Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

„Murderball” - fałsz w polskim stylu

27.10.2006
Autor: Tomasz Przybyszewski

To, co się dzieje w filmie „Murderball”, tak naprawdę nie istnieje i nie łudź się inwalido, że możesz osiągnąć w życiu coś podobnego, siedź sobie lepiej w domu, pogrążony w depresji, bo tak chce Łukasz Maciejewski. Taki wniosek płynie z napisanej przez niego recenzji, którą można przeczytać w październikowym numerze „Filmu”.

Oto fragmenty:

Ostra jazda na inwalidzkich wózkach. Fałsz w stylu MTV.

Polityczna poprawność nakazuje zachwyt nad każdym tytułem, który wywyższa niepełnosprawność i serwuje pokrzepiające puenty.

Przecież wiadomo, że mordercze rugby będzie wyglądało na ekranie efektowniej niż turniej tańca towarzyskiego na wózkach inwalidzkich. A inteligentni mięśniacy zaprezentują się o wiele ciekawiej niż przerażeni słabeusze. Takiej właśnie kunktatorskiej strategii podporządkowane zostały wszystkie pozostałe elementy filmu.

…bohaterowie filmu, kolejne twarze „American Dream”. Kiedyś byli młodzi i piękni, ale po tragicznym wypadku postarzeli się i zbrzydli. Ich wypadki też zresztą były odpowiednio widowiskowe: głównie motocross, nieodpowiedzialne skoki do wody, bijatyki. Po wielkiej depresji przychodzi wszakże wielka nadzieja, wiara w siebie, sport i we wspaniałą Amerykę.

…ja czuję w tym wszystkim fałsz: choćby dlatego, że większość osób na wózkach wcale nie ma natury sportowych wojowników. Nie chodzą na siłownię, ich depresja trwa latami, a przy łóżku nie czuwa mały harem ślicznych dziewcząt. Czy więc „Murderball…” Rubina i Shapiro może stać się dla nich czymś w rodzaju autoterapii? Szczerze wątpię. Znowu będą zmuszeni oglądać kogoś, kim może nawet chcieliby być, ale przecież nie będą. Tylko zadowolona z siebie cała tak zwana zdrowa reszta będzie usatysfakcjonowana, że po raz kolejny obejrzała mądre, a zarazem odjazdowe kino w stylu MTV, w którym kalecy są OK.

Autorowi solą w oku jest fakt, że film nie koncentruje się na problemach, ale na możliwościach. Jasne, że bohaterowie filmu są elitą. Ale oni istnieją. Jasne, że mordercze rugby wygląda na ekranie efektowniej niż taniec towarzyski. Ale czy tylko dlatego nie wolno robić o nim dokumentu? Co w tym złego, że film ma dynamiczny montaż w stylu MTV? Może inny byłby po prostu nudny, szczególnie dla pokoleń wychowanych na teledyskach i Internecie. Czy o niepełnosprawnych nie wolno tak kręcić?

Co w tym złego, że bohaterowie to „kolejne twarze American Dream”? Według Krytyka powinni raczej w powyciąganych swetrach nie ruszać się sprzed telewizora. Taki obraz osób niepełnosprawnych byłby dla Autora jak najbardziej do zaakceptowania. Jego zdaniem nawet wypadki, w wyniku których bohaterowie dokumentu trafili na wózki, były wybrane pod kątem efektowności. Ale wystarczy tylko przejrzeć na oczy i uświadomić sobie, jak trafia się na wózek w Polsce i w każdym innym kraju.

Rzeczywiście, większość osób na wózkach nie ma „natury sportowych wojowników”. Ale czy większość osób sprawnych ją ma? Czy każdy zostanie olimpijskim mistrzem w sprincie? Rzeczywiście, większość osób na wózkach „nie chodzi na siłownię”. Ale czy muszą?

Rzeczywiście, „ich depresja trwa latami”. Tyle tylko, że polski system wspierania osób niepełnosprawnych w niczym nie przypomina zaprezentowanego w filmie systemu amerykańskiego. Jeśli pokazany tam mężczyzna po wypadku na motocyklu, po 10 miesiącach już chce uprawiać rugby na wózkach, to znaczy, że istnieje tam system, który o lata świetlne wyprzedza nasz.

Rzeczywiście wreszcie, „przy łóżku nie czuwa zazwyczaj mały harem ślicznych dziewcząt”. Warto zauważyć, że te 10 miesięcy rehabilitacji powoduje niezwykłą przemianę mentalną. W Polsce jest to kompletnie niewyobrażalne. Nie będzie przy wózku haremu, jeśli siedzieć się będzie w depresji na 4. piętrze czynszówki bez windy.

Wydaje się, że Autor chciał zaprotestować przeciwko wszechobecnej amerykańskiej propagandzie. Gdyby jednak przyjrzał się bliżej problemom osób na wózkach, może dojrzałby w filmie coś więcej niż „American Dream” i polityczną poprawność. Może na przykład rzeczywistość, do jakiej możemy i powinniśmy dążyć, może system wsparcia, jaki powinien i u nas zacząć funkcjonować. Może wreszcie pozytywny przykład tego, jak może żyć zadowolona z życia osoba, która zaakceptowała swoją niepełnosprawność.

Film warto obejrzeć chociażby po to, żeby zobaczyć, jak jesteśmy do tyłu i jakie mamy kompleksy.

Czekamy na Wasze opinie na temat filmu, zapraszamy do dyskusji na forum.

Murderball - gra o życie

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas