Miss poza stereotypem
Zakończyły się pierwsze wybory Miss Polski na wózku. Wydarzenie to odbiło się szerokim echem w mediach. Czy cele społeczne, jakie założyli organizatorzy konkursu, uda się zrealizować?
Gdy w kwietniu Fundacja Jedyna Taka ogłosiła na swojej stronie, że rozpoczyna pierwsze w Polsce wybory Miss Polski na wózku, informacja o przedsięwzięciu rozeszła się błyskawicznie i natychmiast wzbudziła ogromne zainteresowanie społeczne. Zwłaszcza w mediach, które natychmiast chciały zaprezentować swoim czytelnikom, telewidzom i słuchaczom najładniejsze kandydatki na wózku, ubiegające się o złotą koronę.
Uwierzyć w siebie
Inicjatywa wywołała szum także w środowisku osób z niepełnosprawnością. Jest ono szczególnie wyczulone na duże i medialne inicjatywy, które mają cokolwiek wspólnego z wizerunkiem tej grupy osób. Reszta Polaków, których zaciekawił ten plebiscyt, zastanawiała się, jak bardzo będą podobne do wyborów Miss Polski i czy dziewczyny zaprezentują się także w strojach plażowych i nocnych.
Dotąd oglądaliśmy jedynie krótkie migawki z wyborów Miss Ameryki na Wózku (Miss Wheelchair America), które czasami pokazywały telewizyjne wiadomości. Na ich podstawie nie można było stwierdzić, jak bardzo te dwa konkursy różnią się od siebie. Dlatego przed pierwszymi polskimi wyborami miss na wózku pojawiało się wiele pytań, spekulacji, a nawet kontrowersji. W dużej mierze wyjaśniły się one w ostatnią niedzielę w Ciechocinku, podczas gali finałowej Miss Polski na wózku, ale niektóre z pytań pozostały bez odpowiedzi.
Kandydatki do tytułu Miss Polski na wózku, fot.: Piotr
Stanisławski
Jak powiedziała Katarzyna Wojtaszek z "Fundacji Jedyna Taka" –
główna pomysłodawczyni konkursu – to był najbardziej odpowiedni
moment, aby takie wybory zorganizować w naszym kraju.
- Wybory wzbudziły wielkie zainteresowanie i wywołały spore
emocje. To dobrze, bo bardzo zależało nam na tym, aby ich
przesłanie zostało mocno podkreślone – powiedziała Wojtaszek.
Pani Katarzyna sama porusza się na wózku. Trudno sobie wyobrazić, aby inna osoba wymyśliła taki konkurs i podjęła się jego organizacji. Osobiste doświadczenia bezpośrednio wpłynęły na tę decyzję – a także na określenie celów, jakie wybory mają spełnić i którym mają służyć. W realizacji przedsięwzięcia wsparli ją Patryk Gojny oraz Marzena Bartosz. Oboje również jeżdzą na wózkach.
– Tak naprawdę ten konkurs zrobiłam dla kobiet niepełnosprawnych, dla siebie oraz swojego dziecka - wyznaje Katarzyna Wojtaszek. - Jest wiele kobiet na wózkach, które – tak jak ja – uległy wypadkowi lub urodziły się z niepełnosprawnością, albo chorują i myślą o sobie jako nieatrakcyjnych kobietach. Ten konkurs jest właśnie dla nich, aby im pokazać, że wózek, niepełnosprawność nie są wyznacznikami ich życia, że nie mogą decydować o tym, jak oceniają siebie, swoją atrakcyjność, a także wpływać na poczucie własnej kobiecości. Robiłam go także dla siebie, bo poruszam się na wózku i wiem z doświadczenia, jak wózek wpływa na myślenie nas, kobiet, o sobie, oraz na myślenie innych osób o nas kobietach na wózku. Wreszcie – zrobiłam to dla mojego dziecka, aby żyło w normalnym społeczeństwie – mówi.
- Tak naprawdę nasz konkurs ma cel społeczny. Ma dać pozytywnego kopa i pozytywną energię dziewczynom z niepełnosprawnością, aby uwierzyły, że mogą być żonami, matkami, spełniać własne marzenia i pasje oraz pełnić różne role społeczne. Chcemy, aby wybory zmieniły społeczny wizerunek osób z niepełnosprawnością w ogóle. Do konkursu zgłosiła się kobieta na wózku, która miała ponad 50 lat. Nie weszła do finału, ale powiedziała, że to nie ma znaczenia, bo przede wszystkim chciała pokazać innym, że można czuć się atrakcyjną kobietą, tak jak ona wciąż się czuje. To było wspaniałe – dodaje.
Stąd też pomysł, aby konkurs pokazywał aktywne kobiety poruszające się na wózku, pełne chęci życia, pasji, wytrwałości w realizowaniu własnych marzeń, spełniające się w różnych rolach społecznych, którym wózek nie odebrał poczucia własnej atrakcyjności i wartości. Ich przykład ma przełamywać stereotypy o kobietach z niepełnosprawnością. Podobne cele stawiają sobie wszystkie wybory Miss, jakie na świecie organizowane są dla kobiet poruszających się na wózku. Polska dołączyła do Stanów Zjednoczonych, które w 1972 roku zorganizowały takie wybory jako pierwszy kraj na świecie, oraz do innych krajów, które poszły ich śladem, wykorzystując podobną nazwę: Turcji, Indii, Tajlandii, Nigerii, czy z inną nazwą - Węgier (Miss Colours Hungary), Rosji (Miss Independance Russia). Jest wśród nich także Holandia (Miss Ability Netherlands) i Szwajcaria (Miss Handicap Swiss). W tych ostatnich krajach w wyborach mogą jednak brać także udział kobiety z niepełnosprawnością, które nie poruszają się na wózku.
Kobieca i atrakcyjna
Wybory Miss Polski na wózku mają zatem jasno sprecyzowany cel społeczny i swoją misję do spełnienia. Wszystkie dziesięć finalistek konkursu mocno utożsamiało się z tą ideą. Zostały one wybrane przez internautów w głosowaniu spośród 72 kobiet z całej Polski, które zgłosiły się do konkursu, a ich sylwetki zaprezentowano na stronie internetowej fundacji. Już w pierwszym tygodniu zagłosowało 130 tys. internautów, choć przeznaczono na to ponad miesiac. Dziesięć Pań, które otrzymały najwięcej głosów - Monika Buczyńska, Sylwia Klusek, Angelika Chrapkiewicz-Gądek, Ewa Woźniak, Izabela Sopalska, Natalia Grynkiewicz, Katarzyna Lewera, Olga Fijałkowska, Iwona Warzywoda i Weronika Wróbel, wzięło udział w intensywnych warsztatach przygotowujących do występu podczas gali finałowej. Pracowali z nimi profesjonalni styliści, wizażyści, fryzjerzy, fotografowie, animatorzy kultury oraz choreografki współpracują przy wyborach Miss Polski i Miss Nastolatek. To było zupełnie nowe doświadczenie, ale także wyczerpująca praca.
Konkurs miał profesjonalną oprawę, fot.: Piotr
Stanisławski
- Jednym z powodów, dla których zdecydowałam się na udział w wyborach, było to, że konkurs piękności ma także przełamywać stereotypy o kobietach niepełnosprawnych - mówi Sylwia Klusek, mieszkanka Góry Kalwarii, która ukończyła studia z zarządzania i podyplomowo administrację, a obecnie pracuje. – Walczę z nimi codziennie, udowadniając sobie i innym, że mogę wszystko. Chciałam dać przykład innym dziewczynom na wózku, że wózek to nie jest koniec świata, że można żyć, mieć swoje plany, czuć szczęście. Mam nadzieję, że wszyscy, którzy oglądali te wybory, otrzymali pozytywny przekaz o kobietach na wózku. Nasza miss także będzie inspiracją dla innych kobiet; odwiedzając różne miejsca w Polsce, będzie pokazywać, że mimo niepełnosprawności, nie poddaje się, stawia sobie różne cele i stara się je realizować.
Każda z finalistek, jeszcze przed rozpoczęciem uroczystej gali, niemal codziennie otrzymywała e-maile z wyrazami wsparcia, życzeniami zdobycia korony, a także z podziękowaniami za swoją postawę. Otrzymywała je także Monika Buczyńska, pracująca studentka, chorująca na dystrofię mięśniową. Pani Monika podkreśla, że sama ma ogromny dystans do swojego wózka, nie użala się z tego powodu nad sobą, bo wie, że wielu ludzi ma większe problemy od niej.
- Jest wielu ludzi, którzy naprawdę mają znacznie trudniej w życiu ode mnie. Ja "tylko" nie chodzę, choć dla wielu jest to „aż”. Ale poruszam się, z tym że na kółkach. Mam natomiast kochająca rodzinę, dom i wiele rzeczy, aby doceniać swoją sytuację.
Raz napisała do niej maila młoda dziewczyna, której córka urodziła się z rozszczepem kręgosłupa. Dziecko będzie najprawdopodobniej poruszało się na wózku, z czym moda matka nie mogła się pogodzić. Po przeczytaniu historii Moniki Buczyńskiej, wyznała jej, że przykład, który daje, jej uśmiech, pozytywna energia i entuzjazm dodały jej wiary, że jej córka, mimo że do końca życia będzie poruszać się na wózku, może być taka jak ona.
- Cieszę się, że mogę inspirować innych ludzi - podkreśla Pani Monika. – Ważne jest, jak odbierane są kobiety niepełnosprawne. W mniejszych miejscowościach ze zdziwieniem patrzy się na dziewczynę na wózku, która np. założyła szpilki, sukienkę, zrobiła sobie ładny makijaż. Myślą sobie "nienormalna młoda laska na wózku ubzdurała sobie, że chce ładnie wyglądać". Często spotykałam się z podobnymi komentarzami. Ludzie myślą, że nad osobami niepełnosprawnymi można się tylko użalać, a skoro ”takie” nieszczęście ich spotkało, to nie powinni się cieszyć życiem jak zdrowi. Są dziewczyny, które z powodu wózka są zablokowane, nie mogą się przełamać, uważają, że są nieatrakcyjne. Nie pomagają im tego zmienić ludzie, którzy mają do nich takie podejście.
Z innej perspektywy
Inna finalistka, 32-letnia Angelika Chrapkiewicz-Gądek, patrzy
na konkurs jeszcze szerzej. Uważa, że przesłanie konkursu kierowane
jest do większej grupy kobiet, niezależnie od tego, czy jeżdżą na
wózku, są niepełnosprawne, mają chorobę, problem ze zdrowiem czy z
wyglądem. To konkurs dla każdej kobiety, która czuje się
nieatrakcyjna i z tego powodu mniej wartościowa.
- Chodzi o to, aby takie kobiety, zobaczyły nas, kobiety
poruszające się na wózku, na konkursie piękności - mówi pani
Angelika. - Aby zobaczyły, że jesteśmy uśmiechnięte, atrakcyjne,
mamy poczucie własnej wartości, że robimy różne rzeczy i dalej
chcemy żyć pełnią życia. Ten komunikat ma głęboki sens. Daje innym
kobietom przykład, że pomimo problemów, mogą czuć się atrakcyjne. W
każdej kobiecie są piękno i pozytywna energia, nie można pozwolić,
aby cokolwiek je w nas przykryło. Konkurs ma dać nam odwagę, aby je
z siebie wydobyć.
Pani Angelika przyznaje, że sama także bała się przystąpić do wyborów. Choć jest prezesem stowarzyszenia Nautica, uczestniczyła w głośnej wyprawie osób na wózkach na Kilimandżaro, jest bardzo aktywną kobietą, a rodzina i przyjaciele gorąco namawiali ją do udziału w wyborach, musiała się przełamać. - Udział w konkursie to wystawianie się na ocenę innych, przestaje się być osobą anonimową, do czego potrzeba odwagi – dodaje.
Kandydatki zaprezentowały się w różnych choreografiach, fot.: Piotr
Stanisławski
Ewa Woźniak z Lublina, która właśnie ukończyła liceum, pamięta, że
dopiero gdy opuściła szpital, rok po wypadku samochodowym, w wyniku
którego usiadła na wózek, zaczęła myśleć o sobie jako kobiecie, a
nie tylko osobie niepełnosprawnej. Czuła na sobie ciężar
stereotypu, że miejscem dla kobiety na wózku jest dom, nie ma
większych aspiracji, a okazywanie swoich potrzeb i akcentowane
kobiecości nie jest dobrze widziane. Kiedy wybrała się na dyskotekę
i zaczęła tańczyć na parkiecie, widziała, ile osób było tym
zszokowanych. Komentarze: ”jest na wózku, a chodzi na dyskoteki?”
słyszała niejeden raz.
- Dlatego wiele dziewczyn, mimo że chciałyby i czują taką potrzebę, nie pokazuje się w różnych miejscach i imprezach, bo boi się, że zostaną źle odebrane i skrytykowane. Biorę udział w konkursie, bo chcę takim dziewczynom pokazać, że nie ukrywam się przed ludźmi, że wózek mnie nie ogranicza i jestem zadbaną, atrakcyjną kobietą. Po wypadku utraciłam poczucie własnej wartości jako kobieta, musiałam ją odbudować, udało mi się to. Dziś dbam o swoją sylwetkę, dlatego uprawiam sort, próbuję swoich sił jako modelka.
Pierwsza w historii Miss Polski na wózku Olga Fijałkowska, studentka Uniwersytetu Przyrodniczo-Humanistycznego w Siedlcach, dodaje, że jako miss chce dalej zmienić podejście ludzi do kobiet na wózku.
- Startując w konkursie, chciałam przede wszystkim pokazać, że jesteśmy takim samymi ludźmi, różni nas tylko to, że poruszamy się na wózkach – powiedziała. - Ale tak samo jak inni walczymy o swoje szczęście i marzenia. Mam nadzieję, że teraz ludzie częściej będą zauważali, że jesteśmy kobiece, atrakcyjne i piękne.
Nasze i wasze
Oprócz ogromnej ilości pochwał otrzymanych z różnych stron, na organizatorów wyborów Miss Polski na wózku spadły też głosy krytyki. I to ze strony, z której ktokolwiek najmniej się spodziewał – bo samych osób z niepełnosprawnością. Żal do organizatorów miały zwłaszcza osoby, które chciały przystąpić do wyborów, a nie poruszają się na wózku. Zawężenie regulaminu do kobiet na wózku odebrały jako dyskryminujący inne niepełnosprawności.
Zdecydowana większość konkursów tego typu na świecie dotyczy kobiet na wózku, tylko w kilku nie ma ograniczeń dla innych niepełnosprawności. Wybory w Holandii uchodzą za najbardziej otwarte – do konkursu mogą przystąpić osoby ż różnymi rodzajami niepełnosprawności i po amputacjach, nie zrezygnowano w nich także – tak jak w pozostałych krajach – z pokazów kandydatek w strojach kąpielowych i sukniach wieczorowych. W konkursie holenderskim prezentacje te robią piorunujące wrażenie, ponieważ strona estetyczna stoi na najwyższym poziomie. Pozostawienie tych dwóch pokazów – interesujących szczególnie mężczyzn – wpłynęło na większą selekcję zgłaszających się niepełnosprawnych kandydatek pod kątem prezentowanej sylwetki ciała i figury. Tak jak ma to miejsce w konkursach piękności kobiet zdrowych. Dlatego niewielkie szanse na przejście kwalifikacji mają tam kandydatki puszyste i już niemłode.
Inaczej jest w pozostałych krajach. Te wysoko ustawiają granicę wieku kandydujących do konkursu kobiet – zwykle do 50 lat, choć gdzieniegdzie – nawet 60. Dlatego tytuł miss uzyskują także matki, a nawet babcie i kobiety puszyste. Wynika to wprost z innych celów, jakie te konkursy sobie stawiają.
„Swoje” konkursy mają nie tylko kobiety na wózkach. Największy konkurs organizuje światowa społeczność osób niesłyszących. Zdobywczynie krajowych koron piękności uczestniczą potem w światowych wyborach Miss Deaf International, które są odpowiednikiem Miss World. Swój konkurs piękności mają także osoby z zespołem Downa, rozszczepem kręgosłupa, mózgowym porażeniem dziecięcym i innymi poważnymi schorzeniami. Nosi on nazwę Miss You Can Do It. Głównym przesłaniem konkursu jest "pokazanie wszystkim takim dziewczętom, że są piękne, a ich niepełnosprawność nie odbiera im możliwości podejmowania się różnych zadań i wyzwań".
Misja, nie getto
Niektórzy uważają, że organizowanie osobnych konkursów piękności dla osób z niepełnosprawnością, to działania dezintegrujące je ze społeczeństwem. Mają one wyrażać starą – i dawno już odrzuconą – filozofię tworzenia "gett dla niepełnosprawnych". Organizatorki i uczestniczki wyborów "Miss Polski na wózku" nie zgadzają się z takim stawianiem sprawy.
- Miss Polski na wózku ma swoje jasno określone cele społeczne - mówi Katarzyna Wojtaszek. - Przecież dziewczyna na wózku, mająca sparaliżowane nogi czy chorująca na zanik mięśni, nie przejdzie pierwszego etapu w wyborach Miss Polski. Tam głównie zwraca się uwagę na budowę ciała, idealne proporcje, kształty, sylwetkę. My mamy inne cele. Nie zgadzam się, że tworzymy kolejne getto. To tak, jakby powiedzieć paraolimpiadzie, że też tworzy getto. A nie tworzy. Jak pływak ze sparaliżowanymi nogami albo bez ręki i nogi, miałby konkurować z najlepszymi pływakami świata, gdzie liczy się najlepszy czas? Tymczasem paraolimpiada miała i ma ogromny wkład w zmianę wizerunku osób z niepełnosprawnością w społeczeństwie. Nasz konkurs tę misję kontynuuje. Wybieramy miss Polski na wózku i się tego nie wstydzimy. Nie widzę też żadnego problemu, że swoje wybory miss mają osoby niesłyszące i "swój" chciałaby mieć inna grupa osób z niepełnosprawnością. Nie widzę w tym żadnych cech "gettowości" – zaznacza.
Trudno dziś przewidzieć, jak za kilka lat będą wyglądały wybory Miss Polski na wózku i czy nie poszerzą swojej formuły. Choć to pierwszy konkurs, już wzbudził ogromne medialne i społeczne zainteresowanie. Nieporównywalnie większe niż wybory Miss Polski Niesłyszących. Świadczyli o tym także obecni goście w Ciechocinku - m.in. prowadzący galę dyrektor Polskiego Radia Kamil Dąbrowa i dziennikarz TVN Grzegorz Markowski, Katarzyna Krzeszowska, Miss Polski 2012, która dokonała koronacji Miss Polski na wózku, a także premier Donald Tusk. Premier, na scenie, przed kamerami wielu stacji telewizyjnych, podziękował organizatorom za tak wspaniałe wybory, a finalistkom za to, że "dają nam wszystkim wielką nadzieję, że marzenia nie mają swoich barier".
Prawdopodobnie w społecznym odbiorze właśnie wózek kojarzy się najbardziej z osobami niepełnosprawnymi – symbolizuje dramat, jaki przeszły, oraz walkę o własne marzenia, prawa i normalność. Konkurs Miss Polski na wózku ma więc szansę przynieść korzyści także innym osobom z niepełnosprawnością.
Komentarze
-
Zaakceptować swoją niepełnosprawność
15.08.2013, 11:46Najważniejsze, to zaakceptować swoją niepełnosprawność i nauczyć się z nią żyć. Trzeba wziąć byka za rogi i próbować z nim wygrać. Wiadomo raz się wygra, raz przegra, ale ważne by się nie poddawać próbować dalej. Jasne, że trochę inaczej patrzy się na życie, gdy choruje się od urodzenia na jakąś chorobę, a inaczej sytuacja wygląda, gdy się siada na wózek pamiętając o tym, że jeszcze wczoraj było się sprawnym, ale cała sztuka w tym, żeby przyzwyczaić się do nowej sytuacji, otworzyć nowy rozdział w życiu - to nie znaczy, że gorszy od poprzedniego. To, co było trzeba zostawić za sobą i zacząć żyć na nowo. Jestem za takimi konkursami, które pokazują, że niepełnosprawni też mogą być aktywni, oczywiście wszystko w granicach rozsądku. Nie uważam, aby ich organizatorzy rozróżniali jakoś niepełnosprawnych tworząc tzw. lepsze i gorsze niesprawności. Niepełnosprawność jest pewną dysfunkcją jakiegoś organu, jeden siedzi na wózku, inny ma MPD, jeszcze inny Downa takie jest życie, niestety na pewne sprawy nie mamy wpływu i jedyne co nam pozostaje to się z tym pogodzić.odpowiedz na komentarz -
Traktuję wózek jako ikonę niepełnosprawności. Nigdy nie byłam zainteresowana konkursami piękności, ale być może są one bardziej potrzebne kobietom niepełnosprawnym niż pełnosprawnym. Chociaż najbardziej jestem przekonana, że poczucie wartości, kobiecości rozumianej nie tylko fizycznie ale przede wszystkim psychicznie i duchowo nabywa się najpierw w rodzinie, w grupie rówieśniczej w lokalnej społeczności. Niewątpliwie osoby niepełnosprawne mają mniej okazji doświadczania społecznego swej atrakcyjności, stąd też konkursy "miss" mogą być bardzo pomocne. Bo z niepełnosprawnością tak jest, że zawsze dotyczy ona osoby, która jest taka sama jak inne, z wyjątkiem owej niepełnosprawności.odpowiedz na komentarz
-
a miało być tak pięknie bezpolitycznie, ale i tu łapy PO-prawnych spaskudziły spontaniczny smak...A może się mylę? - czy ktoś odebrał wizytę Tuska w czasie jego kampanii inaczej?odpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz