Budowlana niedostępność
Polskie samorządy wydają setki milionów złotych na remonty ulic, rynków i publicznych obiektów. Wiele z nich jest jednak nadal niedostępna dla osób z niepełnosprawnością.
W Kościerzynie za niemal 7 mln zł wyremontowano miejski rynek będący największą atrakcją turystyczną miasta. Potrzeby osób z niepełnosprawnością potraktowano symbolicznie. Gdy w Kielcach kosztem 2 mln zł remontowano rondo im. Giedroycia, na przejściu dla pieszych położono 5-centymetrowe krawężniki.
Dopiero po protestach osób z niepełnosprawnością i opisaniu skandalu w mediach poprawiono je. Gdy remontowano Mały Rynek w Krakowie za 12 mln zł, na podwyższoną część rynku osoba na wózku mogła wjechać tylko od jednej ulicy. A gdy chciała opuścić rynek np. w kierunku ul. Siennej, napotykała schody.
Tak dzieje się w wielu miejscach. Niedawno w Zamościu wyremontowano kosztem kilkudziesięciu milionów złotych miejski ratusz i rynek. O mieszkańcach z niepełnosprawnością zapomniano. – Od wielu lat apelowaliśmy do władz o dostosowanie ratusza – mówi Maria Król, przewodnicząca Stowarzyszenia „Krok za krokiem” w Zamościu.
– Został wyremontowany, ale nie zrobiono tego.
Władze dały przykład, że praw osób niepełnosprawnych nie trzeba przestrzegać. Zamojski rynek po remoncie wygląda pięknie. Osoby na wózku wjadą na niego, ale nie dostaną się do żadnego budynku przy rynku. O osobach niewidomych i słabowidzących nie pomyślano zupełnie. A wystarczyło wyznaczyć miejsca ze ścieżką prowadzącą oraz postawić mapę dotykową z układem rynku.
Fot.: Piotr Stanisławski
Marek Wysocki z Wydziału Architektury Politechniki Gdańskiej od 2004 roku prowadzi badania nad dostępnością obiektów użyteczności publicznej w Polsce, od kiedy pojawiły się w rozporządzeniu ministra infrastruktury zapisy o dostępności dla osób niedowidzących. Wnioski są zatrważające.
– Aż w 96 proc. zbadanych przez nas obiektów – głównie na Pomorzu – nie wprowadzono nowych wymogów rozporządzenia. Podczas wspomnianego remontu miejskiego rynku w Kościerzynie nie zrobiono żadnych udogodnień dla osób na wózkach czy niewidomych. W prestiżowym obiekcie sportowym w Gdańsku położono fakturowe oznaczenia z wypustkami dla osób niewidomych na drugim stopniu, a nie przed stopniami. W miastach robi się wysepki na przejściach dla pieszych, aby samochody zwolniły, lecz nie wyrównuje się ich z wysokością chodnika, więc przed krawężnikiem jest ścięcie i osoby na wózkach mają problem z wydostaniem się z wysepki.
Nowe przepisy rzadko są przestrzegane. Potwierdzają to raporty Najwyższej Izby Kontroli (NIK), która sprawdziła niedawno dostępność obiektów użyteczności publicznej w woj. podlaskim. Niemal wszystkie ze skontrolowanych nowych i przebudowanych tego typu obiektów, m.in. urzędów, banków, szkół, sklepów, restauracji, nie zostały dostosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnością. Aż 110 ze 121 skontrolowanych obiektów (91 proc.) nie spełniało warunków technicznych, określonych w przepisach Prawa budowlanego i tworzyły bariery architektoniczne.
Ponadto w żadnym z ośmiu skontrolowanych Powiatowych Inspektoratów Nadzoru Budowlanego nie sprawdzano dostarczanej dokumentacji projektowej tych obiektów pod kątem zapewnienia dostępu osobom niepełnosprawnym! Inspektorzy nadzoru budowlanego bezkrytycznie akceptowali wadliwe projekty budowlane, a ponad połowa projektów została wykonana niezgodnie z prawem. Nierzetelnie także przeprowadzali obowiązkowe kontrole. W efekcie
dopuszczane były do użytku budynki niedostosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnością.
Nie moje kompetencje
Jak widać, NIK lepiej potrafi skontrolować obiekty pod kątem ich dostępności dla osób z niepełnosprawnością niż nadzór budowlany, który ma w Polsce aż 376 inspektoratów powiatowych. Dane NIK obnażają nieskuteczność organów nadzoru budowlanego w kontroli przestrzegania przepisów dotyczących osób z niepełnosprawnością. Od dawna uważa się, że egzekucja przepisów budowlanych to najsłabsze ogniwo w całym procesie budowlanym. Urząd Nadzoru Budowlanego na te zarzuty odpowiada zawsze tak samo: „niedobory kadrowe i niewystarczające środki to przeszkody w skutecznym egzekwowaniu przepisów techniczno-budowlanych”. Ale przepisy te łamią nie tylko inspektorzy nadzoru budowlanego – którzy, będąc zależni od lokalnych władz, przymykają oczy na wiele nieprawidłowości. Łamią je także architekci, wykonawcy, kierownicy budów i pracownicy wydziałów architektonicznych. Nic dziwnego, że przepisy budowlane są najczęściej łamanymi przepisami w Polsce.
Andrzej Porawski, prezes Związku Miast Polskich, uważa, że zmienić trzeba także zasadę konsultacji społecznych w procesie planowania przestrzennego. – Dzisiejsze konsultacje to pozostałość PRL – mówi Andrzej Porawski. – Najpierw tworzy się gotowy projekt, a potem udostępnia do konsultacji zainteresowanym. A konsultacje powinny odbywać się wtedy, kiedy przystępuje się do planowania, a nie odwrotnie. Gdy na projekt wyda się 300 tys. zł, to potem żaden burmistrz ani prezydent nie będzie chciał od początku wszystkiego zmieniać, bo to wymaga nowych kosztów.
Poza tym terminu otwarcia „nowego” obiektu w świetle kamer nie można już zmienić. W takich sytuacjach projekty z barierami uzyskują akceptację miejscowych urzędników, którzy nie będą robić trudności prezydentowi czy burmistrzowi. Dobrego przykładu nie daje Warszawa, która przeznacza najwięcej pieniędzy na inwestycje i remonty.
Władze stolicy zlekceważyły potrzeby tej grupy mieszkańców podczas remontów najważniejszych ulic miasta: od Nowego Światu, Marszałkowskiej po ostatnio wyremontowane Krakowskie Przedmieście. Osoba na wózku nie dostanie się do większości budynków i lokali, nie usunięto schodów, nie podniesiono tam chodnika ani nie wybudowano podjazdów. I tu o potrzebach osób niewidomych, słabowidzących i niedosłyszących zupełnie nie pomyślano.
– Rok temu wyremontowano Rondo Waszyngtona z przejściami podziemnymi, którymi można dostać się do Stadionu Narodowego – mówi poruszający się na wózku elektrycznym Sławek Barecki. – Wysiadając z tramwaju, zostaję uwięziony na przystanku, ponieważ wyjście prowadzi do stromych schodów, a nie zainstalowano nawet windy czy platformy. Ktoś zaakceptował taki projekt z barierami, ktoś wydał zgodę na użytkowanie tego miejsca, a gdzie były służby nadzoru budowlanego? Na remont Dworca Wschodniego wydano 60 mln zł, a ja dalej nie mogę dostać się na żaden peron, bo też nie wybudowano nawet jednej windy!
Zarząd Dróg Miejskich (ZDM), który remontował rondo, zrzucał winę na Tramwaje Warszawskie, że nie przesunęły torów. Tramwaje Warszawskie odpowiadają, że ZDM nie wystosował do nich nawet pytania, czy mogliby przesunąć szyny. Później ZDM tłumaczył się, że to nie był remont, a tylko „prace utrzymaniowe” i inwestycja „nie zakładała montażu windy”. Okazało się, że przedstawiciele trzech miejskich spółek: ZDM, Tramwaje Warszawskie i Zarząd Transportu Miejskiego – nie opiniują wzajemnie swoich projektów i razem nie planują wspólnych rozwiązań. Najczęściej wyjaśniano: „to nie nasze zadanie” i „nie możemy wchodzić w czyjeś kompetencje”.
Osoba z niepełnosprawnością wysiadająca z tramwaju obok Stadionu Narodowego zostaje uwięziona na przystanku, ponieważ przy stromych schodach nie zainstalowano windy ani platformy, fot.: Piotr Stanisławski
– Nie ma koordynacji działań wydziałów, wszystko tonie w kolejnych jednostkach, które nie potrafią ze sobą dojść do porozumienia – mówi architekt prof. Krzysztof Chwalibóg. – Nie ma woli współpracy. Jeżeli dodamy biurokrację, która z reguły jest niechętna zajmowaniu się problemami, to mamy takie efekty.
Za „niedostosowanie” obiektu nikt z reguły nie ponosi odpowiedzialności. Ani biura administracji architektoniczno-budowlanych, które akceptują projekty z barierami, ani architekci, którzy ulegają naciskom inwestorów żądających ograniczenia w projekcie – do absolutnego minimum – dostosowania dla osób z niepełnosprawnością. Odpowiedzialności nie ponoszą urzędnicy samorządowi, którzy wydają na „niedostosowane” remonty miliony z publicznych pieniędzy. Architekt otrzyma co najwyżej upomnienie, a inwestor niski mandat w wysokości od 100 do 1000 zł. We Francji mandaty dla architektów łamiących przepisy dostępności dla osób z niepełnosprawnością sięgają kilku tysięcy euro i wiążą się z możliwością utraty uprawnień zawodowych, a nawet pójściem do więzienia. Warto podkreślić, że w Kazachstanie wysokość kar zaczyna się od 3 tys. dol. W Polsce gdy zostanie złożona skarga na źle dostosowany obiekt, rzadko udaje się ustalić winnego.
– Nikt nie ponosi konsekwencji za oddany obiekt, po którym nie można się poruszać – mówi niedowidząca Katarzyna Marczak. – W metrze warszawskim musiało dojść do tragedii niewidomego chłopaka, który wpadł pod pociąg, aby zmieniono przepisy i poprawiono perony. Miano je także poprawić na peronach kolejowych, do czego zobowiązywało
rozporządzenie ministra infrastruktury, ale ministerstwo pod wpływem lobby kolejowego wycofało się z takiego wymogu na peronach kolejowych.
Mariusz, który dziewięć lat temu usiadł na wózku po wypadku motocyklowym, surowo ocenia dostępność architektoniczną i urbanistyczną dla osób takich jak on w Polsce. Mieszka w Poznaniu, ale dużo podróżuje po kraju. Uważa, że prawdziwe zmiany zaszły jedynie w transporcie miejskim, który samorządy w dużym stopniu wymieniły na niskopodłogowy.
– Z ulicy dostanę się do jednego budynku na pięćdziesiąt, choć wiele ulic i lokali jest po remoncie. Wszędzie są schody albo progi, albo nie położono pochylni i nie podniesiono chodnika. Zjeść mogę w Pizza Hut albo McDonaldzie, bo przed gastronomią rzadko buduje się podjazdy. Jak mam potrzebę skorzystania z WC, to szukam hotelu, bo tam jest dostosowany. Kiedy słyszę, gdy ktoś mówi, jak to się niepełnosprawnym polepszyło, bo dwadzieścia lat temu nie było ich widać na ulicy, to mnie szlag trafia. Fakt, widać mnie na ulicy, ale najczęściej na niej tkwię, bo do większości miejsc się nie dostanę. Aby wysłać paczkę na poczcie, muszę przejechać pół dzielnicy, bo najbliższe trzy placówki są niedostępne, choć były remontowane.
Przepisy do remontu
Nie brak opinii twierdzących, że przepisy Prawa budowlanego zostały tak skonstruowane, aby dostosowanie obiektów dla osób z niepełnosprawnością nie obciążało budżetów inwestorów. Stąd ogólnikowość niektórych zapisów, trudności z ich interpretacją oraz brak precyzyjnych regulacji. Krytykowany jest już podstawowy zapis Prawa budowlanego (Art. 5 pkt. 4) mówiący o konieczności „zapewnienia niezbędnych warunków” do korzystania z obiektów przez osoby niepełnosprawne. „Zapewnienie niezbędnych warunków” jest przez inspektorów nadzoru budowlanego, inwestorów i architektów rozumiane jako „zapewnienie minimalnego dostosowania”. A ile wynosi to minimum?
– Gdy obiekt ma pochylnię, uznaje się go za dostosowany, choć praktycznie jest niedostępny dla większości niepełnosprawnych – mówi Marek Wysocki. – Ten przepis zresztą wyszczególnia tylko jedną grupę niepełnosprawnych, bo mówi o zapewnieniu potrzeb „w szczególności osób poruszających się na wózkach inwalidzkich”. Architekci, inwestorzy, urbaniści, a nawet studenci architektury wyłączają swoje myślenie i przyjmują, że osoba niepełnosprawna to ktoś na wózku. Inne niepełnosprawności są pomijane.
Prawo budowlane i Ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym powinny jednoznacznie wskazywać potrzeby osób mających problemy z poruszaniem się – osób z niepełnosprawnością, starszych i matek z dziećmi. Najważniejsze ich zapisy muszą mieć charakter obligatoryjny, a nie zaleceń i życzeń ustawodawcy, w których określa się, że „należy uwzględnić” potrzeby osób niepełnosprawnych, a obiekty „powinny” umożliwiać korzystanie z nich przez takie osoby.
– Potrzebujemy konkretnych wymagań i szczegółowych zapisów – mówi prof. Krzysztof Chwalibóg. – Ze stwierdzenia, że „należy uwzględniać potrzeby tych osób”, kompletnie nic nie wynika. W Ustawie o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym podstawowym zapisem powinien być obowiązek wyznaczania w przestrzeni publicznej ciągów powszechnej dostępności. Szczególnie w centrach miast i dzielnic oraz rejonach przesiadkowych, gdzie występuje istotny ruch pieszy. Elementem tych ciągów są ścieżki prowadzące dla osób niewidomych i słabowidzących.
Zmiany wymaga więcej zapisów. Obecnie architekt może napisać tylko oświadczenie, że jego projekt jest dostępny dla osób z niepełnosprawnością i ten dokument jest podstawą w ocenie jego dostępności dla urzędów architektonicznych.
– To jest absurdalne – dodaje Marek Wysocki. – Architekt powinien dokładnie i szczegółowo opisać wszystkie zastosowane rozwiązania dostępności.
Teraz urzędnik sprawdza, czy są wszystkie dokumenty i oświadczenia. Jak jest oświadczenie architekta, że projekt jest dostępny dla osób niepełnosprawnych, to wszystko dla urzędnika gra. Szczegółowe opisanie dostępności powinno być wymogiem! Wielu architektów nie posiada, niestety, podstawowej wiedzy o potrzebach różnych grup osób z niepełnosprawnością.
Z problemem tym borykano się w wielu krajach. Rozwiązało go powołanie „Access officera”, czyli architekta specjalisty, który ocenia projekty wyłącznie pod kątem ich dostępności. W tych krajach gdzie on funkcjonuje, wprowadzono też zasadę, że żaden projekt realizowany ze środków publicznych nie może zostać zatwierdzony, jeśli nie spełnia wymogów pełnej dostępności dla osób z niepełnosprawnością. Te rozwiązania postuluje się także w Polsce. – Inaczej trudno będzie poprawić obecną sytuację – kończy Marek Wysocki. – Przyjęte muszą także zostać standardy dostępności, bo w tej chwili każde miasto stosuje rozwiązania, jakie chce. Poza tym wszystkie uczelnie techniczne obowiązkowo powinny wprowadzić programy nauczania z projektowania uniwersalnego, a mają je ledwie trzy–cztery.
Bariery w miastach to nie tyko progi i schody – stanowią je także informatory, ławki i kosze na śmieci, fot.: Piotr Stanisławski
Poprawienia wymaga także Rozporządzenie Ministra Gospodarki Przestrzennej i Budownictwa w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie. Inaczej remontowane w Polsce budynki nadal będą niedostosowywane dla osób z niepełnosprawnością. Zgodnie z rozporządzeniem, dostosowanie budynku dla osób z niepełnosprawnością nie jest obowiązkowe przy robotach budowlano-remontowych, co do których nie jest wymagane pozwolenie na budowę. A nie jest ono wymagane w przypadku remontów, w których nie zmienia się elementów konstrukcyjnych obiektu.
– Stąd mamy tyle wyremontowanych i jednocześnie niedostosowanych obiektów i budynków – mówi projektant Andrzej Kucharski. – Niewiele jest remontów, w których wymienia się elementy konstrukcyjne, więc w większości projekty stwierdzają, że roboty budowlane polegają na odnowieniu, odświeżeniu albo utrzymaniu. Powiązanie wymogu dostosowania obiektów dla osób niepełnosprawnych wyłącznie w przypadku wymiany elementów konstrukcyjnych jest największym „hamulcowym” w usuwaniu barier architektonicznych w remontowanych obiektach. W Polsce wyremontowano tysiące budynków, ulic, placów, rynków, za miliardy publicznych pieniędzy, a pozostały niedostępne dla ludzi niepełnosprawnych!
To powiązanie de facto „rozgrzesza” inwestorów, którzy mimo częstych apeli osób z niepełnosprawnością nie dostosowują remontowanych obiektów. Bo nie muszą. Sami najczęściej tłumaczą, że nie mają pieniędzy na dostosowanie. I ten argument od dawna znajduje pełne zrozumienie i poparcie w Ministerstwie Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej (które przejęło Ministerstwo Infrastruktury).
– U nas wszystko nazywa się rewitalizacją, odnowieniem i utrzymaniem, aby tylko nie nazywało się przebudową – dodaje Maria Król. – Z poparciem prawa inwestorzy mogą oszczędzać na inwestycjach kosztem osób niepełnosprawnych.
Zakonserwowany umysł
Swój udział w słabej dostępności obiektów publicznych dla osób z niepełnosprawnością mają także konserwatorzy zabytków. Wielu nie zgadza się na jakiekolwiek zmiany w strukturach obiektów historycznych i starych kamienic. A takich najwięcej jest w centrach miast i miasteczek. Zarządcy i właściciele tłumaczą, że chcieli je dostosować, lecz konserwator nie wyraził zgody.
– W przypadku udostępniania przestrzeni historycznej dla osób niepełnosprawnych rzeczywiście bardzo częstą barierą są ustalenia konserwatorów, ich niechęć bądź niezrozumienie, że przestrzeń tę należy dostosować do współczesnych wymogów – mówi prof. Tadeusz Markowski, prezes Towarzystwa Urbanistów Polskich. – Trzeba rozmów ze środowiskiem oraz Ministerstwem Kultury, aby przestać „konserwować” stare myślenie w tej sprawie.
Przykładów pokazujących, że dostosować można nawet obiekty zabytkowe o dużej wartości historycznej, jest wiele. Udało się to np. z Akropolem w Atenach. – Znalezienie kompromisu było możliwe – mówi grecki architekt Sotiris Papadopoulos. – W końcu te obiekty są dobrem narodowym, a nie dobrem konserwatorów. Z całym przekonaniem twierdzę, że jeżeli udało się dostosować dla osób niepełnosprawnych Akropol, to można i wszystkie zabytkowe budynki. Dostosować udało się także bazylikę w Pizie, rzymskie Koloseum, katedry w Uppsali i Lionie, mosty w Wenecji, a także paryski Luwr. W tym ostatnim przypadku nie obawiano się wprowadzić w bogate zabytkowe otoczenie nowoczesnego elementu współczesnej architektury w kształcie piramidy. A w jej środku umieszczono windę dla osób z niepełnosprawnością.
– W Polsce konserwatorzy są przekonani, że chronią zabytki przed zeszpeceniem, co niby stanie się, gdy zostaną zainstalowane windy, rampy i podjazdy – mówi Rafał Michalski, student IV roku architektury. – Miałem okazję rozmawiać z konserwatorami i przynajmniej niektórych cechował fanatyczny doktrynizm. Jakby w ogóle nie zauważyli, że świat się zmienia, i nie słyszeli o dyskryminacji osób niepełnosprawnych. Na Zachodzie konserwatorzy zabytków od dekady nie stawiają pytań, czy można dostosować jakiś zabytkowy budynek. Wspólnie z architektamizastanawiają się tylko, jak to zrobić. U nas panuje zacofany konserwatyzm.
Dostosowanie zabytkowych budynków opłaca się, bo to turystyczna wizytówka miast, promująca je na całym świecie. Wśród nich jest wiele osób starszych, w tym z niepełnosprawnościami. Dlatego dostępność zabytków jest atutem, a niedostępność – antyreklamą miasta.
– Tymczasem w Zamościu nie ma ani jednej dostosowanej restauracji na rynku, bo konserwator nie pozwala usunąć kamiennego progu albo stopnia – mówi Maria Król.
Jest i druga strona medalu. Część właścicieli i zarządców zabytkowych kamienic często z góry zakłada, że konserwator zabytków nie wyrazi zgody na usunięcie starych schodów lub postawienie pochylni. Dlatego nie zwracają się o wyrażenie zgodny na takie zmiany. A można dostosować nawet miejsce „niemożliwe”, co pokazuje plenarna sala sejmowa. Choć na początku zmianom kategorycznie sprzeciwiał się konserwator zabytków, który argumentował, że „nie można zmieniać historycznego układu sali”, ostatecznie udało się ją dostosować dla osób na wózkach. „Historyczny układ” dało się zmienić, wprowadzono nawet w starą drewnianą strukturę sali nowoczesną konstrukcję ze szkła i aluminium. Potrzebna była dobra wola i chęć kompromisu.
– Często przedsiębiorcy, którzy prowadzą działalność w historycznych budynkach, narzekają, że na postawienie podjazdu nie zgadza się konserwator zabytków – wyjaśnia Ewa Nekanda-Trepka, była stołeczna konserwator zabytków. – To stereotyp. O taką zgodę podczas remontu Krakowskiego Przedmieścia nie pytał nas żaden przedsiębiorca. Gdyby zgłosił się z propozycją montażu w lokalu podjazdu, staralibyśmy się pomóc.
Czy idzie gorsze?
Właśnie ruszyły prace nad Kodeksem budowlanym, który w ciągu roku zastąpi obowiązujące Prawo budowlane, nowelizowane aż 70 razy. Nowy akt ma pozwolić inwestorom na budowanie bez pozwolenia na budowę, które będzie wymagane tylko dla dużych obiektów o wysokości powyżej 12 m i kubaturze przekraczającej 5 tys. m3. Zniesione ma także zostać wymaganie zgłoszenia przeprowadzenia remontu – pozostanie tylko w niektórych przypadkach. Czy nie doprowadzi to do jeszcze większych nadużyć? Janusz Żbik, podsekretarz stanu w Ministerstwie Transportu Budownictwa i Gospodarki w wywiadach zapewnia, że nie:
– Dlaczego mamy zakładać, że w Polsce wszyscy, jeśli tylko mają okazję, są złodziejami? – mówił dla „Muratora Dom”. – Państwo nie jest i nie może być omnipotentne. Prawo ma się opierać na zaufaniu do obywatela oraz na tym, że przestrzega się ustanowionych reguł.
Minister zapewnia także, że jeśli ktoś złamie prawo – w tym także projektant czy kierownik budowy – straci uprawnienia do wykonywania zawodu. Nie wszyscy, niestety, wierzą w te zapewnienia. Padają nawet stwierdzenia, że nowe przepisy „tworzone” są pod lobby inwestorskie. Osoby z niepełnosprawnością także powinny zacząć się niepokoić. Planowana jest bowiem redukcja placówek nadzoru budowlanego z 376 do 100 inspektoratów. A to oznacza jeszcze mniej kontroli budowlanych.
– Niepokoi mnie to skupienie się na planach optymalizacji procesów inwestycyjno-budowlanych – mówi pragnący zachować anonimowość jeden z architektów biorących udział w spotkaniu z Komisją Kodyfikacyjną. – O osobach niepełnosprawnych nie mówi się w ogóle. Mamy tu raczej do czynienia z chęcią wprowadzenia zmian, aby ułatwić legalizację samowoli budowlanej i zmniejszyć sankcje.
Może to oznaczać jeszcze trudniejszą sytuację niż obecna.
Komentarze
-
Dostępności brak
01.08.2013, 11:221. Wyrównać chodniki i wybudować łagodne zjazdy z chodników. 2. Budować ogólnodostępne toalety, dobrze dostosowane dla osób niepełnosprawnych (mogą być płatne). 3. Umożliwić osobom niepełnosprawnym załatwianie spraw urzędowych w ich domach albo elektronicznie, bez konieczności przychodzenia do urzędów.odpowiedz na komentarz -
bariery
31.07.2013, 15:32Najwyraźniej osoby decydujące uważają za wstydliwe wpuszczanie ON do lokali publicznych czy urzędów. Owszem gro osób niepełnosprawnych żyje poniżej minimum socjalnego ale są tacy których stać na obiad w restauracji czy piwo w lokalu. Niestety nie są to miejsca dostosowane do potrzeb takich klientów. Jeżeli da się wejść to zostaje problem toalety.odpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz