Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Wspomnienie o Ewie Pięcie

07.11.2006
Autor: Maciej Piotrowski

Niedawno, tuż przed Zaduszkami, TVP pokazała film dokumentalny Ewy Pięty "Jak motyl". Ze względu na późną porę i brak zapowiedzi w programie, zapewne niewielu telewidzom udało się go obejrzeć. Podwójna strata: zarówno ze względu na osobę bohatera filmu – Przemka - jak i postać reżyser Ewy Pięty.

Bohater filmu, Przemek, urodził się z dziecięcym porażeniem mózgowym. Przypadek, jakich wiele: nie mówił, nie chodził, wymagał pomocy przy wszystkich czynnościach życiowych. Od 8 roku życia przebywał w Domu Pomocy Społecznej. Gdy miał 14 lat, rozpoczął naukę szkolną metodą alternatywnej komunikacji Blissa. Naukę kontynuował do 21 roku życia. Nie mógł uczyć się dalej, ponieważ przepisy MEN zezwalają na naukę szkolną osób niepełnosprawnych tylko do 21 roku życia. Typowa sprawa (przynajmniej w Polsce): Przemek nie ma nawet dostępu do komputera, który mógłby stać się dla niego bramą do kontaktów z całym światem. A  warsztaty terapii zajęciowej, w których nie obowiązuje limit wieku, są dla niego  niedostępne ze względu na niesprawne ręce. 

Historia Przemka stała się sprawą publiczną dzięki artykułowi Vanessy Nachabe, opublikowanemu w dzienniku "Super Express". Reżyser Ewa Pięta - wówczas świeżo upieczona absolwentka łódzkiej "Filmówki" - przeczytała ten artykuł z wypiekami na twarzy. Najbardziej poruszyła ją wzmianka, że "Przemek ma tylko jedno marzenie: aby ktoś nakręcił o nim film".

- Czytając te słowa - opowiadała później Ewa Pięta - pomyślałam, że ktoś tam w górze po prostu zleca mi zrobienie tego filmu. W pierwszej wolnej chwili pojechałam do DPS-u pod Warszawą, gdzie mieszka Przemek.

Ewa Pięta, wówczas trzydziestoparoletnia, w świecie filmu wciąż jeszcze była nowicjuszką. Błogosławiony przypadek: gdyby wiedziała, jak trudne czeka ją zadanie, być może nie jechałaby z takim zapałem do Międzylesia. Wcześniej  przez 10 lat Ewa Pięta pracowała jako nauczycielka języka polskiego, jednocześnie studiując zaocznie polonistykę. W szkole zorganizowała kółko teatralne, na lekcje przynosiła kamerę video. Jej fascynacja filmem była tak widoczna, że w końcu sami uczniowie zmusili ją, aby zgłosiła się na egzaminy wstępne do Wyższej Szkoły Filmowej.

- Po pierwszej wizycie u Przemka - wspominała Ewa Pięta - wróciłam do domu roztrzęsiona. Kiedyś obiecywałam sobie: żadnych tragicznych tematów, bo zapłaczę się na śmierć. Ale z historii Przemka, naprawdę tragicznej, można było wysnuć również jakąś optymistyczną nutę. A przede wszystkim można było pokazać, jak piękna dusza ukrywa się pod tak upośledzoną cielesną powłoką. Postanowiłam, że zrobię ten film.

Wrażliwa, młoda kobieta była zaszokowana warunkami panującymi w Domu Pomocy Społecznej: zbiorowe sale, ludzie przykuci do wózków, wszechobecny zapach środków odkażających. Niesłusznie, bo ten właśnie DPS to nowoczesny obiekt, którego standard wyraźnie odbiega w górę w porównaniu z dziesiątkami tego typu placówek rozsianych po całej Polsce.  Mieszka w nim ok. 160 osób. Większość z nich to ludzie niepełnosprawni intelektualnie w stopniu średnim i głębokim. Ale przynajmniej uczestniczą w zajęciach terapeutycznych: rzeźbią, malują, śpiewają, wyjeżdżają na wycieczki. Natomiast Przemek - sprawny umysł w bezwładnym ciele - jest tego wszystkiego pozbawiony. Kilka razy w tygodniu odwiedza go matka. Sporadycznie, w miarę wolnego czasu zagląda do niego jego dawna nauczycielka. Przemek namiętnie ogląda telewizję, słucha radia. Jest spragniony kontaktu z ludźmi. W tej sytuacja wizyta Ewy Pięty była dla niego jak wygrana na loterii życia. 

Przez kilka tygodni trwało wzajemne poznawanie się. Przemek był ostrożny: zanim wyraził zgodę na udział w filmie, chciał obejrzeć pierwszy, dyplomowy film Ewy Pięty "Dziewczyna z plakatu" (poświęcony najsłynniejszej traktorzystce PRL). Ewa Pięta przyjeżdżała do Przemka wieczorem (tylko wtedy ma czas) i zostawała do późnej nocy. Czytała mu książki i gazety, opowiadała o swojej pracy filmowca.

Nadszedł wreszcie dzień, gdy Przemek odciskiem palca potwierdził swoją zgodę na pracę w filmie. Podyktował pierwsze słowa: "Nazywam się Przemek. Nie mówię od urodzenia. Kilka lat temu poznałem język Blissa...".

Cała opowieść Przemka mieści się na kilku kartkach maszynopisu. Ewa Pięta spisywała ją osobiście. Cierpliwie, nieskończoną liczbę razy kartkowała księgę, zawierającą kilkaset  symboli, które do tego czasu Przemek zdążył poznać. Przemek wskazywał odpowiednie znaki przy pomocy mrugnięć lub stukając stopą w podnóżek wózka. Trwało to osiem miesięcy. Gdy tekst był gotowy, sprawdzono skrupulatnie, czy użyte słownictwo mieści się w zasobie leksykalnym Przemka.
- A Przemek - wspominała Ewa Pięta - widząc te nasze wysiłki, kiwał tylko głową na znak, że będzie dobrze.

Dla niego to rzeczywiście było jak wygrana na loterii. W ciągu tych ośmiu miesięcy Ewa Pięta wielokrotnie zabierała Przemka na wycieczki do parku, nad wodę, do kina. Także i później, w okresie pracy nad montażem i udźwiękowieniem filmu, "pani reżyser" starała się odwiedzać Przemka przynajmniej kilka razy w miesiącu. W sumie pracowała nad tym filmem przez trzy lata. Premiera odbyła się w 2004 roku w kinie "Muranów". Przemek został na nią zaproszony. Oglądał film o sobie i bez przerwy płakał.

Praca nad filmem była wspaniałą przygodą, ale na dłuższą metę niczego nie zmieniła w życiu Przemka. Natomiast w życiu Ewy Pięty zmieniła bardzo wiele. Film był oglądany na całym świecie, pokazano go na 40 festiwalach, obsypano nagrodami. W kilku krajach (Czechy, Brazylia, USA) film został zakupiony do szkół i pokazywany na lekcjach wychowawczych. W Polsce, pod rządami poprzedniej koalicji, okazało się to niemożliwe.

Po sprzedaniu filmu do USA Ewa Pięta otrzymała propozycję współpracy z amerykańskim producentem filmowym Log.TV. W ciągu dwu lat nakręciła dwa filmy. Drugi z nich, "Czerwony guzik", opowiada historię Rosjanina, płk. Stanisława Pietrowa, który we wrześniu 1983 roku uratował świat przed atomową zagładą. Jeszcze w czerwcu tego roku, gdy Ewa Pięta przygotowywała w Moskwie dokumentację filmu, nic nie zapowiadało nadchodzącej tragedii. Gdy we wrześniu trafiła do szpitala, choroba nowotworowa zaczęła rozwijać się w piorunującym tempie.

Reżyser Ewa Pięta zmarła w dniu 23 października 2006 r. Kilka dni później setki ludzi, m. in. Przemek, uczestniczyło w jej pogrzebie na cmentarzu w Sulejówku. Przez jakiś tragiczny zbieg okoliczności jej film, poświęcony niepełnosprawnemu człowiekowi, już na zawsze pozostanie najlepszym i najbardziej znanym dziełem w jej dorobku twórczym. A przecież jeszcze tyle tematów miała w swoim notesie...

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

  • Przemek
    M
    08.12.2015, 17:42
    Pomóżmy Przemkowi. Niesłychane, że nie ma wózka ze sterowaniem i komputera! Czy ktoś może pomóc w kwestii założenia fundacji, szukania sponsorów? Nie wiem jak się za to zabrać.
    odpowiedz na komentarz
Prawy panel

Wspierają nas