Rdza i kość
Od paru dni w warszawskim kinie Cinema City Sadyba (tylko jednym na całą stolicę) wyświetlany jest francuski film reżysera Jacquesa Audiarda o angielskim (nie wiadomo dlaczego) tytule “Rust and bone” („Rdza i kość”). To jeden z najpiękniejszych i jednocześnie najbardziej wstrząsających filmów ostatnich lat.
Zainteresowanie filmem – minimalne, na niedzielnym południowym seansie było zaledwie kilka osób. Reklama – zerowa. A przecież jest to jeden z najpiękniejszych – i jednocześnie najbardziej wstrząsających – filmów ostatnich lat.
Główną rolę Stephanie – treserki drapieżnych orek, która w wypadku traci obie nogi – gra Marion Cotillard, 38-letnia laureatka Oscara z 2008 roku za rolę Edith Piaf. Marion Cotillard jest również tą uroczą Adrianą z filmu Woody Allena “O północy w Paryżu”, która porzuca całe swoje dotychczasowe życie i postanawia pozostać w Paryżu z epoki fin de siecle.
Stephanie, kadr z filmu "Rust and Bone", fot.: mat.
dystrybutora
Matthias Schoenaerts, który w filmie Audiarda gra rolę Alaina, urodził się w Belgii w 1977 roku, jest więc o dwa lata młodszy od Marion Cotillard. W filmie ta różnica wieku jest jeszcze wyraźniejsza, co dodaje akcji dramatyzmu. Może Ali jest dla Stephanie ostatnią szansą na spotkanie partnera na całe życie? Ostatnim mężczyzną, który pamięta ją jeszcze z czasów, gdy nie była kaleką bez obu nóg?
Ten film, nakręcony w 2012 roku, wszedł na ekrany kin we Francji i Anglii dopiero w listopadzie, warszawska premiera jest więc tylko nieznacznie opóźniona w czasie. A jednak jaka różnica w odbiorze! Tam recenzowano ten film w najpoważniejszych gazetach („The Observer”, „The Guardian”, „Time Magazine”, „New York Post”), dyskutowano o nim przez kilka tygodni, w internecie do dzisiaj zamieszczane są entuzjastyczne opinie. W Polsce zauważyłem tylko jedną recenzję, zresztą dość zdawkową, autorstwa Pawła Mossakowskiego w “Co jest grane”. I gdyby nie portal www.niepelnosprawni.pl, chyba naprawdę nie byłoby już gdzie zamieścić recenzji z tego filmu, który porusza kilka spraw szczególnie ważnych dla osób z niepełnosprawnością.
Podnieść się po ciosie
– Rdza i kość – odpowiada Jacques Audiard – po francusku “de rouille et d'os”, to smak, jaki czuje się po uderzeniu pięścią w twarz. Krew wypełnia usta, zęby zaczynają się ruszać. W tym filmie wiele osób zostaje uderzonych w twarz, kopniętych, startych na popiół - dosłownie i w przenośni. Jeśli człowiek potrafi się podnieść z ziemi po takim uderzeniu, wiadomo, z jakiego materiału jest zrobiony. Czy mógłbym nakręcić film z takim przesłaniem w Hollywood? Nie sądzę. Dlatego z taką łatwością mogłem odrzucić propozycje, jakie otrzymałem od tamtejszych producentów po ukończeniu tego filmu.
Fabuła filmu została zaczerpnięta z mało znanej noweli kanadyjskiego pisarza Craiga Davidsona. Audiarda i drugiego współautora scenariusza, Thomasa Bidegaina, mocno ją jednak zmienili i udramatyzowali. W noweli treser orek jest mężczyzną i nigdy nie poznaje boksera. Treser z noweli traci tylko jedną nogę i dość szybko podnosi się po wypadku.
– Gdy zaczynaliśmy myśleć o tym filmie – opowiada 60-letni reżyser - mieszkaliśmy w Antibes i często zaglądaliśmy do tamtejszego oceanarium, gdzie później nakręciliśmy sceny z orkami. To były piękne pokazy, do basenu wskakiwali treserzy w piankowych kostiumach i nurkowali pomiędzy zwierzętami. Wszystkim się wydawało, że nie ma żadnego zagrożenia. Ale później zdarzyły się te wypadki z orkami w Hiszpanii i w San Diego w USA, w obu przypadkach treserzy stracili życie. Więc gdy zaczęliśmy pisać scenariusz, treserzy już nie wskakiwali do basenu, ale ciągle nie było jasne, do jakiego stopnia te zwierzęta mogą być niebezpieczne dla człowieka. Właściwie nie wiadomo tego do dzisiaj.
Uzupełniając wypowiedź reżysera, można dodać, że nie bez powodu orki określa się mianem “killer-whale” (walenie-zabójcy). Ludzie w piankowych kostiumach muszą im do złudzenia przypominać średniej wielkości foki, które są ich podstawowym pokarmem. Atak orki, wyskakującej całym ciałem z wody w kierunku Stephanie, to efekt specjalny nakręcony metodami cyfrowymi. Ta sama technologia została wykorzystana przy scenach, w których pokazane są okaleczone nogi Stephanie. Efekt jest porażający.
Mam nadzieję, że po przeczytaniu tych kilku informacji o filmie “Rust and Bone” czytelnicy naszego portalu nabiorą chęci, aby obejrzeć go w kinie. Dla tych, którzy z różnych przyczyn nie będą mogli tego zrobić, pozostaje opis fabuły.
Wysoki, młody człowiek z kilkudniowym zarostem na twarzy (Matthias Schoenaerts) stoi na skraju ulicy i próbuje złapać okazję. Trzyma za rękę pięcioletniego synka, Sama (świetny Armand Verdure). Obaj nie mają bagażu ani pieniędzy. Najwyraźniej wybrali się w podróż pod wpływem impulsu, może nawet przed czymś uciekają (kilka minut później padnie niejasna wzmianka o narkotykach). Na temat matki chłopca nic nie wiadomo - aż do końca filmu.
Alain (w filmie nosi skrócone imię Ali) jest do tego stopnia
zdesperowany, że wyrywa torbę z ręki klienta stojącego w kolejce do
kasy. Jakieś pieniądze jednak się znajdują, ojciec i syn jadą
pociągiem na południe Francji.
– Jestem głodny – mówi dwa razy Sam. Ojciec nie odpowiada. W
następnej scenie obaj buszują w wagonie bufetowym, żarłocznie
wyjadając resztki żywności pozostawione przez pasażerów.
Ich podróż kończy się w dużym nadmorskim mieście (Marsylia? Cannes?), w mieszkaniu Anny, która jest starszą siostrą Ali’ego. Anna pracuje jako kasjerka w hipermarkecie. Lodówka w jej mieszkaniu jest wypełniona puszkami z żywnością, która niebawem przekroczy datę ważności. Anna wynosi je półlegalnie z zaplecza. Dzięki pomocy siostry Ali znajduje pracę jako ochroniarz. Podczas rozmowy z szefem podaje podstawowe informacje na swój temat. Przez kilka lat uprawiał w Belgii boks i kick-boxing, był mistrzem regionalnym, nie pije, nie pali, żadnego kontaktu z narkotykami. Następna scena rozgrywa się w sali treningowej: Ali wali pięściami w worek. W tych uderzeniach jest tyle agresji i wściekłości, jakby chciał rozładować jakieś ciężkie przeżycia.
Nagły przeskok akcji: w wielkim basenie oceanarium trzy potężne, pięciometrowe orki wyskakują z wody na komendę podawaną ruchami rąk przez niewysoką treserkę Stephanie (Marion Cotillard). Skoki orek są idealnie zsynchronizowane, zachwycona publiczność klaszcze, kilkutonowe cielska spadają do wody wzbijając ogromne fale. Treserka na zakończenie pokazu zbliża się do krawędzi basenu i karmi orki rybami, wyjmowanymi z niewielkiego kubełka. W otwartych paszczach zwierząt widać białe, okrągłe zęby.
Stephanie i Ali w morzu, "Rust and Bone", fot.: mat.
dystrybutora
Późny wieczór. Ali stoi na “bramce” w klubie tanecznym. Dochodzi
do zamieszania, ktoś uderzył Stephanie w twarz. Ali odciąga
napastnika i odprowadza kobietę do samochodu. Z nosa wciąż leci
krew, więc Ali siada za kierownicą i odwozi ją do domu. Stephanie
waha się, ale w końcu zaprasza Ali’ego do środka. W mieszkaniu
czeka na nią jej partner, agresywny osobnik około czterdziestki.
Dopiero teraz dostrzegamy, że Stephanie nie jest już młodą
dziewczyną: w zbliżeniach widać na jej twarzy pierwsze zmarszczki.
Stojąc w przedpokoju, Ali dostrzega wiszące na ścianie zdjęcia orek
ze Stephanie na pierwszym planie.
– Z tymi orkami to ty? – upewnia się. – Nigdy bym nie
uwierzył.
– Na pożegnanie zostawia swój numer telefonu.
– Zadzwoń, gdybyś mnie do czegoś potrzebowała – mówi, patrząc
znacząco na antypatycznego współlokatora.
Wracamy do oceanarium. Stephanie karmi orki, cheerliderki machają pomponami, publiczność klaszcze. Nagle jedna z orek wysuwa się z wody i sunie po śliskiej posadzce prosto w kierunku Stephanie. Ktoś krzyczy – uważaj! Cięcie: nieruchome, bezwładne ciało Stephanie, filmowane od dołu, unosi się w wodzie. Cięcie: Stephanie, podłączona do aparatury medycznej, leży na szpitalnym łóżku i budzi się z narkozy. Po chwili odkrywa, że nie ma obu nóg. Miota się, zrzuca z siebie prześcieradło i wypada z łóżka na podłogę. Jej głos słychać chyba w całym szpitalu.
- Gdzie są moje nogi? Co zrobiliście z moimi nogami? – krzyczy. Do pokoju wbiega młoda kobieta i obejmuje Stephanie. Ale ona nadal rozdzierająco szlocha.
Mija kilka miesięcy. Ali nadal pracuje jako ochroniarz w hipermarkecie, ale dorabia na boku jako pomocnik technika od monitoringu. Technik zakłada na zapleczu ukryte kamery, które umożliwiają śledzenie personelu. Praca jest dobrze płatna, ale nielegalna. Spec od monitoringu namawia Ali’ego do udziału w nielegalnych walkach bokserskich na gołe pięści. Hazardziści stawiają w zakładach spore sumy, zwycięzca może sporo zarobić. Ali połyka haczyk: już po pierwszej walce wygrywa kilkaset euro. Za zarobione pieniądze kupuje synowi zabawkę: duży ciężarowy samochód.
Ich życie zaczyna się stabilizować. Razem z Samem mieszkają kątem u siostry. Sam chodzi do przedszkola, Ali dojeżdża do pracy zdezelowanym skuterem szwagra. Ali nie jest dobrym ojcem: gdy Sam sprawia kłopoty, łatwo wpada w złość. Szarpie dzieciakiem, wrzeszczy, aby przestał płakać. Anna uspokaja Sama, tuląc go w ramionach.
Któregoś dnia Ali odbiera niespodziewany telefon. Dzwoni
Stephanie.
– Wiesz, co się stało?
– Tak, widziałem w telewizji – odpowiada beznamiętnie Ali. Ze
strony Stephanie ten telefon to akt desperacji, działanie pod
wpływem chwilowego impulsu, może nawet nieuświadamiana manipulacja.
Ale instynkt dobrze jej podpowiada: w sytuacji, w jakiej się
znalazła, potrzebuje właśnie kogoś takiego jak Ali. Gruboskórnego,
samolubnego, pogardzającego dobrymi manierami. Ale równocześnie
traktującego sprawy damsko-męskie bez zbędnych ceregieli.
Stephanie zmieniła adres, bo otrzymała jakieś pieniądze z
ubezpieczenia. Mieszka teraz na parterze budynku położonego przy
nadmorskim bulwarze. Mieszka sama, po jej antypatycznym partnerze
nie ma śladu. Pierwsza wizyta Ali’ego w nowym mieszkaniu Stephanie
uświadamia mu, w jak głęboką wpadła depresję. Jest lato, ale okna
są szczelnie pozamykane, zasłony zasunięte, kobieta siedzi bez
ruchu na wózku inwalidzkim i patrzy w podłogę. W pierwszym odruchu
Ali bez pytania otwiera okno.
– Wiem, tu śmierdzi – mówi Stephanie. – To ja śmierdzę.
Stephanie i Ali; kadr z filmu "Rust and Bone", fot.: mat.
dystrybutora
Ali proponuje wyjście na spacer. Po chwili wahania Stephanie
zgadza się. Porusza się na wózku, ale protestuje, gdy Ali próbuje
ją popychać. Mijają bulwar, wychodzą na plażę. Stephanie po raz
pierwszy od wielu miesięcy wystawia twarz do słońca. Ali pyta, czy
nie chciałaby się wykąpać.
–Jak? Z tym? – wskazuje znacząco na swoje nogi Stephanie.
–A kogo to obchodzi! – odpowiada Ali i zanosi ją na rękach do
morza. Stephanie zdejmuje w wodzie bluzkę i odpływa topless
gdzieś daleko poza zasięg wzroku plażowiczów. Ali wraca na leżak i
przysypia. Budzi go gwizd Stephanie, która prosi o pomoc w wyjściu
na brzeg. Ali wchodzi do wody, bierze Stephanie na plecy i odnosi
ją do wózka. Wystające spod jego ramion kikuty Stephanie wyglądają
szokująco.
Prosta prawda o ludziach
Stopniowo Stephanie zaczyna przyzwyczajać się do towarzystwa
Ali'ego. Któregoś dnia rozmowa schodzi na sprawy damsko-męskie. Ali
bez żenady przyznaje, że podrywa dziewczyny na jedną noc i zaraz
szuka następnej. Stephanie informuje go, że od wielu miesięcy nie
miała mężczyzny. I że ma wątpliwości, czy u niej to w ogóle jeszcze
funkcjonuje.
– Więc zróbmy to teraz – proponuje Ali.
– Tak po prostu? – ma wątpliwości Stephanie.
– Inaczej nigdy się nie dowiesz, czy to jeszcze funkcjonuje.
Scena łóżkowa, do której teraz dochodzi, jest pokazana
naturalistycznie i bez osłonek. Stephanie prosi, aby Ali
powstrzymał się od całowania. To czysta fizjologia, nikt tu nie
mówi o miłości. Ali informuje, że jeśli tylko jest “operacyjny”
(czyli nie ma dyżuru w pracy), Stephanie zawsze może na niego
liczyć. Parę dni później Stephanie wysyła SMS-a: - OPE?
– Będę za pół godziny – odpowiada Ali.
Ale sprawy się komplikują. Kamery speca od monitoringu zostają wykryte, facetowi grozi aresztowanie, musi zniknąć na parę miesięcy. Stephanie przejmuje od niego zbieranie zakładów. Ali zazwyczaj wygrywa te walki, ale jeden z przeciwników masakruje mu głowę z taką zawziętością, jakby chciał go zabić. W kinie co wrażliwsi widzowie zasłaniają w tym momencie oczy, ale Stephanie ogląda te pojedynki z zimną krwią. Ona już swoje odcierpiała, byle co jej nie poruszy. Po jednej z walk zbiera z zakładów prawie trzy i pół tysiąca euro i oddaje je z satysfakcją Ali’emu.
Nadchodzi dzień, gdy kamery zainstalowane na zapleczu
hipermarketu wykrywają wynoszenie puszek przez personel. Anna traci
pracę. Jest wściekła na brata, wyrzuca go z mieszkania. Ali pakuje
do torby swoje rzeczy i wychodzi bez słowa z domu. Sam zostaje przy
Annie. Dziecko płacze, bez przerwy pyta o ojca.
– To łobuz, człowiek bez serca – pomstuje Anna.
– Ty go nie znasz tak jak ja – odpowiada Stephanie.
Mija kilka miesięcy. Ali trenuje w ośrodku treningowym gdzieś na północy kraju. Ten fragment filmu został prawdopodobnie nakręcony w Polsce, o czym świadczą migawkowe ujęcia we wnętrzach hotelu Sheraton Warsaw. Znajomy kierowca przywozi w kabinie ciężarówki Sama.
Wieczorem znajomy musi wracać, Ali i Sam mają dla siebie tylko kilka godzin. Wokół zima w pełni, Ali i Sam wybiegają z sankami na pobliski staw. Lód wygląda na mocny. Ali odwraca się na moment, Sam odbiega kilkanaście metrów i znika w przeręblu. I w tym momencie nawet autor tej recenzji musiał zasłonić oczy. Nie wiem, w jaki sposób Ali wyciągnął syna z przerębla. Może walił od dołu w lód, łamiąc przy okazji rękę? Po wielogodzinnej reanimacji lekarzom jednak udało się przywrócić Samowi oddech. Jeszcze nie wiadomo, czy wskutek niedotlenienia mózg nie został uszkodzony. Wstrząśnięty wypadkiem, z ręką w opatrunku, Ali dzwoni do Stephanie.
– Nie opuszczaj mnie – prosi. – Zawsze będę przy tobie – odpowiada Stephanie.
To jest właśnie ta prosta prawda o ludziach, do której Jacques Audiard prowadzi nas przez cały film. Ile trzeba utracić i przeżyć, przez ile kryzysów przejść, aby przyjąć taką postawę: może być niepełnosprawna/niepełnosprawny, nie mieć rąk czy nóg, bylebym wiedział/wiedziała, że zawsze mogę na niego/na nią liczyć.
Ten film wciska w fotel. Nawet jeśli chwilami nie daje się oglądać.
Komentarze
-
Rdza i Kosci
17.03.2013, 15:30Film fantastyczny. Polecam wszystkim. Nie tylko tresc, ale i zdjecia, muzyka. Perlaodpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz