Wyczucie humoru
Śmiejemy się ze wszystkiego. Jednemu wystarczy, że ktoś potknie się i przewróci, drugi zaśmiewać się będzie z Ruska, który przegrał z Polakiem i Niemcem. Ktoś z wypiekami na twarzy opowie pieprzny dowcip, a usłyszy, że żart ten jest niesmaczny i nieśmieszny. Teściowe, alkoholicy, blondynki, politycy, policjanci - każdy może być bohaterem dowcipów. Także niepełnosprawny.
Serial BBC "Mała Brytania" był emitowany w TVP2. Fot. archiwum TVP2
Gdy jeden z polskich portali internetowych zamieścił krótki film z piosenką śpiewaną przez trzech chorych na mózgowe porażenie dziecięce (MPD) facetów na wózkach, wybuchło święte oburzenie. Zdecydowana większość opinii internautów była skrajnie negatywna. Piosenka miała tytuł „Seks w dostosowanej toalecie” i opowiadała o tragedii chłopaka na wózku elektrycznym, który nie mógł pojechać za dziewczyną, w której się zakochał, bo wysiadły mu akumulatory. Całość utrzymana była w stylistyce boysbandu, a wokalistą był Jesper Odelberg, szwedzki komik z MPD.
Świat się śmieje
Proszę sobie wyobrazić, że w polskim filmie animowanym autorzy naśmiewają się z niepełnosprawnego dziecka, sceny łóżkowej Stephena Hawkinga czy zawodników paraolimpiady. Wszystkie te żarty zobaczyć można w bardzo popularnej w USA, pokazywanej także w naszym kraju, kreskówce „Głowa rodziny” („Family Guy”). Trudno sobie także wyobrazić, żeby w polskim serialu komediowym ktoś udawał niepełnosprawnego na wózku, który bezwzględnie wykorzystuje łatwowiernego przyjaciela. Taka karykatura prezentowana jest, wśród wielu dziwacznych postaci, w zrealizowanym przez BBC serialu „Mała Brytania” („Little Britain”), który można ostatnio oglądać w naszej telewizji publicznej.
W Polsce żarty z osób niepełnosprawnych ogólnie uznawane są za niestosowne. Kazimierze Szczuce mocno dostało się za dworowanie z głosu, który usłyszała w Radiu Maryja, a który okazał się głosem niepełnosprawnej Madzi Buczek. Na nic zdało się tłumaczenie Szczuki, że nie wiedziała o niepełnosprawności. Wiedziała czy nie, pretekst okazał się znakomity, by wywołać dyskusję światopoglądową.
Kuba Wojewódzki, w którego programie Kazimiera Szczuka śmiała się z głosu z radia, śmieje się ze wszystkiego, nie oszczędza też osób niepełnosprawnych. Nie wszystkim się to podoba.
Niewidomy golfista
Tymczasem wiele osób mówi, że najwięcej dowcipów o ślepych, głuchych, jąkających się, wariatach czy wózkowiczach usłyszało od samych osób niepełnosprawnych. Bydgoska Fundacja Arka zorganizowała kiedyś konkurs dla niepełnosprawnych satyryków. Oto fragment wyróżnionego wiersza Idziego Przybyła:
Urwało mi nogę, urwało!
Nie pójdę już nigdy na całość.
I nie chcą mnie żadne kobiety
- do tańca różańca, niestety.
Cóż... Wypić także nie mogę,
Na drugą - minioną już nogę.
- Znam mnóstwo osób niepełnosprawnych, które potrafią podejść do tematu swojej niepełnosprawności bardzo zabawnie - mówi Marcin Wójcik z kabaretu Ani Mru Mru, który ma w swym repertuarze skecz o niewidomym lordzie golfiście. - My w kabarecie traktujemy niepełnosprawnych jak normalnych ludzi. Skecz o ślepym golfiście był wymyślony tylko i wyłącznie dlatego, żeby w zabawny sposób pokazać ludziom, że czasami jest tak, że jak się ma olbrzymie pieniądze, to nie ma żadnych przeszkód, by umilać sobie życie. Pojawiały się zarzuty, ale nigdy ze strony osób niepełnosprawnych. Mało tego, osoby na wózkach czy nawet niewidome często przychodzą na nasze występy. My staramy się tworzyć śmieszne rzeczy i naprawdę myślimy o tym, żeby kogoś w tych skeczach nie urazić. Jeżeli ktoś się czuje czymś takim dotknięty, to dla nas są to już ekstremalne przypadki. Tu może chodzić o indywidualne poczucie smaku, ale przecież w skeczu o ślepym golfiście bardziej są uwydatnione wady tego człowieka, które ma każdy z nas, niż to, że jest niewidomy. Nie miałbym oporów, aby zrobić np. skecz o jednorękim bandycie na Dzikim Zachodzie, który nie ma ręki. Nie śmialibyśmy się jednak z tego, że stracił rękę.
W skeczu Ani Mru Mru zblazowany lord gra w golfa. Ponieważ nie widzi, ma pomocnika, który do ruchów lorda podkłada dźwięki tak, by tamten myślał, że gra naprawdę. Dzięki temu arystokrata „trafia" do dołka w dwóch uderzeniach i jego próżność zostaje zaspokojona. „W golfie najważniejsze są celne oczy" - mówi. Nie widzi też przeszkód, by prosto z pola golfowego udać się na strzelnicę.
- Skecz kabaretu Ani Mru Mru o niewidomym golfiście to po prostu bardzo dobry numer - uważa Piotr Bałtroczyk, konferansjer, specjalista od kabaretów. - Nie nabijają się z niepełnosprawnych. To rzecz o niewidomym lordzie, snobie i pozerze, który zamierza grać z innym, z kolei niesłyszącym. Akurat w tym numerze jest to tak daleką metaforą, że nijak nie można się przypiąć. To jest pretekst do przedstawienia pewnej sytuacji.
Dla Piotra Bałtroczyka oczywiste jest, że można się śmiać z niepełnosprawnych. Zaznacza jednak, że ważne jest, by to było robione z sensem i nie stawiało ich w złym świetle.
- Często ludzie niepełnosprawni mają wobec siebie duży dystans. Mój przyjaciel, który jest niewidomy, potrafi powiedzieć: „Czy możesz mnie doprowadzić do drzwi, bo wiesz, dzisiaj trochę źle widzę". Koleżanka, chodząca o kulach dziennikarka, mawia, że jak jej się jakiś chłop spodoba, to i tak go dogoni. Zresztą robiła to. Sam byłem świadkiem (...).
Agresja czy gra słów
Osoby niepełnosprawne potrafią więc śmiać się z samych siebie. Po ilości dowcipów znajdujących się na wielu stronach internetowych i nawiązujących do różnych rodzajów niepełnosprawności, wnosić można jednak, że nie tylko oni mają monopol na takie żarty. Jakie na przykład?
Płynie garbaty ze ślepym łódką. Na środku jeziora złamało się wiosło i garbaty mówi:
- No, to żeśmy dopłynęli!
I ślepy wysiadł.
- W tym żarcie nie widzę agresji w stosunku do osób niewidomych i nie widzę naznaczania grupy, że „ślepi to są zawsze tacy" - uważa dr Jacek Wasilewski, teoretyk komunikacji społecznej, który prowadził wykłady na temat śmiechu w kulturze. Jego zdaniem, ten żart nie mówi, że niewidomi są ogólnie gorsi, tylko że niewidomy źle zrozumiał garbatego. Dlatego, że nie widzi. Śmieszność powoduje tu pewna nieudolność. - Nie ma tutaj braku szacunku dla niewidomych czy niepełnosprawności w ogóle.
Prześmiewanie a wyśmiewanie
Dlaczego jednak pewne żarty nas bawią, a innymi jesteśmy zdegustowani? Czy jest to kwestia smaku, czy dystansu do siebie? Dlaczego z niektórych dowcipów się śmiejemy, choć dosłownie po sekundzie nachodzi nas myśl, że właściwie to one nie są śmieszne. Czy jest jakaś granica? Zdaniem dr. Jacka Wasilewskiego jest ona bardzo wyraźna - gdy czujemy się w jakiś sposób zranieni.
Wyróżnić można dwa rodzaje śmiechu: integrujący i wykluczający. Ten pierwszy jest przyjazny, nie ma złych intencji; ma łączyć, a przy tym oswajać rzeczywistość - może dotyczyć spraw trudnych. Żarty integrujące powstają w grupach i wspólnotach. Mówimy wtedy o: śmianiu się z kimś, zaśmiewaniu się, prześmiewaniu.
Co innego znaczą żarty, które nazwiemy: wyśmiewaniem, obśmiewaniem czy ośmieszaniem. Te związane są ze śmiechem wykluczającym, który skierowany jest do ludzi poza wspólnotą. Jest agresywny i pozbawia szacunku. Mówi o innych grupach jako gorszych od naszej. Daje poczucie wyższości.
Przykładem żartu wykluczającego jest ten znaleziony na jednej ze stron internetowych, prezentujących dowcipy:
- Mamusiu, mamusiu, mogę ciasteczko?
- Ależ oczywiście, synku, weź sobie, leżą na stole.
- Mamusiu, mamusiu, ale ja nie mam rączek.
- Nie ma rączek, nie ma ciasteczek.
- Nic śmiesznego - mówi dr Wasilewski. - Tutaj mamy rzeczywiście wyśmiewanie się z kalectwa. Niby jest tu pewna zabawa językowa, ale wyczuwam agresję. Ktoś jest karany za to, że jest niepełnosprawny. Żeby się z tego śmiać, trzeba uważać taką osobę bez rąk za gorszą, pogardzać niepełnosprawnymi. Bo z czego my się tutaj śmiejemy? Z tego, że ktoś nie jest w stanie osiągnąć tego, co chce. Widać wyraźnie, że ten żart jest zbudowany na poczuciu wyższości.
Najważniejszym więc kryterium jest to, czy żart jest agresywny, czy piętnuje osoby niepełnosprawne, czy pozbawia je szacunku. Dr Wasilewski zaprzecza, że Polacy traktują osoby niepełnosprawne tak jak dawniej, kiedy śmiano się z wiejskich głupków czy garbatych.
- Śmieją się raczej z inności - mówi. - Niepełnosprawni nie są tu jednorodną grupą, która jest poddana zabiegom wykluczającym, jak np. Rumuni, blondynki czy policjanci, którzy są w polskich żartach piętnowani i ośmieszani.
W Polsce istnieje duża empatia, wrażliwość na ludzkie nieszczęście. Być może ze względu na trudną historię, bo faktem jest, że po każdej wojnie przybywało osób okaleczonych fizycznie. Żartu nie ma zaś wtedy, gdy włącza się współczucie.
Jak przewraca się klown w cyrku, to się śmiejemy. Podobnie, gdy zrobi tak ktoś na ulicy. Ale gdy zorientujemy się, że to epileptyk, wtedy refleksja reorganizuje nasze postrzeganie tej sytuacji. Włącza się empatia. Jeśli ta refleksja przychodzi, to wszystko jest w porządku. Gorzej, jeśli jej nie ma...
Wolno więc się śmiać?
- Trzeba się zastanowić, czy należy wprowadzać do kultury śmiechu jakieś tematy tabu - mówi dr Wasilewski. - Bo jeżeli w ogóle nie będzie można zażartować na temat człowieka niepełnosprawnego lub użyć wózka czy kuli do jakiegoś żartu, to będzie się pogłębiała izolacja tych ludzi. Im więcej będzie takiego oburzenia, że wykorzystuje się do żartu coś, co jest związane z niepełnosprawnością, tym bardziej ta grupa będzie sama się naznaczać, będzie coraz bardziej wyraźna jako grupa inna i tym bardziej będzie się wykluczać z życia społecznego.
Zdaniem dr. Wasilewskiego, święte oburzenie i całkowite zakazywanie nie doprowadzą do uniknięcia żartów, które wyśmiewają i obrażają osoby niepełnosprawne. Lepiej jest np. zawstydzić opowiadającego taki dowcip. Bo jeśli będziemy się obruszać, to osoba ta będzie się czuła naznaczona. Będzie ofiarą osób niepełnosprawnych i ich sprzymierzeńców, ale nie zmieni swojego postępowania. Gdzie indziej nadal będzie propagować taki stereotyp czy zachowanie. Ponadto, jeśli osoba sprawna powie, że to obraża „tamtych", to nie włącza ich do swojej grupy. Podobnie jak nie działają uwagi typu: „A gdyby Tobie coś takiego się stało?".
- Trzeba tworzyć społeczeństwo, które będzie mówiło o sobie „my", a nie takie, które będzie określać ludzi: „sprawni i niepełnosprawni" - dodaje dr Jacek Wasilewski.
Nie śmieją się ze mnie, lecz ze mną
Jesper Odelberg, fot. www.odelberg.se
Jesper Odelberg szwedzki komik, chory na mózgowe porażenie dziecięce (MPD), porusza się na elektrycznym wózku inwalidzkim. Z programami kabaretowymi jeździ po całej Skandynawii. Występował też w telewizji, gdzie w ukrytej kamerze podszywał się m.in. pod tatuażystę, fryzjera i dentystę. Osoby, które miał obsługiwać, nie były zachwycone, gdy widziały jego ruchy spastyczne. Z dwoma kolegami (również z MPD) śpiewa w zespole „Chłopcy na kółkach". Jest autorem piosenki „Seks w dostosowanej toalecie” (tekst poniżej). Śpiewał m.in. także o tym, że jest szczęśliwy, iż jeździ na wózku, bo inni faceci mają większe problemy - on przynajmniej nie jest gejem. Żalił się, że choć jest zakochany w pewnej dziewczynie, to nie może z nią być, bo ona mieszka na piątym piętrze, a on nie może znaleźć windy.
- Jestem komikiem w Szwecji od 1992 r. 15 lat temu ludzie nie wiedzieli,czy mogą się śmiać - powiedział „Integracji". - Kiedy wyjeżdżałem na scenę, wszyscy milkli. Zalegała cisza. Ludzie nie mieli odwagi się śmiać, ponieważ część z nich myślała, że to oszustwo, że udawałem niepełnosprawność. Ale ja nie udaję. Gdybym nie siedział na wózku w rzeczywistości, te dowcipy mogłyby być niesmaczne. A tak jest OK. Zdaję sobie sprawę z tego, że jeśli stałbym się niepełnosprawny w wyniku wypadku, to byłoby to dużo bardziej smutne niż w moim przypadku, gdy jestem niepełnosprawny od urodzenia. Nie mam więc porównania i nie wiem, jakie to są odczucia. Jednak moim zdaniem, główną przyczyną, dla której ludzie uważają, że to nie jest śmieszne, są bariery mentalne. W tym tkwi sedno sprawy. Aby je przełamać, niepełnosprawni muszą po prostu robić dobre dowcipy. Ludzie muszą się nauczyć, że nawet, jeśli jesteś na wózku inwalidzkim, to możesz być komikiem. Najważniejsze w końcu, jeśli chce się robić kabaret, jest namówić publiczność, żeby śmiała się z tobą, a nie z ciebie.
Jesper Odelberg „Seks w dostosowanej toalecie”
Gdy ujrzałem Cię pierwszy raz,
pracowałaś w pobliskiej kawiarni.
Siedziałem tam i obserwowałem Cię
z mojego wózka.
Gdy podałaś mi kawę,
uśmiechnęłaś się promiennie.
Pomyślałem - o Boże,
ale masz świetny tyłek.
Chciałem Cię przytulić,
tulić Cię przez całą noc.
Lecz nagle Twoja zmiana
dobiegła końca.
Chciałem zaproponować,
że Cię podwiozę,
ale Ty tylko uśmiechnęłaś się
do mnie i wyszłaś.
Wyglądałaś tak ładnie w płaszczu
i kapeluszu.
Próbowałem za Tobą iść, ale padły
mi akumulatory.
Czy straciłem miłość, bo mój wózek
przestał działać?
Chcę Cię tulić nieustannie,
bo przy Tobie czuję się jak w niebie.
Jestem gorącym facetem na kółkach,
pojedź ze mną do rajskiego ogrodu.
Gdy byliśmy na randce w barze sushi,
wsadziłem Ci pałeczki w twarz.
Z Twych oczu leciała krew
i teraz umawiasz się z innymi facetami.
Ostatniej nocy śniłem, że kochamy się
w dostosowanej toalecie.
Za Twą miłość oddałbym moje
lewe koło.
Kocham Cię, kocham Cię.
Tłum. Dorota Landsberger
Kabaret Absurdalny
Kabaret Absurdalny, fot. P. Stanisławski
Od 1993 r. przez 12 lat czterech niepełnosprawnych intelektualnie kabareciarzy wprawiało w zakłopotanie widzów w całym kraju. Ludzie najczęściej z początku nie wiedzieli, czy wypada się śmiać. Skecze Kabaretu Absurdalnego nie pozostawiały im jednak wyboru. Także I nagroda na XV Przeglądzie Kabaretów PAKA w 1999 r. nie była wyrazem litowania się nad mieszkańcami chorzowskiego Domu Pomocy Społecznej „Republika". Twórca i opiekun literacki Kabaretu, ks. Marek Wójcicki, przy pisaniu skeczów czerpał z codziennego życia i atmosfery absurdalnych rozmów Jacka, Marka, Józefa i Romana, np. jeden zapytał drugiego, na co brał leki w dzieciństwie. A ten mówi: „na śniadanie, na obiad, na kolację". Taki rodzaj humoru wszędzie przyjmowany był entuzjastycznie. Ks. Wójcicki musiał jednak często odpowiadać na pytania, czy to moralne, czy wypada śmiać się z osób niepełnosprawnych. Uważał, że nigdy nie przekroczył granicy dobrego smaku. Jurorzy PAKI, nagradzając Kabaret, stwierdzili zaś, że półgodzinny występ Absurdalnych zrobił więcej dla przełamywania barier niż wszystkie naukowe kongresy o niepełnosprawności.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz