Żyje, bo walczy
„To wszystko, co ludzie dla mnie zrobili, jest niewyobrażalne, nie mogę się poddać, zwyciężę” – mówi Jacek Gaworski, wybitny polski florecista, walczący z SM i nowotworem, którego marzeniem jest start w Igrzyskach Paraolimpijskich 2016 w Rio de Janeiro.
Jacek Gaworski to wybitny polski florecista, medalista zawodów Pucharu Świata, reprezentant kadry narodowej i olimpijskiej, wielokrotny mistrz Polski (zarówno indywidualnie, jak i drużynowo), przez 22 lata był zawodnikiem Wrocławskiego Klubu Szermierczego Kolejarz. W 2004 zdiagnozowano u niego SM (stwardnienie rozsiane). Nie został zakwalifikowany do leczenia refundowanego przez NFZ, miał wtedy 37 lat. Stan szybko się pogarszał, kolejne rzuty choroby odebrały mu władzę w nogach i rękach.
Dzięki apelom w mediach i internecie zgłosiło się wielu ludzi, którzy wsparli szermierza. Od 2011 roku jest leczony fingolimodem, specyfikiem nowej generacji, dzięki czemu udało się zahamować postęp SM. Miesięczna terapia kosztuje jednak ponad 8 tys. złotych. Dzięki temu Jacek Gaworski mógł nawet wrócić do uprawniania sportu - szermierki na wózkach. W zeszłym roku, zawodach Pucharu Świata w węgierskim Eger, zdobył srebrny medal we florecie i brąz w szpadzie. W tym samym czasie spadł na niego kolejny cios. Zdiagnozowano u niego nowotwór mnogi rdzenia. Odmówiono mu leczenia w Polsce, a koszt kuracji w Berlinie to 300 tys. złotych.
Los nie oszczędza Jacka Gaworskiego, ale w jego słowniku nie ma wyrazu "poddać się", fot. archiwum Jacka Gaworskiego
Agnieszka Fiedorowicz: "Kochani, dzięki Wam, ludziom z całego świata (...), dostałem szansę na przeżycie. Jesteśmy z Elą szczęśliwi. Z całego serca Wam dziękujemy :-) Żadne słowa nie oddadzą naszej wdzięczności i szczęścia" - takie podziękowania zamieścił Pan na swojej stronie internetowej. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu ludzi dobrej woli udało się zebrać pieniądze na leczenie nowotworu.
Jacek Gaworski: Udało się! Teraz już wszystko zależy od lekarzy i ode mnie, a ja jestem nastawiony na zwycięstwo. Ciężko jest ciągle prosić ludzi o pieniądze. To wszystko, co ludzie dla mnie zrobili, jest niewyobrażalne, dzięki ich pomocy, zaangażowaniu czuję, że nie mogę się poddać, zwyciężę.
W 2004 roku zachorował Pan na SM, ale odmówiono Panu leczenia w ramach NFZ. Finansował Pan leczenie sam, sprzedając nawet ślubne obrączki. W 2011 roku nastąpił przełom, dzięki zbiórkom pieniędzy zaczął Pan brać lek nowej generacji, SM się cofnęło...
SM zostało częściowo wyhamowane, przez dwa lata brania leku nie miałem ani jednego rzutu choroby, a wcześniej potrafiłem je mieć nawet dwa razy w miesiącu. Wróciłem do uprawiania szermierki - na wózkach. Chciałem powiedzieć, że do życia przywróciło mnie nie tylko wsparcie finansowe, ale także emocjonalne, świadomość, że ludzie o mnie myślą, walczą, że moja historia dała im inne spojrzenie na życie, na to, co jest w tym życiu najważniejsze. Gdy opanowaliśmy SM myślałem, że będzie z górki. W 2013 roku, przy okazji standardowych badań kontrolnych wyszło, że mam guzy. To nowotwór mnogi rdzenia. Moja żona się początkowo załamała, ja to potraktowałem jako wyzwanie.
Ponownie odmówiono Panu leczenia w Polsce?
Przypadek takiego nowotworu połączonego z SM był dla lekarzy nowością. Lekarze z kliniki w Berlinie podjęli się leczenia mnie. Pierwszy etap kosztował 20 tysięcy euro. Zacząłem zbierać na kontynuację terapii, potrzebowałem 300 tys. zł. Leki podawane są za pomocą wlewów dożylnych, dooponowych, dordzeniowych. Wysłaliśmy wczoraj pieniądze i teraz czekamy na wyznaczenie terminu leczenia. To przykre i brutalne, ale dopiero, gdy pieniądze wpłyną na ich konto, zaczną mnie leczyć. Życie nie jest bezcenne, ma swoją cenę.
Niezwykle wsparli Pana koledzy sportowcy.
Tak, jestem im niezmiernie wdzięczny. Piotr Małachowski, dyskobol, medalista mistrzostw świata i Igrzysk Olimpijskich przekazał na licytację statuetkę, którą otrzymał za zwycięstwo w cyklu Diamentowej Ligi. Została wylicytowana za 40 tys. zł. Licytowany jest także srebrny medal z Igrzysk w Barcelonie w 1992 roku, zdobyty przez drużynę polskich piłkarzy. Przekazał go Alek Kłak, bramkarz tej drużyny. Wiem, ile Alka kosztowało emocjonalnie przekazanie tego medalu. To kawał jego życia.
Sam finansuje Pan też ciągle terapię SM.
Przeze mnie ona jest finansowana w bardzo małym stopniu, to przede wszystkim pomoc ludzi. Mój przypadek pokazuje, jak wielkim problemem jest ciągle leczenie SM w Polsce, większość chorych ciągle nie ma dostępu do jakiegokolwiek leczenia. Niewielka część leczy się z własnych pieniędzy, a reszta jest pozostawiona samym sobie.
Jakie ma Pan plany na przyszłość? Igrzyska w Rio?
Start w Igrzyskach Paraolimpijskich to byłoby zwieńczenie mojej kariery w szermierce na wózkach i mojej kariery sportowej w ogóle. Zrobię wszystko, aby wystartować. Do końca kwalifikacji zostało 10 turniejów, z czego dwa są rozgrywane w Chinach i Kanadzie. Na nie raczej nie pojadę, bo musiałbym wyjazd sfinansować samodzielnie. Problemem są też dla mnie treningi, przez większość życia trenowałem szermierkę konwencjonalną, a specyfika szermierki na wózkach jest inna, muszę więc ostro trenować. Najbliższy start to odbywający się 22 listopada Puchar Świata w Eger na Węgrzech. W zeszłym roku zająłem tam drugie miejsce we florecie i trzecie miejsce w szpadzie. Będę ciułać każdy punkt, aby zakwalifikować się do Rio. Już nie patrzę w swoim życiu na choroby, ale na zwycięstwa w sporcie. To najlepsza rehabilitacja, jaka mogła mi się przytrafić.
Dziękuję za rozmowę i życzę sukcesu w walce z chorobami i w walce o medale.
Ja również dziękuję i pozdrawiam wszystkich czytelników portalu Niepelnosprawni.pl.
Szermierka na wózkach i stwardnienie rozsiane to tematy najbliższych dwóch odcinków programu „Misja Integracja” w sobotę (4 października) i w niedzielę (5 października). Zapraszamy do oglądania na antenie TVP Regionalna.
Komentarze
-
prawda
07.10.2014, 13:45nie żadne hajterstwo tylko prawda, realia społeczeństwa.odpowiedz na komentarz -
chapeau bas!
07.10.2014, 12:46Panie Jacku jest Pan niesamowity, tyle nieszczęść-chorób, a Pan ma tyle pozytywnej energii :)Jestem pod wielkim wrażeniem Pana i Pana żony, dajecie przykład jak ważna jesty rodzina i wspracie bliskich w tak dramatycznych chwilach. Życzę pokonania raka i złota w Rio :)odpowiedz na komentarz -
hejterstwo
07.10.2014, 12:42Dziwię się moderatorowi, że nie blokuje hamskich komentarzy! wydawało mi się, że ten portal coś sobą reprezntuje ale jak widać byłam w błędzie. Komentarz "inwalidy" uważam za hejterstwo a to powinno być tępione a nie eksponowane.odpowiedz na komentarz -
z życia
03.10.2014, 18:02gdy prosi zwykły - nikłe szanse. Gdy prosi sławny dostał oooo i jeszcze więcej. Oglądałam w TV, czytałam na blogach o Panu, nie piszę teraz z zazdrości lecz dla uzmysłowienia realiów. Tylko na litość niebios, czy sprzedał Pan już dom i zamieszkał w skromnym mieszkanku? jak to zrobiło wielu niepełnosprawnych, którzy ratując życie są doprowadzeni do takich konieczności. W programie TV wspomniano o Pana dziecku, że nie ma luksusów. że musi pracować, że nie dał jej Pan na studia. To jest normalne, że dziecko gdy już dorośnie ma pracować. Tak ma ogromna liczba młodzieży, tej zaradnej i tej z biednych rodzin. Zachowuje się Pan jak wywyższony niepełnosprawny. Za sławę wpłacają i nie pytają czy aż prawdziwie Pan żąda - prosi.odpowiedz na komentarz -
walcz
03.10.2014, 17:20Nie poddawaj się i walcz. Z własnego doświadczenia wiem co to SM, choruję od 2003r. Mam 35 lat. Do półki będę miał siłę nie dam się odstawić na boczny tor. Co prawda nogi szwankują ale jakoś daję radę, mam rodzinę, pracuję i staram się funkcjonować w miarę normalnie. Na szczęście od 2005r. udaje mi się "korzystać" z refundacji leczenia SM. Choroba nie postępuje, przynajmniej nie jest zbyt agresywna.odpowiedz na komentarz
Dodaj komentarz