W poszukiwaniu sensu społecznego
Już od dłuższego czasu nie mogę wielu rzeczy przetrawić i pogodzić się z nimi. Swój prywatny sens życia widzę w osobach córki, męża, rodziców i w hordzie naszych psów. Chodzi mi o sens życia jako obywatelki Rzeczypospolitej. Z dnia na dzień obserwuję coraz większą znieczulicę, a często i celowe wykorzystywanie najsłabszych.
Głupi przykład: przeglądam oferty pracy na stronie warszawskiego urzędu i co widzę? Osobom niepełnosprawnym stawia się takie same wymogi dotyczące wykształcenia i doświadczenia, a w zamian oferuje płacę o połowę niższą.
Komu ma być wstyd?
Ogłoszenia o pracę na stronie urzędu powinny być chyba filtrowane przez urzędników. Niestety, z każdym dniem urzędników mamy coraz marniejszej jakości. Nie wiem tylko, czy jest to spowodowane właśnie tą – coraz powszechniejszą – znieczulicą i egoizmem. Chyba tak... Rok temu, po 10 latach pracy w warszawskim samorządzie, rozwiązano ze mną umowę o pracę. Coraz bardziej mi wstyd, że sama kiedyś byłam urzędniczką – właśnie ze względu na brak zainteresowania i kompetencji osób tam pracujących.
Inne zdarzenie, sprzed miesiąca: mężczyzna kierujący nowiutkim renault na warszawskiej rejestracji cofnął sobie beztrosko na parkingu w Pucku i staranował starego VW. Żeby przeprosił albo poczuł się winny. W życiu. Naskoczył na prawidłowo jadącego kierowcę VW. Widziałam całe zajście i stanęłam w obronie kierowcy VW.
Później usłyszałam od znajomej, ze wszędzie muszę się odezwać,
aż wstydzą się za mnie córka i mąż. Jednakże mnie tak wychowano i
takie wartości mi wpojono. Mam 36 lat i od jakiegoś czasu odczuwam
brak obywatelskiego sensu życia. Staram się mimo to wychować moją
8-letnią córkę podobnie. A mąż? 10 lat się ze mną męczy i głośno
nie narzeka.
Aż do awantury
Mój tata jest inwalidą I grupy. W maju miał mieć wszczepioną endoprotezę, ale lekarze się rozmyślili i wypuścili go do domu. Operacja miała się odbyć w szpitalu w Otwocku. Pojechałyśmy z mamą w odwiedziny, a okazało się, że musimy go odebrać. Na terenie szpitala miałam stać kilka minut, a stałam 40. Czekałyśmy z Mamą (też inwalidką I grupy) na to, żeby tata zabrał rzeczy i mógł wyjść.
Gdy wyjeżdżaliśmy ze szpitala, zostaliśmy zatrzymani przez wartownika, który zażądał ode mnie kwoty 20 zł. Pokazałam mu taty legitymację inwalidzką, usłyszałam jednak, że dokument ten nie obowiązuje na tym terenie. Bardzo mnie to zdziwiło; od słowa do słowa doszło do awantury. Niechcący wjechałam w szlaban i go uszkodziłam.
Te 20 zł i tak zapłaciliśmy. Mam sprawę w sądzie za uszkodzenie szlabanu. Tylko nikt – ani dyrektor szpitala, ani policjant, ani prokurator – nie interesuje się tym, że w państwowym szpitalu, utrzymywanym m.in. z publicznych pieniędzy, łamie się prawo przyznane osobom niepełnosprawnym przez ustawodawcę. Nie uznaje się zwolnień z zakazów, mimo że przywileje te pomagają takim osobom w poruszaniu się po świecie.
Ważniejszy szlaban
Ważne jest to, że uszkodziłam szlaban, za którego naprawę już zapłaciłam.
Na terenie całego szpitala nigdzie nie jest napisane, że parking i wyjazd ze szpitala są płatne; nikt przy wjeździe nie daje kwitów. Ta opłata 20 zł jest określana karą administracyjną za postój powyżej 30 min., ale kwitek jest przynoszony z pobliskiego parkingu i widnieje na nim napis: "opłata parkingowa".
Te 20 zł strażnik zainkasował na podstawie regulaminu wewnętrznego – skserowanych kilku kartek papieru z zakreśloną na różowo wzmianką o karze administracyjnej – z którego treścią zapoznaliśmy się dopiero, gdy przyjechała policja. I, co najciekawsze, choć jest to kara administracyjna, kwitek przynoszony jest z parkingu, który znajduje się za ogrodzeniem szpitala.
Nie chcę takiego kraju
Nie uważam siebie za osobę niepełnosprawną, chociaż mam niesprawną prawą rękę po wypadku i źle przeprowadzonych operacjach. Nie mam jednak wciąż orzeczenia i moja sprawa z ZUS-em utknęła w sądzie. Nie mam pracy, ponieważ straciłam ją na skutek niesprawności ręki. Nie mogę znaleźć pracy, ponieważ – ze względu na rękę – nie mogę dostać dokumentu dopuszczającego do niej. Jestem na zasiłku dla bezrobotnych.
Poprosiłam dyrektora szpitala w Otwocku o rozłożenie na raty płatności faktury za szlaban. Zostałam kompletnie zignorowana. Nie chcę żyć w takim kraju, w którym w państwowych instytucjach ignoruje się najsłabszych. Bo tak oceniam lekceważenie praw niepełnosprawnych i znieczulicę na prośby związane z sytuacjami życiowymi.
Nie wiem, dlaczego napisałam do Integracji. Od zawsze byłam wychowywana i karmiona papką propagandową, że ludzie są sobie równi. I nadal w to wierzę. Pewnie dlatego…
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz