Sercem malowane
„Malowałem od dziecka”, „nigdy nie malowałem”, „zacząłem malować po wypadku”, „zachęcił mnie rehabilitant” – tak rozpoczyna się wiele opowieści malarzy o początkach ich karier. Także o cierpliwej pracy i samotnych godzinach przy sztalugach. O tym, kiedy, dzięki komu i jak doszli do profesjonalnego warsztatu, indywidualnych rozwiązań, a w efekcie – wystaw indywidualnych i zbiorowych w galeriach i muzeach – również tych najsłynniejszych.
Ludzie, którzy malują ustami lub stopami, żyją na całym świecie. Ich fizyczne ograniczenia nierzadko sprawiają trudności w nawiązywaniu kontaktów, zdobyciu wykształcenia i niezależności, a to z kolei stoi na drodze komercyjnemu wykorzystaniu ich talentu. Byliby pozostawieni sami sobie, gdyby nie zostali w latach 50. XX w. zjednoczeni przez Arnulfa Ericha Stegmanna.
Światowy Związek VDMFK
Arnulf Erich Stegmann (1912–1984), od dzieciństwa chory na polio, utalentowany niemiecki malarz, mistrzowsko korzystał z akwarel i farb olejnych. Tworzył też linoryty, drzeworyty i rzeźby, które powstawały narzędziami trzymanymi w ustach. Pobierał nauki w szkole poligrafii i rzemiosła graficznego w Norymberdze, a uzupełniał je licznymi podróżami i wyjazdami edukacyjnymi do Włoch. W 1956 r. założył Światowy Związek Artystów Malujących Ustami i Stopami (niem. VDMFK; ang. AMPFA) – jedną z najbardziej niesamowitych organizacji samopomocowych w naszych czasach. Chciał zapewnić ludziom w podobnej do swojej sytuacji przejęcie kontroli nad własnym życiem i rozwojem talentu. Uznał, że razem będzie im łatwiej w świecie sztuki i w życiu. Nie zgadzał się na to, by artyści musieli podkreślać przy promocji swoich prac, że nie powstały one w typowy sposób, czyli ręką, ale ustami lub stopą jako substytutem dłoni. Pracę i twórczość artystyczną Stegmann uważał za klucz do wolności. Stanął na czele związku jako jego dożywotni prezes i zadbał o to, aby w statucie znalazł się zapis, że VDMFK zajmuje neutralne stanowisko w kwestiach ideologicznych, religijnych i politycznych.
Związek ukonstytuował się w 1956 r. w Vaduz w Księstwie Liechtenstein i ma tam siedzibę do dziś. Stegmann najpierw namówił do współpracy 18 kobiet i mężczyzn z Niemiec, Austrii, Szwajcarii, Holandii, Francji, Szwecji, Belgii i Norwegii. Przez lata osobiście szukał kolejnych artystów. Po 64 latach (2020) organizacja ma swoje wydawnictwa w 72 krajach świata i zrzesza ok. 760 twórców. Rozwój i zmiany tej wyjątkowej w skali świata organizacji samopomocowej warto prześledzić na stronie www.vdmfk.com.
Związek zapewnia artystom stabilne źródło utrzymania i daje możliwość oddania się sztuce. Organizuje wystawy na całym świecie, zyskuje zainteresowanie mediów i opinii publicznej. Nie jest to organizacja charytatywna, tylko de facto pracodawca artystów, którzy przesyłają w ciągu roku określoną liczbę prac i sprzedają swoją zgodę na reprodukowanie dzieł wybranych przez jury. Wynagrodzeniem są stypendia przyznawane na 3 lata (przeznaczone m.in. na rozwój artystyczny, farby, podróże, wystawy indywidualne), po czym następuje ocena twórcy i wartości artystycznej jego dzieł. Najlepsi i najaktywniejsi mogą się ubiegać o pełnoprawne dożywotnie członkostwo w VDMFK.
Wiele wystaw artystów malujących ustami i stopami odbywa się w prestiżowych galeriach, muzeach i instytucjach. Nierzadko przybywają na nie osobistości życia politycznego i kulturalnego. Sprawują też patronaty nad wydarzeniami. Na stronie VDMFK wśród spotkań z VIP-ami odnotowano m.in. spotkanie Piotra Pawłowskiego z Donaldem Tuskiem, wówczas Przewodniczącym Rady UE, z okazji 20-lecia Integracji. Przeczytać tam też można o spotkaniach artystów z m.in. Pierce’em Brosnanem, brytyjskimi książętami Harrym i Williamem, hiszpańską królową Zofią, papieżem Janem Pawłem II.
Wielka rola A.E. Stegmana została doceniona w 2018 r., gdy 5 września (rocznica jego śmierci) ustanowiono Międzynarodowym Dniem Artystów Malujących Ustami i Stopami.
AMUN W Raciborzu
W Polsce dobrze znana jest działalność istniejącego od 27 lat wydawnictwa AMUN z Raciborza, które promuje przede wszystkim polskich malarzy, ale też wszystkich zrzeszonych w VDMFK w Liechtensteinie.
Historia wydawnictwa AMUN zaczęła się w 1993 r., po rejestracji jako sp. z o.o. Zajęło się ono wówczas wsparciem i promocją dziewięciu stypendystów, którzy uzyskali stypendia samodzielnie, zgłaszając się do Światowego Związku. Wkrótce dołączali do nich kolejni. Wydawnictwem od początku kieruje Dorota Bakaj. Dba o to, by obrazy obecnie 25 twórców były reprodukowane, kupowane i prezentowane na wystawach. Publiczność podziwiała je już na setkach wystaw, m.in. w krakowskim Bunkrze Sztuki i MOCAK-u, Muzeach Narodowych w Warszawie i Krakowie, a w Europie np. w galerii Albertina w Wiedniu i w zamku Hofburg. Zna i docenia je też publiczność w domach kultury, ośrodkach opieki, szkołach i szpitalach. Spotkania z twórcami i ich sztuką niezmiennie uwrażliwiają, inspirują do zmian w życiu, pomagają uwierzyć we własny potencjał. Zachęcają do spróbowania czegoś wyjątkowego i tylko z pozoru niedostępnego.
Raciborski AMUN działa według sprawdzonego schematu. Mając pod opieką malarzy, organizuje plenery i wystawy, a w razie potrzeby zapewnia też doraźną pomoc w sprawach życiowych, zdrowotnych czy rodzinnych. Wydaje kalendarze, kartki bożonarodzeniowe i wielkanocne, a także okazjonalne całoroczne, i produkty takie jak papier do pakowania, bileciki do prezentów, książeczki dla dziecki, puzzle i książki urodzinowe. Uzyskać je można wyłącznie w sprzedaży bezpośredniej, składając zamówienie w wydawnictwie.
Warto podkreślić, że wydawnictwo AMUN nieustająco zachęca na swojej stronie do zgłaszania siebie i swoich prac. Warto skorzystać z tej szansy.
Inaczej malowane, ale nie inne
Obrazy stypendystów i członków VDMFK niezmiennie zachwycają. Powstają we wszystkich technikach malarskich: pastelem, ołówkiem, olejem, akwarelami, temperą, tuszem. Na typowych podłożach: kartonie, płótnie, niekiedy desce. Prezentują wszystkie typowe motywy: kwiaty, konie, martwą naturę, pejzaże, portrety i sceny religijne. Nawiązują do znanych stylów i szkół malarskich.
Artyści mają swoich mistrzów/nauczycieli, ale i uczniów. Na wernisaże, aukcje i wystawy przybywa wierna publiczność. Nabywców mają dzieła i reprodukcje. Recenzje i relacje z wystaw piszą uznani krytycy sztucy i dziennikarze. Twórców łączy ich talent, cierpliwość i pracowitość. Wyróżnia tylko jedna cecha – zwykle widoczna: niepełnosprawność. Żyją sztuką, a przy tym ze sztuki. Znajdują równowagę między potrzebą twórczą, autoterapią a satysfakcją. Nierzadko łączą tę twórczą aktywność z inną – najczęściej pisaniem wierszy, dziennikarstwem, wykładami na uczelniach, albo – jak Bartosz Ostałowski – z wyścigami samochodowymi i driftingiem.
Technika pracy własnej
Każdy z twórców musi znaleźć sposób, w jaki poradzi sobie z tym, że narzędzie malarskie trzyma nietypowo, np. w ustach (a raczej w zębach, i nie może go zgryźć), że nie może wstać, aby malować obraz dużych gabarytów, a do tego ma ograniczenia ruchu szyi i głowy. Zmarły w maju br. Jerzy Omelczuk z Poznania zaskakiwał publiczność malowaniem swoich prac do góry nogami, zwłaszcza wielkogabarytowych. Tak tworzył górną część obrazu. To fenomen – z punktu widzenia percepcji oka, jak i niestandardowej wyobraźni. Pędzle Jerzego Omelczuka były obsadzane w ustnikach z niezniszczalnych poliuretanowych rurek, przyciętych przez zaprzyjaźnionych robotników z Fabryki Cegielskiego w Poznaniu.
Dorota Szachewicz ze Złocienia od lat korzysta z elektrycznych sztalug wykonanych przez męża, podnoszonych i opuszczanych kiedyś dzięki mechanizmowi magnetofonu kasetowego (!), a obecnie przesuwanych na rolkach jak w szufladach. Autorskim sposobem Doroty na utrzymanie pędzla stało się wkładanie go w otwór w rączce drewnianej łyżki. Odpowiednio przycięta główka tej łyżki rozkłada siłę nacisku na zęby i pozwala wygodniej trzymać narzędzie.
Opis technicznych rozwiązań jest jak uchylenie rąbka tajemnicy warsztatu, ale artyści sami go odkrywali i odkrywają przy okazji licznych pokazów malowania podczas wystaw, plenerów czy warsztatów, zwłaszcza dla dzieci i młodzieży. Niestrudzony w działaniach promujących sposoby malowania jest Stanisław Kmiecik z Krakowa, gotów do prezentacji przy niemal każdej okazji – jak niedawno podczas wernisażu XVI Międzynarodowego Biennale Sztuk Plastycznych Osób Niepełnosprawnych w Kamienicy Szołayskich (Muzeum Narodowe) w Krakowie. Na podłodze błyskawicznie rozkłada zwykle blok, zdejmuje buty, chwyta pastele w palce wystające ze skarpetki i zaczyna tworzyć. Najczęściej pejzaż. Zajmuje mu to ok. pół godziny. Powstały obraz, podpisany i datowany, artysta zawsze zostawia oszołomionym organizatorom.
Jerzy Omelczuk (1957–2020) malujący pejzaż, co jakiś czas także do góry nogami...
Mistrzowie i uczniowie
Jerzy Omelczuk, zmarły 29 maja br., stanowił znaczącą inspirację dla Piotra Pawłowskiego. Był jego pierwszym nauczycielem malarstwa, chętnie dzielącym się wiedzą i doświadczeniem. Poznali się w Konstancinie w 1983 r., podczas letniego turnusu rehabilitacyjnego, niespełna rok po wypadku Piotra. Pod wpływem i okiem 26-letniego wówczas stypendysty VDMFK (od 1982 r.) Piotr nauczył się pisać, trzymając długopis w ustach, a następnie, trzymając tak samo pędzel – rysować ołówkiem i malować.
Jerzy Omelczuk odkrył przed Piotrem Pawłowskim ścieżkę artystycznego rozwoju. Po jego śmierci stworzył portret Piotra, dołączając go do swojego cyklu wizerunków wielkich Polaków, jako ostatni, 38. obraz.
Z kolei nauczycielem – ale też rzeczowym i życzliwym krytykiem prac m.in. Jerzego Omelczuka (później też wielu artystów uczestniczących w plenerach wydawnictwa AMUN) – był Andrzej „Aga” Grzelachowski. To zmarły 27 listopada 2019 r. artysta plastyk i rzeźbiarz nagrodzony w 2009 r. Srebrnym Medalem Zasłużony Kulturze „Gloria Artis”, a w 1995 r. wpisany na listę zasłużonych Wielkopolan, Wolontariusz Roku 2001, społecznik uhonorowany tytułem „Człowiek Wielkiego Serca”, znawca kultury Czarnego Lądu. Zafascynowany Afryką wspaniały gawędziarz przez wiele lat udzielał się w środowisku osób z niepełnosprawnością jako nauczyciel technik malarskich i rysunku. Uczestniczył w plenerach i warsztatach w całej Polsce jako niestrudzony i ceniony instruktor i krytyk ich dzieł.
Nauczycielem dla dwojga młodych stypendystów VDMFK malujących stopą był i jest Stanisław Kmiecik. Uczył malowania stopą, jak i prowadzenia samochodu Bartosza Ostałowskiego, a od lat jest artystycznym patronem 9-letniej Martyny Grucy, najmło dszej polskiej stypendystki VDMFK. Niezwykła więź łączy też Stanisława Kmiecika z kilkuletnim chłopcem bez rąk, także Stanisławem, dla którego jest wzorem codziennego funkcjonowania za pomocą nóg. O ich przyjaźni powstał przejmujący Film dla Stasia w reż. Moniki Meleń.
Polscy stypendyści i członkowie VDMFK
- Arkadiusz Cyprian
- Teresa Frys
- Jerzy Galos
- Martyna Gruca
- Joanna Gruszka
- Monika Kamińska
- Mikołaj Kastelik
- Agata Kowal
- Stanisław Kmiecik
- Krzysztof Kosowski
- Marika Kropidłowska
- Jadwiga Markur
- Lucjan Matuła
- Mariusz Mączka
- Bartosz Ostałowski
- Małgorzata Pauspert
- Emilia Ratajczak
- Agnieszka Sapińska
- Monika Sawejko
- Walery Siejbatałow
- Jan Sporek
- Dorota Szachewicz
- Katarzyna Warachim
- Małgorzata Waszkiewicz
- Mariola Wower
Nieżyjący polscy stypendyści i członkowie VDMFK (w nawiasie daty przyjęcia do Związku)
- Józef Sikora (1978)
- Jarosław Orłowski „Jaroszek” (1980)
- Jerzy Omelczuk (1982)
- Piotr Pawłowski (1989)
- Józefa Łaciak (1991)
- Ireneusz Betlewicz (1992)
- Jolanta Borek-Unikowska (1995)
- Henryk Paraszczuk (1996)
- Włodzimierz Kmiecik „Galicjanin” (2000)
- Ryszard Manuszak (2002)
- Urszula Ginther (2002)
- Damian Mynarek (2003)
***
Historie życia i twórcze drogi artystów malujących ustami i stopami – polskich i światowych – to gotowe materiały do książek i i filmów. Wiele ich już powstało, kolejne się tworzą... Dzieła tych twórców powstają w inny sposób, ale nie wyglądają inaczej. Niemal wszystkie są intensywnie nasycone barwami, optymistyczne, rozmalowane. Burzą wiele stereotypów, w ogóle nie dotyczą niepełnosprawności, pełne są radosnych znaków życia, piękna natury, różnorodności świata. Bronią się same.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury
Materiał powstał w ramach stypendium twórczego ministra kultury w 2020 r. w kategorii Sztuki wizualne
Artykuł pochodzi z numeru 5/2020 magazynu „Integracja”.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz