Ukraińscy paraolimpijczycy wylądowali w Polsce. Nie wszyscy u nas zostaną
- Wygrywaliśmy na paraolimpiadzie, a teraz wygramy na wojnie – przekonywał Walery Szuszkiewicz, szef Ukraińskiego Komitetu Paraolimpijskiego na lotnisku w Warszawie, gdzie wylądowali ukraińscy paraolimpijczycy we wtorkowy wieczór, 15 marca. Do Pekinu jechali trzy dni i przez cztery kraje. Spali na podłodze autobusu, dolecieli na ostatnią chwilę, ale było dla nich oczywiste, że muszą tam wystartować.
- Nieobecność Ukrainy na paraolimpiadzie oznaczałaby, że Ukrainy nie ma na świecie – przyznał Szuszkiewicz.
Tłum osób witających powracających z Pekinu ukraińskich paraolimpijczyków, którzy w klasyfikacji medalowej zajęli 2 miejsce
„Wrócę, choćbym miał iść pieszo”
Dla części zawodników oczywisty jest teraz powrót do domu. Wracać chce m.in. Witalij Łukjanenko. Startujący w kategorii zawodników niewidomych biathlonista zdobył w Pekinie trzy medale.
- To było dla mnie bardzo trudne. I nie mogło być inaczej – powiedział. – Myślałem o tym, że w momencie, gdy ja wygrywam, tam - w domu wybuchają bomby i giną ludzie – dodał.
Już w pierwszych dniach igrzysk Łukjanenko stracił kontakt z częścią swojej rodziny. Dlatego teraz konieczność nawet krótkiego, bo dwudniowego, pobytu w Polsce – to dla niego za długo.
- Będziemy wracać, choćbym miał iść pieszo do granicy i do domu. Wracam do Charkowa. Tam jest moja rodzina. Chcę się z nimi spotkać. Trzeba wracać i walczyć za naszą Ukrainę i to właśnie będę robił – mówił.
„My się nie poddamy”
Tak jak Witalij Łukjanenko myśli co najmniej 16 członków ukraińskiej delegacji. Sekunduje im ambasador Ukrainy w Polsce, Andrij Deszczyca, który dziękował Polsce za wsparcie dla jego rodaków i podkreślał, że każdy może i powinien walczyć.
- Najbardziej cieszą mnie medale biathlonistów. Teraz mogą i będą strzelać do Rosjan, gdy oni będą nam czynić zło – powiedział.
Z maseczkami na twarzy z napisem „Peace” ukraińscy paraolimpijczycy deklarowali wsparcie i chęć podjęcia walki. Niektórzy z nich zostaną w Polsce. Mają tu rodziny. Inni pojadą dalej na zachód. Wszyscy jednak zgadzają się z ambasadorem.
- Rozpoczęcie wojny w czasie paraolimpiady jest czymś niewyobrażalnie strasznym, ale my się nie poddamy – mówią sportowcy.
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz