Krzysztof Stern
Dyscyplina, pasja, trening. Takie hasła Krzysztof Stern umieścił na betonowej ścianie klubu Iron Arena. Na crossfit wpadają osoby na wózkach i protezach. Pośrodku sali ktoś podciąga się na drążku razem z wózkiem. Na kolanach trzyma dodatkowy ciężarek. W drugim końcu siłowni Żenia wyciska sztangę, leżąc. Przyjechał do Poznania z Charkowa.
Żenia, były pogranicznik
- Byłem pogranicznikiem. Drugiego dnia wojny latająca mina urwała mi nogę. Przyjechałem do Polski na rehabilitację. Dzielę czas między szpital i crossfit. Czekam też na wymianę mojej tymczasowej protezy. W nowej będę chodził prosto. Staram się być zajęty, żeby za dużo nie myśleć. Charków jest ostrzeliwany. Została tam moja siostra. Martwię się. Dzwonię codziennie - mówi Żenia.
Siostra odwiedziła go w Polsce, ale nie została. On też nie zamierza zostać. Wróci do domu, gdy tylko będzie to możliwe. Jest w stałym kontakcie z kolegami z punktu granicznego. Do Poznania trafił dzięki współpracy stowarzyszenia Krzysztofa Sterna z Polską Misją Medyczną
- Wzięliśmy udział w spotkaniu dotyczącym osób poszkodowanych w wyniku działań wojennych w Ukrainie. Mówiliśmy o seniorach, osobach z niepełnosprawnością i chorych. Tam rozpoczęliśmy współpracę z Polską Misją Medyczną. Zaproponowali, żebyśmy koordynowali część tego projektu, która dotyczy zaprotezowania i rehabilitacji. Z radością przyjęliśmy to zadanie - mówi Krzysztof Stern.
Moment wypadku
Swojego wypadku już nie wspomina.
– To było dawno - ucina pytania.
W jego życiu wszystko się zmieniło pewnego deszczowego wieczoru. Spał wtedy na tylnym siedzeniu samochodu. Przy próbie uniknięcia zderzenia samochód wpadł do rowu. Od tamtej pory porusza się na wózku.
Początkowo angażował się w działania edukacyjne. Chciał pokazać, że niepełnosprawność nie jest niczym wyjątkowym i ma swoje miejsce w przestrzeni miejskiej i w społeczeństwie. Organizował festiwale integracyjne, zaangażował się w sport. Otworzył centrum treningowe. Pokonywał trasy biegowe, zachęcał osoby z niepełnosprawnością do uprawiania sportu.
Wiele wymagam od innych
- Nie zapominam, że poruszam się na wózku, ale wiele rzeczy się zmieniło. Na początku wózek był motywacją, by zrobić coś dla siebie i wyjść z jego cienia. Miałem wtedy moment, gdy czułem się gorszy i zakompleksiony. Dzisiaj wózek przypomina mi, że każdy może się znaleźć w takiej sytuacji. Czasem bywam gnojem i wiele wymagam od innych. Nie dlatego, że lubię się wyżywać na ludziach. Wiem, że niektórzy potrzebują twardej ręki. Czasami jestem oceniany jako gburowaty, ale ja tylko pomagam zrealizować cele. Są osoby, do których muszę podejść bardzo delikatnie. Muszę to personalizować, żeby każdy wykorzystał swój potencjał.
Pomoc Ukrainie
Najnowszym projektem Krzysztofa Sterna jest zaangażowanie się w pomoc Ukrainie
- Gdy wybuchła wojna, mówiłem, że trzeba poczekać, ochłonąć i dopiero zacząć działania na rzecz osób z niepełnosprawnościami. Po 12 godzinach doszedłem do wniosku, że już dość czekania. Zaczęliśmy od pomocy z przekazywaniem wózków. Na początku sądziłem, że będą tylko używane, ale przekazaliśmy osobom w Ukrainie kilkaset nowych wózków. Przede wszystkim dziecięcych. Rodzice, uciekając, zabierali dzieci do samochodów i zostawiali całą resztę.
W Stowarzyszeniu Jedna Chwila brakowało wiedzy o tym, co jest potrzebne. Zostawiali więc ulotki w punktach recepcyjnych, zadawali pytania. Rozdzwoniły się telefony. Dzwoniły nieprzerwanie całą dobę.
- Były momenty, że spałem na kanapie, bo żona była na mnie zła, że telefon dzwoni całą noc. Dołączyło do nas wiele fundacji. To była praca zespołowa. Sprzęt znajdował się w klubie Iron Arena. Włączyły się osoby z różnych krajów. Współpracowaliśmy również z pracownikami fundacji aktywnej rehabilitacji. Koordynowaliśmy poszukiwania mieszkań. Tu pomogła nam fundacja Podaj dalej, która dysponowała mieszkaniami treningowymi. A teraz, po konsultacjach z organizacjami pozarządowymi u Pierwszej Damy, współpracujemy z Polska Misją Medyczną.
Współpraca z organizacjami w Ukrainie
Do Stowarzyszenie trafiają osoby cywilne i żołnierze po amputacjach. W Poznaniu mogą liczyć na szkolenia, wsparcie psychologiczne, rehabilitację, protezy i doradztwo zawodowe. Krzysztof Stern rozpoczął ścisłą współpracę z organizacjami w Ukrainie.
- Tak trafiła do nas Ana, która będzie tu rehabilitowana i trenowana
Ana jest zawodniczką taekwondo. Dopiero oswaja się z nowym krajem i klubem, w którym będzie ćwiczyć. Żenia przekonuje ją, że Iron Arena to dobre miejsce, by zostawić za sobą trudne doświadczenia. Ana się uśmiecha, ale dla Krzysztofa Sterna to za mało. Za działania na rzecz integracji w 2018 r odbierał wyróżnienie Człowiek bez barier. Teraz ma większe plany.
Marzenia i cele
- Moim marzeniem jest stworzenie ośrodka, który będzie rehabilitował społecznie. Pomoże wdrożyć się do życia osobom poszkodowanym w wojnie, które przeżyły traumę i nie mogą wrócić do normalnego funkcjonowania tam, gdzie żyli do tej pory. To nie to samo, co osoba po wypadku w Polsce, która wraca do domu i rehabilituje się wśród bliskich. Ci ludzie często stracili najbliższych i muszą zacząć życie od nowa. Będziemy ich też uczyć naszego systemu wsparcia dla osób z niepełnosprawnością, który różni się od ukraińskiego.
Krzysztof Stern lubi działać i dążyć do celu. Przed wypadkiem prowadził firmę budowlaną. Widział siebie za kierownicą ciężarówki. Teraz nie cofa się do przeszłości. Chciałby tworzyć miejsca pracy dla paraolimpijczyków, których potencjał bywa niewykorzystany na ich sportowej emeryturze.
- Mogliby przecież dzielić się swoim doświadczeniem i motywować młodzież do działania.
Nie rezygnuje z organizacji obozów crossfitowych. W planie są treningi dla osób z różnymi niepełnosprawnościami i zatrudnienie wykwalifikowanej kadry trenerskiej z orzeczeniami. Iron Arena i Stowarzyszenie Jedna Chwila to także miejsca pracy dla osób z niepełnosprawnością.
- Wydłużyłem dobę do 28 godzin. Odsypiam w weekendy, a czasami nie odsypiam. Przybywa nam inicjatyw, pomysłów, obszarów działań. Może i bywa trudno, ale wszystko jest tak, jak powinno.
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz