Mateusz Michalski: Poziom jest wysoki
– Mogło być lepiej. Myślałem, że jak byłem w Pekinie, to tutaj przyjmę wszystko na zimno, a jednak w półfinale, jak wpuścili nas na stadion, miałem miękkie nogi. Dzisiaj myślałem, że też sobie nie poradzę. Ale skończyło się na miękkich nogach. Gdybym bardziej opanował swoje nerwy, to podejrzewam, że mogłoby być złoto – mówi Mateusz Michalski w rozmowie z Maciejem Kowalczykiem.
Maciej Kowalczyk: Byłeś jednym z faworytów. Wiem, że w
półfinale było nerwowo. Czy ten srebrny medal to Twój sukces, czy
chciałbyś czegoś więcej?
Na dzień dzisiejszy to jest sukces, bo ten cały stadion, ciężar
tego stadionu bardzo mnie przygniatały. Walczyłem... Po półfinale
byłem rozbity, tak naprawdę, bo myślałem, że będzie luz, że będzie
radość z tymi ludźmi, zabawa. Jednak wyszło co innego, była walka o
każdy metr. W finale sobie powtarzałem: przyjechałeś tu powalczyć.
Nie przyjechałeś tu tylko oglądać plecy swoich rywali.
Trochę kusiłem los. Udało się, powalczyłem. Niestety, na dzień dzisiejszy – na srebro. Mam jeszcze 200 metrów, a to jest moim lepszym dystansem. I tam może być złoto.
Dlaczego w półfinale było nerwowo?
Nie mam pojęcia. Byłem w Pekinie. Myślałem, że doświadczenie
stamtąd mi pomoże, że to druga paraolimpiada, że będzie lżej. A
jednak wszędzie był spokój, a nogi robiły swoje. Niby jest dobrze,
niby jest szał, a nogi się uginają. Nie można iść do przodu. Nie ma
ciągu. Przez całą noc szukałem w głowie odpowiedzi, co jest nie
tak, a jednak nie mam pojęcia. Nie umiem odpowiedzieć na to
pytanie, dlaczego tak na mnie działa ten stadion.
Mateusz Michalski (z lewej) drugi na mecie, fot.:
London2012.com
W Pekinie nie było nic, tutaj masz przynajmniej jeden
srebrny medal, więc może nie jest tak źle, może jest jeszcze czas,
żeby sobie poradzić.
Na pewno nie jest źle. To trzeba docenić. Każde miejsce, czy to
trzecie, czy czwarte, jest ważne. Ja do każdego miejsca mam
szacunek, tak jak do rywala. Srebro bardzo mnie cieszy, jestem
przeszczęśliwy, ale jestem zawodnikiem, który jest ambitny, i
zawsze stawiam sobie poprzeczkę troszeczkę wyżej. To nie jest
złoto, powtarzam, ale srebro – cudnie!
W Londynie jest dużo ciężej o medale,
prawda?
Sam finał pokazał, że jest dużo szybciej. Tam wygrał wynik 10,89,
tutaj – 10,81. Ja miałem 10,88, Chińczyk – 10,91, także to był o
dużo szybszy finał, a podejrzewam, że w Rio, a planuje do Rio
dotrwać, będzie jeszcze lepiej.
Opowiedz mi o swoich treningach. Czy to są treningi,
które polegają na rehabilitacji? Oczywiście nie, ale chce wiedzieć,
jakie jest Twoje zdanie na ten temat.
Trenuję z grupą zdrowych zawodników. To mi pozwala się rozwijać,
dążyć do tego, żeby być lepszym, dorównywać im. I treningi są – tak
jak wszyscy chyba trenują – siedem razy w tygodniu po trzy
godziny.
A czy – Twoim zdaniem – w ogóle istnieje coś takiego jak
sport niepełnosprawnych?
Moim zdaniem rehabilitacja poprzez sport zakończyła się w Pekinie.
Teraz jest dość wysoki poziom. Wyczyn.
Głównym sponsorem serwisu Londyn 2012 jest:
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz