Ćwiczyć każdy może?
Pamiętam swój WF z czasów szkolnych, a właściwie jego brak. Gdy w mediach trwa dyskusja o niechęci dzieci sprawnych do ćwiczeń fizycznych, zapomina się o dzieciach z niepełnosprawnością, które nie tylko nie mają dostępu do zajęć sportowych, ale nawet do jakościowej rehabilitacji. W małej miejscowości, w której mieszkałam przez lata, co rusz musiałam tłumaczyć, na czym polega moja choroba. W dużym mieście wcale nie jest lepiej.
Przekonania z dzieciństwa
Moje pierwsze wspomnienie związane z rehabilitacją to krzyk i płacz dzieci. Około 25 lat temu dzieci w salach krzyczały i płakały, gdy rehabilitant na siłę rozciągał przykurcze, a kolejne wyzwania wykraczały ponad ich siły. Byłam jednym z nich.
Oczywiście bywało lepiej: w podstawówce miałam rehabilitację, która nie wzbudza we mnie złych wspomnień. Zawsze kochałam też zajęcia na basenie na turnusach rehabilitacyjnych. I nigdy nie zapomnę prostych ćwiczeń karate, które trenowaliśmy w Wągrowcu. Mnie, dziecku pełnemu energii, ten sport wydał się ciekawy. Ale ciało nie dało szans na rozwój.
To, jak w dorosłym życiu podchodzimy do sportu, w dużej mierze wynika z tego, jakie mamy doświadczenia z dzieciństwa. Ja swoją relację z ćwiczeniami naprawiam, odkrywając coraz ciekawsze sposoby na przyjemne zmęczenie organizmu. Uczę się większej aktywności. Ale widzę, ile samozaparcia mnie to kosztuje i wiem, że czasem wymówki są bardziej kuszące niż godzina machania rękami.
Polska praktyka
W Polsce mamy plagę zwolnień z zajęć wychowania fizycznego, a to rzutuje na postrzeganie aktywności fizycznej w dorosłym życiu. W przypadku niepełnosprawności ruchowej brak dostępu do ćwiczeń jest jeszcze bardziej niebezpieczny. Osoba spędzająca większość czasu w pozycji siedzącej nabawia się przykurczów, zaników mięśni, skoliozy, problemów z krążeniem. Otyłość u dzieci jest zagrożeniem zdrowia, ale otyłość dziecka z niepełnosprawnością – dziecka, które nie pójdzie na osławiony trzepak i które całe życie będzie dźwigane przez innych – jest bombą z opóźnionym zapłonem.
Tymczasem w małych miejscowościach dzieci z niepełnosprawnościami zwalnia się z ćwiczeń bez mrugnięcia okiem. Na WF nigdy nie chodziłam – w podstawówce korzystałam z rehabilitacji i na tym się skończyło. Przeżyłam szok, gdy na studiach wprowadzono nam zajęcia z WF i nie miałam wymówki przed ich zaliczeniem. Razem z całą grupą usprawniałam swoje ciało. Gdy oni biegali i rzucali, ja rozciągałam taśmy i podnosiłam ciężarki.
Ruch jest podstawą rozwoju każdego organizmu i może przybierać najróżniejsze formy. Gdy byłam młodsza, mówiło się, że codzienna aktywność jest najlepszą rehabilitacją. Owszem, jest ważna, ale często też jedyna. Tymczasem ćwiczenia dopasowane do możliwości dziecka potrafią wpłynąć na jego ciało i psychikę. Poczucie przynależności do grupy, branie udziału w zawodach, kibicowanie innym albo indywidualne zajęcia z rehabilitantem, który nie tylko „pomacha nogami”, ale też zagada, opowie, jak minął dzień, będzie pierwszym prywatnym trenerem człowieka wkraczającego w wiek nastoletni. Pomoże oswoić się z ciałem, bo ruch jest formą jego odkrywania!
A rehabilitanci nadal nie wiedzą, czym jest rdzeniowy zanik mięśni, i pytają mnie, czy mam czucie w nogach...
Moda na sport? Nie dla dzieci...
Marzę o zmianie mentalnej Polaków. Powoli ją dostrzegam i cieszę się, bo moda na sport zaczyna wpływać i na mnie. Jednak zmiany ciągle nie dotykają dzieci – nadal masowo biorących zwolnienie z wychowania fizycznego. Dzieci z niepełnosprawnościami, z małych miejscowości, które nie mają z kim ćwiczyć.
Obiekty sportowe, choć coraz lepiej projektowane, nie sprzyjają treningom osób ze znacznym ograniczeniem sprawności. Co z tego, że wszystkie baseny w Poznaniu chwalą się podjazdem, skoro tylko nieliczne mają podnośnik, bez którego nie dostanę się do wody?
Jestem realistką i widzę, że świat sportu staje się coraz bardziej przyjazny. Ale odnoszę wrażenie, że zmiana dotyka głównie dorosłych, a zapomina się o najmłodszych. Aby to zadziałało, zarówno rodzice, jak i nauczyciele muszą uruchomić swoją kreatywność i zacząć promować ruch także wśród dzieci z niepełnosprawnością.
Sylwia Błach – programistka, pisarka, blogerka, działaczka społeczna, modelka. Wyróżniona przez markę Panache w konkursie Modelled by Role Models Nowy Wymiar Piękna jako „Wzór do Naśladowania”. Pojawiła się na okładce ostatniej edycji magazynu „Harper’s Bazaar” jako finalistka konkursu „Evoque – I’m on the move” – dla kobiet wprawiających inne kobiety w ruch, i na okładce „Integracji” – w numerze o kulturze (5/2020). Finalistka konkursu Mocne Strony Kobiety magazynu „Cosmopolitan”. Pracuje w Poznańskim Centrum Superkomputerowo-Sieciowym. Po godzinach tworzy sklepy i strony internetowe. Choruje na rdzeniowy zanik mięśni, porusza się na wózku. W 2017 r. znalazła się w I edycji Listy Mocy, publikacji wydanej przez Integrację, z sylwetkami 100 najbardziej wpływowych Polek i Polaków z niepełnosprawnością. Więcej: sylwiablach.pl.
Artykuł pochodzi z numeru 4/2021 magazynu „Integracja”.
Komentarze
-
Postwylewowe życie
11.11.2021, 07:42Osobiście nrakuje mi porannego truchtania wokoło pobliskiego zbiornika.Teraz pracuję nad ergonomicznym chodzeniem od dłuższego czasuodpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz