Transkrypcja podcastu pt. „Jak pomagać opiekunom? SPA i nie tylko” z Olgą Ślepowrońską
Transkrypcja podcastu pt. „Jak pomagać opiekunom? SPA i nie tylko” z Olgą Ślepowrońską, autorstwa Mateusza Różańskiego.
Transkrypcja: Justyna Szymczak
Mateusz Różański: Dzień dobry. Zapraszam na kolejny już odcinek naszego podcastu „Z każdym o wszystkim”. Zacznijmy od tego SPA, bo od tego się wszystko zaczęło.
Olga Ślepowrońska: Tak, tak, tak. Jak najbardziej. Historia, którą opowiem zaczęła się 3 lata temu. Zostałam dość niespodziewanie samodzielną mamą. Pojechałam w góry razem z moimi dziećmi pracować z dala od wszystkich moich bliskich, którzy mogliby mnie wesprzeć i byłam strasznie, strasznie zmęczona. Mama to zobaczyła i zabrała mnie do SPA. I ja byłam jej strasznie wdzięczna za to, że widzi to moje zmęczenie i na stole do masażu sobie pomyślałam, że każdej matce przydałaby się taka uwaga. No dobrze, ale co z matkami osób z niepełnosprawnością, które mają takie wymagania jak przy małym dziecku często przez całe życie? To oczywiście w zależności od niepełnosprawności, które są bardzo różne. Różne stawiają wyzwania. To było też niedługo po tych protestach rodziców w sejmie, podczas których matki były rozliczane z pomalowanych paznokci. I tak sobie pomyślałam, że te osoby wykonują ogromną, bardzo zróżnicowaną... nie chcę tak ujednolicać, ale bardzo ogromną pracę, są niewynagradzane, nie mogą pracować i jeszcze są rozliczane z pomalowanych paznokci. I tak sobie pomyślałam, że zrobię dla nich takie jednorazowe wydarzenie, strefę relaksu na warszawskim Ujazdowie, gdzie będą miały zapewnione masaże... Mamy osób z niepełnosprawnością będą miały zapewnione masaże, jakieś przyjemności, hamaki, a ich dzieci będą miały profesjonalną opiekę.
I się szybko okazało, że nie da się zrobić małego wydarzenia, że to się przyniosło na trzy miasta na kilkaset osób, ale wszystko jakby w kameralnej atmosferze. I ludzie reagowali niesamowicie entuzjastycznie. Pamiętam takie maile mam, które miały z tego skorzystać, które były bardzo zadowolone, że ktoś w ogóle dostrzega ich potrzeby. Ale też ludzi, którzy zgłaszali jako wolontariusze. Na przykład zgłosiła się dziewczynka 13-letnia, która napisała: „Ja nic nie umiem, ale wiem co to znaczy mieć osobę niepełnosprawną w rodzinie, bo mam brata z dziecięcym porażeniem mózgowym. To ja chociaż pozbieram śmieci po imprezie”. No i tak jakby ci wszyscy ludzie... Ktoś tutaj herbatę, ktoś masaż, ktoś hamaki załatwił i to wyszło bardzo, bardzo fajnie.
Nie chcieliśmy tej energii, która powstała, jakoś tak zaprzepaścić, żeby to było jednorazowe wydarzenie, tylko zaczęliśmy działać i zbierać potrzeby bliskich osób z niepełnosprawnością. Może jeszcze dodam, skąd w ogóle się u mnie narodził taki pomysł, żeby akurat tymi osobami się zająć. Ja od 16 roku życia prowadziłam obozy integracyjne, gdzie osoby bez niepełnosprawności i z niepełnosprawnością intelektualną razem pracowały na polu. I to było super doświadczenie. Wszyscy tam na takich samych warunkach, bez jakiegoś podziału byliśmy po prostu pracownikami, ale też się razem bawiliśmy. Powstała taka wspólnota. I to było doświadczenie, które mnie absolutnie ukształtowało i przy którym ja często się zastanawiałam nad rodzicami, że chciałabym też coś zrobić dla rodziców, ale no, jakoś nie było na to przestrzeni. Także właśnie z bliskimi osób z niepełnosprawnością miałam cały czas kontakt. Oprócz tego jestem terapeutką osób z autyzmem, więc też miałam dużo kontaktu z rodzinami.
W tym roku pamiętam pojawił się nowy pomysł na taką inicjatywę, związaną z potrzebami kobiet menstruujących.
Tak, w ramach MUDITY, czyli tego SPA dla mam, już się przekształciło w stowarzyszenie. Robimy bardzo różne rzeczy i też prowadzimy aktywnie social media, na których z różnych stron piszemy o potrzebach opiekunów, bliskich. I zgłosiła się do nas Akcja Menstruacja z takim pomysłem, żeby zrobić akcję na temat menstruacji osób z niepełnosprawnością. Zrobiłyśmy research, czy taki temat jest rzeczywiście potrzebny – szybko się okazało, że tak.
To, jak rozmawiać na przykład z osobami z niepełnosprawnością intelektualną czy z leżącymi, niemobilnymi zupełnie – to jest temat, na który nie ma w edukacji poświęconego czasu. Rodzice nie wiedzą często jak na ten temat rozmawiać. Zrobiłyśmy kilka spotkań z różnymi ekspertami, a także wielką celebrację pierwszej miesiączki dla wszystkich osób, które miały w minionym roku taką pierwszą miesiączkę albo w ogóle, które chciały dołączyć.
Ile osób wzięło w tym udział?
Kilkadziesiąt osób. To nie była taka frekwencja do jakiej dążymy, ale chcemy robić to cyklicznie. Mamy nadzieję, że zainteresowanie będzie rosło.
Ale jakie są to potrzeby? Czy chodzi tylko o dostarczenie tamponów i podpasek, o jakąś edukację? Jak wygląda pomaganie takim osobom?
Tutaj nie tyle zajmujemy się ubóstwem menstruacyjnym, czyli nie dostarczamy podpasek, kubeczków czy tamponów. Raczej edukacją, czyli tym, jak rozmawiać z osobą z niepełnosprawnością intelektualną o menstruacji. Żeby dla niej to był naturalny temat, nie budzący jakiegoś lęku. Dzięki Akcji Menstruacja mogłyśmy dostarczyć kilku osobom majtki menstruacyjne, które są dużo lepszą formą wsparcia niż podpaska, przy osobach z nadwrażliwością sensoryczną.
A dlaczego? Na czym to polega?
Podpaska może podrażniać, jest czymś takim innym, a majtki menstruacyjne są po prostu dużo bardziej przyjemne w dotyku, jest dużo większy komfort...
A gdzie je się zdobywa? Bo wielu naszych słuchaczy może w ogóle nie wiedzieć, że coś takiego istnieje.
To już informuję, że istnieje. Póki co można je głównie kupić przez internet. One są dość drogie, bo kosztują 150 zł, ale jak się to przeliczy na podpaski to szybko się zwraca ten koszt.
Są po prostu wielorazowe.
Tak, tak, tak. Są ekologiczne, można je prać i nosić wielokrotnie przez kilka lat.
Czyli to takie rozwiązanie, które pomaga zwalczyć ubóstwo menstruacyjne, bo takie majtki starczają na dłużej. I są właśnie rozwiązaniem dla osób, które mają sensoryczne pewne wymagania, ekologiczne.
Z tym ubóstwem menstruacyjnym to nie powiedziałabym, że to jest taka odpowiedź, bo niestety to jest dość duży koszt. Na dzień dobry trzeba sobie kilka takich majtek kupić i idealnie by było, gdyby na przykład one były refundowane dla takich osób, które mają problemy sensoryczne, nadwrażliwość czy wysoką wrażliwość. Ale tak! Jest to sposób i jest to zdecydowanie ekologiczne.
Przed rozpoczęciem nagrywania rozmawialiśmy o jeszcze innej inicjatywie Stowarzyszenia, która wiąże się z dostarczaniem posiłków osobom niemobilnym.
Może tak powiem w ogóle czym się zajmujemy i przejdę do tego, żeby było jasne. Mamy telefon zaufania dla bliskich osób z niepełnosprawnością, grupy wsparcia, SPA latające (które dociera z masażami w całej Polsce) i taką akcję 007 (w której odpowiadamy na wszelkie pytania, które się pojawiają u opiekunów) oraz mamy właśnie posiłki mocy, o których rozmawialiśmy.
W ramach tych posiłków mocy ratujemy jedzenie z bazarów, z piekarni. Dostarczają nam je sprzedawcy i producenci, jedzenie które ma na przykład bliski termin ważności albo jest krzywe i już nikt tego nie kupi. Ale jest cały czas zdrowe, pożywne i smaczne. Wszystko jest z nim okej tylko z jakiś dziwnych powodów poszłoby na straty. I formujemy z nich paczki, które dostarczamy za pomocą wolontariuszy na terenie Krakowa, Poznania i Warszawy do osób, które mają problem z mobilnością. Na przykład opiekują się bliskim, który jest pod respiratorem i to uniemożliwia jej wyjście z domu albo sami są osobą, która ma problemy z mobilnością. Czy też na przykład są podczas chemioterapii i kontakt, wychodzenie z domu w dobie koronawirusa może być dla nich trudne. I takie paczki dostają zarówno właśnie ci odbiorcy, jak i wolontariusze. Także to się tak fajnie kręci, że wszyscy coś zyskują.
I teraz dostaliśmy się takiego programu Stoczni Inkubatora Społecznego i będziemy ten program rozwijać między innymi o podcasty, podczas których będziemy zbierali historię tych osób niemobilnych.
A jeśli ktoś chciałby zostać wolontariuszem lub wesprzeć wasze stowarzyszenie? To gdzie ma się zgłaszać?
Zapraszam serdecznie na SPAdlamam@gmail.com do kontaktu. Bardzo, bardzo potrzeba nam wolontariusza... Nie wspomniałam jeszcze o naszym projekcie wolontariatu wytchnieniowego, który też działa w całej Polsce. Co tydzień, raz w tygodniu wolontariusze przychodzą na kilka godzin do rodzin i opiekują się osobą czy wspierają, bo to są różne potrzeby, osobę z niepełnosprawnością – tak, żeby jej bliscy mogli w tym czasie poleżeć do góry brzuchem, a najczęściej niestety zająć się jakimiś sprawami czy to swoimi zdrowotnymi czy urzędowymi, ale my w to nie wnikamy. Chodzi o to żeby mieli trochę czasu dla siebie.
Bo każdy człowiek ma prawo do odpoczynku i prawo do swojego wolnego czasu.
Dokładnie i właśnie to jest dla nas takie najważniejsze. To jest taka nasza misja, że prawo do odpoczynku jest prawem człowieka, a ono bliskim osób zależnych jest niestety odbierane. Nie mają niestety dostępu często do wsparcia, do odpoczynku.
Właśnie! Może byś opowiedziała o takich swoich doświadczeniach z tymi rodzicami. Bo właśnie mamy często taki bardzo silny stereotyp. Przepraszam, że posługuję się taką cliché: że matka osoby z niepełnosprawnością to jest taka cierpiętnica, trochę święta, która gdzieś poświęca się dla tego dziecka i w ogóle nie ma już miejsca na siebie, na zajmowanie się chociażby tymi paznokciami czy fryzurą.
Tak. Przede wszystkim to zacznijmy od tego, że bliskim osoby z niepełnosprawnością może być każdy. Zgłaszają się do nas mężowie kobiet, które nagle stały się niepełnosprawne. Czy dzieci rodziców, którzy na przykład, na starość z jakiegoś powodu doznali uszczerbku na zdrowiu. Rodzeństwo, no i właśnie wreszcie rodzice. Rzeczywiście najczęściej matki. I te matki są najróżniejsze – czy w ogóle ci bliscy są najróżniejsi. Jedyny wspólny mianownik to jest ten „bliski z niepełnosprawnością”, bo ani status społeczny, ani wykształcenie, ani nic po prostu nie chroni przed niepełnosprawnością w rodzinie, ale to, co często się pojawia to jest poczucie bycia wyrzuconym na jakąś inną planetę, kiedy się pojawia diagnoza czy kiedy się pojawiają problemy. Nagle pojawia się tyle tematów, nie tylko problemów, ale tematów tak egzotycznych, zdawałoby się, do tej pory, że trzeba się tak trochę po omacku zacząć poruszać na tej nowej ziemi. No i my chcemy być takim trochę kompasem, taką informacją turystyczną na tej planecie.
Ale też rodzice sami się bardzo wspierają. Fajnie że jest Internet, fajnie że jest Integracja, magazyn, w którym można mnóstwo informacji uzyskać. I ten stereotyp, że to są właśnie takie cierpiętnice... są dwa stereotypy! Jeden to jest taki, że to są anielice, cierpiętnice, które wszystko dla tych dzieciaczyn poświęcą. A drugi to jest jakieś takiej, nie wiem, z patologii, który głównie w starszym pokoleniu funkcjonuje – że to jest jakaś kara za grzechy. To cały czas funkcjonuje. Ja byłam przerażona, kiedy moja babcia, jak powiedziałam jej czym się zajmuje, to powiedziała, że to dlatego, że kobiety palą w ciąży. Po prostu miałam ochotę zacząć walić głową w ścianę.
Oba te stereotypy tak naprawdę są szkodliwe, bo one jakby zasłaniają nam człowieka i ten stereotyp anielicy, supermenki i tych superlatyw też moim zdaniem jest bardzo szkodliwy, bo Supermenka czy Superman mają nadmoce i oni mogą przeżyć bez snu trzy doby. A rodzice dziecka, które jest po ciężkiej operacji biodra, które trzeba co chwila przekładać – też nie śpią od trzech nocy, po prostu padają. I dostają w końcu załamania albo siada im kręgosłup. Po prostu trzeba sobie bardzo głośno powiedzieć i trzeba to usłyszeć, że ci bliscy są stawiani w sytuacji totalnie ekstremalnej. Na przykład bliskich osób z autyzmem (z takim głębokim autyzmem, bo oczywiście spektrum jest szalenie szerokie i można bardzo dobrze w nim funkcjonować, ale takie z głębokim autyzmem), bo były takie badania, porównuje się do doświadczenia osób, które doświadczyły wojny. Które mają ten stres wojenny. Ale nie chciałabym tak tylko mówić, że oni są w jakiejś trudniejszej sytuacji, bo tak naprawdę jest bardzo różnie przeżywane i to wszystko zależy od sieci kontaktów, od własnych zasobów, od umiejętności proszenia o pomoc, od masy rozmaitych rzeczy. I czasem złamana ręka dziecka może u kogoś wywołać jakąś ciężką traumę. A u kogoś innego głęboka niepełnosprawność i dziecko leżące i osoba opiekująca się jeszcze działa i zakłada fundacje. Tak, że to bardzo różnie jest.
I jeszcze tylko ostatnią rzecz chciałam powiedzieć, że właśnie ten stereotyp, że matki tylko tym dzieckiem się zajmują i świata nie widzą – też nie jest prawdziwy. Jest krzywdzący, bo mnóstwo rodziców działa, robi nieprawdopodobne rzeczy, zakłada fundacje. Różne wspaniałe rzeczy, nie tylko w temacie niepełnosprawności. Tylko tragiczne jest to, że nasze państwo bliskim osób z niepełnosprawnością, opiekunom zabrania pracować, o ile tylko chcą otrzymywać świadczenia. Świadczenie pielęgnacyjne uniemożliwia im zarabianie.
To jest temat na zupełnie inną dyskusję. Ale ja tu zwrócę uwagę na coś, co dla ciebie na pewno jest oczywiste. O tym się coraz więcej mówi, czyli o kręgach wsparcia. Czyli buduje się cały ekosystem wokół takiej rodziny osoby z niepełnosprawnością. Taki ekosystem wsparcia w budowaniu przyjaznego środowiska, gdzie mamy gdzieś taki wizerunek, że tam powinna być jakaś instytucja, która zaspokaja wszystkie potrzeby albo w drugą stronę, rodzina powinna sobie gdzieś sama radzić ze swoimi problemami. A chociażby na przykładzie tego, co wy robicie, to może być instytucja, ludzie, przyjaciele, jacyś wolontariusze, jakieś stowarzyszenie i to mi się strasznie podoba! Za sprawą takich działań angażujemy ludzi w coś dobrego, a to zawsze jest pozytywne. I coś dzięki czemu poprawiają swoje życie i zmieniają swoje życie na lepsze. Sprawiamy, że ci rodzice, ta rodzina osób z niepełnosprawnością one też czują się włączone w społeczeństwo, a nie są tylko jakimiś biernymi odbiorcami cudzej łaski, tylko funkcjonują i dzielą się swoim doświadczeniem i swoimi zasobami, które też mają.
Tak, te sieci wsparcia, moim zdaniem, są najważniejsze. Całe takie nasze credo jest takie, że nie jesteśmy w stanie sprawić, żeby zniknęła niepełnosprawność czy jakiś problem, ale jesteśmy w stanie otoczyć rodziny siecią wsparcia, żeby ta niepełnosprawność przestała być problemem czy żeby zmniejszyły się problemy z nią związane.
Bardzo często rodzice podkreślają, że oni akceptują swoje dziecko i oni często nie wyobrażają sobie, żeby ono było inne, tylko system jest szalenie trudny. To, że nie ma dostępu do specjalistów. To że do wszystkiego muszą po takich schodach. Edukacja; że sieć kontaktów się kurczy. Że nie ma podjazdu albo że jest głośno w sklepie. To są problemy, a nie sama ta osoba i jej sposób funkcjonowania. Wszystkie nasze działania tak naprawdę zmierzają ku temu, żeby tę sieć wsparcia rozszerzać. Np. posiłki mocy, podczas których dostarczamy paczki z jedzeniem, tak naprawdę nie są niczym… no ratujemy jedzenie, ale różne instytucje dają jedzenie. Tutaj dla nas jest ważne to, że to jest co tydzień. Przychodzi ta sama osoba, pojawia się w domu wolontariusz i jest możliwość rozszerzenia... po prostu do tej osoby niemobilnej, która nie ma możliwości wyjść, ktoś się pojawia w domu, z czymś smacznym i jest okazja, żeby się napić wspólnie herbaty. Uczulamy na to też odbiorców, żeby poznali tego swojego wolontariusza. Mamy nadzieję, że zbieranie historii będzie też takim właśnie punktem wyjścia do poznania się, do jakiegoś zacieśnienia więzi.
Bardzo fajnie sprawdzają się grupy wsparcia, które prowadzimy online. Ja widzę jak ta sytuacja ze spotkań co tydzień na zoomie się przenosi później na grupę Facebookową, taką prywatną, a później na żywo, w realu zaczynają się te osoby spotykać. To są często osoby z całej Polski, ale np. w tym roku robiliśmy wyjazd wytchnieniowy, wakacje właśnie dla uczestniczek jednej z grup wsparcia i widziałam, że tam przyjaźnie się pojawiły. Tam ciągle, na tej grupie, ciągle się pojawiają: „A do jakiej szkoły ty puściłaś synka, bo ma on ma podobne tematy jak mój”, „A jak myślicie jaki tam fotelik wybrać” i tak dalej. I to o to chodzi. To wsparcie informacyjne, ale też takie psychologiczne. Jedna pani miała problemy z donoszeniem ciąży, to wszystkie ją wspierały. No o to chodzi, o to żeby być na bieżąco, żeby czuć, że są inni ludzie, dla których jesteśmy ważni i ta niepełnosprawność bliskiej osoby nas nie wyrzuciła właśnie na inną planetę.
Teraz porozmawiamy troszkę o innej planecie. Tak często postrzegamy uchodźców. Że to są ludzie z jakiejś innej obcej planety. A wiem, że wspierasz uchodźców z niepełnosprawnością i rodziny uchodźców, w których są osoby z niepełnosprawnością.
Tak. Takie rodziny się do nas zgłaszają. Tak naprawdę nasza współpraca z uchodźcami, można powiedzieć, jest taka dwutorowa. Z jednej strony wspieramy rodziny uchodźcze, w których jest osoba z niepełnosprawnością. A z drugiej często zgłaszają się do nas Polacy, którzy szukają opiekuna płatnego, któremu chcą zapłacić legalnie za opiekę nad osobą i często rekrutujemy je wśród właśnie osób czy to przyjeżdżających, bo to są często osoby wykwalifikowane. Pielęgniarki z Ukrainy, Białousi. Tam jest mniejszy problem z językiem.
Teraz zaczęliśmy współpracę z Domem Otwartym i zobaczymy, jak właśnie będzie z paniami z dalszych, z innych stron: z Czeczenii, z Afganistanu czy z Syrii. Pojawił się pomysł zrobienia kursu językowego właśnie z takim słownictwem, którego potrzebują rodziny. Więc właśnie z jednej strony to jest dawanie pracy, czy czasem mamy też wolontariuszy-uchodźców przy rozwożeniu paczek. Właśnie bardzo różnie ta współpraca przebiega albo do nas docierają osoby z niepełnosprawnością, które też są właśnie w sytuacji uchodźczej.
To bardzo ciekawa inicjatywa. Mam wrażenie, że słowo uchodźca ma w języku polskim obecnie w takim rozumieniu powszechnym troszkę inne znaczenie niż powinno mieć. A to, co robicie, może przyczynić się, że w tych uchodźcach po prostu zobaczymy drugiego człowieka. Takiego samego jak my.
To tak, jak każdy z nas może być bliskim osoby z niepełnosprawnością czy sami możemy mieć niepełnosprawność w ciągu kilku sekund - tak samo każdy może mieć doświadczenie bycia uchodźcą. Wystarczy, że w naszym kraju będzie nam groziła śmierć czy jakieś prześladowania. Więc to są tematy, które są uniwersalne.
Dobrze. To porozmawiajmy troszkę o Twoich wolontariuszach. Bardzo chcę się dowiedzieć, jacy to są ludzie?
W tej chwili to już jest kilkaset albo nawet ponad tysiąc osób. Ja nie koordynuje. Mamy bardzo dużo tych działów i u nas każdą działką zajmuje się troszkę ktoś inny. Najwięcej kontaktu mam z samymi bliskimi osób z niepełnosprawnością. Ale oczywiście mamy z innymi koordynatorkami dużo kontaktu i one opowiadają, to są wolontariusze z zarówno posiłków mocy, wolontariatu wytchnieniowego, jak i po prostu wspierający nas na social mediach czy przy koordynacji. Zatrudnionych jest w tej chwili tam chyba 9 osób, a reszta to wolontariusze. Przede wszystkim to są głównie kobiety.
Chyba kilka jest rozmaitych grup na tym wyjeździe, turnusie wytchnieniowym. Wielokrotnie padło takie zdanie, że właśnie jesteśmy tutaj tak totalnie między/ ponad podziałami. Że były i osoby, które interesują się feminizmem i uważają, że takie wsparcie bliskich osób z niepełnosprawnością to jest działanie feministyczne, co my często podkreślamy. Były osoby związane z kościołem, które zupełnie miały na to inne podejście. Troszkę osób, które same w rodzinie miały temat niepełnosprawności. Tak naprawdę każdy, kto tylko ma ochotę może do nas dołączyć. Ja bym bardzo chciała, żeby ten temat stał się taki bardziej nośny, bardziej modny. I taki bardziej oczywisty. Żeby każdy... nie trzeba zostawiać naszym wolontariuszem, żeby się rozejrzeć czy obok nas nie mieszka właśnie taka rodzina, w której jest osoba z niepełnosprawnością i zapytać się, ugotować… czy na przykład ugotowanie obiadu, raz na tydzień czy raz w miesiącu, nie będzie jakimś dużym wsparciem. Pytanie wprost, ale bez takiego założenia, że sobie nie radzisz - tylko bardziej, że doceniam to co robisz i chcę cię wesprzeć. Bardzo bym się cieszyła gdyby tak się działo, gdyby w tym kierunku szło nasze społeczeństwo.
Czyli budujmy takie kręgi wsparcia.
Tak! Bo właśnie modnie jest pojechać do Ghany i tam robić jakieś działania. Ja rozumiem, że to jest fantastyczna przygoda i super. Jeżeli tylko to jest przemyślane i jakoś etycznie wyważone. Ale równie ważne, ogromne i wspaniałe rzeczy i też bardzo takie ekscytujące, można robić w mieszkaniu obok, właśnie gotując komuś czy zostając z kimś, żeby jego bliski mógł poczytać gazetę. Może ciężej zrobić sobie zdjęcie na Facebooka z takiej przygody, ale zapewniam że też może ona dostarczyć wielu przemyśleń, wielu emocji i bardzo rozwinąć.
Zwrócę tu uwagę na zjawisko woluntaryzmu. Ludzie jeżdżą w różne części świata, z myślą, że komuś pomagają, a tak naprawdę najbardziej pomagają sobie i firmom, które organizują tego typu wydarzenia. Ale to jest już temat na zupełnie inną rozmowę. A wspaniałe rzeczy, za darmo, bez konieczności kupowania biletów i powiększenia swojego śladu węglowego, możemy robić u siebie. I abyśmy się angażowali w to, co robisz!
Ja też bardzo zachęcam do kontaktu. Zachęcam do śledzenia nas jako stowarzyszenie Mudita SPA dla mam i do rozglądania się, czy właśnie obok nas nie ma osób, którym przydałoby się trochę wsparcia. Bo chciałam zauważyć, że w krajach w których to wsparcie jest czy poczucie wsparcia jest większe, to w tych krajach jest ogólnie większy poziom szczęścia. Także tak jak już było wielokrotnie powiedziane: rozglądając się i poświęcając swój czas innym też bardzo pomagamy sobie i w ogóle budujemy fajne społeczeństwo.
Bo miłość to jest jedyna rzecz, którą jak się dzieli to się mnoży. Dobrze, to jeszcze raz: dziękuję, do usłyszenia i do zobaczenia!
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz