Niepełnosprawny maratończyk pokonał drogę przez piekło
Miał osiem lat, kiedy podczas wychodzenia ze szkolnego autobusu wpadł pod ciężarówkę. Lekarze nie dawali mu szans. Przeszedł trzy trepanacje czaszki, przez dwa miesiące był w śpiączce, trzy przeleżał w szpitalu. Kiedy się obudził, nie pamiętał nic, nie poznawał nikogo. Na nowo musiał uczyć się świata. Po wypadku ma krótszą lewą nogę, niesprawną rękę, niedowład prawej części ciała i nie widzi na lewe oko. Po 45 godzinach 11 minutach i 10 sekundach Darek Strychalski dotarł na metę Badwater, morderczego ultramaratonu na 217 km w kalifornijskiej Dolinie Śmierci.
"Pobocze w Keeler, 34 godzina w trasie. W nogach naszego ultrasa jakieś 180 km. Potężny kryzys, nieprzytomny śpi w samochodzie z włączoną klimatyzacją. Czuwa przy nim Kamil, kierowca naszej eskapady. We trójkę z Kubą i Mikim siedzimy obok na piachu i zastanawiamy się, co dalej. Przed chwilą przy próbie wyjścia z auta ugięły się pod nim nogi, potem kolejne wymioty. Po prostu zwłoki. Decyzja jest jednogłośna, jeśli do 2 godz. jego stan się nie poprawi, to kończymy zabawę, wieziemy go do Lone Pine i podłączamy pod kroplówę.
Nasz ultrauparciuch sam sie doigrał. Dostaje przymusową porcje paliwa wszelkiej maści, pół godziny później zaczyna iść, trochę go zawiewa, ale daje radę. Wiadomo, że tu już nie będzie mowy o żadnym bieganiu. Zostało kilkadziesiąt kilometrów do mety, które trzeba wyczłapać. Skubany wyczłapał. Moc charakteru, pasja i wytrwałość wprost niespotykana. Jednocześnie też upór o podobnym nasileniu, który go prawie wykoleił."
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- Dzieci potrzebują uwagi dla ich zdrowia psychicznego nie tylko w Blue Monday
- Lublin: nowe centrum opiekuńczo-mieszkalne dla 20 osób z niepełnosprawnościami
- Zniesienie ubezwłasnowolnienia. RPO przedstawił swoje uwagi
- Kino bez barier. Program na luty
- ZUS apeluje w sprawie renty wdowiej – nie trzeba się spieszyć z wnioskiem
Dodaj komentarz