Sprywatyzowany pożytek publiczny
1 proc. stał się terenem walki Organizacji Pożytku Publicznego (OPP) o setki milionów złotych. W ubiegłym roku 43 proc. podatników przekazało im 457 mln zł, a do wzięcia jest jeszcze kilkaset milionów. Organizacje wymyślają nowe sposoby, aby tylko zgarnąć dla siebie jak największy kawałek tortu. Niestety, coraz więcej pieniędzy trafia na indywidualne subkonta, a nie na działania statutowe organizacji OPP.
Subkonta wywołują coraz większe kontrowersje, a także krytykę. Przybywa organizacji i instytucji uważających, że wypaczają one ideę pożytku publicznego. Subkonta „wysunęły” potrzeby osób chorych i niepełnosprawnych na pierwszy plan i podatnicy zaczynają zapominać o innych społecznych potrzebach. W dodatku wielu użytkowników subkont traktują je jak własne konto w banku i są przekonani, że to ich pieniądze i mogą decydować, na co je wydać.
– Wiele osób nadal nie rozumie, że te pieniądze nie są na ich potrzeby, mogą być wydawane tylko na cele zgodne z działaniami i statusem danej fundacji – mówi Beata Karlińska z Fundacji Pomocy Chorym na Zanik Mięśni. – Tymczasem na turnus rehabilitacyjny z dzieckiem niepełnosprawnym wyjeżdża cała rodzina: mąż, żona, teściowa i jeszcze babcia, choć tak naprawdę powinno tylko dziecko z opiekunem.
Organizacje prowadzące subkonta zwykle umieszczają na swoich stronach internetowych informację, że z zebranych na subkoncie środków można pokryć wydatki na leczenie, rehabilitację, operacje i zakup sprzętu rehabilitacyjnego. Do rozliczenia otrzymują jednak faktury niemające wiele wspólnego z takimi wydatkami. Tylko od organizacji zależy, czy uzna, że przedstawiony rachunek ma związek z rehabilitacją.
Fot.: Tomasz Przybyszewski
– Przysyłane są bardzo różne rachunki – mówi Jarosław Malesza, zajmujący się rozliczaniem faktur z subkont. – Są na leki, wśród których jest sporo suplementów diety niemających nic wspólnego z chorobą danej osoby czy rachunki zakupu tabletek na ból głowy, grypę, bandaży i plastrów. Bywają też z hipermarketu z zakupów ziemniaków, kiełbasy, mięsa i innych produktów. Ludzie dzwonią i pytają, czy mogą kupić telewizor, pralkę, lodówkę albo inny sprzęt do mieszkania.
Próby wykorzystania zebranych środków na pokrycie wydatków związanych z codziennym życiem są częste. Niektórzy zawyżają liczbę tabletek dziennie przyjmowanych, aby rozliczyć więcej kosztów lekarstw, z których korzysta rodzina, choć lekarz zalecił np. jedną dziennie. Są też tacy, którzy żądają przelania zgromadzonych na subkoncie pieniędzy na swoje konto bankowe. W Stowarzyszeniu „Bardziej Kochani”, które wspiera osoby z zespołem Downa i obsługuje ponad 200 subkont, ustalono razem z prawnikami, jakie usługi i zakupy mogą być refundowane.
– Wiele rachunków odrzucamy, choć narażamy się rodzicom, którzy
mają o to pretensje – mówi Ewa Suchcicka. – Nie zgadzamy się jednak
na pokrycie zakupu mebli czy korzystania przez rodzinę ze SPA.
Pomimo że prowadzimy subkonta, jesteśmy zdania, że środki z 1 proc.
powinny wspierać organizacje pozarządowe i ich projekty statutowe,
a subkonta powinny być zniesione. Spowodowały, że idea poszła w
niewłaściwą
stronę. Trzeba to naprawić zanim będzie za późno.
Niewiele organizacji prowadzących subkonta stać na taką deklarację. Niewiele z nich chce oficjalnie mówić o tym, jakie rachunki do rozliczenia przysyłają im rodzice i co można „podciągnąć” pod rehabilitację. Do częstych przypadków należą próby rozliczenia remontu mieszkania czy pomieszczenia, np. łazienki, podczas remontów usuwających bariery architektoniczne dla dziecka.
– Rodzice chcą urządzić mieszkanie dla własnych wygód, nie tylko dostosowując je do niepełnosprawnego dziecka – mówi Jarosław Malesza. – Przy wymianie okna z obniżoną klamką w pokoju syna poruszającego się na wózku wymieniają okna w całym mieszkaniu, co dla nas nie jest do zaakceptowania. Gdy dostosowują łazienkę, próbują wymienić płytki i armaturę. Niektóre organizacje wymagają przedstawienia przed remontem kosztorysu budowlanego z wszystkimi robotami i wymianą urządzeń. Na tej podstawie sprawdzają, czy remont nie wykracza poza konieczne dostosowanie pomieszczenia dla osoby z niepełnosprawnością. Inne pozwalają, aby środki zebrane na koncie wspierały także materialnie rodziny znajdujące się w trudnej sytuacji.
– Jako Fundacja nie chcemy stawiać się w roli Pana Boga i samemu decydować, kto najbardziej zasługuje na pomoc – mówi Monika Sadowa, rzecznik prasowy Fundacji Dzieciom „Zdążyć z pomocą”. – Rodzice wiedzą najlepiej, czego potrzebują ich dzieci i jakie są najbardziej palące potrzeby, my nie chcemy za nich o tym decydować. Niektórzy nasi podopieczni mieszkają w bardzo trudnych warunkach, w mieszkaniach niewystarczająco ogrzanych, w których jest grzyb i wilgoć. Warunkiem niezbędnym dla zdrowia podopiecznego jest remont, w takich wyjątkowych wypadkach możliwe jest zrefundowanie tego rodzaju wydatków.
Ile kosztuje reklama?
Obowiązujące przepisy nie zabraniają OPP finansowania z 1 proc. kampanii reklamowych, nie ma w tej sprawie żadnych limitów. Jak pisze „Gazeta Prawna”, organizacje te płacą krocie na kampanie reklamowe, aby podatnicy wsparli ich działalność. Niektóre wydają w tym celu połowę tego, co zebrali! Na przykład Fundacja Rosa działająca na rzecz poprawy warunków edukacji dla dzieci zebrała od podatników 6,6 mln zł. Aż 3,2 mln zł tej sumy poszło na sfinansowanie kampanii informacyjnej zamiast na realizację celów statutowych. Czyli co druga złotówka trafiła do kieszeni rynku reklamy. Podobnie 50 proc. środków na reklamę wydała Fundacja Ewy Błaszczyk „Akogo?”. Nawet Stowarzyszenie Rodziców na rzecz Pomocy Szkołom „Przyjazna szkoła” na reklamę przeznaczyło ponad 755 tys. zł., czyli 16 proc. z zebranych ponad 4,7 mln zł. W ubiegłym roku zbierały aż 7023 OPP, które łącznie dostały 457 mln. zł. Z tej sumy wiele milionów trafiło do kasy instytucji sprzedających reklamę. – Jest wiele wypaczeń i nieprawidłowości związanych z działaniem 1 proc. – mówi Magdalena Bojarska, prezes Fundacji Pomocy Młodzieży i Dzieciom Niepełnosprawnym „Hej, Koniku” oraz wiceprezes Koalicji na Rzecz Osób z Niepełnosprawnością.
– Brakuje jasnych i klarownych zapisów, ile organizacje OPP mogą wydać na koszty obsługi, ile na administrację, ile na reklamę i marketing. Tu nie ma kontroli, kontrola Ministerstwa Pracy jest w dużej mierze fikcją. Dla części organizacji 1 proc. stał się świetnym sposobem do robienia biznesu.
Przeznaczanie na reklamę środków z 1 proc. nie jest zabronione. Podatnicy sami muszą zdecydować, czy nadal chcą nim wspierać organizację, która na reklamę przeznacza tak wiele środków.
– Ludzie mają dość bombardowania reklamami 1 proc. w gazetach i na ulicach – mówi Ewa Kulik-Bielińska, dyrektor Fundacji Batorego. – Coraz częściej mówią, że nie dadzą na organizację, która reklamuje się na billboardach lub w telewizji, bo skoro ma pieniądze na reklamę, to znaczy, że ma pieniądze. Chcą, aby ich 1 proc. pomagał rozwiązywać społeczne problemy, a nie szedł na drogą reklamę.
O potrzebie zmian w ustawie o pożytku publicznym mówiła także dr Magdalena Arczewska z Uniwersytetu Warszawskiego podczas seminarium „Co dalejz 1 proc.?”, jaki zorganizował w Warszawie Instytut Spraw Publicznych razem z Forum Darczyńców: – Mechanizm 1 proc. obciążony jest kilkoma „patologiami”. Jedną z nich jest przekazywanie 1 proc. na subkonta, czyli na rzecz konkretnych podopiecznych danej organizacji. Tę możliwość należy zlikwidować, ponieważ nie ten mechanizm wymyślono, aby wspierał działalność pożytku publicznego na rzecz ogółu, a nie konkretne osoby.
Fot.: www.sxc.hu
Usunięcia subkont domagają się najczęściej organizacje, które ich nie prowadzą. Za ich pozostawieniem są te, które takie oferują. W Departamencie Pożytku Publicznego w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej nie chcą podejmować żadnych działań w tej sprawie. Wiedzą, że likwidacja subkont skutkowałaby ogromną krytyką rządu i polityków, którzy głosowaliby za zmianami. Dlatego urzędnicy chcą, aby organizacje OPP same wypracowały zmiany.
– Brakuje kodeksu dobrych praktyk dotyczącego wykorzystywania środków z 1 proc. – powiedział Piotr Kontkiewicz, wicedyrektor Departamentu Pożytku Publicznego w MPiPS. – Kodeks taki powinny wypracować same organizacje pożytku publicznego, szczególnie najwięksi beneficjenci 1 proc. Prezydencki doradca Henryk Wujec dodaje: – Zmiany ustawowe są potrzebne, ale oddolne. Inicjatywa powinna wyjść od organizacji OPP.
Uprzywilejowana garstka
Trudno spodziewać się, aby inicjatywę taką wspólnie podjęły organizacje OPP tak podzielone w kwestii istnienia subkont. Wszyscy jednak mają świadomość, że gdyby nie subkonta, wiele tysięcy osób z niepełnosprawnością i ich rodzin nigdy nie otrzymałaby takiego wsparcia, jakiego potrzebują. Subkonta są także na rękę NFZ, które od lat nie zmienia limitów refundacji zaopatrzenia medycznego i rehabilitacyjnego. One w niemałym stopniu wyręczają tę instytucję.
– Mój pięcioletni syn porusza się na wózku z pomocą drugiej osoby, ma kilka sprzężonych niepełnosprawności – pisze jedna z mam na naszym portalu. – Gdyby nie pomoc uzyskana na subkoncie, to syn nie miałby rehabilitacji, jakiej potrzebuje, bo państwo mu jej nie gwarantuje. Gdyby była, wtedy nie byłoby trzeba subkont i zbierania 1 proc. na leczenie. Zanim rząd zacznie likwidować subkonta, najpierw niech zmusi NFZ, aby zapewnił mojemu synowi rehabilitację, lekarstwa i środki medyczne.
Sonda przeprowadzona przez portal www.niepelnosprawni.pl pokazała, że 60 proc. internautów popiera indywidualne subkonta, a tylko 36 proc. jest zdania, że środki 1 proc. powinny trafiać na konta organizacji OPP. Nie zmienia to faktu, że wprowadzenie subkont w mechanizm 1 proc. „wywróciło” cele i założenia ustawy o pożytku publicznym. Jak stwierdził w programie „Integracja” Jakub Wygnański z Rady Działalności Pożytku Publicznego: „Przez subkonta koncepcja pożytku publicznego została sprywatyzowana”.
Krytykowane jest także to, co robią niektóre fundacje – w tym
Fundacja Dzieciom „Zdążyć z Pomocą” – umożliwiając zbieranie
środków z 1 proc. także firmom i instytucjom nieposiadającym
statusu OPP. W tym celu np. Fundacja Dzieciom „Zdążyć z pomocą”
powołała Fundację Sedeka oraz program „Grupy OPP”, która tworzy dla
takich instytucji, firm i organizacji własne subkonta, na które
mogą zbierać środki z 1 proc. Krytyka spada także na ogromne
dysproporcje w kwotach, jakie otrzymują poszczególne organizacje z
1 proc. Poza tym coraz więcej podmiotów zabiega o status
organizacji pożytku publicznego tylko dlatego, aby pozyskiwać
środki z 1 proc. Status ten otrzymuje także coraz więcej fundacji
korporacyjnych, które zamiast poprawić prestiż z działalności
społecznej w oparciu o swoje pieniądze, sięgają do kieszeni
podatników.
Trudno uwierzyć, ale połowa z zebranych 400 mln zł przez 6,5 tys. organizacji w 2011 roku trafiła zaledwie do 37 organizacji! Czyli 0,7 proc. organizacji „zgarnęło” połowę wszystkich środków. W 2012 roku było podobnie – połowa środków (z jeszcze większej kwoty, bo 457 mln. zł.) trafiła zaledwie do 50 organizacji spośród ponad 7 tys., jakie je zbierały. I tym razem mniej niż jeden 1 proc. organizacji „wzięło” połowę całej puli. Najwięcej zebrała Fundacja Dzieciom „Zdążyć z pomocą” – 108 mln zł. To prawie jedna czwarta wszystkich środków. Kwota ta zasiliła subkonta 20 tys. osób. Tu pada pytanie: czy z tak dużych pieniędzy korzysta „aż” 20 tys. osób, czy „tylko” 20 tys.?
– To, że pozyskujemy najwięcej środków z 1 proc., zawdzięczamy przede wszystkim temu, że mamy tak dużo podopiecznych, a także o tym, że cieszymy się dużym społecznym zaufaniem – mówi Monika Sadowa z Fundacji Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”. – To oni i ich opiekunowie przekonują rodzinę, znajomych i otoczenie do przekazania 1 proc. na subkonto.
Marta Gumkowska, ekspertka Stowarzyszenia Klon/Jawor,
potwierdza, że mechanizm 1 proc. zamiast rozwijać i wzmacniać
wszystkie organizacje o statucie pożytku publicznego, buduje
pozycję kilkudziesięciu największych i najbardziej znanych fundacji
i stowarzyszeń.
- Co gorsza, kiedy porównuje się dane z ostatnich lat, można mieć
wrażenie, że różnica między „pierwszą pięćdziesiątką” a resztą
organizacji się zwiększa - mówi Marta Gumkowska. - Trudno się
obrażać na podatnika za jego wybór, ale ustawodawca powinien się
zastanowić, czy o taki efekt tego rozwiązania chodziło.
Ewa Kulik-Bielińska z Fundacji Batorego zwraca jednak uwagę, że wysokość zebranych środków na subkoncie z 1 proc. podatku oraz to, na co zostają wydane te pieniądze, nie są prywatną sprawą osób, którym organizacja założyła subkonto. Wiedzę o tym, co dzieje się ze środkami publicznymi, które mają służyć dobru ogółu, powinni mieć podatnicy.
– Tymczasem nie ma jawnej informacji, jakie kwoty zebrano na poszczególnych subkontach, ile z zebranych na poszczególnych subkontach środków wydano w danym roku i na co. Nie wiadomo, czy na poszczególnych kontach nie zebrano więcej (albo mniej) na pomoc medyczną dla podopiecznego organizacji. Czy np. ci, którzy zebrali na swoim subkoncie 100 tys. zł, faktycznie tyle potrzebują np. na leczenie czy rehabilitację, protezę, wózek inwalidzki, operację. A jeśli mniej, to co się dzieje z pozostałymi pieniędzmi tam zgromadzonymi. Kto i jak decyduje o tym, na co je przeznaczyć.
Magdalena Bojarska wskazuje na jeszcze inny negatywny skutek wprowadzenia subkont. – Subkonta sprawiły, że nagradzane są osoby najbardziej przedsiębiorcze. Środki trafiają do niewielu, ale najlepiej operatywnych i dobrze wyszkolonych marketingowo, podczas kiedy jest wiele osób mniej przedsiębiorczych, z mniejszymi umiejętnościami i możliwościami, żyjącymi poza dużymi miastami i niemającymi tylu znajomych, i one nie załapują się już na te środki.
Fot.: Tomasz Przybyszewski
Kolejny problem to medialna obecność największych organizacji. Polacy rzadko wpłacają na małe lokalne fundacje, wybierają te pokazywane w telewizji, które obracają milionami. Telewizja zapewnia im „darmową” reklamę, dzięki której pozostają w pamięci telewidzów-podatników. „Hegemonia wielkich zabija małe organizacje” – to stwierdzenie Ewy Siedleckiej, dziennikarki „Gazety Wyborczej” trafnie opisuje tę sytuację. Medialna hegemonia „rozpoznawalnych” organizacji zabija myślenie o organizacjach lokalnych, a to one miały być największą wartością społeczeństwa obywatelskiego.
Nieodwracalne skutki
Wśród polityków nie widać woli wprowadzenia korekt w Ustawie o pożytku publicznym. Rząd chowa głowę w piasek i subkont nie chce ruszać z obawy przed społeczną krytyką „odbierania pomocy najbardziej potrzebującym”. I przed prawdopodobnymi protestami rodziców, którzy przyjechaliby pod Sejm z chorymi dziećmi na wózkach. Jak powiedział jeden z polityków, pragnący zachować anonimowość, „posłowie nie poprą usunięcia subkont, bo boją się utraty poparcia społecznego w następnych wyborach”. Ci, którzy krytykowali działanie subkont – co miało już miejsce – byli zastraszani i otrzymywali pogróżki. Z każdym rokiem politykom będzie trudniej zmienić tę sytuację.
W tej chwili zmiany mogą wymusić chyba tylko podatnicy, media i same organizacje. Podatnicy poprzez odpowiedzialne i świadome wspieranie tych organizacji, które najlepiej wydają ich środki. Organizacje przez wyjaśnianie idei pożytku publicznego, a media przez nagłaśnianie nieprawidłowości i nieuczciwości związanych z 1 proc. Media coraz częściej dostrzegają problem. Wydaje się, że jeśli szybko nie nastąpią jakieś zmiany, czekają nas kolejne wypaczenia, a być może totalna kompromitacja Ustawy o pożytku publicznym. Za kilka lat możemy znaleźć się w sytuacji, że Polacy przestaną przekazywać 1 proc. na organizacje pozarządowe, a wyłącznie na indywidualne subkonta, które powstają jak grzyby po deszczu. Skutki tego mogą być nieodwracalne i przynieść straty społeczne.
Czy uważasz, że ze środków przekazywanych w ramach 1 proc. podatku powinny korzystać potrzebujące wsparcia konkretne osoby - poprzez subkonta w fundacjach - czy też organizacje pozarządowe działające na rzecz szerszej grupy osób (np. z niepełnosprawnością)? Napisz nam o tym w komentarzu pod artykułem.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Komentarz