Tokijskie opowieści. Wyzwania na kwarantannie
Mogłoby się wydawać, że 3 dni obowiązkowej kwarantanny to dla żądnego zbierania materiałów dziennikarza wieczność. Zwłaszcza jeśli czas izolacji spędza na 9 metrach kwadratowych, w pokoju hotelowym bez szafy i z widokiem na okna nieco już odrapanej fasady sąsiedniego budynku.
To jednak tylko pozory. Japończycy nawet na tak małej powierzchni zmieścili kilka niespodzianek. Okazuje się, że obsługa toalety, klimatyzacji, telewizora i minilodówki to wyjątkowe wyzwanie. Wprawdzie na lotnisku Narita wylądowałam wyposażona w podstawową znajomość japońskiego, obejmującą także 100 znaków kanji (alfabetu opartego na znakach chińskich), ale niestety żaden z nich nie widniał na panelu obsługi klimatyzacji.
A ta wyraźnie miała tylko dwa zakresy pracy. Zero – co nie wydawało się interesującą opcją przy 37 st. C na zewnątrz, oraz huragan zrywający zasłony. Pięć godzin i 4 tutoriale później kompromis został osiągnięty. Bryza – zamiast huraganu i 25 st. C – zamiast chłodni.
Z pilotem do toalety poszło szybciej i od jakiegoś czasu deska sedesowa już nie parzy. Odkryłam też, czym się różni strumień wody dla mężczyzn i dla kobiet. Tu jednak znajomość kanji zadziałała.
Niestety, mój hotel nie oferuje udogodnień dla osób z niepełnosprawnością. Ma na to zbyt małe pokoje i jest ulokowany w dzielnicy, którą rzadko odwiedzają turyści. Ota – położona na południowym wschodzie miasta – zajmuje największą powierzchnię spośród 23 dzielnic Tokio. W czasach Edo w tym rejonie produkowano nori, czyli wodorosty, które używane są np. do przygotowania sushi. Dzisiaj ślady po wiosce rybackiej już się zatarły, ale nori nadal można tu kupić jako lokalną pamiątkę z podróży. Dla mieszkańców Ota to dzielnica małych firm, stacji kolejowych i łaźni miejskich (onsenów). Jest ich tu 45. Z czarnej wody z tutejszych gorących źródeł robi się nawet napoje. Czy te łaźnie są dostępne dla osób z niepełnosprawnością i czy mieszczą się w nich komfortki, sprawdzę, gdy tylko przestanę eksplorować jedynie pokój.
Na razie odkrywam poduszki „kombinowane”. Z jednej strony miękkie do spania, z drugiej wypełnione ziarnami do np. podpierania pleców podczas siedzenia. A kolejne atrakcje czają się tuż za drzwiami. Przede mną automat z napojami i pralka na monety. Nie wiem, czy wystarczy mi na to kwarantanny.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Komentarz