Alfabet tokijski
Oto autorskie podsumowanie paraigrzysk w Tokio – odbywających się w cieniu pandemii, przy pustych trybunach. Poza emocjami sportowymi, medalami i rekordami tokijskie zmagania przejdą do historii z zupełnie innych powodów. Do tego subiektywnego alfabetu wybrałam wydarzenia, które nie pojawiły się nigdy wcześniej na żadnych paraigrzyskach. Tematy, o których długo jeszcze będą rozmawiać uczestnicy, żartować z nich, wspominać z niechęcią. Wybrałam też rzeczy, za którymi będziemy tęsknić po powrocie do domu, i te, od których odetchniemy z ulgą.
A – jak aplikacja
A nawet dwie lub trzy. Pod wdzięcznymi nazwami: OCHA (herbata) i COCOA (kakao) kryły się aplikacje, które każdy uczestnik paraolimpiady obowiązkowo ściągał na telefon. Jedna monitorowała stan zdrowia. Należało ją codziennie uzupełniać informacjami o temperaturze i potwierdzać brak objawów wskazujących na możliwy rozwój choroby. Druga kontrolowała lokalizację i kontakty. 15 minut w jednym pomieszczeniu z osobą z pozytywnym wynikiem na obecność koronawirusa mogło się zakończyć obowiązkową 14-dniową kwarantanną.
B – jak brak porozumienia
Uśmiechnięci, mili, z poświęceniem wykonujący swoją pracę. Tacy byli wolontariusze, kierowcy, pracownicy helpdesku i recepcjonistki w hotelach. Niestety, nie mówili po angielsku ani w żadnym innym języku. Nie nawiązały się więc przyjaźnie, nie toczyły się długie rozmowy, niełatwo było o uzyskanie informacji i dojechanie we właściwe miejsce. Oficjalne hotele nie przygotowały angielskojęzycznych instrukcji do urządzeń, taksówkarze nie znali powszechnie używanych nazw obiektów sportowych. Nie brakowało nieporozumień językowych, błądzenia i komedii pomyłek.
C – jak czas na pobyt w wiosce
W Tokio nie było dane sportowcom nacieszyć się spotkaniami ze znajomymi, zawrzeć znajomości czy też poznać miasto.
- No, niecodziennie człowiek jest w Japonii, szkoda, że nie możemy nic zobaczyć – mówił Rafał Czuper po zdobyciu srebra w tenisie stołowym.
On, podobnie jak wszyscy paraolimpijczycy, musiał opuścić wioskę w ciągu 48 godzin od swojego ostatniego startu. Ograniczony czas pobytu spowodował, że reprezentacja nie wracała razem. Niewielu mogło też wziąć udział w ceremonii zamknięcia.
D – jak doping
Tuż po tym, gdy tandem Marcin Polak i Michał Ładosz zdobył brązowy medal, otwarto ich pobrane 3 tygodnie wcześniej próbki. Okazało się, że jest w nich EPO, substancja z listy środków zakazanych, która podnosi wydolność organizmu. Chociaż podczas paraolimpiady trwało postępowanie i wyrok był jeszcze nieznany, ta sprawa kładła się cieniem na każdym polskim medalu.
Przypadek dopingu w polskiej reprezentacji był szeroko komentowany na świecie, a podejrzani zostali wycofani z zaplanowanych konkurencji i do domu wrócili wcześniej, niż planowali.
E– jak eustoma
A wraz z nią róża i aspidistra oraz goryczka szorstka. Te kwiaty – pochodzące z rejonów zniszczonych przez trzęsienie ziemi w Japonii w 2011 r. – wchodziły w skład bukietów medalowych i symbolizowały odrodzenie, popularyzowały turystycznie miejscowości, w których je hodowano i gdzie dano szansę na ekonomiczny rozwój firmom ogrodników. Kwiaty znalazły się w 5 tys. bukietów, ale kwiatowe przesłanie pojawiało się w Tokio częściej. Dzieci z miejscowych szkół wyhodowały w doniczkach powoje, na których przywiesiły kartki z powitaniem dla zagranicznych gości.
Powój jest symbolem japońskiego lata. Doniczki z tymi kwiatami stanęły przed każdym obiektem sportowym. Kwiaty można było podziwiać też na wystawie ikebany, zlokalizowanej w głównym centrum medialnym.
F – jak Fuji International Speedway…
… i welodrom w Izu. Na tych obiektach toczyła się rywalizacja kolarzy. Ten pierwszy, wybudowany w latach 60., swego czasu służył jako arena Formuły 1. Rekord toru w 2008 r. ustanowił Felipe Massa. Welodrom to z kolei nowoczesny obiekt z 2011 r. Obydwa znajdują się prawie 200 km od Tokio. Ta odległość sprawiła, że kolarze nie mogli cieszyć się atmosferą wioski paraolimpijskiej.
- Właściwie nie czujemy, że to paraolimpiada – mówiła Renata Kałuża, brązowa medalistka w czasówce.
Ze względu na obostrzenia kolarze w ogóle nie odwiedzili Tokio, zamieszkali w hotelach.
- Właściwie to mogły być każde inne zawody. Stawka zawodników jest nam dobrze znana – mówili kolarze ręczni.
G – jak gwiazdy
Te największe przyjechały do Tokio po medale i rekordy. Szwajcar Marcel Hug całkowicie zdominował swoją kategorię biegów na wózkach lekkoatletycznych typu rim-push. Do domu wrócił z kompletem 4 złotych medali. Zdobył je zarówno na bieżni, jak i podczas ulicznego maratonu.
- To proste, ja po prostu robię swoje i każdego dnia staram się być lepszy, niż byłem wczoraj – mówił.
W dwóch różnych dyscyplinach medale zdobywał Holender Jetze Plat, który nie miał sobie równych zarówno w triathlonie, jak i we wszystkich konkurencjach kolarskich. Oksana Masters, niepokonana narciarka, medalistka z Pjongczangu, zdobyła złoto także jako kolarka. Sara Storey, brytyjska kolarka sięgnęła po swój 17. złoty medal. Markus Rehm, rekordzista świata, pewnie wygrał konkurs skoku w dal. Jessica Long, jedna z najbardziej utytułowanych pływaczek na świecie, wyjeżdżała z Tokio z sześcioma medalami, z czego trzy były złote. Na tych sportowców były zwrócone oczy kibiców.
I – jak „I’m possible”
Tytuł, który trafił do Katarzyny Rogowiec. Dwukrotna mistrzyni paraolimpijska stała się ambasadorką i twarzą programu edukacyjnego Fundacji Agitos. To jej osiągnięcia i niezwykła osobowość mają się stać inspiracją dla nauczycieli i uczniów w szerzeniu idei paraolimpijskich i promowaniu inkluzywnego społeczeństwa.
Program składa się z 15 lekcji. Każda zawiera m.in. historie paraolimpijczyków. Tytuł „I’m possible” został przyznany tylko jednej paraolimpijce i jednemu paraolimpijczykowi na świecie. Katarzyna Rogowiec została wybrana ze względu na osiągnięcia zawodnicze, ale równie ważne było jej zaangażowanie w pracę na rzecz promocji sportu paraolimpijskiego.
J – „...jak nigdy wcześniej”
W Tokio wiele rzeczy zdarzyło się po raz pierwszy. Padł rekord w liczbie uczestniczących w zawodach sportowców. Nigdy wcześniej w paraolimpiadzie nie wzięło udziału tyle (1853) kobiet i tylu (28) zawodników LGBT+. Po raz pierwszy zmagania toczyły się przy pustych trybunach. Po raz pierwszy na szeroką skalę testowano 5G, zaawansowany system rozpoznawania twarzy i autonomiczne pojazdy. W wiosce pojawiły się wytrzymałe, ale jednocześnie nadające się do pełnego recyklingu łóżka z kartonu. Pierwszy raz paraolimpijski znicz płonął wodorem, zmniejszając emisyjność dwutlenku węgla podczas wydarzenia. Jeśli dodać do tego zaangażowanie robotów, Tokio 2020 było najbardziej innowacyjną paraolimpiadą w historii. Pierwszy raz paraolimpiada odbyła się 5 lat po poprzedniej.
Barbara Bieganowska-Zając
K – jak królowe polskiego sportu
Przyciągały uwagę kibiców i miejscowych mediów. Barbara Bieganowska-Zając kilka dni po swoich 40. urodzinach sięgnęła po 4. paraolimpijski złoty medal. To o jej życiorys prosili najczęściej japońscy dziennikarze.
Kolejki po wywiad ustawiały się do Natalii Partyki. Nie miało znaczenia, że tym razem w turnieju indywidualnym zakończyła rywalizację na półfinałach. Dla Japończyków i całego świata jest ikoną polskiego sportu paraolimpijskiego. Cieszy się opinią przyjaznej, miłej i otwartej. Do tego biegle zna angielski, dlatego zanim dojdzie do szatni, udziela kilkunastu wywiadów, bez względu na wynik sportowy.
Wrażenie swoimi startami zrobiły też: Renata Śliwińska ze złotym medalem i rekordem paraolimpiady w konkursie pchnięcia kulą, Karolina Kucharczyk w skoku w dal (złoty medal) i Lucyna Kornobys ze srebrem w połączonych grupach pchnięcia kulą.
L – jak liczby paraolimpiady
12 dni, 22 dyscypliny, 89 polskich paraolimpijczyków, 25 polskich medali, 539 konkurencji, 4403 sportowców, 2 nowe dyscypliny (taekwondo i badminton), 21 obiektów sportowych, 59 państw zdobyło co najmniej 1 złoty medal, 14 lat miała najmłodsza paraolimpijka, 67 lat miał najstarszy zawodnik. 2 metry i 46 cm to wzrost najwyższego zawodnika w Tokio – irańskiego siatkarza. Tylko 2 dyscypliny nie mają odpowiednika na olimpiadzie: goalball i boccia.
Aleksander Kossakowski z przewodnikiem Krzysztofem Wasilewskim
M – jak maraton podróży i kroków
Od 40 min do kilku godzin trwały podróże do obiektów sportowych. Rywalizacja toczyła się w całym Tokio i innych miastach. Paraolimpijczyków gościły: Chiba, Shizuoka, Oyama, ChŌfu. Za nimi podążali dziennikarze i fotoreporterzy. Obwieszeni ciężkim sprzętem pokonywali wzniesienia, schody, drogi prowadzone dookoła, barierki, oddzielone od siebie strefy. 13 tys. kroków i 2 godziny w autobusie – to dzienna norma dziennikarza na paraolimpiadzie.
N – jak Narita
Lotnisko, które wszyscy zapamiętają na długo.
- Oni to chyba robili specjalnie, by wpływać na szanse medalowe – żartował Patryk Chojnowski.
Skomplikowane procedury, wielokrotnie powtarzana kontrola dokumentów i aplikacji, testy i czekanie na wyniki stały się tematem rozmów wśród sportowców. Po przylocie marzenia o wypoczynku trzeba było odłożyć na później, do hotelu czy wioski paraolimpijskiej trafiało się po trzech, czterech, a nawet sześciu godzinach. Wylot z Japonii trwał krócej, ale nie brakowało 3-godzinnych kolejek do odprawy.
O – jak opowieści prosto z Tokio
Integracja po raz pierwszy prowadziła bezpośrednią korespondencję z paraolimpiady. Oprócz wyników sportowych, pokazywałam codzienne życie podczas kwarantanny i 14-dniowej „bańki”, kiedy to życie toczyło się między hotelem, autobusem i obiektem sportowym. Zaprosiłam Czytelników za kulisy wielkiego sportowego święta, do sklepów, na stołówkę zawodników, do pralni i biura prasowego. Sprawdzałam dostępność, wchodziłam z aparatem do komfortek, tropiłam toalety dla osób z niepełnosprawnością, śledziłam próby do ceremonii zamknięcia.
W tych osobistych relacjach z zaplecza towarzyszył mi IntegracjaN, maskotka Integracji. Pomarańczowy kameleon odwiedzał ze mną sportowców, obiekty i sklepy. Poznawał też inne maskotki. Przed IntegracjaNem otwierają się nowe możliwości. Ma już w planie kolejne podróże. Chociaż okazał się zapalonym kibicem sportowym, nie wszystkie jego wyjazdy będą związane ze sportem.
P – jak pogoda
Ta nie dawała w Tokio wytchnienia. Najpierw był trudny do zniesienia i przy okazji zdradliwy upał. Tu zupełnie inaczej niż na przykład na południu Europy słońce nie było dokuczliwe. Łatwo było je zlekceważyć. Wysoka wilgotność i temperatury rzędu 30 st. C utrudniały oddychanie. W takie dni służby medyczne miały pełne ręce pracy. Zawały, udary, zaostrzone przebiegi chorób. Z powodu takiej właśnie pogody przesuwano godziny niektórych konkurencji lub wykreślano je z planu dnia. Kilkakrotnie zmieniały się terminy rozgrywek tenisa na wózkach.
Gdy upały się skończyły, nastąpiły obfite opady deszczu. W deszczowej aurze rozgrywano 80-kilometrowy wyścig kolarski ze startu wspólnego. Zdania były podzielone.
- Wolę taki deszcz niż te upały – stwierdzał Michał Kotkowski.
- Dobrze, że dzisiaj nie pada – cieszył się Rafał Wilk.
Róża Kozakowska
R – jak Róża Kozakowska
Największe odkrycie paraolimpiady. Debiutująca na takiej imprezie zawodniczka ma za sobą dramatyczne przeżycia. Przez lata maltretowana przez ojczyma, mieszkała w ciężkich warunkach, zapadła po ukąszeniu przez kleszcza na neuroboreliozę stawowo-mózgową.
Marzyła o sukcesie sportowym i złotym medalu. W Tokio te marzenia spełniła z nawiązką. Zdobyła nie tylko srebrny medal w pchnięciu kulą, ale i złoty w rzucie maczugą. Okazało się, że w tej drugiej dyscyplinie jest poza konkurencją. Rzuciła maczugę na odległość 28,74 m i ustanowiła rekord świata. Jej medal był pierwszym złotym dla Polski.
S – jak strzał w 10
Szymon Sowiński w dogrywce wywalczył srebrny medal w pistolecie z 25 metrów w grupie SH1 i zapisał się w historii polskiego parastrzelectwa. Jego medal jest pierwszym wywalczonym przez polskiego zawodnika w tej dyscyplinie. Dla Sowińskiego były to drugie paraigrzyska. W Rio uplasował się tuż za podium. Niemal 40-letni zawodnik nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w kwestii swoich strzeleckich sukcesów.
Ś – jak ślina
Oddawana codziennie do testów. Samodzielnie do plastikowych próbówek. Początkowo z uwagą i w odosobnieniu. Na uboczu, w toalecie. Z biegiem dni coraz śmielej. W autobusie, na ulicy, za biurkiem, na widoku. Na próbki samodzielnie naklejany był kod paskowy, potem następowała rejestracja oddanej fiolki w systemie. Przez pierwsze dni na wyniki czekało się z niepokojem. Potem zaglądało się do aplikacji raz na jakiś czas, aż w końcu – wcale.
T – jak temperatura ciała
Najważniejsze, aby nie przekroczyła 37,5 st. C. Mierzona rano w hotelach, w wiosce olimpijskiej, mierzona każdorazowo przed wejściem na teren obiektu sportowego, mierzona w sklepach. Pomiar często był zintegrowany z obowiązkowym odkażaniem rąk. Gorączka skutkowała niewpuszczeniem np. na stadion. Temperatura ciała była podstawowym parametrem wpisywanym do aplikacji monitorującej stan zdrowia.
Z – jak „zaraz wracamy”
Paraolimpiada w Tokio przeszła już do historii, przynosząc Polakom 7 złotych medali, 6 srebrnych i 12 brązowych, ale Integracja i ja już szykujemy się do snucia opowieści z zimowej paraolimpiady w Pekinie. To wydarzenie rozpocznie się 4 marca 2022 r. A za trzy lata widzimy się w Paryżu na letniej paraolimpiadzie. Zapraszamy przez cały rok do zakładki Sport na portalu Niepelnosprawni.pl.
Co wiesz o Japonii? Sprawdź w teście Integracji.
Artykuł pochodzi z numeru 4/2021 magazynu „Integracja”.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz