Zawód: stażysta
Miałem 16 lat, chodziłem do gimnazjum i bardzo kiepsko się uczyłem. Zastawiałem się nad wybraniem szkoły zawodowej, ale pojawił się problem, ponieważ mieszkam województwie opolskim. Nie ma tutaj żadnej szkoły zawodowej przystosowanej dla osób niepełnosprawnych. Stanąłem przed wyborem wyjechania ze swojego województwa lub pójścia do szkoły średniej na miejscu.
Wybrałem szkołę średnią o profilu informatycznym. Ukończyłem ją zdaną maturą, ale bez uzyskania tytułu technika. Później wybrałem studia ekonomiczne w Opolu i po drugim roku poszedłem na wakacyjne praktyki studenckie PCPR. Praktyka była miesięczna i bezpłatna. Odbyła się w lipcu, a we wrześniu odbywałem praktyki w miejscowym urzędzie gminy. W 2009 roku odbyłem drugą praktykę studencką w urzędzie gminy. O gminie też pisałem pracę magisterską.
Kolejne staże
Ukończyłem studia we wrześniu 2010 r. i poszedłem na staż PFRON-u. Tam zajmowałem się programem „Student”; staż trwał tylko 3 miesiące, ponieważ na dłuższy okres urząd pracy nie miał funduszy. Nie miałem szansy na zatrudnienie, ponieważ jest kryzys.
Od razu złożyłem wniosek o uczestnictwo w stażu absolwenckim z Inkubatora Uniwersytetu Opolskiego. W lutym rozpocząłem staż w zakładzie mechanicznym. To była maleńka firma, więc na zatrudnienie etatowe tym bardziej nie było szans. Jednak miałem warunek, że muszę odbyć staż w jakiejś firmie. Ten staż również trwał 3 miesiące.
Aż nikt mnie nie chciał
Na nowo zacząłem szukać stażu. Nikt nie chciał mnie przyjąć. W odruchu desperacji poszedłem do miejscowego banku spółdzielczego. Dyrektor był od razu za tym, żebym odbywał u nich staż, a ja już miałem wątpliwości, czy będzie później szansa na etat. Ale żeby mieć zajęcie i okazję do zdobycia nowych umiejętności, zdecydowałem się na to rozwiązanie. Tutaj stażowałem najdłużej, bo aż 4 miesiące. Pod koniec pani prezes zdecydowała, że nie przedłużą mi tego stażu, ponieważ na moje miejsce już mają kogoś innego. Nie miałem szans; pani prezes stała ostro przy swoim, a urząd pracy naciskał, żeby do końca roku wydać fundusze przeznaczone na mnie. Ponieważ nie mogłem dalej odbywać stażu, pieniądze przepadły.
W 2012 roku pojawiła się szansa na staż z Fundacji Pomocy Matematykom i Informatykom Niesprawnym Ruchowo w Opolu. Musiałem przejść kolejne szkolenie z zakresu zakładania fundacji, zakończone egzaminem sprawdzającym. I znów zacząłem szukać stażu. Poszedłem do urzędu gminy, gdzie zmieniło się kierownictwo. Na początku powiedzieli: bez problemu. Pan z fundacji przesłał umowę stażową. Czekałem 2 tygodnie na odpowiedź i sam napisałem. Odpisali mi, że nie są zainteresowani. Już nikt nie chciał mnie zatrudnić na staż.
Światełko w tunelu
W końcu poszedłem na staż do urzędu skarbowego, tam również staż trwał tylko 3 miesiące. W międzyczasie pojawiło się ogłoszenie o pracę w firmie budowlanej. Akurat skończyłem staż, więc poszedłem na rozmowę kwalifikacyjną. To firma korporacyjna, koncernowa. Wiadomo: wszystko musi być zapięte na ostatni guzik, a ja zawsze miałem z tym problem.
W czerwcu 2012 r. poszedłem tam do pracy. Pracowałem przez miesiąc na zlecenie w dziale transportu. Nauczyłem się rozliczać karty drogowe, załatwiać sprawy związane z obsługą techniczną samochodów. Obsługiwałem też klientów i tankowałem samochody. Przez 3 miesiące pracowałem w wielkim stresie. Za to współpracownicy byli bardzo w porządku. Pracowałem tam do końca września. Pan kierownik powiedział, że jest ze mnie zadowolony, ale uważa nie poradzę sobie dalej.
Zostałem przeniesiony do działu BHP; tam zajmuję się organizacją szkoleń i wystawianiem zaświadczeń BHP, ryzykiem zawodowym itp. Wiadomo: czasami pojawiają sie różne problemy związane z niepełnosprawnością, ale myślę, że tym razem dam radę. Gdyby jeszcze w firmie pracowało więcej osób niepełnosprawnych, to byłoby mi – nie ukrywam – raźniej.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Komentarz