Autyzm. Pracownia niełatwej dorosłości
Do Pracowni część osób przychodzi z książkami z piktogramami. To z ich pomocą otrzymują instrukcje i plan pracy. Nikogo nie dziwią też słuchawki wygłuszające czy to, że czasem pracownik macha rękami albo wokalizuje. W Pracowni Rzeczy Różnych dostrzega się różnorodność ludzkich ścieżek rozwojowych.
„Dla naszych dorosłych dzieci nie ma nigdzie miejsca” – to zdanie często pada w rozmowach z rodzicami osób z autyzmem. Po skończeniu edukacji trafiają one do „czarnej dziury”. Po latach intensywnej pracy, uspołeczniania, edukacji pozostaje im często dom rodzinny i kanapa przed telewizorem, a także towarzystwo coraz bardziej zmęczonych i sfrustrowanych rodziców. Jedyną szansą dla nich są inicjatywy organizacji pozarządowych, które próbują łatać pełen „czarnych dziur” system. Jedną z takich łat jest właśnie Pracownia Rzeczy Różnych, założona przez Fundację Synapsis, która w kwietniu tego roku obchodziła 15-lecie istnienia.
Poranek na przystanku
W Pracowni Rzeczy Różnych zatrudnienie znajdują 24 osoby w spektrum autyzmu ze znacznym lub umiarkowanym stopniem niepełnosprawności – z tego 10 osób z niepełnosprawnością sprzężoną. Jest to jedyny obecnie zakład aktywności zawodowej (ZAZ), skierowany konkretnie do osób w spektrum autyzmu. Jak funkcjonuje to miejsce? Temu mogłem się przyjrzeć, gdy odwiedziłem Pracownię w dniu jej piętnastych urodzin.
Dzień pracy zaczyna się od przyjazdu autokaru. Od poniedziałku do piątku, punktualnie o 8:30, duży zielony pojazd zatrzymuje się przy przystanku autobusowy obok stacji metra Wilanowska. Bez niego trudno byłoby dojechać do znajdującej się pod Piasecznem wsi Wilcza Góra. Zwłaszcza, że pracownicy Pracowni mieszkają w różnych częściach Warszawy, a także poza nią.
Dla wielu z nich to tak naprawdę jedyna szansa na aktywność po skończeniu edukacji. Osoby w spektrum często „nie mieszczą się w systemie” – zwłaszcza te z niepełnosprawnością sprzężoną, na przykład intelektualną. Nie ma dla nich placówek, środowiskowych domów samopomocy, a warsztaty terapii zajęciowej albo nie chcą ich przyjmować, albo nie mają oferty, która odpowiadałaby ich potrzebom. A potrzeby, jak każdy z nas, mają różne. Bo każdy z 24 osób zatrudnionych w Pracowni w Wilczej Górze to oddzielna historia, osobowość i unikalne doświadczenia.
Spod Legionowa do Wilczej Góry
Dawid w Wilczej Górze pracuje od 2019 roku. Codziennie dojeżdża pod Piaseczno z małej miejscowości pod Legionowem, czyli z zupełnie drugiej strony Warszawy. Dlatego najpierw jedzie busem ze swojej rodzinnej miejscowości na warszawski Marymont, tam przesiada się w metro i koleją podziemną jedzie na miejsce zbiórki.
Wśród produktów, które wychodzą spod rąk Dawida i jego kolegów najbardziej chwali on gliniane mydelniczki. Praca, jak sam przyznaje, daje mu dużo satysfakcji, ale najważniejsza jest dla niego sama możliwość pracy, zarabiania – wszyscy pracownicy zatrudnieni są na umowach o pracę na 0,55 etatu. Dodatkowym atutem jest możliwość wyjścia z domu, spotkania się z innymi ludźmi i rozmowy z kolegami, które zaczynają się już w autokarze.
Entuzjazm od rana
Po przybyciu na miejsce widać, że pracowników rozpiera entuzjazm. Nie tylko z powodu obchodzonej dziś rocznicy. Gdy rozmawiam z Izabelą Broczkowską, prezeską zarządu Fundacji Synapsis, która oprowadza mnie po Pracowni, podchodzi do nas Agata, jedna z pracownic.
- Świetnie wyglądasz, masz cudowną apaszkę, takie stonowane kolory, ja takie lubię, nie takie krzykliwe – chwali wyraźnie Izabelę rozentuzjazmowana dziewczyna.
Również mnie dostaje się pochwała – za koszulkę z Panem Kleksem.
AAC
Nie wszyscy pracownicy są tak wygadani. Sporą część załogi Pracowni stanowią osoby określane jako niewerbalne. Dla innych mówienie wiąże się z dużymi trudnościami. Dlatego też Pracownia Rzeczy Różnych korzysta z AAC (ang. Augmentative and Alternative Comunication), czyli komunikacji wspomagającej i alternatywnej.
Fundamentem AAC jest założenie, że każdy człowiek powinien móc się komunikować. Mówić o swoich potrzebach, uczuciach, przemyśleniach. Protestować, gdy czegoś nie chce. Zadawać pytania o to, co go ciekawi i opowiadać o tym, co dla niego ważne. Decydować o sobie.
- Proszę sobie wyobrazić człowieka, który nie może powiedzieć, że czegoś potrzebuje, że coś go boli. Dlatego to też najcześciej sprawia, że osoby zachowują się w sposób trudny do zaakceptowania przez otoczenie. Dzięki AAC można wyeliminować poczucia frustracji wynikłe z braku możliwości skomunikowania się ze światem – tłumaczy Krzysztof Rataj, Zastępca Kierownika Pracowni. – Osoby z autyzmem mają potrzebę wypowiedzenia się, wyrażenia swoich emocji. Jeśli nie mogą tego zrobić, to pojawiają się tzw. zachowania trudne. Jeśli zna się potrzeby i stworzy narzędzie do komunikacji, to można uniknąć takich problemów – podkreśla.
Dlatego właśnie AAC w formie naklejek z piktogramami jest dosłownie w całym budynku, na każdej jego ścianie i w prawie każdym pomieszczeniu.
Widać to choćby podczas odpraw, gdy pracownicy otrzymują informacje o obowiązkach i planie dnia. Niektórzy pracownicy odprawy otrzymują za pomocą obrazków. Przy ich pomocy dowiadują się o obowiązkach danego dnia, ale też o zajęciach czy rehabilitacji. Sami zaś wskazując na dany obrazek – informują o swoich potrzebach i komunikują się z organizującymi pracę trenerami. Warto tu też wspomnieć, że pracownicy mają oprócz obowiązków także 2-3 godziny zajęć dodatkowych i godzinę rehabilitacji dziennie.
Trenerzy, których jest w sumie 14 nie tylko pokazują jak wykonać zadania związane z działalnością pracowni, ale pomagają też w zwykłym funkcjonowaniu. Układają plany dnia, rozmawiają z pracownikami o ich potrzebach, wspierają w radzeniu sobie ze stresem i w nabywaniu umiejętności. Dzięki temu pracownicy mogą skupić się na samej pracy. A tej jest naprawdę dużo, bo produkty powstające w Pracowni Rzeczy Różnych cieszą się niemałym powodzeniem.
Perły Mazowsza i budki dla ptaków
Jako Zakład Aktywności Zawodowej Pracownia Rzeczy Różnych prowadzi działalność komercyjną. W czterech pracowniach: ceramicznej, solarskiej (nazywanej przez pracowników pracownią majsterkowania), rzemiosła artystycznego i biurową.
Każda z tych pracowni jest tak przygotowana, by mogły w nich pracować osoby o bardzo różnym stopniu sprawności. Każda pracownia opisana jest też za pomocą piktogramów. Nawet ułożenie stanowisk pracy jest takie, by mogły się dobrze odnaleźć osoby o większych problemach sensorycznych. W pracowniach dostępne są też m.in. słuchawki wygłuszające, które są ważne dla osób o nadwrażliwości sensorycznej. Ta drobna z pozoru rzecz bardzo wpływa na jakość życia osób w spektrum.
Tak samo jest z podziałem pracy w pracowni ceramicznej – jest na tyle dużo różnych zadań: od kruszenia gliny, po pokrywanie przygotowanych produktów szkliwem, że każdy będzie miał tu coś do zrobienia. Efekty tej pracy cieszą się niemałym zainteresowaniem. Wykonane tu statuetki były wręczane laureatom Pereł Mazowsza i zwycięzcom Wielkiej Warszawskiej – słynnej gonitwy na warszawskim Służewcu. Ponadto stałym klientem Pracowni jest choćby Gmina Piaseczno, która nabywa ceramiczne zegary tworzone przez Pracownię.
Wzięciem cieszą się też produkty powstające w pracowni stolarskiej – szczególnie budki dla ptaków, których nabywcami są m.in. nadleśnictwa. Gdy odwiedzałem Pracownię trwały prace nad partią budek, które mają trafić do nadmorskiej Rumi. Z kolei w znajdującej się po sąsiedzku pracowni biurowej można poczuć świąteczną atmosferę. Bo cały czas powstają w niej kartki bożonarodzeniowe.
- Jak chce się wykonać ręcznie cztery tysiące kartek świątecznych, to trzeba je robić przez cały rok – tłumaczy mi Izabela Broczkowska.
Mottem Pracowni Rzeczy Różnych jest „Więcej niż dobre produkty”, a założeniem to, że powstające tu zegary, budki czy kartki mają po prostu się sprzedawać i odpowiadać na potrzeby klientów. I to właśnie udaje się robić, na przykład za pośrednictwem sklepu internetowego. Jednak ze względu na specyficzne potrzeby pracowników w spektrum autyzmu, Pracownia potrzebuje wsparcia różnych podmiotów publicznych. Choćby po to, by móc zatrudniać trenerów pracy. To ciągle też jedyne tego typu przedsiębiorstwo społeczne w Polsce.
Miejsce dla siebie
Jednym z zatrudnionych w Pracowni Rzeczy Różnych jest trzydziestoparoletni Bartosz, który wcześniej przez 12,5 roku był uczestnikiem warsztatu terapii zajęciowej. Teraz ma nie tylko zajęty czas i możliwość socjalizacji, ale ma też pracę i szansę na rozwijanie swoich umiejętności.
- Chciałem tu przyjść, bo tutaj są osoby w spektrum takie jak ja. Pracuję tu w różnych pracowniach i cieszę się, że tutaj trenerzy pracy mają wygenerowany czas dla pracowników i mogą więcej z nami rozmawiać. Bardzo mi się tutaj podoba i chciałbym tu zostać – mówi Bartosz.
Autokar odjeżdża spod budynku pracowni ok. 14:40. Pracownicy kończą rozmowy, przebierają się, żegnają się z trenerami i wracają do domów. Każdy taki dzień spędzony na rozwijaniu swoich umiejętności jest dla nich na wagę złota. Pracownia to dla nich nie tyle zakład pracy czy rehabilitacja, co miejsce wokół którego toczy się ich życie. Mają tu przestrzeń dla siebie, swoich zainteresowań, ambicji i potrzeb społecznych. Miejsce, które bardzo często im odmawiano.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz