Evelyn Glennie: Wszystko jest dźwiękiem
- Wielka część mojego życia jest odgrodzona od dźwięku. Jeśli więc go tworzę, chcę być jego częścią – mówi Evelyn Glennie, niesłysząca laureatka muzycznej nagrody Grammy, w rozmowie z portalem Niepelnosprawni.pl.
W miniony weekend, 21-23 czerwca, w Centrum Kultury Agora we Wrocławiu odbyły się improwizacyjne warsztaty integracyjne, zorganizowane w ramach Art Of Improvisation Creative Festival. Piątkowe zajęcia poprowadziła niesłysząca artystka Evelyn Glennie – tancerka, performerka, autorka układów choreograficznych na Igrzyska Olimpijskie w Salt Lake City i laureatka nagrody Grammy.
Spotkanie z Evelyn Glennie było dla nas okazją do ciekawej i inspirującej rozmowy.
Bartłomiej Skrzyński: Może mi jako w-skersowi łatwiej
rozpocząć w ten sposób rozmowę: wybacz, ale to, że nie słyszysz, a
grasz i tworzysz, można przyrównać do osoby niewidomej, która
prowadzi samolot.
Evelyn Glennie: Przede wszystkim ja nie urodziłam się
głucha. Urodziłam się więc ze zmysłem słuchu, rozumiem dźwięki i
dynamikę. To duża różnica w stosunku do osób, które nie słyszą od
urodzenia. Ale to dobre pytanie. Ja nie słucham muzyki w wolnym
czasie. W konkretnym czasie jednak tworzę dźwięki. Teraz,
rozmawiając, też.
Kiedy rozpoczynałam warsztaty we Wrocławiu, mówiłam uczestnikom, że "pudłem rezonansowym" jest sala, w której się znajdujemy. Może to zbyt banalne, ale wszystko jest dźwiękiem. Wielka część mojego życia jest jednak odgrodzona od dźwięku. Jeśli więc go tworzę, chcę być jego częścią.
Często ludzie – także dziennikarze – szczególną uwagę
zwracają na aktywne osoby niepełnosprawne, wskazując je jako
przykład do naśladowania. Czy czujesz się wzorem dla innych osób z
niepełnosprawnością?
W zasadzie nie mamy wyboru (śmiech). Ty czy ja – jesteśmy
niepełnosprawni. Przez cały czas, od rana, przez noc, aż do
następnego ranka, jesteśmy więc z naszą niepełnosprawnością. Pewnie
to też trochę zależy od terytorium, na którym żyjemy. Na Dalekim
Wschodzie ludzie są od razu skreślani, ale tzw. social media im
pomagają. Ktoś, nawet pełnosprawny, zobaczy, że ta niesłysząca gra
na perkusji, tworzy muzykę, i pomyśli: to ja tym bardziej mogę. To
niezwykle ważne. Cieszę się, jeśli tak jest. Zawsze, kiedy mam
możliwość, żeby zasiać ziarenko, staram się to robić.
Czy mimo oczywistych trudności nie było ci ciężko zacząć
tworzyć?
Miałam bardzo dobry system wsparcia w Szkocji, na każdym
etapie edukacji. Do szkoły podstawowej chodziło 43 uczniów, każdy
miał zajęcia muzyczne i własnego asystenta. Potem, w średniej,
ludzie na wózkach wjeżdżali rampami. W zależności od
niepełnosprawności dzielono nas na osobne wydziały i każdy mógł
realizować swoje możliwości.
Czy dzisiaj, jeżdżąc na koncerty, zwracasz uwagę na
ułatwienia dla osób niepełnosprawnych?
W każdym kraju można coś poprawić. Np. w banku w USA
pracownicy nie byli przygotowani na to, żeby obsłużyć osobę
niesłyszącą. Zdarza się, że w Japonii czy nawet w Londynie osoby na
wózkach zobaczą schody zamiast windy w metrze. Albo, jak
opowiadałeś wcześniej, schody ruchome – i mogą się na nich
wywrócić.
Ale warto zwrócić też uwagę, że z jednej strony w Europie czy w USA jest lepiej, choć wiele można poprawić, ale np. w Afryce obywatele – także niepełnosprawni – nie mają podstawowego wsparcia.
Wróćmy na grunt muzyczny. Czy masz jakąś własną
wyjątkową postać, która Cię inspirowała?
Na pewno na początku był nią mój nauczyciel w szkole. Ale
w chwili obecnej nie mam jednej takiej osoby. Inspiracją są ludzie
i otoczenie.
Co czułaś, kiedy odbierałaś nagrodę Grammy? Czy
muzyka jest możliwa do zmierzenia poprzez nagrody? Czy są one w
ogóle ważne?
Sądzę, że nie jest ważne, ile masz nagród i czy jesteś
przez to lepszym muzykiem, twórcą. To nie jest wynik badań
fokusowych (śmiech). Za każdym razem to, że tworzę muzykę, jest
najważniejsze. Niezależnie od tego, czy to muzykowanie z dziećmi,
czy wielki koncert. Dobrą lekcją było dla mnie wydarzenie w
Szkocji, kiedy jedna z osób powiedziała mi, że nic nie jest
mierzalne.
Na koniec powiedz, proszę, co sądzisz o dzisiejszych
warsztatach we Wrocławiu: dają radość czy może po prostu
męczą?
- To na pewno męczące zajęcia. Dlatego nie uczę
regularnie. Trzeba być mocno skoncentrowanym. Mimo to dają dużo
radości. Tu, we Wrocławiu, przyszli ludzi pełnosprawni, niewidomi i
z innymi niepełnosprawnościami. Mimo zmęczenia to była duża radość
móc pracować w waszym mieście.
Warsztaty, które trwały do niedzieli, 23 czerwca, obok Evelyn Glennie poprowadziły także inne wyjątkowe artystki: charyzmatyczna turecka wokalistka Yui Kawaguchi i Saadet Türköz. Zajęcia miały charakter integracyjny i skierowane były zarówno do osób niepełnosprawnych, jak i pełnosprawnych (od 16. roku życia).
Od uczestników niepełnosprawnych nie były wymagane szczególne przygotowanie muzyczne. Chodziło o otwarcie na wspólną improwizację i integrację. Udział w warsztatach, otwartych dla publiczności, był bezpłatny.
Pierwsza, przedpołudniowa lekcja zaczęła się od kilkuminutowej
ciszy. Evelyn Glennie, która na co dzień gra na perkusji, nie
przedstawiła się uczestnikom oficjalnie; przyniosła z zaplecza
krzesło, spokojnie usiadła i obserwowała współtowarzyszy, by
wreszcie znienacka zapytać, ilu z nas codziennie doświadcza ciszy.
Pytanie z jednej strony zaskakujące, zwłaszcza ze strony muzyka,
który ma do czynienia z dość głośnymi instrumentami, z drugiej– w
pewnym stopniu uzasadnione, bo Evelyn Glennie nie słyszy.
A jednak jej odpowiedź była inna. – Moim zdaniem nie ma czegoś
takiego, jak cisza – podkreśliła, odnosząc się jednocześnie do
słynnego niegdyś utworu Johna Cage'a "4 minuty i 33 sekundy".
Przy prawykonaniu tej miniatury amerykański kompozytor przez
wskazany w tytule czas siedział przy fortepianie nie uderzając ani
razu w klawisze. To publiczność była instrumentem, zwłaszcza jej
kaszląca, sycząca część, zniecierpliwiona wydłużającym się pokazem
bez muzyki.
W Centrum Kultury Agora nikt raczej nie rozmawiał, ale niektórzy wyglądali na zdezorientowanych. Glennie czekała na taką reakcję, ponieważ nieustannie obserwuje ludzi przychodzących na koncerty. – Kiedy czytam nuty z partytury, to po prostu gra, ale nie występ – podkreślała. – Jestem muzykiem, twórcą dźwięku, ale jego składnikami są zarówno samo pomieszczenie, podłoga, jak i publiczność.
Bliskie spotkanie z dźwiękiem
Artystka odniosła się do kwestii przestrzeni, w której wykonuje się utwory. – Jako wykonawca zastanawiam się, z czego jest ona zrobiona: czy to drzewo, a może cement, na ile jest wysoka; wszystkie te szczegóły formują się w moim umyśle, zanim w ogóle dotknę instrumentu – wyjaśniała. – To jak na randce Jeśli dopiero się poznajecie, nie będziecie komuś wyliczali tego, co lubicie, a za czym nie przepadacie, zadbacie raczej o atmosferę, a jeśli będzie miła – umówicie się na drugie spotkanie – doprecyzowała.
Evelyn Glennie, choć niesłysząca, mówi niezwykle wyraźnie i dźwięcznie, perfekcyjnie czyta z ruchu warg, świetnie nawiązuje kontakt z ludźmi, zachęca do przełamywania barier i pokazania siebie innym poprzez muzykę. Kiedy zaprosiła dwie nieznające się kobiety do dużego bębna i poprosiła, aby przedstawiły się pozostałym uczestnikom, grając, okazało się, że żadna z nich nie odwróciła instrumentu w kierunku publiczności. – Każda z was jest inna, ale zapomniałyście, że kiedy się z kimś witamy, odwracamy się w jego kierunku, podnosimy głowę, pokazujemy, że chcemy przesłać mu wiadomość – zobrazowała sytuację perkusistka.
Niewidomą dziewczynę zachęciła, by położyła się pod marimbą i przekonała, jak rezonuje dźwięk, jakie uczucia towarzyszą słuchaczowi podczas bliskiego obcowania z muzyką. – Kiedy kreuję dźwięk, powinno się to łączyć z emocjami, nastrojem, w przeciwnym razie pozostałabym wyłącznie perkusistką – zaznaczyła Evelyn Glennie.
Zajęcia z niesłyszącą od dwunastego roku życia artystką były niezwykłym wykładem o ciszy i dźwięku. – Evelyn Glennie określa się przecież jako Beethovena naszych czasów. To także wyjątkowa forma aktywizacji – podkreślił Bartłomiej Skrzyński, rzecznik ds. osób niepełnosprawnych przy prezydencie Wrocławia.
Patronat nad festiwalem sprawował prezydent miasta Wrocławia. Jak zapowiedzieli organizatorzy, przedsięwzięcia tego typu będą kontynuowane. Podczas warsztatów zrealizowany został także film dokumentalny, który będzie miał swoją premierę 3 grudnia 2013 r. podczas Międzynarodowego Dnia Osób Niepełnosprawnych.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz