Oscary 2005
Tegoroczni zdobywcy Oskarów, filmy "Za wszelką cenę" oraz "W stronę morza" wywołały poruszenie wśród osób niepełnosprawnych. Czy faktycznie zasługują na uznanie i podziw widzów? Przeczytaj opinie naszych czytelników i napisz nam, co myślisz o tych filmach.
Śmierć jako sposób na życie
Dwa filmy, opowiadające dwie różne historie, jeden amerykański, drugi hiszpański, różni aktorzy, inne scenografie. Filmy różne, a jednak podobne, gdyż oba o dążeniu za do samounicestwienia, oba o śmierci jako sposobie na ciężary życia, a zwłaszcza nieznośną chorobę samotności. Oba filmy zapowiadane, jako poruszające problem eutanazji, a więc dotykające najboleśniejszych spraw ostatecznych. Oba nagrodzone tegorocznymi Oscarami. Przypadek, czy znak czasu?
Clint Eastwood zawsze grywał twardziela. Tak jest i tym razem w filmie "Za wszelką cenę". Mimo swych 75 lat Eastwood trwa w roli samotnego jeźdźca, który sam ustanawia i egzekwuje prawo. Fabuła filmu powiela schemat klasyki westernu, choć w uwspółcześnionych dekoracjach: biedna dziewczyna ze społecznych nizin, dzięki wyrzeczeniom i wytrwałej pracy osiąga sukces - na ringu konsekwentnie łupiąc kolejne rywalki. Marzenie o kolejnych tysiącach (milionie) dolarów pryska w momencie, gdy trafia na bezwzględną przeciwniczkę - wręcz bestię w ludzkiej postaci, dawniej prostytutkę w Berlinie Wschodnim, której uderzenie - wbrew regułom - po gongu powoduje złamanie szyjnego kręgosłupa podopiecznej Eastwooda. I okazuje się, że dalej nie warto żyć. W tle przewija się postać bezdusznego księdza. Uderzeniową dawkę absurdu aplikuje Eastwood widzom w scenie finałowej, kiedy uśmierca zastrzykiem swą wychowankę, a na licznych monitorach aparatury medycznej znikają wykresy tętna, ciśnienia i czego tam jeszcze. Jednak aparatura ani się nie zająknie, co pozwala pielęgniarkom za ścianą spokojnie popijać kawę, a Eastwoodowi nie niepokojonemu przez nikogo opuścić szpital - krokiem znanym z "15.10 do Yumy" czy "W samo południe".
Filmowi "W stronę morza" Alejandro Amenabara atrakcyjności dodają hiszpańskie pejzaże i autentyczność historii Ramona Sampedro. Nie jest to jednak - jak krzyczą zapowiedzi, a powtarzają recenzje - historia eutanazji, ale opowieść o uporczywym dążeniu do samobójstwa. Ramon bowiem od wypadku przed prawie 30 laty odmawia posadzenia na wózku, leży w łóżku, jego stan zdrowia jest ustabilizowany, maluje, słucha radia, ogląda telewizję, rozmawia przez telefon, wokół ma rodzinę. I znowu w tle ksiądz, który choć w podobnej sytuacji (na wózku po uszkodzeniu szyjnego kręgosłupa) i nawet używa odpowiednich słów - jest jakby bez serca, bez zwykłych ludzkich uczuć, a za to z wytrenowanym, kaznodziejskim zapałem. Więc Ramon, który nie odnalazł się po wypadku - pragnie śmierci. Powodem ku temu równie dobrze, jak niepełnosprawność, mogłyby być różne życiowe niepowodzenia - brak pracy, rozbita rodzina, czy kontuzja pozbawiająca możliwości uprawiania sportu…
Gdzie w tym wszystkim jest miłość? Czy w ogóle można żyć bez miłości?
I czy istnieje życie bez cierpienia? A czy sposobem na cierpienie jest ucieczka w śmierć…?
Clint Eastwood okazuje się samotnym, smutnym i - wbrew swym pokazowym wysiłkom - bardzo słabym
człowiekiem. Bo poddaje się wobec słabości ciała, a sobie i widzom usiłuje wmówić wizerunek
samotnego twardziela rodem z Dzikiego Zachodu. Również Ramon, nie umiejąc zaakceptować ograniczeń
słabego ciała, choruje tak naprawdę z samotności i widać jak dotkliwy powoduje ona ból, skoro rodzi
tak silne pragnienie śmierci...
Nie sposób uwierzyć Eastwoodowi. Można zaś współczuć Ramonowi Sampedro - czego sam poniekąd
doświadczyłem w spojrzeniach ludzi, wśród których opuszczałem kino. Ale też pojawia się strach, by
oscarowe trofea rozdawane wolą ponad 6000 członków Amerykańskiej Akademii Filmowej nie zostały
potraktowane poważnie. Bo jeśli o czymś mówią, to przede wszystkim o stanie choroby - smutku,
samotności i zagubieniu Oscara. Nie da się temu zaradzić przez śmierć. Na to może pomóc tylko
miłość.
Sławomir Piechota
Za wszelką cenę w stronę śmierci
Dwie historie opowiedziane na dużym ekranie "Za wszelką cenę" (Million Dollar Baby) i "W stronę morza" (Mar Adentro), których motywem przewodnim jest życie ze złamanym kręgosłupem, wydają się karmić widza wszystkim, co kojarzy się z dobrym warsztatowo kinem - w dodatku ambitnym, bo poruszającym tematy ostateczne.
Obydwa dzieła doskonale się uzupełniają. Clint Eastwood jako reprezentant starszego pokolenia jawi się w trzech osobach. Wyreżyserował i wyprodukował i odegrał kluczowe sceny "Za wszelką cenę". Trzydziestojednoletnia prowincjuszka Maggie Fitzerald (Hillary Swank) marzy o karierze bokserskiej, by wyrwać się z wieloletniej rutyny zawodowej kelnerki. Podstarzały trener Frankie Dunn (Eastwood) z oporami podejmuje karkołomną próbę nauczenia jej boksu. Maggie objawia talent i zaczyna wspaniale boksować. W kluczowym momencie na ring wkracza fatum, obracając w niwecz całe jej życie. Sparaliżowana po urazie rdzenia kręgowego po nieczystym nokaucie błaga swego opiekuna o pomoc w samobójstwie.
Podobnie jest u młodziutkiego Alejandra Amenábara. "W stronę morza" to opowieść oparta na faktach o całkowicie sparaliżowanym Ramónie Sampedro (Javier Bardem), który od prawie trzydziestu lat bezskutecznie upomina się o prawo do eutanazji. Jest przy tym człowiekiem pogodnym, kochającym muzykę klasyczną, flirtującym z kobietami i piszącym wiersze.
Oba perfekcyjnie wykonane filmy stanowią bardzo sugestywne obrazy. Oba więc, co logiczne, zyskały uznanie krytyki i zdobyły laury. Produkcja Eastwooda dwa Złote Globy i aż cztery Oscary (w tym najważniejsze za najlepszy film roku i za reżyserię), zaś europejski film Amenábara Złote Lwy w Wenecji. W Polsce spotkały się z bardzo życzliwym przyjęciem widzów i umiarkowanie pozytywnym nastawieniem krytyków.
Zmaganie z oporami życia zawsze będzie stanowiło dobry materiał na film. Sposób potraktowania tematu to już odrębna sprawa. Istotne dla nas w obu filmach wydają się motywy takiego ukazania problemu eutanazji, aby ukierunkować emocje widza na oczekiwany efekt. Eastwood i Amenábar nie ukrywają, po której stoją stronie. W wywiadzie dla "Polityki" Amenábar przyznaje, że choć jego poglądy na eutanazję są liberalne, to on sam, w sytuacji swego bohatera, wybrałby życie (Polityka 17.01.2005). Eastwood zaś przekonuje poza ekranem, że prywatnie jest przeciwnikiem eutanazji, a jego historia mówi o decyzji człowieka postawionego przed tragicznym dylematem (London Daily Telegraph 23.01.2005).
Zachodnia prasa nie pozostawiła bez komentarza decyzji Eastwooda o wyborze tematu na film. Eastwood przed nakręceniem "Million Dollar Baby" wydał 600.000 dolarów na walkę o liberalizację amerykańskiego prawa na rzecz osób niepełnosprawnych (Americans with Disabilities Act). Po co? Aby oszczędzić 7.000 dolarów na dostosowanie łazienek w jego luksusowym Hotelu Mission Ranch w Carmel, w Kaliforni - dla potrzeb niepełnosprawnych gości. Znany w świecie filmowiec w swojej kampanii dokonywał prób dyskredytacji organizacji pozarządowych. Dlatego - wg amerykańskiego National Spinal Cord Injury Association - Mr. Eastwood w akcie zemsty nakręcił film, którym przekonuje świat, że lepiej umrzeć, niż żyć na wózku inwalidzkim (www.spinalcord.org).
Reprezentujący najmłodsze pokolenie Amenábar w przełomowej scenie zawstydza księdza reprezentującego ideę życia za wszelką cenę, sparaliżowanego w równym stopniu co Ramon. Naprawdę szkoda, że sprawę życia i śmierci zamyka się uproszczoną dialektyką sporu prowadzonego przez świadomych swego losu bohaterów. Odnosi się wrażenie, że tym razem perfekcyjne zdjęcia "W stronę morza" nie usprawiedliwiają ckliwego, schematycznego show Amenábara, "po łebkach" traktującego sprawy ostateczne. I nie ma to nic wspólnego ani z problemem naszego stosunku do eutanazji, ani kto ma rację w sporze jej zwolenników z przeciwnikami.
Obaj reżyserzy cieszą się opiniotwórczą rolą w świecie filmu. Ich filmy zaakceptowała większość miłośników kina. Trudniej będzie teraz przekonać widza, że aby żyć, nie zawsze potrzebne są sprawne ręce i nogi.
Maciej Kowalczyk
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz