System można udoskonalić - rozmowa z Pawłem Wypychem, prezesem ZUS
Dlaczego ludzie nie lubią ZUS?
Ludzie nie lubią ZUS, ponieważ uważają, że jest winien temu, iż
składki wpłacane na Fundusz Ubezpieczeń Społecznych są zbyt
wysokie, a późniejsze świadczenia, czyli renty i emerytury - zbyt
niskie. Ale nie ZUS o tym decyduje. Jest tylko instytucją, która
wykonuje zadania nałożone na nią przez parlament. Z drugiej strony
jest też oczywiście tak, że Polacy przyzwyczaili się już do
wysokiego poziomu usług. Obraz niemiłej pani za ladą czy pani w
urzędzie, która nic nie robi, tylko piję kawę, zdecydowanie
odchodzi w przeszłość. Zatem oczekiwania wobec Zakładu Ubezpieczeń
Społecznych są tożsame z oczekiwania ogólnospołecznymi. Ludzie chcą
być sprawnie, terminowo, kompetentnie i skutecznie obsługiwani. Nie
ma się czemu dziwić.
ZUS nie ma dobrych notowań, czy pierwsze decyzje, jakie
Pan podejmie, będą miały na celu zmianę jego wizerunku?
Pierwsze moje działania będą zmierzać do tego, aby poziom
organizacyjny ZUS odpowiadał jak najbardziej potrzebom obywateli,
którzy korzystają z jego usług. Będzie to głównie miało wpływ na
poprawę jakości obsługi. To prawda, że w powszechnym przekonaniu
ZUS nie cieszy się dobrą opinią, ale część tej oceny jest
niezasłużona. Można jednak wprowadzić cały szereg prostych
posunięć, które spowodują, że funkcjonowanie ZUS na terenie całej
Polski stanie się jednolite i bardziej przychylne obywatelom.
Polska płaci na renty w skali europejskiej 2-3 razy
więcej niż inne kraje Europy Zachodniej. Czy Pan jako prezes ZUS
chciałby to zmienić?
ZUS ma rolę wykonawczą, a to znaczy, że nie my tworzymy prawo. Ale
są inne rzeczy do zrobienia. Przede wszystkim orzecznictwo, które w
przekonaniu obywateli uchodzi za twarde i nieludzkie. Tak naprawdę
jest ono dobrze zorganizowane, m.in. dzięki dobrze przygotowanym
lekarzom. Oczywiście rozumiem, że każdy, kto oczekuje wsparcia
rentowego, kiedy otrzymuje decyzję odmowną, ma pretensje. Odkąd
jednak wstąpiliśmy do Unii Europejskiej i mamy wzrost gospodarczy,
presja społeczna na zabezpieczenie siebie czy swojej rodziny
poprzez rentę jest dużo mniejsza. Jest więcej miejsc pracy, ale
nadal ważne jest orzecznictwo. Świadczą o tym dane statystyczne.
Kilka lat temu średnio ponad 300 tys. osób w skali roku otrzymywało
orzeczenia rentowe, a obecnie ok. 60 tys. Jeśli ktoś faktycznie
jest niezdolny do pracy, jest osobą nie w pełni sprawną, to musi
mieć świadczenia z systemu rentowego.
Drugą rzeczą, którą ZUS może realizować, i już jak pokazują liczby,
realizuje dosyć skutecznie, jest kwestia prewencji
rehabilitacyjnej, dzięki której obywatel jest usprawniony tak, aby
nie musiał korzystać ze świadczeń rentowych i był jak najbardziej
aktywny na rynku pracy. Moim zdaniem ZUS będzie musiał podążać w
takim kierunku, aby prewencja rehabilitacyjna była rozwijana,
turnusy rehabilitacyjne skuteczne, odpowiednie do potrzeb
obywateli. W momencie, kiedy pojawia się realna szansa na pracę, to
ludzie zdecydowanie woleliby mieć możliwość podjęcia pracy niż
utrzymywania się z systemu rentowego. W Polsce w związku z tym, że
renty są bardzo niskie, wiele osób korzystających z renty, jeśli ma
taką możliwość, podejmuje pracę. Także z punktu widzenia finansów
publicznych lepiej wprowadzić dobrą prewencję rehabilitacyjną i
zachęcać ludzi do pracy.
Jednak sam ZUS woli co miesiąc wpłacać do kasy PFRON ok.
2 mln zł kary niż zatrudniać osoby niepełnosprawne...
Jest to smutne. ZUS to ogromna firma zatrudniająca ponad 48 tys.
osób w placówkach w całej Polsce. Zamiast wymaganych prawem 6 proc.
osób niepełnosprawnych zatrudnia tylko powyżej 1 proc. Owe ponad 25
mln rocznie, które wpłacamy do PFRON, to są środki publiczne
przelewane moim zdaniem mało sensownie. Takie jest prawo, ale ja
będę dążył, aby zwiększyć procentowy udział osób niepełnosprawnych
jako pracowników Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Osiągnięcie
poziomu 6 proc. wydaje się bardzo trudne i będzie musiało być
rozłożone w czasie.
Jaka to jest liczba?
6-procentowe zatrudnienie osób niepełnosprawnych w ZUS oznacza
pracę dla 2620 osób. Nawet nie wiem, czy na rynku pracy jest tylu
wykształconych niepełnosprawnych, którzy chcieliby pracować w ZUS.
Myślę, że czeka nas program pozyskiwania pracowników, także
niepełnosprawnych. Przy obecnie dużej mobilności polskiego
społeczeństwa w poszukiwaniu pracy, niepełnosprawni pracownicy
zdecydowanie wybierają stabilność, i jak pokazuje doświadczenie,
bardzo mocno wiążą się ze swoim pracodawcą. To znaczy chcą pracować
i jeśli czują się w firmie dobrze, bezpiecznie, a przy tym są
akceptowane, wykonują pracę, która im odpowiada, to ich potrzeby
zmian i szukania czegoś nowego czy lepszego są mniejsze. Jest
to z kolei dla firmy i bezpieczniejsze, i korzystniejsze.
W wydawanych przez ZUS orzeczeniach widnieje zapis:
„całkowicie niezdolny do pracy”, ale wiadomo, że to nie jest zakaz
pracy. Czy w tej kwestii planowane się jakieś
zmiany?
Jest to kwestia orzecznictwa i ja mogę doprowadzić do tego, żeby
nie było sytuacji, iż lekarz orzecznik orzeka czasową niezdolność
do pracy dla osoby, która nie ma nóg. Są schorzenia, w których
dobra rehabilitacja może pomóc, ale nie we wszystkich. Prezes
Zakładu Ubezpieczeń Społecznych nie ma inicjatywy ustawodawczej. Ma
ją rada nadzorcza ZUS. Prezes Zakładu jest członkiem
międzyresortowego zespołu ds. ubezpieczeń społecznych, więc tylko w
sposób pośredni, daje mi to możliwość zgłaszania pewnych inicjatyw.
O tę „niezdolność do pracy” wielokrotnie spierałem się z naszymi
posłami, którzy są na wózkach. Oni stanowią najlepsze dowody na to,
że osoba standardowo orzeczona jako „całkowicie i trwale niezdolna
do pracy" może być profesjonalistą i znakomicie wykonywać swoje
obowiązki. Warto podkreślić, że pan poseł Sławomir Piechota w
rankingu „Polityki" został jednym z najlepiej ocenionych
parlamentarzystów RP. Powtarzam zatem, że w polskim orzecznictwie
są pewne kwestie do zmiany, ale one nie leżą w kompetencji prezesa
ZUS.
Czy ZUS planuje weryfikować nieuczciwych rencistów? Jak
można to uczynić?
Właśnie to, że renty są orzekane na określony czas, pozwala na
pewien rodzaj weryfikacji. Kierując osobę na rehabilitację
medyczną, możemy spowodować, że choć w danym momencie swojego życia
jest niezdolna do pracy, po odpowiedniej rehabilitacji może zostać
uznana za zdolną i do tej pracy powrócić. Oczywiście, jak ktoś ma
orzeczenie na stałe, to praw nabytych mu się nie odbiera. Zdaję
sobie sprawę z tego, że ponosimy konsekwencje lat 90., kiedy
lawinowy wzrost bezrobocia spowodował, że i dla rządzących, i
samych zainteresowanych, jedną z form ucieczki od problemu braku
pracy było „wypchnięcie” dużej liczby osób na renty.
Jak wiemy, zainteresowanie osób niepełnosprawnych
podejmowaniem pracy jest związane z tym, żeby nie stracić renty,
ale też chodzi o możliwość dorabiania do rent. Czy według Pana
niepełnosprawny powinien mieć rentę i móc dorobić do niej bez
ograniczeń, czy też ma Pan jakiś inny pomysł?
To nie jest pytanie do mnie, bardziej do Pełnomocnika Rządu ds.
Osób Niepełnosprawnych. Mogę jednak powiedzieć, co myślę. Mechanizm
dorabiania do renty powinien być nieco inaczej ustawiony. W ten
chwili jest tak, że możliwość dorabiania do rent jest spowodowana
tym, że renty są niskie, ale warto pamiętać, że i państwo ma swoją
wydolność finansową. Dopłata do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych
jest dosyć duża i może być z roku na rok coraz większa z uwagi na
to, że demografii nie da się oszukać, mamy społeczeństwo starzejące
się. Trudno jednak oczekiwać, żeby człowiek, który ma bardzo niską
rentę, był w stanie z niej się utrzymać. Wiązanie tego w ten
sposób, że człowiek dostanie niską rentę, a potem będzie
musiał korzystać z systemu pomocy społecznej staje się
podwójnym finansowaniem obywatela. Państwo „uciekło” od problemu w
prosty sposób, dając niską rentę, a dla usprawiedliwienia siebie,
pozwala obywatelowi na rencie pracować.
Czy ktoś, kto ma rentę, nie powinien pracować? Oczywiście jestem za
tym, żeby osoby niepełnosprawne, jeśli tylko mogą podjąć pracę -
pracowały. Tylko, abyśmy się tym dzielili nieco inaczej, bo osoba,
która jest na rencie, ma nieco inną sytuację niż osoba
pełnosprawna. Powiem to na przykładzie. Jeżeli jest pracodawca,
który chce zatrudnić kogoś i proponuje 1000 zł, to osoba mająca
tylko te 1000 zł będzie się zastanawiać, czy taką pracę podjąć, ale
ktoś, kto do takiej pensji otrzymuje jeszcze 600-700 zł renty, ma
już 1700 i to zaczyna być opłacalne. Jest to mechanizm dokładania.
Byłbym za tym, aby nie było ograniczeń i zawieszania rent, tylko by
pewien pułap określono poprzez średnią płacę w Polsce. Wtedy jeżeli
ktoś ma rentę, to może dorobić do poziomu średniej płacy. Jeżeli
przekroczy średnią o 10 proc., to „zdejmuje się” 10 proc.
renty.
Załóżmy: średnia płaca wynosi 1800 zł, jeżeli dorobi się 180 zł
więcej, to przy 600 zł renty odda się państwu 60 zł, a i tak jest
120 zł zysku. A jeżeli zarobi się 50 proc. więcej, to niech państwo
„zdejmie" 50 proc. renty. Tylko w sytuacji, kiedy osoba
niepełnosprawna straci pracę i renta pozostanie jej jedynym źródłem
utrzymania, trzeba wyrównać świadczenie, które się należy. Wtedy
podejmowanie pracy przez osoby niepełnosprawne będzie korzystne dla
obu stron.
Kiedyś zapytałem, dlaczego osoby niepełnosprawne tak źle zarabiają?
Dostałem odpowiedź, że to dla ich dobra, bo gdyby zarabiały więcej,
musiałyby zawieszać renty. Obecny niski pułap, od jakiego trzeba
zawieszać rentę, faktycznie blokuje zatrudnianie osób
niepełnosprawnych. Zmiana tej sytuacji nie zależy jednak od prezesa
ZUS, ale przede wszystkim od parlamentarzystów, a potem od
Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, bo zgodnie ustawą
ubezpieczenia społeczne są podporządkowane Ministrowi Pracy i
Polityki Społecznej.
I tam kroi się wszystko?
Tam egzekwuje się prawo w Polsce. Dlatego moje pomysły dotyczące tematu, o którym rozmawiamy, są w gestii Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych i Ministra Pracy i Polityki Społecznej.
Rozmawiał Piotr Pawłowski
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Komentarz