Bariery są w nas
Maluje, rzeźbi, pisze – tak w największym skrócie można określić jego dokonania artystyczne. Mimo choroby jest także niezwykle aktywny fizycznie. Przy tym określa siebie jako człowieka zadowolonego, który ma w życiu wszystko, co może mieć.
Wiesław Matysik, urodzony w 1970 roku, ma porażenie mózgowe. To
wynik konfliktu serologicznego. Choroba spowodowała, że jeździ na
wózku, czasem, choć z trudem, porusza się o kulach. O chorobie mówi
dość zaskakująco:
– Nigdy z jej powodu jakoś szczególnie nie cierpiałem, nie czułem
się nieszczęśliwy. Pewnie dlatego, że po prostu z nią rosłem. Co
innego, gdy w pełni sprawny człowiek nagle w wyniku np. wypadku
zostaje przykuty do łóżka. Wtedy to często katastrofa, prawdziwy
koniec świata. A dla mnie toczyło się normalne życie.
Jak twierdzi, nigdy nie czuł się inny od rówieśników. Wychował
się i mieszka w Siedlcu, rodzinnej wsi pod Wolsztynem. Tam uczył
się w publicznej szkole. Później
poszedł do Liceum Ogólnokształcącego w Wolsztynie.
– Wolne chwile spędzałem jak koledzy, spotykaliśmy się,
rozmawialiśmy, wygłupialiśmy, słowem - normalne życie
nastolatka – wspomina.
Chętni sami przychodzili
Po maturze trzeba było się czymś zająć. Trochę z przypadku
zaczął malować chusty dla rezerwistów, którzy kończyli zasadniczą
służbę wojskową.
– Gdy wykonałem pierwszą, stwierdziłem, że wyszła dość dobrze –
mówi. – A takiej chusty nie było łatwo zrobić. Kolega był
zadowolony z pracy. Pokazał innym
żołnierzom, informacja o mnie szybko obiegła okoliczne jednostki
wojskowe. Tak zaczęło się malowanie ich na poważnie, czyli
szczęśliwe połączenie pracy z pasją.
Na specjalnie dostosowanym rowerze Wiesław Matysik może jeździć
kilkadziesiąt kilometrów dziennie, fot.: arch.
A pasja artystyczna wywodziła się z dzieciństwa.
– W latach 80. zaczął się ukazywać miesięcznik „Fantastyka” –
wspomina. – Zamieszczano tam między innymi futurystyczne rysunki.
Byłem nimi zafascynowany,
a każdy nowy numer, który udało mi się kupić, był dla mnie sporym
przeżyciem. Chciałem tworzyć jak artyści tam publikujący. Zaczęły
się pierwsze próby, szkicowanie ze zdjęć i portrety szkolnych
znajomych.
Drogę artystyczną przeszedł od podstaw. Po rysunkach nadszedł czas na obrazy olejne i akwarele. Udało się też zrealizować marzenie o domu. Po napisaniu wielu wniosków dostał dofinansowanie z PFRON. Przy domu rodziców było pomieszczenie gospodarcze. Z wielką pomocą najbliższej rodziny zostało przerobione na mieszkanie: odtąd pokój, kuchnia, łazienka i pracownia artystyczna to jego miejsce na ziemi, tu mieszka i tworzy.
Realizuje młodzieńcze pasje
Wiesław nie wie, ile obrazów namalował, nie jest w stanie ich
policzyć – na pewno kilkaset. W ogóle już dawno zauważył, że ma
okresy szczególnego zainteresowania
konkretną tematyką i wtedy tworzy podobne tematycznie lub
kolorystycznie prace. I jak każdy szanujący się artysta
przygotowuje z nich wystawy, inaczej mówiąc
kolekcje autorskie. Do tej pory miał ich kilka.
Pierwsza nosiła tytuł „Przestrzenie wewnętrzne” (1998) i była zbiorem rysunków fantastycznych – realizacją pasji z dzieciństwa. Drugą była kolekcja „Błękit” (2002), od koloru większości prac. Z kolei „Niektóre wyjątki Olimpu” (2004) inspirowana była motywami mitologii greckiej. Cykl „Ogrody” (2009) powstał wespół z cyklem wierszy. „Gothic” (2012) wynikał z zainteresowania współczesną subkulturą gotycką.
Do obrazów się nie przywiązuje, jeżeli ktoś jest zainteresowany
dziełem, może je kupić, choć czasem dobrzy znajomi otrzymują je w
prezencie. A znajomych mu nie
brakuje – jak każdemu, kto jest otwarty na znajomości i współpracę
i kilka razy w roku bierze udział w plenerach artystycznych.
Ostatnio najwięcej obrazów Wiesława Matysika to portrety. Od grudnia minionego roku także rzeźbi. Na razie powstają płaskorzeźby, ale na prace innego typu wkrótce przyjdzie czas.
Swoją twórczość malarską Wiesław Matysik dzieli na nurty:
autorski oraz rzemieślniczy. Pierwszy bardziej ceni, ponieważ jego
efektem są prace wynikłe z osobistych przemyśleń. Od drugiego nie
stroni, gdyż prace robione na zamówienie są wyzwaniem, zmierzeniem
się z nieznanym tematem (np. przy ilustrowaniu poezji obraz
musi komponować się ze słowem; trzeba wczuć się w klimat innego
twórcy i obraz scalić z wierszem).
Wiesław Matysik też pisze wiersze, a do tego ma na koncie
monolog, z którym jego mama, również interesująca się sztuką,
wystąpiła na 45. Sabałowych Bajaniach
w Bukowinie Tatrzańskiej, i dostała wyróżnienie.
Spędza czas na sportowo
Wolsztyn, znany w Polsce ze starych parowozów, położony jest nad jeziorem. Pan Wiesław lubi tam przebywać, gdy jest ciepło, co zresztą łączy się z jego kolejną pasją, jaką są kajaki. Od lat spędza wolny czas nie tylko na podwolsztyńskim jeziorze, ale i innych zbiornikach. W zasadzie pływa już wyczynowo w działającym od około roku w Wolsztynie klubie kajakowym o nazwie Pro-Integracja.
Wiesław Matysik, fot.: Damian Szymczak
Należą tam osoby niepełnosprawne (choć nie tylko), które
regularnie trenują, by rywalizować w zawodach. A jeszcze niedawno
Wiesław Matysik nie potrafił pływać,
co przyznaje ze śmiechem.
– Dużo czasu spędzałem na kajakach, tyle że w kamizelce ratunkowej,
która powinna mnie unieść na wodzie w razie jakiejś przewrotki. W
końcu jednak podjąłem
decyzję o nauczeniu się pływania. Całą zimę jeździłem na pływalnię
do Wolsztyna i w końcu tę, wcale nie tak trudną sztukę,
opanowałem.
Od lat Wiesław pokonuje też długie trasy na rowerze. Oczywiście
przystosowanym do jego potrzeb, czyli napędzanym rękoma. W tym roku
kupił bardzo dobry model
i dzięki temu może dziennie jeździć po kilkadziesiąt, a czasem
ponad sto kilometrów.
Nie zamierza zwalniać
Jest aktywny i nie chce zwalniać, bo jak mówi:
– Bariery są przede wszystkim w nas. Nie zamierzam dać się
ograniczać i myślę, że skutecznie je łamię.
Cały czas podkreśla, że uważa swoje życie za udane:
– Mam mały samochodzik, ale na moje potrzeby wystarczy, mogę nim
wszędzie dojechać. Od wiosny dojesieni pływam na kajakach i jeżdżę
rowerem. Żyję we
własnym domku z pracownią. Gdy słyszę pytanie, czego bym chciał od
życia, odpowiadam, że niczego. Wszystko co mam, mi wystarczy. Nie
zamierzam też robić wielkich planów na przyszłość, bo wierzę, że
czeka mnie jeszcze sporo fajnych chwil.
Wiesław Matysik zaprasza na swoją stronę: www.siedlec.com .
Komentarze
-
Tak trzymaj!
10.01.2014, 16:49Twoje prace to prawdziwe dzieła sztuki. Wyrażasz w nich swoje emocje i uczucia. Oglądając je ma się wrażenie, że z Twoich obrazów bije pozytywna energia.odpowiedz na komentarz -
człowiek Renesansu
10.01.2014, 12:32Wielki talent artystyczny - gratulacje dla Autora :).odpowiedz na komentarz -
wystarczy tylko chcieć
10.01.2014, 11:24Hej Podstawa to się nad sobą nie użalać, ale próbować robić swoje i żyć w miarę normalnie. Inna sprawa, że my musimy ciągle coś komuś udowadniać: np. to że wbrew obiegowym opiniom krążącym na temat ON nie jesteśmy gorszymi pracownikami.Że o ile to możliwe chcemy chodzić do normalnych szkół i być traktowani w miarę normalnie. Myślę, że największy problem mają ludzie zdrowi, którzy nie umieją rozmawiać o niepełnosprawności i wynikającej z tego faktu niedyspozycji, często nie wiedzą też jak pomóc, albo chcą pomagać na siłę nie proszeni. Kolejną kwestią jest nazewnictwo medyczne. Tak się składa, że również cierpię na MPD, tyle tylko że w moim przypadku jest to uszkodzenie układu nerwowego. W trybie dziennym skończyłam studia, obecnie pracuje w systemie telepracy. Tymczasem jak powiem gdzieś, że choruję na MPD to każdy kojarzy to że coś mam z głową nie po kolei, a to akurat zupełna bzdura.Myślę, że trzeba też powiedzieć, że wiele chorób ma wiele twarzy i nie wolno niczego uogólniać. Tego wszystkiego trzeba się nauczyć, wystarczy tylko chcieć.odpowiedz na komentarz
Dodaj komentarz