Emocjonalna resuscytacja
Najważniejsze jest, aby najpierw nawiązać więź emocjonalną i zobaczyć całą osobę, poznać ją przed zastosowaniem leków. Psychiatra doktor Daniel B. Fisher opowiada o kontrowersjach związanych z farmakoterapią i humanistycznym podejściem do psychiatrii.
Mateusz Różański: Chciałbym zapytać o stosowanie leków w psychiatrii. Jest to temat kontrowersyjny i pojawia się coraz więcej głosów na temat szkodliwości farmakoterapii.
Dr Daniel B. Fisher: Najważniejsze jest, aby najpierw nawiązać więź emocjonalną i zobaczyć całą osobę i ją poznać. Sprawa jest skomplikowana. Aby lepiej wprowadzić w temat, odniosę się do moich osobistych doświadczeń związanych zarówno z przyjmowaniem leków jako pacjent, jak i przepisywaniem ich jako lekarz. Jako dwudziestopięciolatek byłem pacjentem szpitala psychiatrycznego. Funkcjonowałem wtedy w odmiennym stanie. Prawdopodobnie potrzebowałem wtedy określonej dawki leków. Problemem psychiatrii, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych, jest nadmierna medykalizacja ludzkich problemów. Oczywiście leki mają swoje miejsce w procesie leczenia, ale muszą być dopasowane do potrzeb i sytuacji pacjenta oraz jego otoczenia. Trzeba wziąć pod uwagę różne czynniki psychospołeczne dla każdej osoby, takie jak jej rodzina i przyjaciele. Lek nigdy nie jest magiczną pigułką, która rozwiązuje wszystko. To nie jest tak, że brakuje nam jakiejś substancji w mózgu i biorąc tabletkę możemy ten brak uzupełnić. Angielska psychiatrka Joanna Moncrieff nazwała leki stosowane w psychiatrii „aktywnymi placebo”.
Aktywne placebo?
Tak. Oczywiście mają swój wpływ, ale są bardzo szerokie w swoim działaniu. Mamy leki reklamowane jako selektywne inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny (SSRI), ale w rzeczywistości wpływają one na wiele różnych procesów biochemicznych w mózgu, nie tylko tych związanych z serotoniną. Na pracę niektórych neuroprzekaźników możemy wpływać przez jakiś czas, ale w całym układzie nerwowym mamy setki rodzajów neuroprzekaźników! Zresztą to, jak funkcjonujemy, zależy od całego naszego organizmu, a nie tylko od mózgu. Podsumowując, jeśli leki są stosowane z należytą ostrożnością i ze zrozumieniem kontekstu psychospołecznego danej osoby, mogą odgrywać ograniczoną rolę. Podam Ci taki przykład. Pracuję z rodzinami stosując podejście zwane Otwartym Dialogiem, którego nauczyłem się od fińskich psychologów. Dzięki zastosowaniu Otwartego Dialogu psychiatrzy w Finlandii używają znacznie mniej leków niż w USA. Podczas jednej z moich sesji rodzinnych 25-letni mężczyzna nagle zaczął krzyczeć na swoich rodziców. Po pewnym czasie pracy z nim i jego rodziną wiedziałem, że nie jest sobą. Ten atak gniewu nie był przez niego zaplanowany i jakby sam stał się tym gniewem. Zwróciłem się do niego i powiedziałem, że to nie jest właściwy sposób rozmawiania ze swoimi rodzicami. Spojrzał na mnie, posłuchał mnie przez chwilę i powiedział: „Ty też miałeś schizofrenię”. Mogłem się z nim porozumieć, bo dzieliłem z nim pewne doświadczenia. Dzięki temu, że opowiedziałem mu o swoich przeżyciach, udało mi się nawiązać z nim relację. Później powiedziałem mu, że moim zdaniem nie jest w tej chwili sobą i powinien wziąć trochę więcej lekarstw. Nic mi nie powiedział, ale potem jego rodzina poinformowała mnie, że później zrozumiał on, co chciałem mu powiedzieć. Podaję ten przykład, aby pokazać, że stosowanie leków powinno być zintegrowane z tym, jak w danym momencie funkcjonuje człowiek i jego otoczenie.
Czasami lekarz przepisuje leki, bo po prostu nie ma czasu na poznanie i zrozumienie pacjenta.
To bardzo zła, ale niestety częsta praktyka. W wielu przypadkach okoliczności zmuszają lekarzy do poświęcania pacjentom mniej czasu i nie da się w 10 czy 20 minut określić w jakim stanie jest dana osoba, jakie są jej mocne i słabe strony. W psychiatrii potrzebny jest plan ostrożnego działania, jeszcze ostrożniejszy niż w przypadku operacji. Chirurg dysponuje dobrze opisaną anatomię, którą może się kierować, ale w psychiatrii i psychologii każdy jest inny i wyjątkowy. Każdy człowiek ma swoją historię i traumę. Poznanie przeszłości danej osoby i jej wpływu na jej obecne zachowanie jest dla mnie ważniejsze niż przepisywanie leków. Czasami to sami pacjenci domagają się przepisania im leków, ponieważ czują, że nie radzą sobie z problemami i nie mogą czekać, aż ich stan się poprawi.Czasami pacjenci szukają nawet lekarzy, o których wiadomo, że chętnie przepiszą lekarstwo podczas pierwszej wizyty. Z mojego punktu widzenia szukanie lekarza, który po kilku pytaniach przepisze leki jest nie na miejscu. W Polsce nie macie jeszcze reklam leków kierowanych bezpośrednio do pacjentów. W USA jest to bardzo poważny problem, ponieważ takie reklamy emitowane są w telewizji. Na przykład osobiście wolę przepisywać dziurawiec niż syntetyczne antydepresanty. Badania pokazują, że jest bardzo skuteczny i nie ma tak wielu skutków ubocznych jak np. Prozac czy inne SSRI. Jednak dwie pacjentki same skarżyły się władzom kliniki, w której praktykuję, że nie przepisuję im odpowiednich leków. Następnie w rozmowie z dyrektorem medycznym zapytałem, czym są te „odpowiednie leki”. Często odpowiedź brzmiała, że są to te, które były reklamowane w telewizji.
O rany!
Dziurawca nie reklamują w telewizji, bo nie da się na tym zarobić. Dlatego tak ważna jest edukacja ludzi na temat skutków działania leków i ich miejsca w leczeniu.
Myślę, że mamy w Polsce inny problem. Pacjenci chcą, by lekarze przepisywali leki, bo nie mają zbyt wielkiej alternatywy. Dostęp do psychiatrii i leczenia środowiskowego jest bardzo ograniczony. Jesteśmy na bardzo wczesnym etapie rozwoju psychiatrii środowiskowej.
Cieszę się, że w różnych miejscach Twojego kraju powstaje coraz więcej centrów zdrowia psychicznego, które oferują wsparcie psychospołeczne. Pomocna może być psychoterapia, ale w przypadku poważnych problemów psychiatrycznych bardziej wartościowe jest wsparcie psychospołeczne. Psychoterapia jest bardziej dla osób, które prowadzą udane życie, ale czasami doświadczają lęków lub depresji. Dla osób, których życie jest niestabilne, nie mają pracy, nie mają związków i są samotne, lepsze jest wsparcie psychospołeczne. Dlatego radzę nie koncentrować się tak bardzo na psychoterapii przy rozwijaniu psychiatrii środowiskowej, a bardziej na zapewnianiu stabilizacji, budowaniu więzi społecznych, odnajdywaniu celu w życiu, ale także tworzeniu warunków do samopomocy. Dobre relacje społeczne i bezpieczne miejsce do życia to podstawa w hierarchii potrzeb Maslowa. Abraham Maslow wskazywał, że ludzie najpierw muszą zaspokoić swoje podstawowe potrzeby w zakresie żywności, odzieży i bezpieczeństwa, by następnie móc realizować swoje potrzeby przyjaźni i przynależności, a ostatecznie potrzeb duchowe i samorealizacji, (Maslow, A. H. (1970). Motywacja i osobowość. New York: Harper & Row.) Myślę jednak, że posiadanie celu i sensu w życiu jest czasem ważniejsze niż jedzenie czy dach nad głową. Szczególnie ważne są więzi z innymi ludźmi. Posiadanie przyjaciół ma znacznie większy wpływ na zdrowie psychiczne niż psychoterapia i leki. Moje doświadczenie przebywania w odmiennych stanach świadomości nie było całkowicie negatywne. Kiedy spotkałem przyjazną osobę, mogłem użyć odmiennego stanu do wyzdrowienia. Czas, w którym doświadczałem odmiennych stanów świadomości, był częścią mojego doświadczenia jako człowieka, kiedy mogłem połączyć je z resztą mojego życia i budować relacje z ludźmi, którzy mieli podobne doświadczenia. Kiedy spotykam człowieka doświadczającego odmiennych stanów świadomości, wiem, że nadal jest to człowiek, z którym mogę się jakoś połączyć. I to jest kluczowe. Niestety, jeśli psychiatra nie widzi tego w ten sposób, jedyne, co może zrobić, to podać leki. Bo nie widzi możliwości dotarcia do kogoś, kto myślami jest w innej rzeczywistości. Aby to zrobić, musisz poczuć, że jest to możliwe. Podam Ci taki przykład. Kiedyś podróżowanie w nowe miejsca było dla mnie bardzo stresujące. Kiedy byłem młody, nawet gdy doceniałem wartość tego typu doświadczeń, byłem zdezorientowany, brakowało mi stabilności i pewności siebie, ale też umiejętności nawiązywania kontaktów. Poczułem to, kiedy przeprowadziłam się z Massachusetts do Kalifornii, gdzie panuje zupełnie inna mentalność, ludzie są bardziej otwarci. Tam rodziło się wiele nowych idei i trendów społecznych i tu była przecież kolebką kultury hippisowskiej. Widzę, jak się uśmiechasz, kiedy o tym mówię.
Wiem trochę o tych różnicach kulturowych.
Kiedy wróciłem z Kalifornii, miałem swoje niezwykłe przekonanie, jak to mówię, że grawitacja nie istnieje i że ziemia pcha ludzi z dołu. Kiedy czyjeś myśli podważają coś tak fundamentalnego jak grawitacja, nasz umysł twierdzi, że inne rzeczy, których uczył się w szkole, to kłamstwa. Z tymi wątpliwościami poszedłem do mojego przyjaciela Richarda. Jest to oryginalny myśliciel i zapytałem go, co myśli o grawitacji. Zamiast wyśmiewać się ze mnie lub pytać, skąd mam takie szalone pomysły, powiedział, że „nie wiemy na pewno, czy grawitacja naprawdę istnieje, jednak jest to przydatna hipoteza. (i śmialiśmy się). Jestem naukowcem. Mam doktorat z biochemii i przemawia do mnie pomysł, że coś może być użyteczną hipotezą. Dzięki akceptacji niepewności przez Richarda zostałam przywrócona do zgodnej rzeczywistości bez leków i hospitalizacji. A propos mojej pracy jako biochemik: zdecydowałem się na karierę naukową, gdy mój znajomy, bardzo mądry człowiek (dwa razy starszy ode mnie) o siwych włosach i wyglądzie mędrca, właściciel pięknej biblioteki, pracujący jako pracownik naukowy w Narodowym Instytucie Zdrowia Psychicznego polecił mi studiować biochemię, gdy poprosiłem go o poradę zawodową i powiedziałem mu, że chcę się dowiedzieć, dlaczego ludzie są nieszczęśliwi, dlaczego popadają w depresję itp. Przekonał mnie, że badając procesy biochemiczne zachodzące w ludzkim mózgu, znajdę odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Byłem przekonany, że możliwe jest wynalezienie leku, który uwolni ludzi od smutku i depresji. Ostatecznie jednak, z własnego doświadczenia, przekonałem się, że same reakcje biochemiczne bez uwzględnienia konkretnej osoby niewiele znaczą. Niekiedy reakcje te są odpowiedzią na traumatyczną sytuację, a reakcje te wynikają z tego, co tkwi głęboko w psychice. Dlatego opuściłem laboratorium i zmieniłem swoją drogę życiową. Kryzysy życiowe doprowadziły mnie do odmiennych stanów świadomości. To był taki kluczowy moment w moim życiu. Do tego czasu byłem wzorowym uczniem. Ciężko pracowałem i słuchałem profesorów. A wszystko było jak w piosence Boba Dylana „Ballad of Thin Man”.“Byłeś z profesorami I im wszystkim podobał się twój wygląd Ze świetnymi prawnikami. Dyskutowałeś o trędowatych i oszustach. Przebrnąłeś przez wszystkie książki F. Scotta Fitzgeralda Jesteś bardzo oczytany To rzecz wiadoma. Bo coś się tu dzieje Ale ty nie wiesz co Prawda, panie Jones?,”
Bob Dylan to prawdziwa skarbnica mądrości życiowych
Piosenki Boba Dylana zawsze były dla mnie bardzo ważne, także wtedy, gdy z pracy w laboratorium naukowym przeszedłem na doświadczanie mojego laboratorium życia. Te doświadczenia uświadomiły mi jedno.
Co takiego?
Podstawową porażką psychiatrii jest niezrozumienie, że ludzie mogą wyjść z nawet najpoważniejszych problemów psychiatrycznych. Osoby, które otrzymały diagnozę schizofrenii i ich rodziny często słyszą, że ten stan jest nieodwracalny i do końca życia trzeba będzie przyjmować leki, a najlepsze, co osoby z takim doświadczeniem mogą oczekiwać w życiu, to praca przy zmywaniu naczyń. To tak, jakby zakopać człowieka żywcem. Przyczyną tego jest to, o czym powiedziałem wcześniej – że za różnymi stanami świadomości wciąż kryje się człowiek, wciąż zdolny do sensownego życia. Dlatego razem z grupą ludzi o podobnych doświadczeniach i przekonaniach podróżuję po świecie i uczę, jak dotrzeć do osoby doświadczającej odmiennych stanów świadomości, co nazywam resuscytacją emocjonalną? (ang. emotional cpr)
Co kryje się pod tą nazwą?
Czy wiesz, co to jest resuscytacja krążeniowo-oddechowa (ang. CPR)?
Tak, byłem kiedyś na kursie pierwszej pomocy.
Podam najlepszy przykład. Wyobraź sobie mecz futbolu amerykańskiego. Nagle jeden z piłkarzy upada na boisko. Przybiega jego trener i wykonuje serię uciśnięć klatki piersiowej oraz oddechów usta-usta. Dzięki temu gracz wstaje i wraca do żywych. Resuscytacja emocjonalna jest pomocą w powrocie osoby z odmiennych stanów świadomości do świata współdzielonej rzeczywistości. Do tego potrzebujesz pomocy. W niektórych sytuacjach osobę można przywrócić do wspólnej rzeczywistości poprzez podanie zastrzyku z leku przeciwpsychotycznego, ale wtedy osoba ta zostaje niejako wyciągnięta ze swojego stanu, ale nie bierze czynnego udziału w tym, co dzieje się dookoła niej i może bardzo szybko powrócić do tych odmienionych stany. Aby móc funkcjonować w świecie, potrzebujemy kontaktów, relacji z ludźmi, poczucia więzi. Dlatego w tej emocjonalnej resuscytacji najważniejsze jest to, co przekazuje droga niewerbalna, poprzez postawę, ton głosu, mimikę, gestykulację itp. W tym wszystkim ważne jest również stawianie się na równi z człowieka, któremu chcemy pomóc, będąc z nim, a nie nad nim. Nie chodzi o to, żeby dawać mu życiowe rady i instrukcje. Bo tak naprawdę nie wiemy, jak inni ludzie powinni żyć. Nie ma takiej książki „Jak powinien żyć Mateusz”.
Czasami chciałbym mieć taką książkę.
Każdy by chciał, ale sami musimy to napisać. Oczywiście potrzebujemy wsparcia od ludzi. Niedawno zmarł wielki muzyk David Crosby. Nigdy go nie spotkałem, ale jego muzyka była dla mnie niezwykle pomocna w procesie uzdrawiania. Zwłaszcza nagrany album Deja Vu, nagranego razem z Grahamem Nashem, Neilem Youngiem i Stephenem Stillsem. Szczególnie lubię piosenkę, "Teach Your Children" z tego albumu. Padają w niej słowa: “Ucz swych rodziców, że piekło ich dzieci powoli odejdzie w cień”.
Kiedy jesteśmy dziećmi i dorastamy w rodzinie, tak naprawdę nie wiemy, jacy są nasi rodzice, a oni tak naprawdę nas nie znają, jesteśmy sobie obcy w obcym kraju. Pamiętam, że kiedy podzieliłem się tą piosenką z rodzicami, bardzo nam to pomogło w komunikacji. Moja mama wzięła udział w terapii, która bardzo jej pomogła. Kiedy byłem trzeci raz w szpitalu psychiatrycznym i myślałam o rzuceniu studiów medycznych, wiesz jaka presja, mama powiedziała mi, że moje szczęście jest dla niej najważniejsze. Nie moje osiągnięcia, sukcesy, pozycja społeczna, pieniądze. Było to dla mnie bardzo ważne i pomogło w podjęciu decyzji o kontynuowaniu nauki w szkole medycznej. Dzięki temu mogę osiągnąć swój życiowy cel, jakim jest „uczłowieczenie” psychiatrii. Można to podsumować w ten sposób, że jeśli chcemy pomagać ludziom z problemami psychicznymi, musimy być dobrzy i otwarci na ich potrzeby. Musimy je zaakceptować. Musimy zbudować w nich poczucie zaufania, ale też pomóc im w budowaniu poczucia własnej wartości i świadomości, że ich życie ma wartość i że mają prawo do własnego głosu. Musimy zaprosić ich do tego procesu i do wzrastania. W mojej książce, którą pisałem przez 10 lat, przywołuję słowa księdza Louisa Évely („This man is You”, NY, Paulist Press, 1963). , który napisał, że w każdym z nas drzemie milcząca istota, która jest esencją tego, kim jesteśmy. Myślimy o sobie w kontekście naszej inteligencji, umiejętności i sprytu. Jednak, aby myśleć, musimy najpierw być. Tak jak Kartezjusz powiedział: „Myślę, więc jestem”, musisz powiedzieć: „Jestem, więc myślę”. Ojciec Évely powiedział, że jeśli masz kogoś, kto cię kocha – niekoniecznie w sensie miłości romantycznej – rozumie cię, troszczy się o ciebie, wczuwa się w ciebie, zaprasza też twoją wewnętrzną cichą istotę, by wystąpiła naprzód:„Kochać ludzi to wzywać ich najgłośniejszym, najbardziej natarczywym wołaniem To znaczy budzić w nich niemą i ukrytą istotę, która nie może powstrzymać się od podskakiwania na dźwięk naszego głosu…" Dzięki temu procesowi można wyrazić siebie na głębszym poziomie. Dzięki wzywaniu możemy siebie pokochać, docenić swoją wartość i nawet nieświadomie zacząć dbać o ten cichy wewnętrzny byt. Możemy więc dalej sparafrazować Kartezjusza: „Jestem, ponieważ mam relacje z innymi ludźmi, jestem, ponieważ inni ludzie widzą, że jestem i doświadczają mojego istnienia”.
Nie możemy żyć w próżni bez relacji z innymi ludźmi. Więc kiedy osoba doświadcza problemów ze zdrowiem psychicznym, przede wszystkim musimy jej pokazać, że jesteśmy z nią?
Tak, ale musimy to robić uczuciami, a nie słowami. Pokaż swoją troskę. Jeśli ktoś mówi, zależy mi na Tobie, Mateuszu, to nie wiesz, czy to prawda, bo nie znasz tej osoby. Widzę, że się śmiejesz, to znaczy, że się poznajemy. W ten sposób poznajemy się nawzajem, okazując uczucia.
Nie śmieję się zbyt często. Zwłaszcza podczas pierwszego spotkania.
Śmiech jest niezwykle pomocny. Kiedy ktoś mówi ponurym głosem „dzień dobry, miło mi cię poznać”, nie czujemy się mile widziani. Kiedy ktoś uśmiecha się teraz tak jak ty, możemy zacząć się poznawać. Nikt z nas nie wie, skąd pochodzimy, dokąd zmierzamy i co kryje się za cudem życia. Mamy różne potrzeby i sposoby patrzenia na świat oraz własne sposoby znajdowania odpowiedzi na nurtujące nas pytania. Jednak możemy się spotkać i nawiązać ze sobą kontakt.
Nawet przez Skype'a.
Przez Skype, Zoom i inne narzędzia. W naszej naturze jest potrzeba kontaktu, a potrzeba jest matką wynalazku. Naszej resuscytacji emocjonalnej uczymy też ludzi przez Internet. Wystarczy zobaczyć człowieka i jego emocje. W czerwcu tego roku ponownie przyjadę do Polski. Polacy zrobili na mnie bardzo dobre wrażenie. Pamiętam, jak miałem spotkanie w Łodzi w szpitalu psychiatrycznym, na którym było blisko sto osób. Utkwił mi w pamięci jeden lekarz, który był bardzo zaniepokojony i zainteresowany tym, co powiedzieliśmy: resuscytacja emocjonalna, budowanie więzi emocjonalnych. Bardzo bym chciał, żeby wszyscy lekarze i psycholodzy byli tacy otwarci, bo takiej otwartości potrzebujemy, zwłaszcza po to, żeby móc pomóc osobie doświadczającej odmiennych stanów świadomości.
Daniel B. Fisher – amerykański psychiatra z ponad 40-letnim doświadczeniem, konsultant administracji prezydenta Obamy ds. reformy zdrowia psychicznego w USA. Członek komisji „Nowa Wolność w Zdrowiu Psychicznym”, która we współpracy z Białym Domem opracowała szczegóły reform w psychiatrii. Prezes zarządu Narodowego Centrum Empowerment. Podróżuje po świecie, aby dawać świadectwo wzdrowienia i promować swoją metodę wsparcia – resuscytację emocjonalną.
Komentarze
-
Brak pracy czy związku nie jest czymś negatywnym
02.02.2023, 20:53Profesor Fisher mówi o "osobach, których życie jest niestabilne, nie mają pracy, nie mają związków i są samotne". Sugeruje, że nie mają one "udanego życia". Tymczasem nie ma nic złego w byciu singlem. Przekonanie, że powinno się być w związku, sprawia, że niektóre osoby tkwią w toksycznych związkach. Można też prowadzić udane i szczęśliwe życie, nie pracując zawodowo. Smuci mnie założenie, że istnieje jeden model udanego i stabilnego życia.odpowiedz na komentarz -
Nie wszyscy polscy pacjenci chcą leków
02.02.2023, 20:46W moim przypadku psychiatrzy uważają, że muszę brać leki, ponieważ mam diagnozę schizofrenii. Nie biorą pod uwagę tego, że miałam tylko jeden epizod psychozy, ponad 10 lat temu. Moim problemem jest brak własnego dochodu (walczę o ponowne przyznanie renty). Praca, którą wcześniej wykonywałam, była bardzo stresująca i źle wpływała na mój stan psychiczny.odpowiedz na komentarz -
Wzruszenie❤️
31.01.2023, 10:00Jestem niezmiernie wzruszona, Taki sposób myślenia i czucia w mojej pracy psychoterapeutycznej i w moim życiu jest mi bardzo bliski. I dziękuję❤️odpowiedz na komentarz -
Kuźma
31.01.2023, 02:52Proszę. Zorganizujcie do czerwca zaproszenia dla jak największej liczby psychiatrówodpowiedz na komentarz -
Bardzo ważny głos
30.01.2023, 23:33Bardzo dobre rozumienie sytuacji chorego człowieka i mądre rady dla otoczenia, w którym świadomość, jak wiele można zrobić życzliwym spojrzeniem, gestem i dostrzeganiem w chorym równego sobie człowieka, jest b. niska ( często nawet wśród pracowników służby zdrowia , pomocy społecznej czy innych urzędów, którzy powinni wręcz świecić przykładem w tym względzie )odpowiedz na komentarz
Dodaj komentarz