Milena Olszewska. Odzyskać radość ze strzelania
Przyznaje, że do dobrych wyników potrzebna jest nie tylko forma, ale też odpowiednie flow. To ostatnie trudno jej było złapać. Nauczyła się jednak, że warto słuchać siebie, potrzeb własnego organizmu, a czasem warto zaufać dobrym radom innych.
Na mistrzostwach świata w czerwcu 2019 r. w holenderskim ’s-Hertogenbosch wszystko było idealnie. Efekt? Srebrny medal, po zwycięstwie w półfinale nad Zahrą Nemati, dwukrotną mistrzynią paraolimpijską z Iranu, i porażce w finale ze srebrną medalistką z Rio, Chinką Wu Chunyan.
- Dziewczyny z mojej kategorii bardzo nierówno strzelały – wspomina Milena. – Dla mnie ten sezon też nie był jakiś wyjątkowy, ale na mistrzostwach świata miałam flow, bardzo dobrze się czułam. To był stan silnej koncentracji i bojowe nastawienie, wyrażane przez... groźny wyraz twarzy – dodaje z uśmiechem.
Szczerze przyznaje jednak, że trudno jej taki stan osiągnąć. A to generuje różnego rodzaju błędy, które niekiedy zaskakują samą zawodniczkę.
Hamulec psychologiczny
Zazwyczaj po zakończeniu sezonu robi sobie przerwę. Od dwóch tygodni do miesiąca – zależy, jak było intensywnie.
- Po igrzyskach w Rio byłam bardzo zmęczona i fizycznie, i psychicznie – wspomina swój powrót do kraju z brązowym medalem.
Odpoczynek na niewiele się zdał. Kolejny sezon po igrzyskach po prostu nie był dobry. Na mistrzostwach świata w Pekinie w 2017 r. nie weszła do ćwierćfinału.
- W Pekinie miałam dość słabe wyniki – mówi łuczniczka „Startu” Gorzów Wielkopolski. – Spotkałam się jednak z bardzo dużym zrozumieniem ze strony trenerów, nie tylko moich. Mówili mi, że dobrze jest psychicznie odpocząć. Igrzyska to olbrzymia presja – oczekiwania ma nie tylko otoczenie, sama od siebie też dużo wymagam. Słabsze wyniki oczywiście mnie wkurzają, bo nie mogę sobie zarzucić braku pracy. Trenowałam, harowałam, by osiągnąć sukces, ale coś nie chce zaskoczyć. Może to jest jakiś hamulec psychologiczny? Może organizm sam chce sobie dać chwilę wytchnienia? Może czasami potrzeba takiego przyhamowania i spadku formy, żeby móc ją odbudować i wystrzelić jeszcze wyżej?
Coś w tym jest, bo sezon 2018 był zdecydowanie lepszy. Milena wygrała m.in. mistrzostwa Europy w Pilznie. Rok później było wspomniane srebro mistrzostw świata. Po nim zaczęły się jednak poważne problemy.
Wrócić do podstaw
- Po mistrzostwach świata zaczęłam popełniać błędy techniczne, a spotęgowało się to na początku 2020 r. – mówi łuczniczka.
Nie było łatwo zdiagnozować ich przyczynę. Dlatego trzeba było wrócić do podstaw, do nauki strzelania od nowa, przerabiania elementarnych ruchów. To był duży krok w tył, ale pozwolił nie denerwować się tym, że nie idzie. Pomógł też na nowo zacząć czerpać radość ze strzelania.
- Tak było na samym początku mojej przygody ze sportem – podkreśla Milena. – Miałam słabe wyniki, ale cieszyło mnie samo strzelanie. Później przychodzi czas, że człowiek ma coraz lepsze wyniki, osiąga sukcesy, jest wiecznie nienasycony, ale... gubi gdzieś radość z tego, co robi.
Odzyskanie radości ze strzelania to nie wszystko. Reprezentantka Polski musiała nauczyć się nie myśleć o tym, co myślą inni. Jak będzie cały czas uczciwie, rzetelnie pracować, to i wyniki wrócą. I faktycznie wróciły, choć niezbędny okazał się jeszcze jeden element.
- Zmieniliśmy sprzęt na zupełnie innego producenta – opowiada Milena. – Wcześniej przez całe życie strzelałam z łuków koreańskich, ale okazało się, że ich najnowsze łuki, a taki dostałam w ubiegłym roku, są tak agresywne, że moja technika się do nich nie nadaje. Zmieniliśmy więc sprzęt na amerykański i wróciło mi przede wszystkim dobre czucie strzałów. Ja się zawsze bardzo broniłam przed tą zmianą, ale okazało się, że to była dobra decyzja. Okazało się, że nie warto upierać się przy swoim. Trzeba otwierać się na nowe.
By starczyło zapału
Problemy techniczne spowodowały, że informacja o przełożeniu igrzysk w Tokio, choć wywołana dramatycznymi wydarzeniami, była w sumie Milenie trochę na rękę.
- Na początku było mi oczywiście szkoda tegorocznych igrzysk, bo jednak szykowałam się do nich, licząc na to, że gdzieś do końca lipca uporam się z problemami technicznymi i zdążę się przygotować – mówi zawodniczka. – Ale przesunięcie igrzysk i brak głównej imprezy międzynarodowej w tym roku pozwoliło mi na przebudowanie w dużym stopniu tego mojego strzelania. Wydaje mi się, że przyniesie to dobry efekt w przyszłym roku. Mój trener, Ryszard Bukański, śmieje się, że ja to jestem jednak w czepku urodzona, że nawet igrzyska przenieśli, żebym zdążyła się na czas przygotować.
Przełożenie tak dużych zawodów wcale nie jest dla sportowca prostą sprawą. Zwłaszcza że Milena nie potrafiła sobie odpuścić i wykorzystać czasu zamknięcia w domu do tego, by odsapnąć, zresetować się, zdjąć z siebie obciążenie treningowe. Musiała się tego nauczyć. Choćby po to, by zapału starczyło na kolejny rok, żeby nie okazał się okresem rozprężenia, jak zwykle po igrzyskach.
- W głowie siedzi, że sierpień i wrzesień to czas igrzysk – tłumaczy zawodniczka – i mimo że wiem już, że są przeniesione, to czasami funkcjonowałam tak, jakby miały się odbyć. Jest już jakiś mechanizm niepotrzebnego odliczania, czekania. Bez sensu. Musiałam to sobie w głowie przeprogramować.
Dowiedziała się przy okazji, jak to jest trudne.
- Na szczęście korzystam w Gorzowie z pomocy trenera personalnego. Wspiera mnie pani Halina Kunicka, medalistka mistrzostw świata i Europy w kulturystyce – podkreśla. – Ona jest takim moim dobrym duchem. Czasami szłam do niej na siłownię, gdy już było można, i narzekałam na trenera, że... pozwolił mi odpuścić trening. Bardzo się tym denerwowałam, czasami kłóciłam się, walczyłam. To właśnie pani Halina fajnie mi wytłumaczyła, że ona, jako zawodniczka, też miała z tym problem i dopiero po czasie zauważyła, że trzeba się wsłuchać w swój organizm, a czasami posłuchać innych. Lepiej mądrze odpocząć, niż przetrenować. Trzeba było tego roku i obecnej sytuacji, bym się tego nauczyła.
Najnowsze informacje z Igrzysk Paraolimpijskich w Tokio w specjalnej zakładce Niepelnosprawni.pl/tokio, a także na naszych profilach na Facebooku i Twitterze. Na miejscu jest korespondentka Integracji, Ilona Berezowska.
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz