Pozytywnie o stwardnieniu rozsianym
Witam wszystkich! Postanowiłam napisać ten list, ponieważ uważam, że nigdy nie można się poddać...
Pierwszy rzut miałam 2,5 roku temu, gdy przylatywałam do Stanów, gdzie obecnie mieszkam. Objawili się on drętwieniem rak, nie całkowitym ani nie bolesnym, ale dość irytującym. Myślałam że samo minie, wywnioskowałam że przylot do Nowego Yorku był stresujący i uciążliwy, minęły 3 tygodnie a nadal ręce dokuczały. Rodzina wzięła mnie do lekarza rodzinnego, który dal mi jakiś zastrzyk i odesłał do domu. Na szczęście drętwienie minęło i wróciłam do codzienności.
6 Miesięcy później dostałam kolejnego ataku, tym razem
cięższego. Zdrętwiały mi ręce, nogi byłam strasznie osłabiona i
wystraszona. Stan ten się utrzymywał około 2 tygodni. W
międzyczasie dostałam numer od znajomego do chiropractor (po polsku
kręgarz - lekarz, który zajmuje się kręgosłupem, nastawia go, w
Stanach bardzo popularny), pomyślałam że to może być ucisk na
kręgosłupie, jeśli tak, to ten lekarz był idealnym pomysłem.
Umówiłam się na wizytę. Lekarz okazał się cudownym człowiekiem z
ogromną charyzma. Wymasował mnie kilka razy nastawił kark i byłam
jak nowa. Niestety tylko na kilka miesięcy później rzut znowu
wrócił, i tak jeszcze 2 razy... Straciłam kilka razy prace,
zaoszczędzone pieniądze, a najgorsze było to, że nie wiedziałam, co
mi jest. Mój lekarz pewnie podejrzewał, ale nie chciał zapewne
stawiać diagnozy nie mając badań.
Ciągle wysyłał mnie do neurologa, ale nigdy nie poszłam, bo nie
miałam ubezpieczenia (w Stanach wizyty i szpitale są strasznie
drogie, wizyta u specjalisty może kosztować nawet 400 dolarów,
szpital tysiące dolarów). Każdy kolejny rzut pojawiał się, kiedy
byłam w dużym stresie, z biegiem czasu rzuty się utrzymywały dłużej
i były bardziej uciążliwe, ale w końcu przechodziły i wracałam do
100% normalności. W międzyczasie poznałam mojego obecnego
narzeczonego, moją wielka miłość... Znając moje problemy ze
zdrowiem, pomógł mi starać się o ubezpieczenie (w międzyczasie
miałam kolejny rzut). Minęło kilka szczęśliwych miesięcy, miałam
cudownego człowieka u mojego boku dostałam super prace na
Manhattanie, zaczęłam pracować w moim zawodzie jako makijażystka
dla agencji modelek i.. kolejny rzut dokładnie 1,5 miesiąca
temu.
Rzut był bardzo poważny, nie mogłam chodzić, byłam kompletnie
bez siły. Moj chiropractor umówił mnie w przyspieszonym tempie do
lekarza rodzinnego, ten od razu wypisał mi skierowanie do
neurologa. Poszliśmy do neurologa. Opukał mnie, ostukał i
stwierdził, że jestem w tragicznym stanie neurologicznym i się
bardzo zdziwił, że jeszcze chodzę (ale optymistycznie! :).
Skierował mnie na MRI (prześwietlenie mózgu i karku) dostałam
zdjęcia tego samego dnia. Wróciliśmy do lekarza. Strasznie się
bałam się, bo lekarz ten był bardzo poważny, robił groźne miny,
gabinet był sterylny i chłodny. Oczywiście weszłam do środka z moim
narzeczonym. Przekraczając próg wiedziałam, że to stwardnienie
rozsiane (mój tata tez ma stwardnienie rozsiane, ale to oddzielna
historia). Diagnoza się potwierdziła, zrobiło mi się słabo, reszty
nie pamiętam siedziałam jak w letargu, mój narzeczony, (wtedy
jeszcze chłopak) rozmawiał z lekarzem.
Wróciliśmy do domu, strasznie się popłakałam, on też. Nie
wiedziałam, co myśleć, co czuć, co z sobą zrobić, fizycznie tez się
okropnie czułam, ręce brzuch i nogi miałam zdrętwiałe, ledwo
chodziłam. Następnego dnia już byłam w szpitalu, (ponieważ mój stan
uważano za ciężki). Zaczęłam dostawać 125 ml sterydów co 6 godzin
kroplówka. Darryl (tak ma na imię mój narzeczony) siedział ze mną
po 10, 12 godzin szedł do pracy spał trochę i wracał do szpitala.
Pytał mnie, czy jest mi lepiej, chciałam żeby się cieszył, więc
mówiłam, że lepiej wstawałam i chodziłam z nim po korytarzu
szpitalnym, tylko żeby pokazać, że mi lepiej. Chyba od początku
wiedziałam że się nie poddam, byłam w dobrym humorze, chodziłam w
odwiedziny do innych pacjentów, śmiałam się z pielęgniarkami i
CHODZILAM, mimo że bolało i było mi bardzo ciężko utrzymać
równowagę. Darryl znajdował na Internecie informacje o
stwardnieniu, zamówił kilka książek zapisał mnie do stowarzyszenia,
dzwonił do dietetyków, rozmawiał z znajomymi... Po 5 dniach
wróciłam do domu (miałam również pobranie szpiku z kręgosłupa,
wcale nie boli, to bajki, należy po tym leżeć 5 godzin płasko).
Było trochę poprawy, ale nie mogłam nic w domu robić, nie mogłam
nawet kubka herbaty utrzymać.
Mimo wszystko byłam bardzo pozytywnie nastawiona, bawiłam się z moim szczeniakiem, chodziłam po mieszkaniu, starałam się trochę ćwiczyć, rozciągać i podstawowa sprawa DIETA najważniejsza!!! Lekarze dość delikatnie podchodzą do tematu diety, bo są nauczeni przepisywać lekarstwa i mówić okropne rzeczy... Ja zmieniłam tryb swojego życia. Śniadanie o tej samie porze, kaszki dietetyczne z owocami rano, ćwiczenia, relaks, wszystko na spokojnie, powoli, później kolo 12 lunch, sałaty, warzywa. Obiad: wszystko nisko kaloryczne, bez oleju, najlepiej wykluczyć mięsa (kurczak bez skóry od czasu do czasu). Szczegóły mojej diety, jak by ktoś był zainteresowany, opisze w e-mailu) dużo uśmiechu i pozytywnego nastawienia.
Zmieniłam też neurologa, bo był tak pesymistyczny, że nie mogłam ze stresu oddychać u niego w gabinecie. Na wszystko, jego zdaniem, było tragicznie za późno, szybko trzeba podawać leki, zero informacji na temat choroby... tragedia. Mój nowy lekarz jest kochany i cudowny. Wszystko mi pokazał, wytłumaczył, pokazał na zdjęciu, gdzie mam plamki (3 w karku i dwie na mózgu). Odstawił mi leki przeciwbólowe i powiedział, że nie będę dostawać ciężkich leków, ani też nie wrócę do szpitala. Dostałam małe dawki sterydu prediston co drugi dzien. Chodzę, nawet tańczę, biegam (na razie powoli :) wróciłam do pracy - na razie na pół etatu. 95% objawów minęło, zostało mi łaskotanie w dłoniach i jak mam gorszy dzień - drętwienie nogi, które po kilku minutach przechodzi, czasami czuje się zmęczona, wiec ucinam sobie małą drzemkę.
Minął miesiąc odkąd jestem w domu. Mam ogromnie dużo energii chodzę z psem kilka razy, nie mniej niż 45 minut, stosuję dietę, gimnastykuję się i jestem bardzo pozytywnie nastawiona, mam ogromne wsparcie w Darrylu, rodzicach, znajomych. W pracy wszyscy są cudowni, szefowie wspaniali.
Stwardnienie rozsiane jest nieprzewidywalne, ale NIE MUSI BYĆ WYROKIEM, każdy ma szansę walczyć o swoje życie i sprawność. Nie można się bać i pytać: "dlaczego ja?". Trzeba zrozumieć chorobę i znaleźć sposób, żeby walczyć o siebie, trzymać głowę wysoko. Każdy ma ciężkie dni, ja też je mam, popłaczę sobie, otrę łzy i dalej staję do walki. Nie wiem, co będzie dalej, ale wierze, że będzie dobrze i na pewno się nigdy nie poddam.
W maju lecimy do Polski odwiedzić moich rodziców, planujemy ślub, dzieci, wkrótce wrócę do robienie make-upu. W przyszłym tygodniu idę na kontrolę do neurologa, wejdę tam z uśmiechem :). JESTEM CAŁKOWICIE SPRAWNA, przypominam, że leczenie zaczęłam po 5 rzutach, po 2,5 roku, paląc, jedząc źle i robiąc wszystko, czego nie powinnam robić, mając stwardnienie. Moj tata miał zdiagnozowane stwardnienie 8 lat temu, ma 56 lat, jest zdrowym, silnym mężczyzną, żyje normalnie, pracuje, przylatuje mnie odwiedzać co 6 miesięcy, świetnie wygląda. Ma swoje gorsze dni… odpoczywa i trzyma głowę do góry.
Mam bardzo dużo informacji o stwardnieniu, o lekarstwach, diecie, gimnastyce, fizykoterapii - jeżeli ktoś chce z nich skorzystać, może do mnie napisać e-maila, chętnie podzielę się z każdym.
Pozdrawiam i całuję
Dorota
Komentarze
-
Antonia
09.05.2024, 20:53 -
Sm stwierdzony w 1993
05.02.2022, 15:14Od lat zmagam się z SM. Do wczoraj nie przejmowalam się bardzo chorobą. Cały czas pracuję w szkole. Wczoraj wlasnie tam zlapal mnie ostry rzut. Rodzina przywiozla mnie do domu i szwagier( bo maz po udarze) wniosl mnie na plecach na piętro. Dzis lekko lepiej chodze po mieszkaniu, zdretwiale palce lewej reki.Przez wiele lat sie nie poddawalam. Jednak po wczorajszym dniu znikl moj optymizm. Mam 55 latodpowiedz na komentarz -
Sm u bliskiej osoby
30.11.2021, 12:25Hej, niedawno u bliskiej osobby zdiagnozowano Sm. Bardzo się tym przejęłam, bo miałam dosc negatywne skojarzenia związane z tą chorobą. Ale staram sie jak najwiecej doczytać, by uspokoic siebie i inny, jednak nie jest łatwo doszukac się wiarygodnych informacji. Dlatego proszę o wiadomość na mejla. Z góry dziękuję! I powodzenia w życiu!! :)odpowiedz na komentarz -
SM
07.04.2020, 19:31Witam. Jestem Weronika mam 27lat w Styczniu tego roku zdjagnozowano u mnie stwardnienie rozsiane. Proszę o więcej informacji, bo niestety od moich lekarzy nie uzyskałam żadnych wiadomości. Jestem aktualnie na rehabilitacji i jestem po 2 rzutach. Pozdrawiamodpowiedz na komentarz -
Informacja na temat postu który pani zamiescila
10.07.2019, 15:54Pani Doroto bardzo proszę o informację na temat SM mąż choruje od 1992r jak do tej pory było różnie ale od paru dni dretwienie ręki nogi posłanka z góry dziekujeodpowiedz na komentarz -
W sprawie SM
28.04.2019, 14:25Witam.Też mam na imię Dorota mam 56 lat trzy lata temu zdiagnozowano u mnie SM .W tej chwili jestem na leczeniu biologicznym Betaferon 250.Boję się ze same zastrzyki nie pomogą .Pozdrawiam Cię i proszę odpisz na mejlu jaką stosujesz dietę.odpowiedz na komentarz -
wspanialy artykul
18.06.2016, 00:01Pięknie patrzysz na świat. Wszystkiego dobrego.odpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz