Tour d'Europe
Ferie zimowe za pasem. Pomysły na spędzenie wolnego czasu mogą być mniej lub bardziej śmiałe. Przypominamy historię czworga podróżników na wózkach, którzy w 90 godzin dotarli do 10 europejskich stolic, korzystając jedynie z transportu koleją.
W projekcie „Tour de Europe” Stowarzyszenia "Aktywne Życie" wzięli udział: Jolanta Tuz, Piotr Czarnota, Dariusz Magdij i Mirosław Pawłowski oraz ich asystenci: Agnieszka Malewska, Wojciech Łydka, Przemysław Noworzyń i Jacek Październy. Podróżowali oni 90 godzin w pociągach pasażerskich, według planowych połączeń. Przekazali nam dziennik podróży...
18.10.2012
Wyruszamy z Warszawy, gdzie pożegnali nas prezes Krzysztof
Mamiński i dyrektor Grażyna Blicharz, oboje ze Związku Pracodawców
Kolejowych, patrona wyprawy.
O 21.05 ruszyliśmy pociągiem „Chopin” do Bratysławy, zajmując miejsca w wagonie sypialnym. Niemal wszystkim udało się do niego wjechać - poza Piotrkiem, który z racji szerszego wózka musiał dostać się do przedziału sposobem „na taczkę” (odpinając duże koła). W każdym przedziale były dwa miejsca sypialne. Przedział okazał się w miarę dostępny dla osób poruszających się na wózkach (węższych), można było też dojechać do toalety i przesiąść się, mimo wąskich drzwi.
19.10.2012
Około 5.40 dojechaliśmy do Bratysławy, gdzie przywitał nas mrok
i chłód. Dworzec swoim wyglądem w żaden sposób nie przypominał
analogicznego obiektu w unijnej Europie. Podobny standard
prezentowała jego obsługa: brak pomocy (mimo wcześniejszego
awizowania przyjazdu), brak informacji, że na dworcu jest toaleta
dla osób z niepełnosprawnością (mimo że była w holu głównym), brak
możliwości dotarcia osób na wózkach do pociągu bez pokonania
schodów. Dostanie się na inne perony było możliwe tylko przejściami
służbowymi biegnącymi po torach, jednak były one skutecznie
zatarasowane przez stojące pociągi.
Uczestnicy wyprawy
Pociąg do Pragi odjechał z lekkim opóźnieniem. Po wejściu chcieliśmy zająć nasze miejsca, co nie było takie proste, bo znajdowały się w środku wagonu bezprzedziałowego. Po wcale niełatwym przemieszczeniu się (wąsko), musieliśmy złożyć wszystkie wózki i umieścić je na półkach bagażowych oraz między siedzeniami. Na szczęście nic nie wystawało i nic nikomu nie przeszkadzało.
Czeska obsługa dworca w Pradze, mimo że była powiadomiona o naszym przyjeździe, spóźniła się. Pojawiła się po naszym wyjściu z pociągu. Nie mogliśmy czekać w wagonie w nieskończoność, gdyż cztery osoby na wózkach tak skutecznie tarasowały wyjście, że uniemożliwiły wysiadanie pasażerom.
Za to przy pociągu do Wiednia czekała na nas obsługa z platformą. I było prawie OK - prawie, bo podstawiono tę platformę do... niewłaściwych drzwi wagonu. A w samym wagonie „czeski film”: ludzie siadali na miejscach, nie mając miejscówek, przejścia między siedzeniami były zakorkowane, a my musieliśmy przepchać się przez tłum z czterema wózkami! Dopiero po interwencji konduktorki przerzedziło się na tyle, że po odpięciu dużych kółek (u wszystkich wózków, bo było wąsko), naszą opatentowaną już „taczką” przetoczyliśmy się po kolei na miejsca.
W Wiedniu wszystko poszło gładko. Obsługa z platformą czekała, więc szybko znaleźliśmy się na peronie. Identycznie przebiegło wsiadanie do pociągu do Rzymu. Po wcześniejszych przeżyciach na innych dworcach byliśmy pełni uznania dla sprawnej organizacji Austriaków. Przed wyjazdem skorzystaliśmy z przystosowanej toalety, otwieranej za pomocą tzw. eurokey. Taki klucz (jeśli się go ma) otwiera toalety dla osób z niepełnosprawnością w całej Europie. Niestety, nie mieliśmy klucza i konieczne było wezwanie obsługi dworca.
Sypialny wagon do Rzymu różnił się trochę od tego do Bratysławy, bo wózek zmieścił się w środku przedziału sypialnego jedynie rozebrany na części. Ledwo przecisnęliśmy się korytarzem przebiegającym wzdłuż przedziałów, ale Piotrek tradycyjnie został bez tylnych kółek. W pociągu były prysznice, jednak zupełnie poza zasięgiem osób niepełnosprawnych. Mieliśmy też problem z dostępem do toalety – udało się tylko Joli i Darkowi dzięki dużym zdolnościom akrobatycznym.
20.10.2012
Rano przyniesiono nam kawę i śniadanie. Pociąg wjechał do Rzymu
z półgodzinnym opóźnieniem, ale serwis włoski czekał już na peronie
z platformą elektryczną. Austriacy i Czesi mieli platformy ręczne i
nożne, a Włosi dysponowali nowocześniejszym sprzętem. Podstawową
sprawą było teraz znalezienie toalet i windy. Okazało się, że winda
nie działa, więc pozostały ruchome schody… Wsiedliśmy do pociągu do
Mediolanu o wdzięcznej nazwie „Czerwona Strzała”, rozpędzającym się
do 300 km/h.
Droga z peronu do dworca w Mediolanie prowadzi pod imponującym
zadaszeniem
W Mediolanie zachwyciliśmy się architekturą Stazione di Milano
Centrale. Imponujące zadaszenie nad peronami oraz mieszanka stylów
– secesja, art déco i monumentalna w stylu rzymskim architektura
robiła wrażenie… Nie było jednak za dużo czasu na podziwianie, więc
przemknęliśmy w kierunku holu głównego.
Potem szybko do pociągu do Zurychu. Po wejściu umieściliśmy, gdzie
się dało i jak się dało, wózki. W Zurichu czasu nie mieliśmy wiele,
ale Mirek z Jolą zdążyli odwiedzić dworcowy prysznic. Nie był
dostosowany, ale można było poprosić o krzesełko i dowolną liczbę
ręczników, a nawet suszarkę do włosów.
Wyjazd do Amsterdamu nastąpił ok. 21.00. Zauważyliśmy, że z każdym
kolejnym wagonem sypialnym mamy coraz węższe przedziały. Zrobiło
się ciaśniej, ale za to można było otworzyć drzwi w ściance
dzielącej sąsiadujące przedziały. Tu również prysznice i toalety
nie były dostępne dla wózkowiczów i nieodzowna okazała się pomoc
asystentów.
21.10.2012
Do Amsterdamu dojechaliśmy ok. 9.00 i czekała na nas obsługa z
kolejną wersją platformy. Z Amsterdamu do Brukseli przemieściliśmy
się pociągiem rozwijającym imponującą prędkość, tzw. Thalysem.
Dworzec w Brukseli zaskoczył nas jednak brudem, a dostosowana toaleta była paskudna. Ogólnie, jak na stolicę Unii Europejskiej, to Bruxelles Midi nie jest jej najlepszą wizytówką i rozczarowuje. Dodatkowo musieliśmy obejść obiekt naokoło, ponieważ winda na peron z holu głównego nie działała.
Luksemburg przywitał nas słońcem i spokojną, trochę senną atmosferą. Dworzec zaopatrzony jest w niezliczone windy, a wszędzie czysto, schludnie i miło. To przyjemne zaskoczenie po niechlujnej Brukseli. Mieliśmy tu mało czasu, a przed nami była 40-minutowa droga do Metzu. Tym razem czekał pociąg z dostosowanym wagonem i toaletą dla osób niepełnosprawnych.
Dworzec w Luksemburgu
Na niewielkim dworcu w Metzu znowu bardzo szybko musieliśmy wsiadać do kolejnego pociągu, osławionego TGV, sunącego z prędkością 320 km/h. W dodatku obsługa pociągu zadecydowała, że zamiast drugą klasą pojedziemy pierwszą. Było przyjemnie, wygodnie i bardzo szybko.
O ile po przyjeździe do Paryża zapewniono nam wysiadanie na dworcu Gare L’Est, to do pociągu zmierzającego do Berlina musieliśmy zapakować się sami, bo nikt nie zainteresował się naszą grupą. Tylko Piotrek „załapał” się na pomoc ochrony dworca, ale trzeba było ściągnąć jedno kółko z jego wózka, bo zaklinował się w drzwiach.
22.10.2012
Rano dotarliśmy do Berlina. Hauptbahnhof zrobił na nas duże
wrażenie. To nowoczesny obiekt ze szkła i metalu. Obsługa była bez
zastrzeżeń. Zdobyliśmy Berlin – 10. stolicę.
Berlin - ostatni cel podróży
Nadszedł czas, by zakończyć w naszej stolicy tę nietypową podróż, bogatą w doświadczenia z pozycji osób poruszających się na wózkach, jak i towarzyszących im asystentów. Na koniec czekała nas jednak niemiła wiadomość. Pociąg do Warszawy miał uszkodzony wagon, w którym mieliśmy rezerwację, więc część naszej grupy siedziała na korytarzu. Niestety, niemiecka obsługa pociągu nie wykazała żadnej inicjatywy.
W Warszawie byliśmy już niecierpliwie oczekiwani i serdecznie przywitani przez prezesa ZPK Krzysztofa Mamińskiego i wyściskani przez panią Grażynę Blicharz, która przez całą wyprawę była z nami w kontakcie i wspierała nas na odległość.
Czas na podsumowanie
Cel naszego Tour d’Europe został osiągnięty. Nie napotkaliśmy ograniczeń, których nie da się pokonać. Podróż pociągiem jest dla osób niepełnosprawnych wygodna, bezpieczna i szybka. Są oczywiście problemy z dostosowaniem wejść, wagonów, toalet czy samych dworców, ale z czasem można je zniwelować. Po wysłaniu odpowiednich informacji o chęci podróżowania osoby niepełnosprawnej, obsługa dworca jest przygotowana na pomoc (poza Słowacją). Zdarzają się też wagony z miejscami wyznaczonymi dla osób poruszających się na wózkach i toaletami dla nich, ale tu ważna uwaga – przeważnie tylko dla dwóch osób. Niestety, kupno miejscówek do takich przystosowanych wagonów jest bardzo utrudnione – zazwyczaj z powodu komputerowego systemu rezerwacji miejsc. W naszej opinii ten system powinien być bardziej rozbudowany.
Wagony sypialne nie są w ogóle przystosowane. Tu podróż bez asystenta jest utrudniona, mało jest miejsca, brak dostępu do toalety i prysznica – a tylko osoba sprawna (i w miarę szczupła) może z niego skorzystać.
Pojawiły się też na dworcach oznaczenia specjalnymi wypustkami ścieżek dla osób niewidomych, co zauważyliśmy w Warszawie, Rzymie, Mediolanie, Zurichu i Paryżu. A poza tym w pociągach istnieją różne udogodnienia nie tylko dla osób niepełnosprawnych, ale też ułatwiające życie wszystkim podróżującym, np. gniazdka, w których można podładować telefon, oraz jest dostęp do internetu, czasem płatny, a czasem bezpłatny.
Mamy nadzieję, że Tour d’Europe pokazał, iż niemożliwe stało się realne; że „złamaliśmy bariery i sięgnęliśmy dalej”. Cieszymy się, że mieliśmy okazję pokazania ludziom, których spotkaliśmy, że łamiemy stereotypy dotyczące małej aktywności i zależności od innych osób niepełnosprawnych. Ale takie wyprawy – jak zawsze – nie byłyby możliwe bez wsparcia i zaangażowania ludzi dobrej woli, którzy nie zamykają się na problemy innych, dają swój czas, energię i pieniądze, aby można było przełamywać bariery, nie tylko architektoniczne, fizyczne, ale i mentalne.
Czy odważyłabyś/odważyłbyś się na taką wyprawę? Napisz w komentarzu pod tekstem.
Komentarze
-
Ekipa
15.10.2013, 19:12Z taką ekipą zawsze. Chociaż jestem osobą niepełnosprawną ruchowo to mam również zastrzeżenia co do poprawy komfortu podróżowania pociągami w Polsce.odpowiedz na komentarz -
Bardzo chciał bym zobaczyć jak wózkowicz podróżuje pociągiem
11.01.2013, 17:01Jak wracałem z Katowic to tłok był taki że ludzie na przejściu stali jeden koło drugiego nawet Ja miałem problem przejść do wc mimo że jestem chodzącyodpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz