Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Praktyczny idealizm

14.01.2005

Ekskluzywna kawiarnia w centrum San Francisco. Przy porannej kawie pochyleni nad gazetami eleganccy goście z pobliskich banków, domów maklerskich i kancelarii prawniczych. Między stolikami powoli, jakby z namysłem lub dużym wysiłkiem, przesuwa się niska kobieta, która przeciera stoliki i rozkłada serwetki. Na twarzy i w ruchach wyraźne cechy zespołu Downa. Skąd taki pracownik w takim miejscu?

Wtedy, na początku 1995 roku, nie przypuszczałem, że 6 lat później za sprawą profesora Jamesa Dudleya z Uniwersytetu Północnej Karoliny oraz pasjonatów z Agencji Mecklemburg Open Door ludzie z upośledzeniem umysłowym będą we Wrocławiu zatrudniani w restauracjach, hotelach i centrach handlowych.

Niepełnosprawny, czyli rencista...?

Wokół niepełnosprawności wytworzyło się wiele mitów. Jednym z najczęstszych jest utożsamianie osoby niepełnosprawnej z rencistą. Określenia te używane bywają zamiennie, sugerując, że jeśli ktoś jest niepełnosprawny, to nie pracuje, a żyje z renty. Taki pogląd w pewnym stopniu uzasadniają dane statystyczne. Według Narodowego Spisu Powszechnego z 2002 roku w Polsce jest 4,45 miliona osób z orzeczeniem o niepełnosprawności. Według zaś informacji ZUS i KRUS 3,189 miliona otrzymywało renty inwalidzkie, a 1,63 miliona renty socjalne. Jeśli zatem spośród 4,5 miliona osób niepełnosprawnych prawie 3,4 miliona pobierało renty - trudno się dziwić, że pojęcia "rencista" i "niepełnosprawny" są mylone.

Praca częściowo chroniona.

Podobnie jest z przekonaniem, że firma zatrudni niepełnosprawnego, tylko jeśli otrzyma na to pieniądze - jako dotację (na wyposażenie miejsca pracy lub dofinansowanie wynagrodzenia) lub ulgę podatkową. Jeśli jednak przyjrzeć się dokładnie liczbom, okazuje się, że w ramach systemu pomocy publicznej zatrudnionych jest nieco ponad 1/3 pracujących osób niepełnosprawnych. Do takich form pracy należy zatrudnianie w zakładach pracy chronionej, a także miejsca tworzone dzięki dofinansowaniu z PFRON. Według danych za 2002 rok pracowało ogółem 611 tysięcy osób niepełnosprawnych, z tego 207 tysięcy w zakładach pracy chronionej. Z pieniędzy PFRON utworzono w 2001 roku 6332 nowe stanowiska pracy, w 2002 roku - 5925, a w 2003 roku - 330 stanowisk. Około 1/3 nowo tworzonych miejsc pracy powstawała w zakładach pracy chronionej.
Znaczna zatem część osób niepełnosprawnych pracuje dzięki pomocy państwa. Podobnie jest we wszystkich krajach wysoko rozwiniętych. Lepiej bowiem dopłacać z publicznych pieniędzy do pracy, dzięki której powstają nowe towary lub usługi, niż płacić renty, a przez to utrwalać bezczynność.
Jak jednak wskazują liczby, większa część zatrudnionych osób niepełnosprawnych pracuje na ogólnych - jak wszyscy inni zatrudnieni - zasadach, czyli dlatego, że są przydatni firmie.

Amerykański mit...?

Od pewnego czasu do Polski zaczął docierać jeszcze inny mechanizm zatrudniania osób niepełnosprawnych. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem o "biznesie odpowiedzialnym społecznie" (corporate social responsibility - CSR), puściłem to mimo uszu, myśląc, że jest jeszcze jedną ogólnikową, a niewiele w praktyce znaczącą formułką. Później jednak przypomniałem sobie dziwną historię sprzed kilku lat. Otóż będąc w San Francisco, zostałem zaproszony na śniadanie do ekskluzywnej kawiarni w centrum miasta na rozmowę o pracy niepełnosprawnych. Mimo wczesnej pory kawiarnia była już dość wypełniona. Menedżerowie, maklerzy giełdowi i prawnicy z pobliskich wielkich firm  przed rozpoczęciem pracy przy porannej kawie przeglądali gazety. Jakież więc było moje zdumienie, gdy nagle ujrzałem kobietę ubraną w firmowy, kawiarniany strój, jakby z dużym wysiłkiem, powoli i nieco nieporadnie rozkładającą serwetki i przecierającą stoliki. Jej twarz miała wyraźne cechy zespołu Downa. Właścicielka kawiarni w opowieść o ponad 100-letniej tradycji tej rodzinnej firmy zaczęła wplatać uwagi o idei zatrudniania niepełnosprawnych. Na moje pytania - po co to robią? - odpowiadała z narastającym zniecierpliwieniem, a w końcu z trudem hamowaną irytacją. Czy dostają na ten cel jakieś dotacje? Nie! A może zwolnienia podatkowe? Też nie! No, ale przecież - brnąłem - czy taki pracownik pasuje do takiego miejsca i takich gości...? Po tym pytaniu najpierw w oczach mej rozmówczyni zauważyłem błysk złości. Ale po chwili roześmiała się ze zrozumieniem, mówiąc: przecież to nasz obowiązek, na tym polega społeczna odpowiedzialność biznesu! I dalej już cierpliwie tłumaczyła, że firma działa od tylu pokoleń dzięki temu, że jest potrzebna tutejszej społeczności, że nie może się koncentrować na zysku, że celem firmy jest służyć lokalnej wspólnocie, że wreszcie w ten sposób firma buduje swój przyjazny wizerunek. Wtedy niewiele z tego jeszcze rozumiałem.

Odwaga i wytrwałość, czyli mit prawdziwy.

Kilka lat później w Charlotte (Północna Karolina), mieście siostrzanym Wrocławia, dowiedziałem się o programie realizowanym przez agencję wspomaganego zatrudnienia Mecklemburg Open Door. Celem programu było zatrudnianie osób chorych psychicznie i upośledzonych umysłowo, czyli tych, którzy natrafiają na największe przeszkody na rynku pracy, a przez to boleśnie doświadczających wykluczenia i marginalizacji, co z kolei często pogłębia chorobę. Spotkałem takich ludzi pracujących w salonach mody, restauracjach i biurach. Zatrudniające ich firmy nie mają z tego żadnych finansowych korzyści. Jedyne co "dostają" to pomoc trenera, czyli osoby wprowadzającej i opiekującej się niepełnosprawnym w miejscu pracy. I tenże trener jest najważniejszy. Od jego umiejętności i aktywności zależy najwięcej. Działa przy tym na dwie strony. Z jednej mobilizuje niepełnosprawnego do podjęcia pracy, a jeśli mu się to uda - musi go przygotować do wykonywania obowiązków na stanowisku pracy. Z drugiej strony szuka potencjalnych miejsc pracy - odpowiednich do zatrudnienia podopiecznego, namawiając menedżerów, a zarazem biorąc odpowiedzialność za pracę niepełnosprawnego. Kiedy osoba niepełnosprawna będzie już pracować - trener z upływem czasu ogranicza swe zaangażowanie w pracę podopiecznego, aby stawał się on coraz bardziej samodzielny i niezależny. Równocześnie trener jest całodobowo (!) pod telefonem, aby w razie jakichkolwiek problemów (nasilenia choroby, wypadku) natychmiast służyć wsparciem zarówno podopiecznemu, jak i zatrudniającej go firmie.

Jeden trener jednocześnie zajmuje się 10-12 osobami niepełnosprawnymi. Pracujący niepełnosprawny otrzymuje od firmy normalne wynagrodzenie - odpowiednio do zakresu obowiązków i wydajności pracy. Menedżerowie firm, w których zatrudniano takich pracowników, w różny sposób tłumaczyli swe decyzje. Najczęściej mówiono o budowaniu wizerunku firmy otwartej na innych i tym samym przyjaznej oraz o łagodzeniu konfliktów w zespołach pracowniczych, co następuje, gdy ludzie skupiają się wokół potrzeby (zadania) opieki nad niepełnosprawnym współpracownikiem. Wielokrotnie przy tym powtarzano, że na tym polega "biznes społecznie odpowiedzialny, czyli biznes naprawdę nowoczesny"!
O tym, jak stało się możliwe przeniesienie tego pomysłu do Wrocławia - w następnym numerze "Integracji"...

Tekst: Sławomir Piechota. Autor jest radcą prawnym, radnym Miasta Wrocławia, ekspertem Polskiej Organizacji Pracodawców Osób Niepełnosprawnych. W 2003 roku zwyciężył w Plebiscycie Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji i Telewizji Polskiej SA o tytuł "Człowiek bez barier".
Zdjęcia: Piotr Stanisławski

Integracja 6/2004, s. 78-79

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas