Miły obowiązek
10.04.2014
Z każdym rokiem coraz więcej organizacji pożytku publicznego przekonuje, że to właśnie im, a nie państwu powinniśmy przekazać jeden procent naszego podatku dochodowego. Teoretycznie pieniędzy podatników jest wystarczająco dużo, by sowicie obdarować prawie 7,5 tysiąca OPP działających w Polsce. Ale tych funduszy mogłoby być jeszcze więcej. W 2012 roku jeden procent odpisało ponad 11 milionów podatników. Cała reszta uprawnionych do tego Polaków nie wypełnia rubryki KRS wybranymi cyframi. Jak dotrzeć do niezdecydowanych? Jak przekonać, że ten mały procent to dla niektórych majątek?
Już w styczniu organizacje i stowarzyszenia nabierają
rumieńców. Duże billboardy z udziałem osób z pierwszych stron
gazet, spoty reklamowe w czołowych stacjach telewizyjnych, ale
także małe ulotki, krótka wzmianka na stronie internetowej czy
dobre słowo wśród znajomych – sposoby na wzbudzenie zaufania można
mnożyć. Pomysłów jest mnóstwo, bo i pieniędzy do zdobycia jest
niemało. W 2012 roku organizacje pożytku publicznego zebrały prawie
pół miliarda złotych. Inicjatywa z roku na rok staje się coraz
bardziej popularna. Jeszcze w 2004 roku z możliwości odpisu podatku
skorzystało zaledwie 80 tysięcy podatników. Liczba chętnych
wzrosła, gdy ustawodawcy uprościli procedury. Ten zabieg sprawił,
że na przekazanie procenta z rozliczenia za 2012 rok zdecydował się
już prawie co trzeci uprawniony do tego Polak.
Choć jeden procent wydaje się być symboliczny, w praktyce
zbierany grosik do grosika urasta do prawdziwej góry grosza. – To
czasem 5, 10 zł. Dla przeciętnego podatnika może się wydawać mało.
Dla nas to być albo nie być. Zebrane w ten sposób środki pozwalają
nam działać cały rok – mówi Jolanta Leśniewska z Fundacji
Hospicyjnej.
Największe sumy zasilają konta fundacji: "Zdążyć z Pomocą"
(117,2 mln zł), Fundacji Pomocy Osobom Niepełnosprawnym "Słoneczko"
(15,3 mln zł), Fundacji Avalon - Bezpośrednia Pomoc
Niepełnosprawnym (8,6 mln zł), Fundacji "Rosa" (8,1 mln zł) oraz
Fundacji Anny Dymnej "Mimo Wszystko" (6,2 mln zł). Fundacja
Hospicyjna w ubiegłym roku zebrała ponad milion złotych (44.
miejsce).
Dobroczynne subkonta
Te na samym szczycie to organizacje zbierające środki przez
tzw. subkonta, których suma ma bezpośrednie przełożenie na wynik
organizacji. – Odkąd pojawiła się taka możliwość, liczba chętnych
do skorzystania z niej rośnie z roku na rok w setkach. Najwięcej
zgłoszeń jest w styczniu i w marcu. W tym roku mamy
zarejestrowanych już 3915 subkont – mówi Wioletta Carewicz,
wiceprezes Fundacji Pomocy Osobom Niepełnosprawnym "Słoneczko". Na
wsparcie organizacji może liczyć każda osoba, która ma orzeczenie o
niepełnosprawności. – Nie jesteśmy lekarzami, nie oceniamy stanu
zdrowia, wymagamy natomiast odpowiedniej dokumentacji medycznej –
wyjaśnia wiceprezes Wioletta Carewicz.
Potem trzeba określić cel, na jaki mają być zbierane
pieniądze. Wpłaty w całości przeznaczane są na określone wcześniej
potrzeby. – Rehabilitacja, operacja, środki czystości i wszystko
to, czego NFZ nie jest w stanie zapewnić – wymienia wiceprezes
Fundacji. O to wsparcie rodziny chorych bliskich przede wszystkim
muszą starać się same. – Przygotowują ulotki, akcje
społecznościowe, dodatkowe strony internetowe. My sprawdzamy, czy
spełniają wymagania formalne, czy podawane informacje są zgodne z
prawdą. Jesteśmy po to, żeby im pomóc, przede wszystkim w kwestiach
formalnych – mówi wiceprezes Fundacji „Słoneczko”.
- Zbierane kwoty są różne. Od tysiąca do nawet kilkunastu
tysięcy złotych. W sytuacjach kryzysowych, z pomocą mediów, te sumy
potrafią przekroczyć najśmielsze oczekiwania - tłumaczy
Carewicz.
Dobro prywatne czy publiczne?
Jak podają wyniki badań przeprowadzonych przez stowarzyszenie
Klon/Jawor, w 2013 roku właśnie pośrednia pomoc indywidualnym
osobom cieszyła się zainteresowaniem podatników. Aż 31 proc.
ankietowanych stwierdziło, że do odpisania jednego procenta
skłoniła ich chęć pomocy osobie, którą znają osobiście lub
pośrednio – przez rodzinę czy znajomych.
Rola fundacji jako pośrednika przy zbieraniu procenta podatku
coraz mocniej mija się jednak z założeniami organizacji pożytku
publicznego. – Ideą jednego procenta było wsparcie instytucjonalne
OPP, a środki miały być przeznaczane na cele statutowe – tłumaczy
Monika Chrzczonowicz ze Stowarzyszenia
Klon/Jawor.Teraz, zamiast wspierać ogólne dobro
publiczne, niwelując przy tym nierówności społeczne, fundacje coraz
częściej wspierają „dobro prywatne”. W skrajnych przypadkach 1
proc. trafia nawet do osób, które dokonały odpisu.
- Nie wartościujemy tego, nie mówimy, co jest lepsze. Skoro
prawo pozwala również na indywidualną formę pomocy, to my jej nie
komentujemy – mówi Jolanta Leśniewska z „tradycyjnie” działającej
Fundacji Hospicyjnej. Co roku pieniądze zgromadzone w ramach odpisu
z jednego procenta podatku przekazują na dwa główne cele. – Po
pierwsze wspieramy finansowo Hospicjum im. ks. Dutkiewicza. W skali
ogólnokrajowej pieniądze przeznaczamy na pomoc dzieciom osieroconym
przez bliskich, którzy byli podopiecznymi hospicjów. Finansujemy im
wyjazdy wakacyjne, dodatkowe zajęcia czy wyprawki szkolne –
wyjaśnia Leśniewska. Prócz środków z jednego procenta starają się
pozyskiwać dotacje, granty. Sami organizują również akcje
charytatywne. Zebrane środki przekazują podopiecznym, wedle
określonych potrzeb.
Przeciwnicy idei subkont zarzucają jej propagatorom, że
pogłębia nierówności społeczne. Chociażby dlatego, że to od
operatywności i zaradności bliskich zależy, ile trafi na konto
potrzebującej pomocy osoby. – Zastanawiamy się nad tym, dlaczego
jednym rodzicom udaje się zdobyć większe wpływy, a innym znacznie
mniejsze. Tym, którzy mają problemy ,staramy się jednak pomagać –
zapewnia Wioletta Carewicz. Zaznacza przy tym, że nikt nie powinien
bronić rodzicom walczyć wszelkimi sposobami o pomoc dla ich dzieci.
Bo kto ma o to zabiegać, skoro państwo często nie zapewnia
kompleksowej opieki.
Zagrożeń dla inicjatywy odpisu podatku Monika Chrzczonowicz
dopatruje się jeszcze gdzie indziej.
– Zgłaszają się do nas osoby, które zbierały procent podatku z
pomocą organizacji pożytku publicznego. Przychodzą rozgoryczone i
mówią, że wielu znajomych zapewniało je, że odpisali swój podatek,
a mimo tego nie otrzymały kwoty, jakiej oczekiwały – wspomina jedną
z sytuacji. Tłumaczy źródła nieporozumień: po pierwsze, zawodzą
znajomi. – Zapomną na przykład wpisać cel szczegółowy i pieniądze
nie trafiają do tych osób, którym chcieli w zamyśle przekazać
datek, a na konto organizacji – wyjaśnia.
Drugą kwestią jest przejrzystość umów zawieranych z fundacją
pośredniczącą w zbieraniu jednego procenta. – Należy to robić
świadomie. Najlepiej wybierać profesjonalne organizacje, które
zapewnią fachową obsługę – przekonuje Monika Chrzczonowicz. Jeśli
fundacja nie pobiera opłat za obsługę konta, jej przejrzystość
trudno zakwestionować. – Jeśli już pobiera, niech jasno określi w
umowie, jaka kwota lub procent uzbieranych środków zostaną
potrącone. To zrozumiałe, że fachowa obsługa księgowości może być
kosztowna. Musi być jednak wcześniej jasno ustalona z osobą, która
decyduje się skorzystać z takiego pośrednictwa – dodaje
specjalistka.
Szczerość popłaca
Same fundacje powinny dbać o to, by wzbudzać zaufanie nie
tylko darczyńców, ale także podopiecznych. Warto się pilnować, bo o
„czarny PR” nietrudno. Wystarczy, by tylko jedna z nich zawiodła, a
zła sława odbija się czkawką innym organizacjom. Na przykład wtedy,
gdy okaże się, że zebrane w trakcie kampanii reklamowej pieniądze w
znacznej sumie zostaną przeznaczone na sfinansowanie działań
marketingowych. Przepisy jasno nie określają, ile fundacja czy
stowarzyszenie może na nie wydać. Zdrowy rozsądek nakazuje jednak,
by zebranymi środkami wspomóc przede wszystkim potrzebujących, a
nie stacje telewizyjne czy agencje reklamowe. Tym bardziej, że
najnowsze badania NGO wskazują, iż siła przekazów medialnych
ustępuje miejsca chęci pomocy innym w decyzji o oddaniu
podatku.
A jak przekonuje Monika Chrzczonowicz, nie potrzeba aż tak
wielu nakładów, by cieszyć się przychylną opinią. – Mniejsze
organizacje nie muszą angażować osób znanych z pierwszych stron
gazet. W ich przypadku wystarczy, że do współpracy zaproszą
osoby poważane w środowisku lokalnym – przekonuje specjalistka ze
Stowarzyszenia Klon/Jawor, ngo.pl.
„Marketingowe cuda” potrafią też zdziałać zaangażowani
wolontariusze, znajomi i bliscy. Jak twierdzi specjalistka,
najskuteczniejszą metodą wzbudzania zaufania jest „mówienie
językiem korzyści i pokazywanie konkretnych działań”.
– Najlepiej przedstawić, co faktycznie udało się z zebranych
pieniędzy zrobić. Rozliczyć się z dokładnością do „groszowych
końcówek”. Wskazać, że za te pieniądze zostały sfinansowane
stypendia dla określonej liczby dzieci czy kupiono konkretny sprzęt
do rehabilitacji. Pochwalić się, że dzięki środkom z jednego
procenta udało się przeprowadzić zabieg – wymienia
Chrzczonowicz.
Podkreśla, że taka szczerość i przejrzystość będą owocowały w
przyszłości, bo powoduje to efekt kuli śnieżnej. Chrzczonowicz
podaje przykład WOŚP. – Jerzy Owsiak dokładnie wylicza, co kupił za
zebrane pieniądze, w jakie miejsca skierował swoją pomoc. W
szpitalach są sprzęty obrandowane serduszkami. Ludzie to widzą,
korzystają z tego i ufają, że ich pieniądze zostały właściwie
zagospodarowane – podkreśla.
Również Leśniewska przekonuje, że szczerość to najlepszy
marketing. – Naszym głównym argumentem jest transparentność i
uczciwość w działaniach, pokazanie jasnego celu, na jaki są
wydatkowane pieniądze. Zamieszamy więc dokładne sprawozdania na
stronie internetowej, nie ukrywamy, na co wydaliśmy zebrane środki
– zapewnia.
Komu odpisać?
Niezależnie od tego, czy fundacja wspiera podopiecznych,
realizując cele statutowe, czy za pomocą subkont, najważniejsze
jest, by działa zgodnie z prawem. Ministerstwo Pracy i Polityki
Społecznej, które sprawuje ustawowy nadzór nad OPP, podaje prosty
przepis na wiarygodność: należy sprawdzić, czy dana organizacja
znajduje się w opublikowanym przez resort wykazie organizacji
pożytku publicznego uprawnionych do otrzymania tych środków
(Biuletyn Informacji Publicznej na stronie www.mpips.gov.pl bądź na
stronie www.pozytek.gov.pl).
Integracja wspólnie z PFRON realizuje także projekt "Dostępne serwisy WWW" - przetestowaliśmy już 280 serwisów internetowych instytucji, firm oraz organizacji pozarządowych pod kątem ich dostępności dla osób z różnymi rodzajami niepełnosprawności - wydaliśmy także podręcznik "Dostępność serwisów internetowych"
O tym, czy sprawdza się w swojej działalności świadczą też sprawozdania (powinny być dostępne na jej stronie lub na stronie MPiPS), zawierające m.in. informacje o przychodach i kosztach organizacji, o podejmowanych w danym okresie projektach bądź o wysokości wynagrodzeń. – Musimy być wiarygodni. Rozliczamy się z każdej złotówki, bo to są pieniądze publiczne – zapewnia Wioletta Carewicz.
Do końca kwietnia fundacje, stowarzyszenia i osoby
korzystające z subkont będą pracowały na pełnych obrotach,
zabiegając o jeden procent hojności podatników. Wiedzie ich
przekonanie, że sprawniej, taniej i szybciej dotrą z pomocą do
potrzebujących osób niż biurokratyczna machina państwa.
– Każdy z nas ma jednak prawo do niezależnej decyzji –
podkreśla Leśniewska. Dodaje: - Często nie stać nas na to, żeby
wspomóc finansowo jakąś organizację. Jesteśmy zapracowani, nie mamy
czasu na to, by zostać wolontariuszami. Jeden procent jest szybki i
nie obciąża naszego domowego budżetu. Możemy zdecydować o tym,
gdzie trafią pieniądze przez nas wypracowane, ale już do nas
nienależące. Warto z tej możliwości skorzystać – przekonuje
niezdecydowanych.
Na pytanie o to, czy lepiej odpisać jeden procent fundacjom,
czy zostawić do dyspozycji państwa, każdy musi odpowiedzieć sobie
sam. Najważniejsze, by był to świadomy wybór. – To jest jak ze
szklanką wody. Ona nic nas nie kosztuje. Mogę więc ją podać
spragnionej osobie albo wylać. Decyzja, co z nią zrobimy, należy do
nas – podsumowuje Leśniewska.
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz