Pisanie na kartkach i obecność tłumacza na terapii. Przeszkoda czy pomoc?
Czy pisanie na kartkach podczas terapii ułatwia komunikację osobom g/Głuchym czy jednak ją utrudnia? Czy korzystanie z usług tłumacza w każdej sytuacji jest komfortowe dla osób g/Głuchych? Odpowiedzi między innymi na te pytania udziela Sylwia Lipińska-Wycisk, psycholożka, pedagożka, specjalistka z zakresu terapii poznawczo-behawioralnej osób dorosłych i młodzieży oraz założycielka pracowni psychologicznej „poMOC” w Bytomiu.
Dominika Kopańska: W pracowni psychologicznej „poMOC” prowadzisz konsultacje psychologiczne dla osób słyszących, ale też dla osób głuchych – w polskim języku migowym? Czy to oznacza, że głusi również potrzebują porady psychologicznej? Skąd taka nazwa Twojej pracowni?
Sylwia Lipińska-Wycisk: Moja pracownia nazywa się „poMOC”, ponieważ zapraszam po pomoc osoby, które borykają się z wieloma trudnościami emocjonalnymi, ale też prowadzę terapię psychologiczną, w której zapraszam po MOC. Zdarza się czasami, że te osoby potrzebują pewnego ukierunkowania, zadbania o swoją samoocenę, zwiększenia swoich kompetencji – i w tym również pomagam, więc można zrozumieć to słowo na dwa różne sposoby.
Prowadzę terapię zarówno dla słyszących, jak i niesłyszących osób dorosłych oraz młodzieży. Pomysł, żeby świadczyć usługi psychologiczne dla osób niesłyszących zrodził się we mnie zupełnie naturalnie, ponieważ od wielu lat mam kontakt z osobami g/Głuchymi, migam. Od początku byłam samoukiem, z czasem brałam udział w kursach PJM z fantastycznymi lektorami i lektorkami. Miałam i mam też znajomych, przyjaciół – również g/Głuchych. Po czasie doszłam do wniosku, że są duże ograniczenia w psychologicznym wspieraniu osób głuchych – często mówią, że nie mogą znaleźć odpowiedniego specjalisty. A jak już znajdą, to muszą szukać odpowiedniego tłumacza PJM.
Jest dużo przeszkód na drodze w dotarciu do psychologa. Pomyślałam, że skoro mam takie kompetencje i prowadzę własny gabinet, to dlaczego nie? Wtedy też podjęłam się kursu indywidualnego PJM, po to, żeby się podszkolić w takim branżowym słownictwie, żeby być dobrze przygotowaną. Postanowiłam spróbować i udało się. Bardzo dużo osób zaczęło się zgłaszać. Tak naprawdę zapraszam osoby do gabinetu w Bytomiu, ale odbywam również bardzo dużo spotkań online, a osoby g/Głuche polecając sobie mnie wzajemnie, właściwie zgłaszają się z każdego zakątka Polski, ponieważ rynek tych usług jest dla nich niewielki, niestety.
Ilu, tak mniej więcej, jest w Polsce terapeutów znających polski język migowy?
Nie znam osobiście żadnej takiej osoby. Natomiast od kilku osób, które się do mnie zgłaszały, słyszałam, że gdzieś miały namiar do takiego terapeuty.
Nawet przed naszym spotkaniem szukałam tego w internecie, z ciekawości. Znalazłam kilka pań terapeutek z PJM. Natomiast w skali kraju – jest to niewielka ilość osób, niestety. Co więcej, psychiatrów, psychiatrek, którzy by posługiwali się PJM nie znam żadnych, więc tutaj raczej jest jeszcze większa trudność. Nie wiem czy w ogóle są prowadzone badania na temat wspierania osób g/Głuchych w obszarze psychologicznym, psychiatrycznym i w całej takiej otoczce opieki zdrowia psychicznego.
Z jakimi problemami psychologicznymi najczęściej zgłaszają się osoby g/Głuche?
Najwięcej osób zgłasza się do mnie z problemami typu depresja, nadmierna lękowość. Tak naprawdę te osoby borykają się latami z tymi trudnościami i nawet nie podejrzewają, że cierpią na coś takiego. Bardziej rejestrują trudności somatyczne, czyli mówią mi, że mają trudności z apetytem, ze zmęczeniem, czy ze snem i nie łączą tego z emocjami. Z tymi problemami najczęściej zgłaszają się do mnie kobiety w bardzo różnym wieku. Natomiast mężczyźni najczęściej borykają się z trudnościami depresyjnymi albo z uzależnieniami. Ale to jest obserwacja tylko z mojego doświadczenia. Nie wiem, czy to jest jakaś ogólna reguła. To są trudności, z którymi ja spotykam się najczęściej.
Pracuję też z nastolatkami, więc często też zdarza się, że zajmuję się wsparciem całej rodziny, nie jednostki. Dzieci zazwyczaj są zgłaszane przez mamy, które obserwują jakieś niepokojące trudności. Najczęściej są to trudności szkolne, które jak się okazuje są tylko wierzchołkiem góry lodowej. Pod spodem ukryte są różnego rodzaju trudności nastolatka, o których wcześniej nikomu nie mówił. Podczas terapii pracuję z nastolatkiem, udzielając mu praktycznych wskazówek, a rodzicom – psychoedukacji, np. ucząc w jaki sposób rozmawiać z dzieckiem. Rozmowy te są prowadzone co kilka spotkań, w zależności od potrzeb rodzica. Czasami okazuje się też, że sam rodzic choruje i ma trudności emocjonalne. Podpowiadam wtedy rodzicom, na co powinni zwrócić uwagę, co powinni zrobić lub jak mogą udoskonalić życie rodzinne, włączając wspólną aktywność lub cotygodniowe rozmowy w domu.
Ważną rzeczą jest to, że osoby g/Głuche nie muszą do mnie przychodzić z tłumaczem. Obserwuję, jak na pierwszym spotkaniu mają zawsze ogromny lęk komunikacyjny, czy się ze mną porozumieją. Są w dużym szoku, że jednak mogą tak normalnie porozmawiać i że wzajemnie potrafimy się dobrze zrozumieć. Bardzo się cieszę, że te osoby na naszych sesjach czują się tak jakby zaopiekowane, spokojne, ale też, że mają do mnie zaufanie, ponieważ wiem o co chodzi, znam ich język, kulturę. Jest im łatwiej opowiadać o niektórych trudnościach, które czasami łączą się z życiem wśród społeczności g/Głuchej – więc to zrozumienie „tła” przez terapeutę też jest dla nich często istotne.
Co jest przyczyną depresji i lęków? Jakie uzależnienia u osób g/Głuchych występują najczęściej?
Tutaj znowu będą moje wyobrażenia i interpretacje, ponieważ w tych tematach nie ma badań albo ja ich po prostu nie znam. Natomiast, tak jak obserwuję i słucham historii osób g/Głuchych, to najczęściej trudności narastają latami, czyli zaczynają się często w wieku nastoletnim: kiedy jest szkoła, pojawia się jakaś krytyka ze strony innych osób, czasem pojawia się wprost nękanie. Zdarza się, że takie osoby mają poczucie braku sensu życia, na przykład nie umieją komunikować się z otoczeniem. Pacjenci, którzy do mnie trafiają, mają w swoich rodzinach osoby, które różnie się komunikują – czasami dorastają w rodzinach, gdzie komunikacja językiem migowym jest możliwa, a czasami taka osoba ma rodziców słyszących, którzy nie migają, więc komunikacja jest bardzo trudna. Często też te osoby mają poczucie, że nie mogą wyrazić siebie, że nie są rozumiane. Myślę, że to są też takie typowe problemy dla mniejszości kulturowych.
Jeśli chodzi o uzależnienia, to najczęściej występują uzależnienia od alkoholu. Te osoby czują się samotne, bardzo są zestresowane kontaktem z ludźmi, ponieważ zdecydowana większość osób jest słysząca i nie posługuje się językiem migowym. To oznacza, że kontakt z każdym urzędem, przychodnią,itd. w jakiejkolwiek nawet najmniejszej sprawie wiąże się z ogromnym stresem, bo nie wiedzą na kogo trafią. Też w społeczeństwie osób słyszących jest wiele stereotypów na temat osób g/Głuchych. Na przykład w przychodni na recepcji. Głusi często mówią, że mają problem ze zrozumieniem recepcjonistki. Pani więc pisze na kartce, bo rozumie, że w ten sposób uda się jej przekazać istotne informacje. Jednak osoby g/Głuche czasami nie rozumieją tego, co jest napisane – są albo zbyt mocno zestresowane, albo mają po prostu trudności ze zrozumieniem języka polskiego, bo to jest dla nich inny język niż polski język migowy. Ogólnie mówiąc, tych trudności jest bardzo dużo i one się mnożą, a z czasem jest ich coraz więcej.
Wspieram również mamy, które są niesłyszące, migają i mają trudności z wychowywaniem dzieci, bo czasami nie mają odpowiedniej wiedzy. Nie korzystają z jakiś ogólnodostępnych publikacji, ponieważ nie są one dla nich dostępne, nie rozumieją ich. Tych obszarów, tak naprawdę jest bardzo dużo.
Czy zgłosiła się do Ciebie może rodzina z dzieckiem CODA albo słyszący rodzice, którzy nie zaakceptowali, nie umieli lub bali się zaakceptować głuchotę dziecka?
Tak. W obu przypadkach, o które pytasz znam takie osoby i wspieram je.
W sytuacji, w której g/Głusi rodzice posiadają słyszące dziecko, najczęściej następuje odwrócenie ról rodzinnych. Czyli trochę tak jakby dziecko staje się rodzicem i tłumaczem. Jest duże niebezpieczeństwo wejścia w taką rolę, ponieważ na dziecku ciąży nadmierna odpowiedzialność. To ono musi tłumaczyć sprawy, których do końca nie rozumie. Mam wrażenie, że obecnie, coraz rzadziej pojawiają się sytuacje wykorzystywania dziecka, na przykład do tłumaczenia spraw w ZUS-ie czy w urzędzie. Natomiast, bardzo często osoby w średnim wieku i te starsze opowiadają, że faktycznie kiedyś ich dzieci pełniły taką funkcję. Dawniej było to czymś naturalnym. Być może też ten problem nie był tak nagłośniony. Natomiast obecnie, np. młode g/Głuche mamy ze słyszącym dzieckiem mają nieco inne podejście. Próbują sobie radzić inaczej, bo są na przykład, wspierane przez rodzinę. Ale znam też osoby g/Głuche, które nie czują akceptacji ze strony słyszących rodziców – i tu znów piętrzą się kolejne trudności emocjonalne. Bardzo często, kiedy osoba mi o tym opowiada, to widzę w niej objawy depresyjności, poczucia bycia niezrozumianym, nieakceptowanym od samego początku. Często w takiej sytuacji jest kładziony duży nacisk na naukę mówienia, na ćwiczenia logopedyczne. Często osoba g/Głucha dopiero zaczyna posługiwać się językiem migowym w szkole średniej, którą już sobie sama wybiera i tam dołącza do środowiska osób niesłyszących. To też jest trudne, bo trzeba się odnaleźć w takim środowisku, nie mając zmienności w języku migowym. To są trudne historie.
W Polsce nie ma, z dużym naciskiem na słowo „nie ma”, szpitala psychiatrycznego, placówki psychiatrycznej czy psychologicznej, w której osoba g/Głucha miałaby zapewnioną, wydawać by się mogło, podstawową rzecz – dostęp do polskiego języka migowego. Osoby g/Głuche, które trafiają do placówki psychiatrycznej są zdane tylko na kontakt z osobami słyszącymi. Wspólnie uczestniczą w różnego rodzaju terapiach, a jednocześnie nie mogą się z nich zwolnić czy z nich zrezygnować. Jak wygląda taka terapia? Miałaś możliwość prowadzenia lub uczestniczenia w takich zajęciach z osobami g/Głuchymi w placówkach psychiatrycznych?
Kiedyś podczas studiów miałam staż lub praktyki na oddziale psychiatrycznym w jednym ze szpitali. Komunikowałam się z osobą g/Głuchą, która była tam pacjentem i faktycznie nikt z personelu nie migał. Wtedy mogłam podjąć się próby rozmowy z taką osobą. Natomiast, wówczas moja znajomość polskiego języka migowego była bardzo podstawowa. To był moment, kiedy dopiero zaczynałam się uczyć PJM, ale już wtedy te podstawy były na wagę złota, ponieważ można było o cokolwiek taką osobę zapytać. Pamiętam, że ta osoba miała problem ze rozumieniem języka polskiego, więc pisanie na kartkach nie pomagało. Zresztą, co to jest za komunikowanie się poprzez kartki? Abstrahując od tego, to jest tylko taka namiastka tego, co tam zobaczyłam.
Obecnie, kiedy w gabinecie wspieram taką osobę i widzę, że moje wsparcie jest niewystarczające, bo np. nie mam kompetencji terapeuty uzależnień, to... jest olbrzymi problem. Bo nie wiem, gdzie mogę taką osobę przekierować. To jest taki moment, gdzie rozkładam ręce, ale jednocześnie sprawdzam na różnych forach i poszukuję konkretnych specjalistów, do których mogłabym przekierować pacjenta. Powtórzę, jest to ogromny problem.
Co więcej, z tego powodu osoby g/Głuche nie korzystają ze wsparcia psychologa, psychiatry, ale też innych specjalistów, chociażby ginekologa. Te osoby po prostu odkładają wizyty u lekarzy latami, bo nie wiedzą jak ten specjalista na nie zareaguje, nie wiedzą jak się będzie komunikował i czy obie strony się zrozumieją. Jest to olbrzymi stres i przeżycie.
Bardzo często trafiają do mnie osoby, które mówią, że mnie wcześniej wygooglowały, obserwowały. Albo, że od pięciu lat szukają specjalisty i nie mogły znaleźć. Czyli już pięć lat temu ktoś czuł, że sobie z czymś nie radzi, że coś jest nie tak. Trafiają do mnie już z zaawansowanymi objawami, prosząc o konsultację psychiatryczną. Staram się ułatwić ten proces, wystawiając zaświadczenie z opisem tego, co obserwuję, żeby lekarz psychiatra mógł spojrzeć i oprzeć się na tym, co osoba g/Głucha sama mi komunikuje. Wizyta u psychiatry z rodziną czy nawet najlepszym tłumaczem nie jest dla osoby g/Głuchej komfortowa.
Tłumacze języka migowego też różnie tłumaczą i posługują się tym językiem w różnym stopniu zaawansowania. Czasami wręcz osoby g/Głuche opowiadają, że nie do końca rozumieją tego co mówi im tłumacz. W wielu rejonach Polski różni się chociażby mimika PJM, osoby starsze mogą inaczej migać niż osoby młodsze, więc trzeba też być taką osobą bardzo elastyczną w komunikacji z g/Głuchymi. Gdy pacjent trafia już do lekarza, to też te wizyty odbywają się w dość szybkim tempie, w którym nie ma czasu np. całej godziny, żeby zrozumieć taką osobę i się z nią skomunikować. Takich przeszkód jest bardzo dużo. Ale największym zagrożeniem, które widzę jest to, że ktoś po prostu nie chodzi do specjalistów i nie szuka pomocy, ponieważ nie wie gdzie, boi się. Myślę, że to jest naturalny lęk przed nieznanym i rozumiem te osoby. Czuję tutaj empatię, chociaż jest mi przykro, że tak to wygląda.
Przypomniał mi się jeden obraz Susan Dupor, głuchej malarki, która namalowała sytuację dyskusji osób słyszących, a gdzieś obok dziecko, które miało kształt psa. Czy widziałaś ten obraz?
Nie, nie widziałam go.
W tej pracy chodziło o to, że odbywa się dyskusja w słyszącej rodzinie. Natomiast g/Głuche dziecko było od niej odłączone i biernie się jej przyglądało, niczym pies. W obszarze, o którym rozmawiamy wydaje mi się, że tak jednak traktowane są osoby niesłyszące. Nawet ostatnio spotkałam się z takim twierdzeniem, gdy rozmawiałam z różnymi osobami, że przecież jest kartka, jest długopis. Nie zapominajmy jednak, że wizyta u terapeuty trwa określoną ilość czasu, powiedzmy 45 minut, czy godzinę. Pisząc na kartce ucieka nam pewna ilość czasu. Nim zdążysz napisać swoją historię, terapeuta może powiedzieć: Przepraszam, ale już minął czas terapii.
Nie wyobrażam sobie prowadzenia terapii na kartce. To jest w ogóle nie do zrobienia. Mam też inną perspektywę, ponieważ posługuję się językiem migowym. Nie wyobrażam sobie, że w gabinecie siedzi tłumacz. To znaczy, rozumiem, że tłumacz musi być obecny, gdy specjalista nie zna PJM. Natomiast dla mnie jako psychologa – to olbrzymi komfort, gdy osoba czuje się spokojna, czuje zaufanie i wie, że nikt postronny o różnych jej rzeczach nie wie. To zapewnia ogromny komfort w gabinecie i w relacji specjalista - pacjent. Zdarzały mi się sytuacje, że ktoś nie do końca wierzył w to, że znam język migowy. I pisał mi najpierw na kartce, a ja pokazywałam, że możemy rozmawiać normalnie dla tej osoby, w PJM. To były fajne sytuacje.
Natomiast też wspomniałaś o tym obrazie. Gdy o nim opowiadałaś, to aż miałam ciarki, bo to realne historie. Znam historię, że słysząca rodzina siedzi przy stole, dyskutuje. Obok nich siedzi g/Głuchy członek rodziny, który nie uczestniczy w rozmowie, ponieważ rodzina nie zna języka migowego albo jest jedna osoba, która trochę wspiera, relacjonuje. I gdy ta g/Głucha osoba pyta: „O co chodzi? Opowiedzcie mi, bo tam się wszyscy śmieją”, to słyszy odpowiedź: „A wiesz, bo on powiedział coś tam śmiesznego”. I to jest koniec.
Albo, że to nie było ważne.
Albo, że nieważne. To jest bagatelizowanie tej osoby albo traktowanie bardzo przedmiotowe. Niestety, w słyszących rodzinach bardzo często to występuje. Co więcej, znam też osoby, które są w rodzinach jedynymi osobami niesłyszącymi i nikt w rodzinie nie komunikuje się językiem migowym. To osoba g/Głucha musi się postarać o tą komunikację, musi starać się mówić wyraźnie, na tyle ile potrafi. Musi też umieć odczytywać komunikaty z ust. Jest to olbrzymi wysiłek, ale też ogromne zmęczenie, bo to nie jest naturalna forma komunikacji dla takiej osoby – to z tego często biorą się różne trudności. Gdy nie ma tej niezwykle istotnej podstawy, czyli komunikacji, to tych barier komunikacyjnych w rodzinach jest bardzo dużo. Często też rodzice, na przykład dzieci niesłyszących, nie zdają sobie sprawy, jak brak komunikacji wpływa na ich dzieci. Jakby też ten problem jest bagatelizowany czy ignorowany, a potem – najczęściej w dorosłym życiu ta osoba już sobie nie radzi i szuka pomocy dla siebie. Wtedy wracamy do tych przeszłych wydarzeń, więc tak to wygląda.
Wybuchła pandemia, nosimy maseczki… Na początku można było nosić przyłbicę, więc jeszcze to w jakiś sposób ułatwiało życie osobom g/Głuchym. Sylwio, mogłabyś opowiedzieć coś więcej o tym maseczkowym dramacie?
Maseczki to olbrzymia przeszkoda komunikacyjna dla osób g/Głuchych, ponieważ mimika jest szalenie ważna w języku migowym, a wyrażenie emocji jest częścią tej komunikacji.
Jest dość duży opór w różnych urzędach czy poradniach... wymieniam te miejsca, ponieważ to najczęściej tam osoby g/Głuche zderzają się z barierami komunikacyjnymi. Wielu pracowników tych miejsc nie chce zdjąć tej maseczki albo pisze na kartce, dalej mając maseczkę na twarzy. No, tak się nie da. Dla nas to mała rzecz, ale dla osób g/Głuchych szalenie istotna. Nie możemy ich tego pozbawiać, musimy dawać szansę na komunikację.
Cały czas obserwuję, że jest dużo stereotypów na temat osób g/Głuchych. Choćby ten, o którym rozmawiamy, że kartka długopis wystarczą – bo wystarczy przecież napisać i to wszystko. Niestety, tak to nie działa, więc z tymi maseczkami jest duża trudność. Trochę teraz to się zmienia, też obostrzenia inaczej wyglądają i trochę się przyzwyczailiśmy do pandemii, więc może jest lepiej.
To jest taki jeden duży krok tutaj, jeśli chodzi o opiekę medyczną osób g/Głuchych. Mianowicie, trochę odeszło się od teleporad. Pamiętasz sytuację, gdy wchodziły one w życie?
Tak, tak. To była duża trudność, też dużo na ten temat rozmawiałam z osobami g/Głuchymi. Tu było odsyłanie typu: Nie możesz się skomunikować telefonicznie, to napisz emaila. Nie wiadomo też kto tego e-maila odczyta, co się z nim w późniejszym czasie zadzieje. Sama wymiana tych informacji osób, z powodu bariery komunikacyjnej jest także ogromnie stresująca.
Zbliżając się do końca naszej rozmowy: jest bardzo dużo do zrobienia...
Tak, myślę, że tak zarówno jeśli chodzi o świadomość osób słyszących na temat właśnie tych trudności i barier, ale również o świadomość samych osób g/Głuchych. Warto mimo wszystko szukać pomocy dla siebie i niczego nie odkładać, nawet jeżeli to jest stresujące. Po to, by właśnie nie przegapić jakiejś choroby lub momentu, kiedy z tej depresji można wyjść. Mocno zachęcam osoby g/Głuche, by pomimo stresu, wielu obaw, szukały wsparcia dla siebie. A osoby słyszące, żebyśmy byli jeszcze bardziej empatyczni, żebyśmy czasami zgadzali się na różne prośby, takie jak właśnie odsłonięcie maseczki, powtórzenie czegoś, danie większej ilości czasu na wytłumaczenie jakiegoś komunikatu. Zachęcam też psychologów do nauki języka migowego i do tego, żeby wspierać osoby g/Głuche, bo to jest fantastyczna praca. Fajnie byłoby poszerzyć te możliwości korzystania z opieki psychologicznej dla osób g/Głuchych. Oby coraz więcej specjalistów migało, po prostu.
Ważne
Kontakt do psycholożki, terapeutki, pedagożki znającej PJM:
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz