Dlaczego Brytania jest wielka
Jest połowa lat 90. XX wieku. Część parlamentarzystów decyduje się poprzeć projekt nowej ustawy. Niestety, w głosowaniu zostaje on odrzucony. Gdy sytuacja powtarza się kolejny raz, zbulwersowani niepełnosprawni wychodzą na ulice i bojkotują posłów, którzy głosowali przeciw ustawie. Manifestują przed lokalami wyborczymi, trzymając w rękach transparenty. Wypisali na nich nazwisko posła i zdanie, że dyskryminuje osoby niepełnosprawne. Posłowie zaczynają tracić poparcie społeczne i szansę na następną kadencję. Bojkot przynosi efekt...
Tak rodziła się brytyjska Ustawa o dyskryminacji ze względu na niepełnosprawność (The Disability Discrimination Act, w skrócie DDA), której inicjatorem było zjednoczone środowisko osób niepełnosprawnych.
W 2006 roku w Londynie wymieniono wszystkie stare autobusy na niskopodłogowe.
- W ubiegłym roku pojechałem na urlop do Francji, m.in. do Paryża - mówi Stephen Duckworth, poruszający się na wózku Prezes Disability Matters Limited. - Otoczenie, począwszy już od transportu, jest tak niedostępne, że doświadczenie to było dla mnie jak walenie głową w mur. A przecież Wielka Brytania i Francja są oddalone od siebie tylko kilkadziesiąt kilometrów i są razem w Unii od samego początku. W Londynie jednak każdy autobus jest dostępny dla osób na wózkach, osób niewidomych czy niesłyszących. Mało tego, osoba na wózku bez problemu wsiądzie do każdej taksówki.
Zdaniem Stephena we Francji, podobnie jak w wielu innych krajach, rządy po prostu coś robią dla osób niepełnosprawnych. W Wielkiej Brytanii natomiast, o tym, jak ma wyglądać przestrzeń miasta i jak powinny funkcjonować w niej osoby niepełnosprawne, współdecydują sami zainteresowani. To zasadnicza różnica. Liczne bariery są dowodem na to, że osoby niepełnosprawne nie mają większego wpływu na politykę w swoim kraju.
Nawet krajom skandynawskim, gdzie osoby niepełnosprawne mają zapewnioną bardzo dobrą opiekę socjalną i wsparcie, daleko do standardów angielskich w kwestii współdecydowania.
- Przyjedź do Sztokholmu albo Oslo i spróbuj zaprosić przyjaciół do restauracji na obiad albo do pubu na piwo - mówi Nisse Duwall, przedstawiciel Szwedzkiej Federacji Osób z Ograniczeniami Ruchu. - Stracisz godzinę, zanim znajdziesz miejsce, gdzie nie ma schodów i jest dostosowana toaleta. Miejski transport również w dużej części jest niedostosowany ponieważ znajduje się w prywatnych rękach.
Osoby niepełnosprawne mogą dotykac eksponatów w British Museum.
W Wielkiej Brytanii osoba niepełnosprawna, gdy nie może skorzystać z obiektu lub usług instytucji publicznej dostępnej dla zdrowych obywateli, może zwrócić się do specjalnej komisji i złożyć pozew sądowy za dyskryminację. Gdy komisja uzna, że do dyskryminacji faktycznie doszło, wynajmuje dobrego adwokata i wnosi w jej imieniu sprawę do sądu. Osoba niepełnosprawna nie ponosi żadnych związanych z tym kosztów finansowych. Jeśli wygra, instytucja dyskryminująca musi jej wypłacić 3 tys. funtów (1 funt to ok. 6 zł) zadośćuczynienia, a także dostosować obiekt lub wprowadzić usługę.
Osoba niepełnosprawna może również zaskarżyć pracodawcę, jeśli dyskryminuje ją z powodu niepełnosprawności. Najgłośniejsza dotąd w Wielkiej Brytanii sprawa dyskryminacji w pracy dotyczyła pewnej kobiety w średnim wieku, która zatrudniona była w znanej cukierni. Gdy kobieta dowiedziała się, że ma cukrzycę, poinformowała o tym pracodawcę. Ten natychmiast ją zwolnił. Zgłosiła się do komisji, która wniosła sprawę do sądu. Ostatecznie wywalczyła dla niej rekompensatę w wysokości kilkuset tysięcy funtów.
A w Polsce - jak kto chce
Brytyjscy niepełnosprawni już na początku lat 80. ubiegłego wieku zdali sobie sprawę, że edukacja społeczeństwa i wyjaśnianie potrzeb osób niepełnosprawnych nie wystarczą, aby zaczęto traktować ich na równi ze sprawnymi. Niewystarczające okazały się też deklaracje zapisane w konstytucji o prawach niepełnosprawnych. Bez gwarancji ich spełnienia konstytucja okazywała się mało znaczącym zapisem.
Wiele krajów europejskich 20 lat później wyciągnęło podobne wnioski jak Brytyjczycy. W Szwecji stosunkowo niedawno powołano Rzecznika Praw Osób Niepełnosprawnych, a w Niemczech utworzono stanowisko Federalnego Komisarza do spraw Osób Niepełnosprawnych. Szwedzi uznali jednak, że sam Rzecznik to za mało. W ubiegłym roku powołali rządową agencję, która koordynować ma działania wszystkich instytucji publicznych w zakresie rozwiązywania problemów wynikających z niepełnosprawności.
Zmiany te są częścią ewolucji, jaką przechodzą kraje europejskie: odchodzenie od modelu medycznego w traktowaniu osób niepełnosprawnych, do zagwarantowania im praw obywatelskich. Dlatego coraz więcej państw powołuje instytucje, które mają egzekwować ich prawa. Polska, niestety, do nich nie należy. U nas problemami osób niepełnosprawnych zajmuje się głównie Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej. Również deklaracje zapisane w polskiej Konstytucji i Karcie Praw Osób Niepełnosprawnych w praktyce okazują się pustymi zapisami. Osoby niepełnosprawne nie mają możliwości dochodzenia swych praw na drodze sądowej. Wyegzekwowanie od takich firm jak np. PKP lub PKS, aby umożliwiły im dojazd do pracy, graniczy z cudem. Dzieje się tak, mimo istnienia wielu zobowiązujących je do tego przepisów. Pasażerami niepełnosprawnymi nie przejmują się również władze miast, które, uzupełniając tabor miejski, nabywają w kolejnych zamówieniach wysokopodłogowe tramwaje i autobusy. Wielu samorządowców wciąż uważa, że lepiej kupić więcej pojazdów niedostosowanych, a tańszych, niż mniej droższych, ale dostosowanych.
Odnosi się to również do instytucji i urzędów, które uniemożliwiają np. osobom niewidomym i niesłyszącym korzystanie ze swoich usług, a więc banków, urzędów, muzeów, portali informatycznych i dziesiątek innych firm, w tym także do dworców i hipermarketów. Warszawskie TESCO np. wyrzuciło ze swojego sklepu Pawła Wdówika, niewidomego kierownika Biura ds. Osób Niepełnosprawnych na Uniwersytecie Warszawskim, z powodu jego psa przewodnika.
- Niedawno z kolegą poruszającym się na wózku wybraliśmy się pociągiem do Niemiec - opowiada Paweł Wdówik. - W Kolonii na dworcu mieliśmy full serwis, jak to się potocznie mówi. Wszędzie łatwo, samodzielnie i bez żadnych problemów. A na Centralnym w Polsce jak zwykle winda była zepsuta. Kolega szukał trzech osób, aby wniosły go po schodach. Taka jest u nas odpowiedzialność podmiotów. Dzieje się to w świetle jupiterów i majestacie prawa. Wszyscy mają w nosie przepisy.
Przepisami nikt w Polsce specjalnie się nie przejmuje, ponieważ obowiązujące sankcje dotyczące łamania praw osób niepełnosprawnych, są bardzo niskie, np. najwyższa kara dla inwestora, który nie dostosował budynku kosztującego miliony złotych, wynosi 1000 zł.
- Dowiedziałem się niedawno - mówi Krzysztof Chwalibóg, architekt i przewodniczący Polskiej Rady Architektury - że w jednej z warszawskich dzielnic, ok. 50 proc. wszystkich wniosków o pozwolenie na budowę zawiera jednocześnie prośbę o zgodę na odstępstwo od dostosowania
obiektu dla osób niepełnosprawnych. Ustawa Prawo Budowlane art. 9 faktycznie daje ministrowi budownictwa „pozwolenie na nierespektowanie prawa ".
Koniec z chodzeniem po prośbie
Brytyjscy niepełnosprawni borykali się z takimi samymi problemami. W końcu zdali sobie sprawę, że muszą zmierzyć się z najbardziej popularnym poglądem, że edukacja społeczeństwa rozwiąże ich wszystkie problemy. Edukowanie urzędników instytucji, firm transportowych, pracodawców, właścicieli sklepów i restauracji, że nie powinni dyskryminować osób niepełnosprawnych, przynosiło niewielkie efekty. Podobnie konsultacje, jakie rząd prowadził z organizacjami osób niepełnosprawnych.
- Uświadomiliśmy sobie, że nie uda nam się rozwiązać problemu wykluczenia osób niepełnosprawnych do momentu, dokąd nie powstanie ustawa przeciwdziałająca ich dyskryminacji - mówi Bert Massie, Przewodniczący Komisji ds. Praw Osób Niepełnosprawnych, również poruszający się na wózku inwalidzkim. - Musieliśmy jednak przekonać rząd, że bez tej ustawy zmiany nie nastąpią, i że przyniesie ona korzyści całemu społeczeństwu.
Niemal wszystkie organizacje osób niepełnosprawnych i stowarzyszeń na Wyspach zjednoczyły się wokół nowego celu: uchwalenia ustawy. Koniecznym warunkiem do jego osiągnięcia było zjednoczenie środowiska. Powołano więc reprezentację, która jednym głosem zaczęła mówić o potrzebie wprowadzenia nowego aktu. Kolejnym krokiem było przekonanie o słuszności swoich racji polityków, mediów oraz społeczeństwa. Od samego początku politycy, a potem również przedstawiciele Ministerstwa Finansów odpowiadali, że niepełnosprawnym wystarczy to, co jest. Jeśli czasem zgadzano się. że proponowane przepisy mają uzasadnienie, to nadal twierdzono, że ze względów technicznych nie da się ich wprowadzić.
- Mówiliśmy wtedy, że jeśli rząd twierdzi, że dużo będzie go kosztować niedyskryminowanie osób niepełnosprawnych, to tak naprawdę nas dyskryminuje - dodaje Bert Massie. - Wyjaśnialiśmy, że przepisy te da się wprowadzić i że o wiele kosztowniejsze jest wypłacanie osobom niepełnosprawnym siedzącym w domu zasiłków, które do niczego ich nie mobilizują. Pokazaliśmy, ile przeznacza się i wyrzuca pieniędzy na istniejący system, który wyłącznie opiera się na utrwalaniu bezczynności.
Organizacja przedstawiła rządowi również wyliczenia, ile oszczędności i korzyści przyniesie państwu, kiedy osoby niepełnosprawne trafią na rynek pracy i zamiast pobierać zasiłki, będą odprowadzać podatki. Zastrzegano jednak, że pracodawca nie może odmawiać przyjęcia do pracy osoby niepełnosprawnej tylko dlatego, że ma niedostępne biuro, brak dostosowanego stanowiska pracy lub tłumacza języka migowego. Ponadto nie może zwolnić pracownika, który uległ wypadkowi i stał się osobą niepełnosprawną. Musi spoczywać na nim obowiązek dostosowania dotychczasowego stanowiska pracy albo zorganizowania mu nowego.
Proponowana ustawa o przeciwdziałaniu dyskryminacji nie wprowadzała, jak na początku sądziło wielu polityków, nowych uprawnień i przywilejów dla osób niepełnosprawnych. Wszystkie jej przepisy koncentrowały się na tym, aby osoby niepełnosprawne mogły być aktywne, samodzielne i niezależne. Jej istotą nie było więc karanie np. firm transportowych za to, że dyskryminują osoby niepełnosprawne, uniemożliwiając im przemieszczanie się. Chodziło tak naprawdę o to, aby usunęły one bariery, umożliwiając niepełnosprawnym normalne funkcjonowanie. Dzięki ternu wielu ludzi może przyłączyć się do aktywnej części społeczeństwa i zacząć cieszyć się życiem, przyczyniając się do rozwoju kraju.
Dla ustawy należało znaleźć jeszcze poparcie społeczne. Dlatego reprezentacja osób niepełnosprawnych wyjaśniała w mediach, ile przyniesie ona wszystkim obywatelom korzyści. Powtarzano przy każdej niemal okazji, że ze środowiska bez barier korzystać będą ci, którzy dziś mają różne schorzenia, a jutro ci, którzy dzisiaj są zdrowi- i sprawni. Każda niemal osoba, w bliższej lub dalszej przyszłości, będzie potrzebowała ułatwień ze względu na chorobę, niepełnosprawność czy niedołężność spowodowaną podeszłym wiekiem.
- Z rozwiązań wprowadzanych dla osób niepełnosprawnych korzysta całe społeczeństwo - dodaje Stephen Duckworth. - Czy nie wszyscy z pożytkiem dla siebie korzystają z autobusów i tramwajów niskopodłogowych, z biur, sklepów i urzędów, do których nie trzeba wchodzić po schodach? Albo z wind na rondach i przy przejściach podziemnych? Służą one wszystkim. Tyle że dla osób niepełnosprawnych są niezbędne, aby mogły jak zdrowi uczestniczyć w życiu. Nie jest więc prawdą, że wydaje się jakieś wielkie pieniądze dla garstki osób, ponieważ środki te rozkładają się na całe społeczeństwo. A to oznacza, że proponowane rozwiązania nie są wcale tak drogie, jak się wydają.
Wsparcie manifestacji
Brytyjska reprezentacja osób niepełnosprawnych zdawała sobie sprawę, że wprowadzenie ustawy nie sprawi, iż w następnym roku znikną wszystkie bariery na ulicach, w urzędach, sklepach, w transporcie i dostępie do informacji. Domagała się jednak, aby w ustawie przyjęto twardą zasadę, że w przypadku np. publicznych środków transportu firmy przewożące pasażerów będą kupowały wyłącznie autobusy i tramwaje dostosowane i niskopodłogowe. Analogicznie w przypadku zakupu i remontów pociągów. W odniesieniu do niedostosowanych lokali i obiektów z barierami, wnioskowali, aby narzucono ich właścicielom obowiązek podjęcia działań w celu ich usunięcia oraz wyznaczono termin realizacji dostosowania.
Niepełnosprawni dla swojego nowego projektu znaleźli poparcie u części posłów. Jednak za każdym razem większość parlamentarna go odrzucała. Dopiero manifesty i protest środowiska sprawiły, że w 1995 roku rząd Johna Majora zgodził się przyjąć Ustawę. Pierwsza jej część dotyczyła zatrudnienia, druga dostępu do edukacji, usług, towarów i udogodnień. Podstawowa zasada mówiła, że osoby niepełnosprawne muszą mieć dokładnie ten sam standard obsługi i dostęp do usług jak pozostali obywatele. Jeśli oznacza to konieczność zmian, należy je wprowadzić. Zabroniono zakupu autobusów i tramwajów wysokopodłogowych bez obniżonego wejścia i wyświetlaczy z informacjami o przystankach.
Ustawa pozwalała także osobom niepełnosprawnym wystąpić w przypadku dyskryminacji do sądu i zażądać zadośćuczynienia. Na mocy Ustawy utworzona została Krajowa Rada ds. Osób Niepełnosprawnych, która miała być ciałem doradczym rządu.
- Gdy Ustawa weszła w życie, natychmiast stała się siłą napędową wszystkich podejmowanych zmian i rozwiązań w społeczeństwie - mówi Annie Rice, z Międzynarodowego Biura Pracy. - Rząd i osobiście premier Tony Blair w pełni zaangażowali się na rzecz zwalczania dyskryminacji. Ustawa stała się bardzo ważnym elementem pracy całego rządu Wielkiej Brytanii, a środowisko osób niepełnosprawnych stało się głównym ekspertem w problematyce niepełnosprawności.
Ustawa przeciwdziałająca dyskryminacji w ciągu kilku lat przewartościowała brytyjski system pomocy społecznej. Polityka społeczna wobec osób niepełnosprawnych zmieniła kurs z opiekuńczej na włączającą. Było jasne, że istniejący system opiekuńczy powstrzymuje wiele osób nie tylko od pracy, ale od wszelkiej aktywności. Dlatego zamiast koncentrowania się na ograniczeniach osoby niepełnosprawnej, skupiono się na tym, co może ona zrobić i do czego jest zdolna. Połączono w jeden dwa dotychczasowe resorty: ministerstwo pracy i ministerstwo świadczeń rentowych. Odtąd nowy urząd wspólnie zaczął tworzyć politykę zatrudnienia wobec osób niepełnosprawnych.
- Realizujemy tzw. politykę „Najpierw Praca" - mówi Tim Pape z organizacji Shaw Trust. - Czyli najpierw praca dla tych, którzy mogą pracować, a opieka dla tych, którzy naprawdę jej potrzebują. Rocznie na zasiłki dla osób niepełnosprawnych, które mogłyby pracować, Wielka Brytania przeznacza 12 mld funtów. To jest cena, jaką płaci się za nicnierobienie. Wspieranie nicnierobienia jest kosztowniejsze od wspierania aktywności. Przed wprowadzeniem w życie ustawy wskaźnik zatrudnienia osób niepełnosprawnych wynosił ok. 25 proc. Teraz jest dwukrotnie wyższy, ok. 50 proc.
Dziesięć lat później (w 2005 roku) ustawa doczekała się nowelizacji, rozszerzając dotychczasowe postanowienia. Od tego momentu objęła prawem dyskryminacji wszystkie działania sektora publicznego, a także wszystkich operatorów publicznych środków transportu. W sprawie pociągów i dworców ustalono, że do 2020 roku po Wielkiej Brytanii nie może jeździć ani jeden niedostępny pociąg i stać jedna choćby niedostępna stacja.
Możesz pójść do sadu
Wynikiem współpracy rządu i organizacji osób niepełnosprawnych było powołanie przez parlament w 2000 roku Komisji ds. Praw Osób Niepełnosprawnych (DRC - The Disability Rights Commission). Komisja, w której pracuje 200 osób (wśród 14-osobowej rady, 10 to osoby niepełnosprawne), z rocznym budżetem 21 mln funtów, otrzymała bardzo duże uprawnienia.
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że jest całkowicie niezależna od rządu, który ją powołał i finansuje. Jest organem publicznym niepodlegającym żadnemu z ministerstw. Głównym zadaniem komisji jest pilnowanie realizacji ustawy przeciwdziałającej dyskryminacji. Teraz, gdy osoba niepełnosprawna jest dyskryminowana, może zwrócić się do komisji, aby ją reprezentowała. Ponieważ wiele osób niepełnosprawnych nie stać na pokrycie kosztów przeprowadzenia sprawy (równowartość czteromiesięcznych średnich zarobków - ok. 9500 funtów), koszty te pokrywa komisja.
W ciągu siedmioletniej działalności komisja przegrała sprawę tylko dwa razy. Każdego tygodnia wygrywa jeden pozew. Interwencja komisji często kończy się jednak na wyjaśnieniu przepisu, który źle zrozumiano. W przypadku wygrania sprawy, np. w związku z dyskryminacją w zatrudnieniu, zadośćuczynienie może wynosić 0,5 mln funtów. Wszyscy pozwani pokrywają również koszty sądowe. Oczywiście, muszą także usługę udostępnić lub dostosować obiekt.
Komisja ma wiele innych uprawnień. Może np. wszcząć dochodzenie, przesłuchiwać świadków, żądać dokumentów od firm, które jej zdaniem dyskryminują osoby niepełnosprawne. Ponadto wskazuje na te przepisy, które są dyskryminacyjne i które należy poprawić. Doradza także pracodawcom w kwestii zatrudnienia, przeprowadza badania i analizy polityki społecznej, a także przewodniczy społecznej debacie dotyczącej osób niepełnosprawnych.
- Komisja odniosła ogromne sukcesy w zakresie równouprawnienia osób niepełnosprawnych - mówi Anne McGuire, Minister ds. Osób Niepełnosprawnych w rządzie Wielkiej Brytanii. - Ma prawo wpływać na rozwiązania rządu, a także je podważać. Ściśle współpracuje także z państwowym Urzędem ds. Osób Niepełnosprawnych, który wyznacza strategie rządu, aby razem rozwiązywać problemy osób niepełnosprawnych.
Od wprowadzenia Ustawy o dyskryminacji ze względu na niepełnosprawność minęło już 12 lat. Jednak największym sukcesem, z czym zgadzają się dziś na Wyspach niemal wszyscy, jest wpływ Ustawy na zmianę mentalności i postaw całego społeczeństwa. Na początku nikt w pełni nie zdawał sobie sprawy z tych korzyści. Tymczasem Ustawa przyczyniła się do rozwoju nowego sposobu myślenia i podejścia do problemów osób niepełnosprawnych. W takiej rzeczywistości wzrasta już kolejne pokolenie Brytyjczyków.
Polska, ze swoim niewydolnym systemem od lat próbującym rozwiązać problemy osób niepełnosprawnych, jest daleko za Wielką Brytanią. Niepełnosprawni na Wyspach egzekwują już swoje prawa, my natomiast wymyślamy kolejne kampanie społeczne, aby zwrócić społeczeństwu uwagę na problemy osób niepełnosprawnych. Gdy Brytyjczycy wymagają równego traktowania, my wciąż liczymy na wrażliwość właścicieli sklepów, firm transportowych, pracodawców, samorządowców, posłów, senatorów i kierowców zajmujących miejsca parkingowe z „kopertą". Dlatego prawdziwym przełomem w Polsce może być tylko wprowadzenie ustawy antydyskryminacyjnej podobnej do tej na Wyspach czy w Stanach Zjednoczonych.
Do takiego przełomu jednak nie dojdzie, dopóki wszystkie organizacje osób niepełnosprawnych w Polsce nie wyznaczą sobie takiego celu i wokół niego się nic zjednoczą. I dopóki nie będą zdolne wyjść poza partykularne interesy własnej organizacji, wzajemną niechęć, zazdrość, a niekiedy i nienawiść. Udało się to w Wielkiej Brytanii. Dzięki temu Brytyjczycy mają dziś coś, o czym my ciągle marzymy.
Promowanie równouprawnienia
W 2005 roku w nowelizacji ustawy DDA znalazł się nowy zapis. Obok zakazu dyskryminacji osób niepełnosprawnych nałożono również obowiązek promocji równouprawnienia tychże osób. Obecnie wszystkie instytucje publiczne, szkoły, samorządy, ministerstwa, szpitale i inne, muszą realizować politykę promocji równouprawnienia i otwarcia na osoby niepełnosprawne. Oznacza to, że władze lokalne, podejmując jakiekolwiek działania, muszą uwzględniać konsultacje z osobami niepełnosprawnymi. Dotyczy to każdego projektu. Chodzi tu o pełną współpracę i wspólne podejmowanie decyzji w sprawach dotyczących osób niepełnosprawnych, a nie wysyłanie dokumentów z prośbą o opinię. Sektor publiczny ma stać się przykładem dla innych. Jeśli jakaś instytucja publiczna nie będzie tego czyniła, może zostać pozwana do sądu.
Stephen Duckworth, Prezes Disability Matters Limited:
Gdyby 50 proc. osób niepełnosprawnych w Polsce (2250 tys.) podjęło pracę z zarobkami w wysokości min. 1000 zł miesięcznie, to każda rocznie odprowadzałaby na rzecz państwa 2120 zł podatku. Kwota ta pomnożona przez liczbę pracujących dałaby skarbowi państwa 4 mld 770 mln zł rocznie. Obecnie tylko 18 proc. polskich niepełnosprawnych utrzymuje się z własnej pracy, reszta (ok. 4,5 mln) żyje z zasiłków i rent. Przeciętny zasiłek w skali roku kosztuje państwo 7200 zł. Mnożąc tę sumę przez 4,5 mln osób, otrzymujemy 32,5 mld zł. W obecnym systemie budżet państwa ponosi więc olbrzymie koszty.
Ponadto osoby odizolowane i niepracujące przyzwyczajają się do swojego wykluczenia. W końcu dochodzą do przekonania, że sytuacja, w jakiej się znajdują, jest najlepsza. Jestem przekonany, że praca ma istotny walor terapeutyczny. Tak naprawdę, instytucje socjalne sprawiają, że jesteśmy pasywni i uzależnieni od innych. Wbrew pozorom działają na niekorzyść osób niepełnosprawnych. Sytuację może zmienić tylko nowa polityka polskiego rządu i nowy system współtworzony z organizacjami osób niepełnosprawnych.
Piotr Pawłowski, Prezes Stowarzyszenia Przyjaciół Integracji:
Środowisko osób niepełnosprawnych jest już zmęczone nieustającymi dyskusjami i spotkaniami, kolejnymi nowelizacjami ustaw, brakiem egzekucji prawa tak przez instytucje, firmy, jak i osoby prywatne, oraz nic nieznaczącymi deklaracjami zapisów Karty Praw Osoby Niepełnosprawnej, a nawet Konstytucji RP. Nadszedł czas, aby wreszcie powstał dokument, który wymusi na instytucjach i firmach przestrzeganie praw osób niepełnosprawnych, ale także określi nową strategię działania państwa. Musi to być konkret, akt prawny, podobny do ustaw antydyskryminacyjnych w Wielkiej Brytanii lub w Stanach Zjednoczonych, który dla wszystkich będzie kryterium i standardem postępowania, aby osoby niepełnosprawne w Polsce mogły funkcjonować jak wszyscy obywatele.
Jane Cordell, Pierwszy Sekretarz Ambasady Wielkiej Brytanii w Polsce, zaangażowana we współpracę z senackimi komisjami i polskimi organizacjami osób niepełnosprawnych:
Cały system aktywizacji i wspierania osób niepełnosprawnych w Wielkiej Brytanii byt konstruowany z organizacjami osób niepełnosprawnych. Aby naprawdę był on sprawny i co najważniejsze skuteczny, musi być budowany w dialogu z osobami niepełnosprawnymi. Zasadniczą istotą tego systemu jest zmiana mentalności społeczeństwa i przeobrażenie jego widzenia niepełnosprawności. Dlatego dobre prawo dla niepełnosprawnych obejmować musi wszystkie aspekty życia. Wtedy będzie miało pozytywny wpływ na całe społeczeństwo.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz