Korzystam z wózka, ale moja krew jest w porządku
Gdy podczas Przystanku Woodstock 2007 wpadła w moje łapki ulotka propagująca oddawanie krwi, wiedziałem, że muszę zainteresować się tym bliżej. Ponad dwa lata temu, zachęcony odbywającą się wtedy kampanią oraz faktem, że sam - gdy uległem wypadkowi - miałem przetaczaną krew, postanowiłem "spłacić dług" i spełnić dobry uczynek.
Udałem się więc do jednego z punktów krwiodawstwa. Fakt - po wypadku mam problemy z poruszaniem się - korzystam z wózka lub kul, ale nie sądziłem, że będzie to takim problemem. Przecież moja krew, organizm, jak i ogólne samopoczucie są w porządku. W punkcie krwiodawstwa spotkałem się jednak z odmową. Mój upór spowodował, że byłem odsyłany do kilku osób, ostatecznie przełożona tych poprzednich powiedziała, że nie i kropka. Trochę zły wróciłem do domu, bo nie zgadzałem się z przyczyną odmowy. Chęć oddania, a nawet regularnego oddawania krwi pozostała we mnie. Pomyślałem, że może przy innej okazji, gdzieś indziej.
Gdy dowiedziałem, że na Przystanku Woodstock 2007 jest taka możliwość, nie omieszkałem spróbować. Przy pasażu organizacji pozarządowych, niedaleko stanowiska organizacji, w której byłem wolontariuszem, był punkt PCK. Nie odbywało się tam co prawda pobieranie krwi (na stoisku informowano o szkodach powodowanych przez miny przeciwpiechotne), ale postanowiłem zasięgnąć tam informacji - w końcu to ta sama firma. Od Bartka, który tam pracował, dowiedziałem się, że nie zaszkodzi spróbować. Muszę wspomnieć, iż chętni do oddania krwi mogli dostać się na górę - do miasteczka PCK - busem, który wtedy kursował.
Na drugi dzień specjalnie umówiony bus przyjechał po mnie i pojechaliśmy do miasteczka PCK. Na miejscu zaskoczył mnie wesoły tłumek Woodstockowiczów, którzy byli przed, albo już po oddaniu krwi. Było kilka autobusów, w których można było oddać krew. Po wypełnieniu formularza z wywiadem zostałem skierowany do autobusu. Myślałem wtedy, że to już koniec - znów mi odmówią. Szczerze się ucieszyłem, gdy po badaniu lekarskim dowiedziałem się, że mogę oddać krew i że mój uszczerbek na zdrowiu w postaci urazu kręgosłupa tym razem mnie nie dyskwalifikuje. Zostałem odesłany do oddania próbki krwi i po pomyślnych wynikach, oczekiwałem już w kolejce do autobusu, w którym oddałem krew. Z małą pomocą dostałem się do wnętrza autobusu i podekscytowany zająłem miejsce na fotelu. Przeraziłem się trochę na widok igły, którą miałem mieć wkłutą, bo.... była ona znacznie większa niż ta, którą pobierano mi próbkę krwi do zbadania. Wkłucie na szczęście nie bolało tak bardzo i z zadowoleniem patrzyłem jak woreczek napełnia się moją krwią.
W międzyczasie uzyskałem odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, a gdy stwierdziłem, że bardzo chciałbym zostać honorowym dawcą krwi, ku mojemu zaskoczeniu, prawie cały personel autobusu rzekł jednogłośnie: "Ale ty już nim jesteś!". Ucieszyłem się bardzo. Po oddaniu krwi dostałem kilka gratisów i upominków na odzyskanie sił, zostałem poinstruowany, że mam się nie przemęczać i nie nadwerężać ręki i wróciłem busem z powrotem na dół. Nie odczuwałem na szczęście żadnych dolegliwości po oddaniu krwi, poza lekkim bólem w miejscu, w którym została wkłuta igła.
Gdy minie odpowiedni okres czasu regeneracji krwi, spróbuję ponownie oddać krew w punkcie krwiodawstwa - mam nadzieję, że tym razem mi się to uda.
Maks
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz