Koncerty, płyty, trasy… i życie
Oto artyści występujący w ciągu ostatnich kilku lat podczas Wielkiej Gali Integracji. O pasji do tworzenia muzyki, występów, przebiegu kariery i o swoim życiu opowiadają Vlodi Tafel, Kamil Czeszel, Jacek Noch, członkowie Absurdalnego Kabaretu i zespołu November Project.
Vlodi Tafel
Perkusista
Za perkusją usiadł Vlodi Tafel. Błyskawicznie skoncentrował na sobie uwagę. Wystawiony język – popisowy gest artysty – chętnie pokazywali operatorzy. Tafel niemal odebrał show swojej wokalistce. Co ważniejsze, w zapowiedzi zespołu nie padły słowa o jego niepełnosprawności. Tego wieczoru liczyła się tylko muzyka.
- Mógłbym wystawić Zygfryda [tak muzyk nazywa swoją protezę – I.B.], ale po co. Nie to chciałem przekazać. Czerpałem przyjemność z tego, że mogłem zagrać, zwłaszcza że Lika to prawniczka i nie ma ciśnienia na sukces sceniczny. Graliśmy na luzie, dla frajdy – mówi Vlodi Tafel, jedyny na świecie perkusista z pełną amputacją nogi, obejmującą wyłuszczenie w stawie biodrowym.
Jego kariera muzyczna zaczęła się od amputacji właśnie. Gdyby nie rak kości, byłby piłkarzem. Muzyka była miłością numer dwa. Najpierw przeżył zakończone wizytą dzielnicowego irytujące sąsiadów próby na meblościance. Potem szkoły muzyczne i przesłuchanie do zespołu Apteka. W Opolu zagrał po raz trzeci. Za każdym razem był tam obecny z innym zespołem. Od debiutu na tej scenie mija właśnie 20 lat.
Vlodi Tafel ma imponujący dorobek muzyczny. Nagrywał z Różami Europy, Anitą Lipnicką, Tadeuszem Nalepą, Robertem Chojnackim, zespołami Old Breakout i Believe.
Od 2017 r., gdy zaprezentował się podczas Wielkie Gali Integracji, corocznego wydarzenia, organizowanego w Warszawie od 1996 roku, nie zwolnił tempa. Nadal współpracuje z kilkoma zespołami. Nagrywa płyty. Ostatnia to Gdy nie da się kupić miłości Doroty Wasilewskiej.
Regularnie koncertuje. Właśnie ukazała się książka Apteka. Psychodeliczni Kowboje, w której autor, Tomasz Lada, przypomina początki zespołu i rolę Vlodiego Tafela w jego twórczości.
- Granie na perkusji to mój zawód. Gram z różnymi zespołami, robię różną muzykę, ale z optymizmem patrzę w przyszłość. Odzywają się do mnie nowi muzycy, otwierają się kolejne możliwości. Uwielbiam te momenty, kiedy nie ma przestojów i wiele się dzieje, a teraz właśnie mam taki czas.
Jednak sukcesy muzyczne nie przekładają się na sytuację finansową perkusisty. Nowa proteza z odpowiednio sprofilowanym kolanem pozostaje nadal niezrealizowanym marzeniem.
- Takie kolano kosztuje 120 tys. zł. Do zbiórek nie mam głowy. Nie czuję się dobrze, koordynując takie projekty ani prosząc o pieniądze. Może kiedyś się uda uzupełnić protezę o to kolano. Próbowałem chodzenia z wypożyczoną taką nogą. Nie potrafię opisać, jakie to wspaniałe uczucie. Mogłem prawie swobodnie chodzić po schodach i po pochylni – wspomina.
Na razie jednak zamiast supernowoczesnej protezy kupił miniskuter i tak porusza się po mieście.
- Myślę, że muzycznie wiele osiągnąłem. Koledzy w branży mówią, że jestem dla nich „konkretem”. To takie słowo, które opisuje solidne wykonanie i z tego mogę się cieszyć – podsumowuje Vlodi Tafel.
Kamil Czeszel
Wokalista
Tuż po występie Liki na scenę wszedł Kamil Czeszel i przyćmił konkurencję. Tamten wieczór zakończył się jego zwycięstwem. Vlodi Tafel cieszył się z wyróżnienia. Jednak to nie Opole połączyło tych artystów.
Obaj występowali wcześniej podczas Wielkiej Gali Integracji. Na tej scenie przez 25 lat mogliśmy poznać wszystkie gatunki muzyczne. Przed publicznością stawały wielkie gwiazdy i początkujący artyści.
- Zanim wystąpiłem na Wielkiej Gali Integracji, miałem za sobą Woodstock i finał „Szansy na Sukces”. Za mną było już kilka lat jeżdżenia po festiwalach – wspomina Kamil Czeszel.
Pierwszy festiwal zaliczył w wieku 6 lat. Wysłany na scenę przez mamę nie czuł strachu. Zapamiętał przypływ energii.
- Poczułem impuls do działania i mobilizację. Wtedy zaczęła się moja droga.
Pięć lat po Wielkiej Gali Integracji Kamil Czeszel nagrał singiel Burza, którym wygrał Opole.
- Na początku nie lubiłem tej piosenki. Nie mogłem się przyzwyczaić do jej stylu. Nie podobała mi się. W warstwie muzycznej i tekstowej powstała pół roku. Długo się do niej przekonywałem.
Kamil nie osiada na laurach. Pracuje nad nowym kawałkiem. Niedługo rozpocznie pracę nad debiutancką płytą. Znalazł się w centrum zainteresowania mediów.
W planach ma nagrywanie teledysku do zwycięskiej Burzy. Zmienił się także prywatnie. W cztery miesiące schudł 30 kg.
- Tak, wiem, że to może być trochę szokujące, ale czułem, że tego potrzebuję. Przyszedł czas, by o siebie zadbać. Dojrzałem do tego, by coś ze sobą zrobić. Ważyłem już 96 kg i powiedziałem dosyć. Tusza zaczynała mi przeszkadzać na scenie.
Kamil Czeszel ma teraz swój czas. Intensywnie promuje singiel, koncertuje, rozwija się, planuje kolejne kroki.
- Myślę, że jestem w jakimś stopniu inspiracją dla osób z niepełnosprawnością. Wierzę i staram się przekazać, że można osiągać swoje cele i marzenia, nawet mając różne dysfunkcje. Ja ze swoją nauczyłem się żyć.
Jacek Noch
Stand-uper
Zupełnie inne powody do radości ma Jacek Noch. Na Wielką Galę Integracji trafił w 2017 r., zaledwie 2 lata po kabaretowym debiucie.
- Od Gali Integracji minęły 3 lata. W tym czasie przytrafiła mi się poważniejsza choroba niż stwardnienie rozsiane. W styczniu 2018 r. zakochałem się i trzyma mnie to do dzisiaj – opowiada.
Podobnie jak choroba, także miłość jest dla niego tematem do kabaretowych żartów. Skecz o związku napisał wspólnie z Martyną, swoją narzeczoną.
- Ona do mnie napisała na moim profilu, bo mam taki profil. Chciała, żebym się podpisał na książce. Spojrzałem na jej profil i uznałem, że „może być”. Przyjechała na mój występ do Krakowa. Nie rozmawialiśmy ze sobą dłużej niż 10 minut, ale zdążyliśmy się wymienić numerami telefonów. Zadzwoniła w niedzielę. Wtedy wszystkie były jeszcze handlowe. Zapytała, czy pójdziemy na zakupy. A u mnie z chodzeniem nie za bardzo. Przyjechała więc po mnie i zaproponowała, że zabierze mnie na te zakupy i obiad też zjemy razem. Wszystko fajnie, ale nie dodała, że to ja zapraszam. Dobrze, że to wegetarianka. Jedliśmy na wagę, a gotowane warzywa nie ważą zbyt dużo. Potem były zakupy. Zostawiła mnie na ławce i obeszła wszystkie sklepy z ciuchami. Kupiła też szczoteczkę do zębów. Za zakupy również zapłaciłem. Jestem rencistą z Sosnowca, więc mnie stać. Śmiesznie zrobiło się dopiero potem. Musiałem skorzystać z toalety. Była za daleko. Wybrałem drzewo i mówię: „Martyno, podprowadź mnie pod to drzewo, po drugie trzymaj mnie, a trzecia sprawa: nie patrz w dół”. Podliczyłem wydatki. Zapłaciłem za taksówkę, obiad, zakupy. Za hotel nie zamierzałem. „Zostajesz u mnie” – zadecydowałem i na wszelki wypadek pochwaliłem się, że mam satynowo-bawełnianą pościel. „A po co ja niby kupiłam tę szczoteczkę” – odpowiedziała. No i leżymy w łóżku. Jej ręce po mnie wędrują. Ja to czuję, on to czuje... Jestem w niebie, tymczasem ona dostrzegła czekoladę. Miała zjeść kawałek, zjadła całą, i po tym nadmiarze cukru zasnęła. A ja zostałem ze swoimi myślami.
Martyna również choruje na stwardnienie rozsiane. Ich wspólne życie i zmaganie z chorobą to inspiracja do występów. Jacek czuje się spełniony. Planuje ślub. Jedynym powodem do zmartwienia jest koronawirus.
- Występów jest mniej, mniej się teraz dzieje, mniejsza jest widownia, ale mam przed sobą kilka wydarzeń. Planujemy m.in. wspólny występ w telewizji.
Choroba jednak postępuje i zabiera kolejne możliwości. W tym roku Jacek usiadł na wózku.
Kabaret Absurdalny
Kabaret
W 2014 r. na scenie Wielkiej Gali Integracji pojawili się artyści z niepełnosprawnością intelektualną, tworzący Absurdalny Kabaret i Drzewo A Gada, kabaretowo-muzyczny zespół integracyjny.
„Na co bierzesz leki?”. „Na śniadanie, obiad i kolację” – takimi skeczami szybko rozruszali widownię.
- Absurdalny Kabaret pierwsze sukcesy odnosił już w latach 90. XX w. Zaczęło się od ks. Marka Wójcickiego, który, pracując w DPS-ie, zaproponował projekt artystyczny z udziałem podopiecznych. Chciał robić wartościową sztukę. Nie chciał natomiast, żeby artyści niepełnosprawni intelektualnie byli oklaskiwani za niepełnosprawność. I to mu się udało – mówi Michał Laksa, który zainspirowany działaniami Absurdalnego Kabaretu poprosił księdza o teksty dla własnego syna. – To był 2008 r. Marek napisał teksty dla mojego 12-letniego wówczas syna. I tak narodził się zespół Drzewo A Gada.
Dzisiaj obydwa kabarety nadal grają. Powstało również stowarzyszenie popularyzujące sztukę osób z intelektualną niepełnosprawnością.
- Cały czas się rozwijamy, daliśmy kilkaset występów, pojawialiśmy się w telewizji. Powstał o nas program telewizyjny. Działamy pełną parą. I nadal chcemy podbijać sceny.
Patryk, syn Michała Laksy, młody człowiek z porażeniem mózgowym, jest studentem polonistyki i nadal gra w kabarecie. Swój pokój rehabilitacyjny zamienił w jednoizbowy teatr. Ma na koncie rolę w filmie fabularnym.
- Szykujemy się również do nakręcenia pełnometrażowej komedii – podsumowuje opowieść jego ojciec.
Zespół
Rok później na Wielkiej Gali Integracji – za sprawą November Project – wybrzmiały dźwięki reggae. W skład zespołu wchodzi 10 muzyków. Sześciu z nich to osoby z niepełnosprawnością. Na scenie Wielkiej Gali zaprezentował się m.in. Cezary „Sura” Gałązka, klawiszowiec, który pamięta jeszcze początki działalności November Project.
- To się zaczęło od zajęć terapeutycznych. Wtedy graliśmy zupełnie inną muzykę. Inspirowaliśmy się rytmami Afryki i Brazylii. W listopadzie 2003 r. postanowiliśmy, że zrobimy z tego zespół. Nazywał się To już było. Po pierwszym koncercie w klubie Karuzela zmieniliśmy nazwę na November Project. Kilka lat później dołączył do nas wokalista Włodzimierz „Paprodziad” Dembowski i nasza kariera ruszyła z kopyta. Częściej koncertowaliśmy. Zawitaliśmy na Przystanek Woodstock i do programu „Must be the Music” – opowiada Cezary Gałązka.
November Project
Pierwszy instrument dostał w prezencie na 13. urodziny. Trenował, robiąc covery polskich przebojów. Mimo niepełnosprawności nie musiał dostosowywać instrumentów do swoich potrzeb. Gra na siedząco.
- Jestem chodzący, nie mam większych problemów fizycznych z graniem w zespole. Może bardziej to odczuwają muzycy poruszający się na wózkach – mówi Cezary.
Ze względu na czterokończynowe porażenie mózgowe na wózku porusza się Paweł Karolak, który gra na elektronicznej perkusji. Instrument jest zamontowany na statywie i dostosowany do wysokości wózka.
- Radzę sobie. Wózek wnoszą na scenę koledzy. Mało jest miejsc koncertowych dostosowanych do potrzeb artystów na wózkach – mówi Paweł Karolak.
Zanim trafił na warsztaty terapeutyczne, był tylko słuchaczem. Teraz już nie wyobraża sobie, że mógłby robić coś innego.
- Prywatnie słucham rocka, ale lubię to nasze reggae. Porusza mnie i odbiorców. Ma pozytywny wydźwięk. Nasz zespół pozwolił mi się otworzyć na życie.
Podobnie uważa klawiszowiec.
- Dzięki graniu jestem spełnionym i szczęśliwym człowiekiem.
Po występie na Wielkiej Gali Integracji zespół nagrał dwie płyty.
- Skutek był raczej mizerny. To chyba kwestia promocji. Jesteśmy nietypowym zespołem. Nie da się do nas podejść standardowo – mówią muzycy.
Zbyt mały odzew na dwie poprzednie płyty nie pozbawił ich chęci działania. Właśnie pracują nad trzecim krążkiem.
- Do składu dołączył nowy muzyk. Basista, który współpracował m.in. z Katarzyną Nosowską i Wilkami. Wniósł nową energię do naszych działań. Weszliśmy do studia, zarejestrowaliśmy część materiału i czekamy na powrót powirusowej normalności, aby to dokończyć.
November Project
Walka ze stereotypami trwa...
Ćwierćwiecze Wielkiej Gali Integracji to czas, w którym zmieniło się życie artystów z niepełnosprawnością. Nie zawsze jednak na lepsze. Chociaż dzisiaj wizerunek osoby z niepełnosprawnością jest już inny, artyści nadal walczą ze stereotypami.
- Niedawno miałem występ. Dla mnie ważny. Podczas zapowiedzi usłyszałem: „A teraz wystąpi niepełnosprawny Kamil Czeszel”. To mnie zabolało, zwłaszcza że działo się w moim mieście. Pozostało mi tylko wyjść na tę scenę i swoim wykonem odwrócić uwagę od niepełnosprawności – mówi Kamil.
- Przeszkód nam nie brakuje. Nie zawsze nasi artyści mogą liczyć na zrozumienie wśród personelu DPS-u, w którym mieszkają. Wielu jest zaskoczonych, co potrafią osoby z niepełnosprawnością – podkreśla Michał Laksa.
- To, że w skład zespołu wchodzą muzycy z niepełnosprawnością, powoduje, że jesteśmy traktowani z przymrużeniem oka – mówi Zofia Wasilewska, managerka November Project.
Zespół nie wysuwa na pierwszy plan niepełnosprawności swoich sześciu muzyków. Muzycznie nikt nie ma w nim taryfy ulgowej, ale organizatorzy koncertów i imprez nie zawsze poważnie traktują tę nietypową formację.
- Zdarzyło się nam, że hotel został przewidziany tylko dla wokalisty. Reszta zespołu miała się zadowolić halą do squasha. Musiałam walczyć, żeby nie spali na podłodze – wspomina managerka.
Do warunków finansowych i socjalnych zespół już się przyzwyczaił. Nadal jednak muzycy nie mogą się pogodzić z sytuacjami, gdy ze względu na niepełnosprawność na znaczeniu traci ich muzyka.
- Przed koncertem przysłaliśmy rider [szczegółowy opis zapotrzebowania technicznego, np. na sprzęt oświetleniowy czy nagłośnieniowy – I.B.], gdy jednak realizatorzy dowiedzieli się o niepełnosprawności naszych muzyków, uznali, że profesjonalny sprzęt nie jest im potrzebny – wspominają.
- No, takie sytuacje mają miejsce, ale potrafimy się dostosować. Ustawiam się, gdzie mi powiedzą, i robię swoje, czyli gram. Mogę spać na podłodze, mnie to wszystko nie rusza. Wychodzę i gram – mówi Cezary Gałązka.
Przykłady można mnożyć, ale na co dzień muzycy z niepełnosprawnością o tym nie myślą. Na koncerty November Project przychodzi wierna grupa fanów. Publiczność Jacka Nocha śmieje się do łez. Z widowni do Absurdalnego Kabaretu i Drzewo A Gada płynie podziw i zachwyt. Swój czas przeżywa właśnie Kamil Czeszel. Vlodi Tafel z optymizmem patrzy w przyszłość.
- My tylko chcemy, by grały nas radia, by pokochali fani, by nasza muzyka docierała szeroko do słuchaczy i nie była zagłuszana przez niepełnosprawność – podsumowuje Zofia Wasilewska.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz