W tandemie raźniej
Przekonali się o tym uczestniczy rajdów rowerowych na tandemach,
które od dziesięciu lat organizuje koło Polskiego Związku
Niewidomych w Mikołowie. – Turystyka rowerowa jest aktywną metodą
rehabilitacji; częsty problem osób z niepełnosprawnością to
trudność w wyjściu z domu. Rower jest na pewno dobrą mobilizacją do
tego – mówi Kornel Chmiel, prezes Koła PZN w Mikołowie. Tandemy
wśród osób z dysfunkcją wzroku były popularne już wcześniej, m.in.
Koło PZN w Wodzisławiu organizowało takie wyprawy po województwie
śląskim. – Chcieliśmy z moim kolegą Antonim Ludwigiem, by to były
rajdy dłuższe, po Polsce. Interesuje nas przede wszystkim turystyka
kwalifikowana, czyli nie jak największa liczba przejechanych
kilometrów, ale program zwiedzania i poznawania kultury danego
regionu, jego zabytków, historii i kuchni – mówi Chmiel.
Na promie na rzece Bugu
- Zaczynaliśmy jak przedszkolaki, pierwszy rajd po powiecie
mikołowskim odbył się sześcioma tandemami: było sześć osób
niewidomych i sześć pełnosprawnych. Rowery zakupiliśmy z dotacji
gminy Ornontowice i przejechaliśmy nimi ok. 50 km. Drugi wyjazd był
już do Borów Tucholskich, które nas zachwyciły. Jedziemy busem
do danego miejsca i stamtąd rozpoczynamy wyprawę na tandemach.
Średnio robimy na wyjeździe ok. 600 km. Zazwyczaj, z małymi
wyjątkami, rajd trwa dziewięć dni – opowiada prezes
mikołowskiego koła PZN.
Na wyprawie w Borach Tucholskich stało się jasne, że posiadany
sprzęt nie jest wystarczający do większych dystansów, było bardzo
dużo awarii rowerów. Dlatego teraz uczestnicy rajdu muszą mieć swój
tandem. – My, jako organizatorzy, zapewniamy całe zaplecze, staramy
się o dofinansowanie wyjazdów i dobrą organizację – mówi
Chmiel.
Przewodnik jak orkiestra
Organizacja faktycznie musi być dobra, bo baza noclegowa zmienia
się nawet kilkakrotnie w ciągu jednej wyprawy. Bardzo istotnym
elementem powodzenia danego wyjazdu jest dobry przewodnik. – To
50-60 proc. udanego rajdu. Szukamy takich ludzi przez internet,
śledzimy organizacje w danym regionie, do którego się wybieramy, i
tak znajdujemy ludzi. Dobry przewodnik jest jak orkiestra na
weselu. Jego zadaniem jest przygotować program wyprawy. To musi być
osoba z wiedzą, która też musi z nami jeździć na rowerze, a nie
sterować zdalnie, musi to lubić, znać historię. Trafiliśmy np. na
doskonałego przewodnika po Roztoczu - Karola Piskorskiego.
Zdarzyło się tak, że jedna para nie mogła absolutnie zgrać się na
tandemie; to też jest możliwe. Przewodnik tak ułożył im program, że
dziennie przemierzali pieszo nawet ok. 40 km – opowiada
Chmiel.
- Kiedy jesienią ubiegłego roku odebrałem telefon z prośbą o
zorganizowanie rajdu rowerowego dla niewidomych, myślałem, że to
jakiś głupi żart. Okazało się, że dla niewidomych z Mikołowa z
województwa śląskiego jazda na rowerze to normalka.(…) Opracowanie
trasy 11-dniowego rajdu dla osób z dysfunkcją wzroku było nie lada
wyzwaniem. Na szczęście miałem pomoc od samych zainteresowanych,
którzy stopniowo wprowadzali mnie w tajniki rehabilitacji osób
niewidomych i słabowidzących i udzielali wskazówek co do przebiegu
trasy i atrakcji – pisze na stronie klubu turystyki rowerowej
„Eskapada” Jerzy Tokajuk, przewodnik grupy rowerowej z Mikołowa po
Podlasiu.
Zabezpieczeniem i zapleczem technicznym oraz medycznym każdej
wyprawy jest bus. Niekiedy ktoś nie może z różnych względów jechać
na tandemie, ale wtedy jest bardzo pomocny w sprawach
organizacyjnych. – Mamy np. pana Pawła, który jedzie busem i jest
nieocenioną pomocą np. przy wypakowywaniu sprzętu itp. Bardzo sobie
to cenimy, jest niezwykle przydatny i zorganizowany – mówi prezes.
Czy leci z nami pilot?
W każdej wyprawie ze względu na bezpieczeństwo może wziąć udział ok. dziewięciu tandemów, choć chętnych na wyjazdy nie brakuje. Prezes Koła w Mikołowie mówi, że potrzeba i chęć do takich wyjazdów wśród osób niewidomych jest ogromna, ale nie zawsze niestety możliwe jest sprostanie tym oczekiwaniom. Głównym problemem często jest brak tzw. pilotów, czyli widzących osób, które siedzą z przodu na tandemie i nim kierują. – Szukamy ich wśród rodziny, znajomych, przyjaciół, przez internet. Często osoby pełnosprawne boją się, że nie podołają, a tu nie ma czego się bać. Oczywiście, wymaga to odpowiedzialności, ale nie jest niczym trudnym. Zapraszamy wszystkich zainteresowanych wyprawami, by zgłaszali się do naszego Koła – zachęca Chmiel. Wystarczy przejechać się tandemem, by zobaczyć ,jak nim kierować.
Ciekawość, jak to jest, kierowała Ewą Michalską, która była już
pilotem na kilku wyprawach. – Dowiedziałam się przypadkiem o takiej
możliwości - moja siostra chodziła na lekcje gitary do Doroty
Chmiel, żony Kornela. Pierwszy raz pojechałam w 2006 r. na Mazury,
to był rajd rowerowy połączony ze spływem kajakowym Krutynią.
Podoba mi się taka forma aktywnego spędzania czasu, wyjazdy są
zresztą świetnie zorganizowane, zwiedza się mnóstwo zabytków, a
przy okazji można zrobić coś dobrego dla innych – opowiada.
Podkreśla, że to działa też w drugą stronę. – Nauczyłam się podczas
tych wypraw postrzegania rzeczywistości innymi zmysłami, nie tylko
wzrokiem. Pamiętam, kiedy jechałam z Kornelem i w pewnym momencie
zapytał mnie, czy przejeżdżamy koło tartaku. Tak było faktycznie,
ale ja zauważyłam to dopiero po tym pytaniu, a on rozpoznał go po
zapachu – opowiada Ewa. - Jadąc, opowiadałam Kornelowi, co widać,
jakie mijamy krajobrazy, a on potem, wieczorem, gdy odpoczywaliśmy,
opowiadał to innym – wspomina.
Przećwiczyć zaufanie
Ewa podkreśla, że bardzo ważne w jeżdżeniu na tandemie jest zaufanie obu uczestniczących w nim osób do siebie nawzajem. Jeśli osoba siedząca z tyłu nie wczuje się w potrzeby kierowcy, może spadać na boki. Jednak to kwestia wprawy, odcinki podróży nie są zbyt długie. – Właśnie wczoraj obroniłam pracę magisterską z turystyki osób niewidomych i jestem przed kolejnym weekendowym rajdem na Górę św. Anny,udało mi się namówić dwie koleżanki. Przyjadą do mnie wcześniej, by poćwiczyć jazdę na tandemie – mówi Ewa.
W studentach Chmiel pokłada duże nadzieje. Uważa, że uczący się
na kierunkach turystycznych mogliby odbywać praktyki podczas wypraw
rowerowych oraz uczestniczyć w ich przygotowywaniu. W związku z
zapotrzebowaniem na takie wyjazdy Koło zamierza w niedalekiej
przyszłości nawiązać współpracę z odpowiednimi uczelniami, m. in.
po to, by móc organizować takich wyjazdów więcej, a nie tylko raz w
roku.
W jeździe na tandemie mogą pomóc, oprócz wzajemnego zaufania, dobra
kondycja i umiejętności techniczne. – Osoba niewidoma musi mieć
zaufanie do przewodnika, bo to kierowca rządzi rowerem, ale sama
też powinna być odpowiedzialna i nie może sobie odpuszczać. Jeśli
trzeba dopompować powietrza w kole - dobrze, jeśli też potrafi
to zrobić. Poza tym trzeba dbać o sprzęt, wieczorem należy
sprawdzić, czy po całym dniu rower jest gotowy do następnego
odcinka podróży. Często zmieniamy bazy noclegowe, pomocna jest
samodyscyplina i niewielki niezbędny bagaż. W takich sytuacjach
jest stuprocentowa integracja, warunki noclegowe są bardzo różne:
od hotelu w Białowieży po szkołę na Białorusi – opowiada
organizator.
Ahoj, przygodo!
Na rowerowych szlakach nie brak przygód. Podczas pedałowania przez Kielecczyznę jeden z rowerów wymagał serwisu w miejscowości Serwis. Nie zawsze też jest łatwo i przyjemnie. Dopiero po czasie jeden z przewodników po bieszczadzkich traktach, kiedyś górnik, przyznał, że miał ochotę rzucić to po trzech dniach.
Ze względu na kondycję obawiał się też 61-letni stroiciel pianin
Wisław Bałuk.
– Kiedy zaproponowano mi udział w wyprawie, w ogóle nie wziąłem
tego pod uwagę; 40 lat nie jeździłem na rowerze. Dopiero gdy
pojechałem do Mikołowa i przejechałem się na tandemie, powiedziałem
„jadę”. I tak już zostało. Obawiałem się jedynie ze względu na
formę, pamiętałem z geografii, że Bieszczady to jednak góry –
śmieje się Bałuk. – Okazało się jednak, że nie ma problemu, bardzo
mi się spodobało to bycie na rowerze, na powietrzu, moja praca nie
daje mi takich możliwości – dodaje. Własny tandem udało mu się
kupić ze środków na przełamywanie barier pozyskanych w PCPR. Bałuk
układa też własne kompozycje muzyczne, specjalnie na wyjazdy,
którymi umila czas wędrowcom podczas wieczornych ognisk i
odpoczynku. – Dorota Chmiel gra na gitarze, ja jedynie pobrzękuję
amatorsko; Pat Metheny nie musi czuć się zagrożony – żartuje.
Serwis w Serwisie
Można się zakochać
Aktywny odpoczynek na rowerze - oprócz wędrówek górskich - jest też pasją Bogumiły. Gdy przypadkiem dowiedziała się o tandemowych wyprawach, postanowiła spróbować. Dla niej to był początek także zupełnie innej historii, która z rowerowego duetu przerodziła się w duet na całe życie. – Na pierwszej wyprawie byłam na Roztoczu. Zwykle nie jest tak, że od początku do końca jest przypisany jeden przewodnik do jednej i tej samej osoby. Na początku jeździłam z kimś innym, ale na trzeciej wyprawie, chyba do ziemi lubuskiej, choć nie pamiętam dokładnie, gdzie to było, przydzielono mi Tomka. Jak się później okazało, mojego przyszłego męża – opowiada ze śmiechem. – Ja jestem z Katowic, on z Sosnowca, jesteśmy małżeństwem od trzech lat – dodaje. Podobna historia wydarzyła się jeszcze jednej tandemowej parze. Bogumiła bardzo chwali organizację wypraw, bo można dotrzeć do miejsc, których samemu prawdopodobnie by się nie znalazło na mapie.
Chmiel wspomina też telefon, który kiedyś odebrał w mieszkaniu. Dzwoniła przyszła panna młoda, by wypożyczyć tandem, aby pojechać nim wraz z przyszłym mężem do ślubu. – Pożyczyłem swój tandem – mówi Chmiel z uśmiechem.
Bogumiła i Tomasz wybierają się już tradycyjnie na tegoroczny
rajd na Ponidzie w województwie świętokrzyskim, który rozpoczyna
się 3 sierpnia. Wybiera się na niego także Wisław Bałuk. – Mam
nadzieję, że będę mógł pojechać, bo na razie jest problem z
pilotami. Bardzo potrzebujemy kierowców tandemów, mam nadzieję, że
się uda – mówi.
Do zdobytych przez tandemowych rowerzystów regionów należy też
zaliczyć szlak zamków krzyżackich oraz Puszczę Kampinoską i
Roztocze wraz ze Lwowem. – Mieliśmy już propozycję współpracy od
niemieckiej organizacji osób niewidomych. Wtedy podjęcie jej nie
było możliwe, ale teraz, gdy mamy dobry sprzęt, spróbujemy odnowić
kontakty. Trzeba się integrować i poznawać nowe rejony – zapowiada
prezes Koła.
Wyprawy są finansowane częściowo ze środków własnych uczestników,
ale także ze środków PFRON, gmin: Ornontowice i Mikołów
oraz Fundacji Bankowej im. dra Mariana Kantona.
Komentarze
-
odp
15.11.2012, 11:06oto mamy obraz polskiego niepełnosprawnego. Zdrowi niepełnosprawni. Za co budżet państwa ma im płacić renty???????odpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz