna
Byli już m.in. na Roztoczu, w Bieszczadach i na Mazurach. Zdarzało się, że rowerowy tandem przeradzał się w tandem na całe życie. Okazuje się, że kto raz spróbuje wypraw na tandemie, niezależnie od tego, czy jest widzącym pilotem czy współpracującym niewidzącym, temu trudno zrezygnować z tej formy aktywnego wypoczynku, rehabilitacji i integracji.
 

Przekonali się o tym uczestniczy rajdów rowerowych na tandemach, które od dziesięciu lat organizuje koło Polskiego Związku Niewidomych w Mikołowie. – Turystyka rowerowa jest aktywną metodą rehabilitacji; częsty problem osób z niepełnosprawnością to trudność w wyjściu z domu. Rower jest na pewno dobrą mobilizacją do tego – mówi Kornel Chmiel, prezes Koła PZN w Mikołowie. Tandemy wśród osób z dysfunkcją wzroku były popularne już wcześniej, m.in. Koło PZN w Wodzisławiu organizowało takie wyprawy po województwie śląskim. – Chcieliśmy z moim kolegą Antonim Ludwigiem, by to były rajdy dłuższe, po Polsce. Interesuje nas przede wszystkim turystyka kwalifikowana, czyli nie jak największa liczba przejechanych kilometrów, ale program zwiedzania i poznawania kultury danego regionu, jego zabytków, historii i kuchni – mówi Chmiel.
 

Na promie na rzece Bug.
Na promie na rzece Bugu

- Zaczynaliśmy jak przedszkolaki, pierwszy rajd po powiecie mikołowskim odbył się sześcioma tandemami: było sześć osób niewidomych i sześć pełnosprawnych. Rowery zakupiliśmy z dotacji gminy Ornontowice i przejechaliśmy nimi ok. 50 km. Drugi wyjazd był już do Borów Tucholskich, które nas zachwyciły. Jedziemy busem do danego miejsca i stamtąd rozpoczynamy wyprawę na tandemach. Średnio robimy na wyjeździe ok. 600 km. Zazwyczaj, z małymi wyjątkami, rajd trwa dziewięć dni – opowiada prezes mikołowskiego koła PZN.

Na wyprawie w Borach Tucholskich stało się jasne, że posiadany sprzęt nie jest wystarczający do większych dystansów, było bardzo dużo awarii rowerów. Dlatego teraz uczestnicy rajdu muszą mieć swój tandem. – My, jako organizatorzy, zapewniamy całe zaplecze, staramy się o dofinansowanie wyjazdów i dobrą organizację – mówi Chmiel.

Przewodnik jak orkiestra

Organizacja faktycznie musi być dobra, bo baza noclegowa zmienia się nawet kilkakrotnie w ciągu jednej wyprawy. Bardzo istotnym elementem powodzenia danego wyjazdu jest dobry przewodnik. – To 50-60 proc. udanego rajdu. Szukamy takich ludzi przez internet, śledzimy organizacje w danym regionie, do którego się wybieramy, i tak znajdujemy ludzi. Dobry przewodnik jest jak orkiestra na weselu. Jego zadaniem jest przygotować program wyprawy. To musi być osoba z wiedzą, która też musi z nami jeździć na rowerze, a nie sterować zdalnie, musi to lubić, znać historię. Trafiliśmy np. na doskonałego przewodnika po Roztoczu - Karola Piskorskiego. Zdarzyło się tak, że jedna para nie mogła absolutnie zgrać się na tandemie; to też jest możliwe. Przewodnik tak ułożył im program, że dziennie przemierzali pieszo nawet ok. 40 km – opowiada Chmiel.

- Kiedy jesienią ubiegłego roku odebrałem telefon z prośbą o zorganizowanie rajdu rowerowego dla niewidomych, myślałem, że to jakiś głupi żart. Okazało się, że dla niewidomych z Mikołowa z województwa śląskiego jazda na rowerze to normalka.(…) Opracowanie trasy 11-dniowego rajdu dla osób z dysfunkcją wzroku było nie lada wyzwaniem. Na szczęście miałem pomoc od samych zainteresowanych, którzy stopniowo wprowadzali mnie w tajniki rehabilitacji osób niewidomych i słabowidzących i udzielali wskazówek co do przebiegu trasy i atrakcji – pisze na stronie klubu turystyki rowerowej „Eskapada” Jerzy Tokajuk, przewodnik grupy rowerowej z Mikołowa po Podlasiu.

Zabezpieczeniem i zapleczem technicznym oraz medycznym każdej wyprawy jest bus. Niekiedy ktoś nie może z różnych względów jechać na tandemie, ale wtedy jest bardzo pomocny w sprawach organizacyjnych. – Mamy np. pana Pawła, który jedzie busem i jest nieocenioną pomocą np. przy wypakowywaniu sprzętu itp. Bardzo sobie to cenimy, jest niezwykle przydatny i zorganizowany – mówi prezes.  

Czy leci z nami pilot?  

W każdej wyprawie ze względu na bezpieczeństwo może wziąć udział ok. dziewięciu tandemów, choć chętnych na wyjazdy nie brakuje. Prezes Koła w Mikołowie mówi, że potrzeba i chęć do takich wyjazdów wśród osób niewidomych jest ogromna, ale nie zawsze niestety możliwe jest sprostanie tym oczekiwaniom. Głównym problemem często jest brak tzw. pilotów, czyli widzących osób, które siedzą z przodu na tandemie i nim kierują. – Szukamy ich wśród rodziny, znajomych, przyjaciół, przez internet. Często osoby pełnosprawne boją się, że nie podołają, a tu nie ma czego się bać. Oczywiście, wymaga to odpowiedzialności, ale nie jest niczym trudnym. Zapraszamy wszystkich zainteresowanych wyprawami, by zgłaszali się do naszego Koła – zachęca Chmiel. Wystarczy przejechać się tandemem, by zobaczyć ,jak nim kierować.

Zdjęcie grupowe turystów

Ciekawość, jak to jest, kierowała Ewą Michalską, która była już pilotem na kilku wyprawach. – Dowiedziałam się przypadkiem o takiej możliwości - moja siostra chodziła na lekcje gitary do Doroty Chmiel, żony Kornela. Pierwszy raz pojechałam w 2006 r. na Mazury, to był rajd rowerowy połączony ze spływem kajakowym Krutynią. Podoba mi się taka forma aktywnego spędzania czasu, wyjazdy są zresztą świetnie zorganizowane, zwiedza się mnóstwo zabytków, a przy okazji można zrobić coś dobrego dla innych – opowiada.

Podkreśla, że to działa też w drugą stronę. – Nauczyłam się podczas tych wypraw postrzegania rzeczywistości innymi zmysłami, nie tylko wzrokiem. Pamiętam, kiedy jechałam z Kornelem i w pewnym momencie zapytał mnie, czy przejeżdżamy koło tartaku. Tak było faktycznie, ale ja zauważyłam to dopiero po tym pytaniu, a on rozpoznał go po zapachu – opowiada Ewa. - Jadąc, opowiadałam Kornelowi, co widać, jakie mijamy krajobrazy, a on potem, wieczorem, gdy odpoczywaliśmy, opowiadał to innym – wspomina.  

Przećwiczyć zaufanie  

Ewa podkreśla, że bardzo ważne w jeżdżeniu na tandemie jest zaufanie obu uczestniczących w nim osób do siebie nawzajem. Jeśli osoba siedząca z tyłu nie wczuje się w potrzeby kierowcy, może spadać na boki. Jednak to kwestia wprawy, odcinki podróży nie są zbyt długie. – Właśnie wczoraj obroniłam pracę magisterską z turystyki osób niewidomych i jestem przed kolejnym weekendowym rajdem na Górę św. Anny,udało mi się namówić dwie koleżanki. Przyjadą do mnie wcześniej, by poćwiczyć jazdę na tandemie – mówi Ewa.

W studentach Chmiel pokłada duże nadzieje. Uważa, że uczący się na kierunkach turystycznych mogliby odbywać praktyki podczas wypraw rowerowych oraz uczestniczyć w ich przygotowywaniu. W związku z zapotrzebowaniem na takie wyjazdy Koło zamierza w niedalekiej przyszłości nawiązać współpracę z odpowiednimi uczelniami, m. in. po to, by móc organizować takich wyjazdów więcej, a nie tylko raz w roku.

W jeździe na tandemie mogą pomóc, oprócz wzajemnego zaufania, dobra kondycja i umiejętności techniczne. – Osoba niewidoma musi mieć zaufanie do przewodnika, bo to kierowca rządzi rowerem, ale sama też powinna być odpowiedzialna i nie może sobie odpuszczać. Jeśli trzeba dopompować powietrza w kole - dobrze, jeśli też potrafi to zrobić. Poza tym trzeba dbać o sprzęt, wieczorem należy sprawdzić, czy po całym dniu rower jest gotowy do następnego odcinka podróży. Często zmieniamy bazy noclegowe, pomocna jest samodyscyplina i niewielki niezbędny bagaż. W takich sytuacjach jest stuprocentowa integracja, warunki noclegowe są bardzo różne: od hotelu w Białowieży po szkołę na Białorusi – opowiada organizator.  

Ahoj, przygodo!  

Na rowerowych szlakach nie brak przygód. Podczas pedałowania przez Kielecczyznę jeden z rowerów wymagał serwisu w miejscowości Serwis. Nie zawsze też jest łatwo i przyjemnie. Dopiero po czasie jeden z przewodników po bieszczadzkich traktach, kiedyś górnik, przyznał, że miał ochotę rzucić to po trzech dniach.

Ze względu na kondycję obawiał się też 61-letni stroiciel pianin Wisław Bałuk.
– Kiedy zaproponowano mi udział w wyprawie, w ogóle nie wziąłem tego pod uwagę; 40 lat nie jeździłem na rowerze. Dopiero gdy pojechałem do Mikołowa i przejechałem się na tandemie, powiedziałem „jadę”. I tak już zostało. Obawiałem się jedynie ze względu na formę, pamiętałem z geografii, że Bieszczady to jednak góry – śmieje się Bałuk. – Okazało się jednak, że nie ma problemu, bardzo mi się spodobało to bycie na rowerze, na powietrzu, moja praca nie daje mi takich możliwości – dodaje. Własny tandem udało mu się kupić ze środków na przełamywanie barier pozyskanych w PCPR. Bałuk układa też własne kompozycje muzyczne, specjalnie na wyjazdy, którymi umila czas wędrowcom podczas wieczornych ognisk i odpoczynku. – Dorota Chmiel gra na gitarze, ja jedynie pobrzękuję amatorsko; Pat Metheny nie musi czuć się zagrożony – żartuje.

Serwis w Serwisie.
Serwis w Serwisie  

Można się zakochać  

Aktywny odpoczynek na rowerze - oprócz wędrówek górskich - jest też pasją Bogumiły. Gdy przypadkiem dowiedziała się o tandemowych wyprawach, postanowiła spróbować. Dla niej to był początek także zupełnie innej historii, która z rowerowego duetu przerodziła się w duet na całe życie. – Na pierwszej wyprawie byłam na Roztoczu. Zwykle nie jest tak, że od początku do końca jest przypisany jeden przewodnik do jednej i tej samej osoby. Na początku jeździłam z kimś innym, ale na trzeciej wyprawie, chyba do ziemi lubuskiej, choć nie pamiętam dokładnie, gdzie to było, przydzielono mi Tomka. Jak się później okazało, mojego przyszłego męża – opowiada ze śmiechem. – Ja jestem z Katowic, on z Sosnowca, jesteśmy małżeństwem od trzech lat – dodaje. Podobna historia wydarzyła się jeszcze jednej tandemowej parze. Bogumiła bardzo chwali organizację wypraw, bo można dotrzeć do miejsc, których samemu prawdopodobnie by się nie znalazło na mapie.

Chmiel wspomina też telefon, który kiedyś odebrał w mieszkaniu. Dzwoniła przyszła panna młoda, by wypożyczyć tandem, aby pojechać nim wraz z przyszłym mężem do ślubu. – Pożyczyłem swój tandem – mówi Chmiel z uśmiechem.

Bogumiła i Tomasz wybierają się już tradycyjnie na tegoroczny rajd na Ponidzie w województwie świętokrzyskim, który rozpoczyna się 3 sierpnia. Wybiera się na niego także Wisław Bałuk. – Mam nadzieję, że będę mógł pojechać, bo na razie jest problem z pilotami. Bardzo potrzebujemy kierowców tandemów, mam nadzieję, że się uda – mówi.

Do zdobytych przez tandemowych rowerzystów regionów należy też zaliczyć szlak zamków krzyżackich oraz Puszczę Kampinoską i Roztocze wraz ze Lwowem. – Mieliśmy już propozycję współpracy od niemieckiej organizacji osób niewidomych. Wtedy podjęcie jej nie było możliwe, ale teraz, gdy mamy dobry sprzęt, spróbujemy odnowić kontakty. Trzeba się integrować i poznawać nowe rejony – zapowiada prezes Koła.

Wyprawy są finansowane częściowo ze środków własnych uczestników, ale także ze środków PFRON, gmin: Ornontowice i Mikołów oraz Fundacji Bankowej im. dra Mariana Kantona.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

  • odp
    inwalida
    15.11.2012, 11:06
    oto mamy obraz polskiego niepełnosprawnego. Zdrowi niepełnosprawni. Za co budżet państwa ma im płacić renty???????
    odpowiedz na komentarz
Prawy panel

Wspierają nas