Siła nacisku
Jak powinna wyglądać prasa dla ludzi niepełnosprawnych, czy jest potrzebna? Na pytania dotyczące funkcjonowania pisma odpowiada nam Grzegorz Lindenberg - wydawca związany z "Gazetą Wyborczą", biznesmen, twórca sukcesu dziennika "Super Express", ostatnio doradca "Tygodnika Powszechnego"- człowiek, który o wydawaniu gazet wie niemal wszystko.
W kioskach nie widać gazet dla osób niepełnosprawnych. Dlaczego?
Może dlatego, że niepełnosprawnym jest trudno pójść do kiosku... Ale są dwa inne powody. Po
pierwsze, niepełnosprawni nie mają pieniędzy do wydania, a prasa utrzymuje się z reklam. Różne są
poza tym rodzaje niepełnosprawności, to duża grupa ludzi.
Może nie ma sensu wydawać gazet ogólnie dla niepełnosprawnych, skoro tak bardzo się
różnią rodzaje niepełnosprawności?
Na dojrzałym rynku prasy tytułów dla ludzi niepełnosprawnych powinno być dużo. Obok
ogólnych, które trafiają do wszystkich, powinny istnieć tytuły specjalistyczne. Tak samo, jak to
się dzieje z prasą "normalną". "Polityka" czy" Wprost" trafiają do
szerokiej grupy ludzi, ale potrzebne są też tytuły dla węższego grona, interesującego się np.
gotowaniem czy wędkarstwem.
Istnieje kilkanaście tytułów związanych ze sprawami niepełnosprawnych. To są zwykle
pisma hermetyczne, dotyczące z reguły konkretnej jednostki chorobowej. Czy sądzi Pan, że to
dobrze?
Tytuły specjalistyczne są potrzebne. Są sprawy, które interesują wąską grupę ludzi, niesłyszący
mają inne problemy niż niewidzący. Żeby zainteresować innych, problem musi być ciekawy dla
szerszego grona, np. podatki, renty, ulgi.
Kiedy temat niepełnosprawności jest ciekawy dla szerszej grupy ludzi?
Często wtedy niestety, gdy ma posmak sensacji. Urwało mu wszystko, a mimo to żyje i dokonał czegoś
niezwykłego.
Czy dziennikarze wiedzą, jak pisać o niepełnosprawności?
Dziennikarze generalnie rzecz biorąc mało wiedzą o czymkolwiek. Zwykle do tego zawodu przychodzą
ludzie, którzy mają łatwość pisania, ale nie wiedzą, o czym pisać, lub ludzie, którzy mają wiedzę,
ale nie umieją pisać. Kompetencja i wiedza przychodzą z czasem. Z niepełnosprawnością jest
tak samo - jeśli ktoś nie siedzi w temacie, nie wie, jak o tym pisać.
Niepełnosprawni są często w prasie traktowani jak "święte krowy".
Niepełnosprawnych się nie krytykuje...
Dziennikarze nie umieją pisać o niepełnosprawności ani znaleźć wątków, które są ciekawe. Czasami
czują się niezręcznie, nie chcą robić sensacji z czegoś, co dla innych jest nieszczęściem i
przykrością.
Prasa dla niepełnosprawnych często obfituje w ckliwe historie o ludzkim nieszczęściu,
cierpieniu. Czy to słuszna droga?
Niepełnosprawni, tak jak wszyscy, potrzebują, żeby ktoś ich zrozumiał i życzliwie się do
nich odnosił. Lubią pisać, że jest im ciężko, ale nie bardzo lubią czytać o tym. Wystarczy im
pewnie własnego nieszczęścia. Podobnie jak "Harlekiny". To rodzaj książek o szczęśliwej
miłości. A ludziom zdarza się raczej nieszczęśliwa miłość. Ale może dlatego lubią poczytać o tej
jedynej, wielkiej. Trzeba pisać tak, żeby wiedzieli, że nie mogą bezczynnie czekać, aż pomoc sama
do nich przyjdzie. Nie samo pismo pomoże, ale ruch, który powstaje wokół niego. To może być ogromna
siła nacisku.
Co powinno, Pana zdaniem, pojawiać się w prasie dla niepełnosprawnych?
W takim piśmie niepełnosprawni powinni móc przeczytać o sytuacjach, które są podobne do ich
własnych, dobrych i złych. Powinni też znaleźć czysto praktyczne porady dotyczące np. dostosowania
mieszkania czy porady prawne, a także przykłady tego, jak różni niepełnosprawni sensownie dają
sobie radę w życiu. Przykłady tego, że niepełnosprawność,
nawet jeżeli jest trudna, bolesna, okropna, nie jest przekreśleniem wszystkiego.
Czy powinno się pisać o niepełnosprawnych w prasie ogólnopolskiej, czy też powinny
powstawać pisma specjalistyczne?
To dla mnie pytanie rodzaju: czy jak ktoś lubi hodować rybki w akwarium, to powinien mieć
swoje pismo? Ludzie, którzy mają własne sprawy, które ich łączą, powinni mieć swoją prasę. Ale i
prasa ogólnopolska powinna o nich pisać. Ludzie sprawni muszą wiedzieć, co się z niepełnosprawnymi
dzieje. Prasa ogólnopolska ma poza tym odpowiednią siłę przebicia, żeby wymusić zainteresowanie
rozmaitych urzędów, instytucji sprawami ludzi niepełnosprawnych.
Jak pisać o niepełnosprawnych?
Wszystkie pisma kreują trochę cukierkowy obraz rzeczywistości. W pismach o zdrowiu nie czytamy o
chorobach. Wynika z nich, że wszyscy w Polsce myślą tylko o tym, jak być zdrowsi. Ludzie nie lubią
poczucia bezsilności. Każdy materiał w każdym piśmie napisany w duchu: "Rany boskie, jest tak
źle, że tylko załamać ręce!" spowoduje niechętną reakcję. Człowiek pomyśli: "No tak,
katastrofa totalna! Facet kona na raka, cierpi. I co ja mogę? Mogę nie czytać o tym".
Czytelnik musi mieć poczucie, że sytuacja nie jest beznadziejna.
Jak powinno wyglądać dobre pismo dla ludzi niepełnosprawnych?
Przede wszystkim pismo musi wyglądać ładnie, być robione dla ludzi, a nie dla biedaków, którzy
podziękują za każdy rzucony ochłap.
Czy pełnosprawni też, Pana zdaniem, mogą czytać taką prasę?
Oczywiście, że mogą, o ile nie są analfabetami... Na pewno warto ją czytać, a powinni to robić ci,
którzy mają kontakt z niepełnosprawnymi. Ale również ludzie po prostu ciekawi świata.
Czy ma rację bytu kolorowy magazyn dla osób niepełnosprawnych?
Jak najbardziej! Tych ludzi interesuje przecież nie tylko to, które urzędy są dostępne, ale
wszystko to, co interesuje innych: moda, samochody, technika, podróże. Może to luksusy, ale 95%
czytelników czytających pisma kolorowe nigdy nie będzie mogło pozwolić sobie na kupno opisywanych w
nich przedmiotów. Jeżeli czytamy o ryzyku, to nie znaczy, że zaraz wyruszymy na Mount Everest.
Niepełnosprawni są normalnymi ludźmi o normalnych zainteresowaniach, poza tym, że mają
trudniej.
Rozmawiali: Barbara Grabowska, Piotr Pawłowski, Piotr Todys, Siła nacisku, "Integracja", nr 04/2001, str. 18-19.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz