Serce do walki
„Nazywam się Paweł Andrzej Rudziński i jestem, a w zasadzie byłem do wypadku kardiochirurgiem.” Tak rozpoczyna się pierwszy wpis ze strony doktora Rudzińskiego. Do lipca 2010 roku dr Rudziński wiódł życie poważanego i szanowanego w branży specjalisty. Koledzy nazywali go nawet kardiochirurgiem wyczynowym. Nie bał się nowości. Lubił wyzwania i świetnie operował. Na swoim koncie ma udział w około 100 transplantacjach. To właśnie dzięki tym sukcesom wygrał konkurs na szefa kliniki kardiochirurgii szpitala MSWiA w Warszawie. Prestiżowe stanowisko zwolniło się po głośnej sprawie doktora G.
W jednej chwili stracił wszystko
Doktor Rudziński nie pamięta swojego wypadku. Ani on, ani żaden z nurkujących z nim przyjaciół nie wie, dlaczego nagle przestał oddychać. Znaleźli go lezącego na dnie. Pod wodą spędził kilkanaście minut. Dla ludzkiego mózgu to jak lata świetlne. Doszło do poważnego uszkodzenia kory mózgowej. Do tego doszła niewydolność wielonarządowa. Lekarz zapadł w śpiączkę.
„Nie będę warzywem… kapustą”
Po pól roku lekarze nie dawali mi żadnych szans. Gdyby nawet się wybudził miał być do końca życia „warzywem”… Rzadko kto pamięta moment wybudzenia, a i samo wybudzenie rzadko wygląda jak to filmowe. W przypadku Pawła Rudzińskiego zaczęło się od delikatnych ruchów dłonią. Prawie trzy lata później, lekarz jest w stanie przejść samodzielnie kilkanaście metrów. Zaczyna też mówić, choć na razie bardzo niewyraźnie. Ma nadzieje, że niedługo w pełni odzyska też wzrok. Te postępy dziwią nawet jego kolegów lekarzy.
„Nie jestem kapustą ani inną rośliną, wszystko pamiętam, normalnie myślę, robię plany na przyszłość, piszę książkę (dyktuję), chciałbym nakręcić film dokumentalny o mnie i moich pacjentach, ale jeszcze sam nie chodzę, choć już powoli zaczynam, jeszcze niewyraźnie mówię, źle widzę (po odzyskaniu przytomności nie widziałem w ogóle), ale mój stan poprawia się. Pracuję nad tym przez cały czas od ponad trzech lat. Dokąd uda mi się dojść nie wiem, ale nie poddaję się, jestem kardiochirurgiem. Wielu moich pacjentów nadal żyje i wspiera mnie.” Pisze na swojej stronie doktor Rudziński
Lekarz ludzkich serc
Pacjenci pamiętają. Po materiale, który ukazał się w magazynie „Czarno na białym” odezwali się od razu.
„Panie Doktorze! Dla każdego kto miał z Panem kontakt, kogo Pan uratował... ten reportaż jest radością i spełnieniem dobrych życzeń kierowanych ku Panu.
Panie Pawle, proszę wracać do zdrowia, szybko i z wiarą, bo Sam Pan na początku Naszego spotkania zaszczepił mi właśnie wiarę w szczęśliwy koniec. Wierzę w Pana!. „
To jeden z licznych wpisów. Doktor Rudziński za pośrednictwem swojej strony odpowiada:
„Dziękuję wszystkim za słowa wsparcia i życzenia jakie napłynęły po programie. Są one bardzo ważne dla mnie. Najbardziej istotne jest to, żeby nie tylko się nie poddawać, ale też żeby nawet z tych bardzo złych rzeczy, wypadków, chorób czy innych zdarzeń losowych wyniknęło coś dobrego, żeby trud czy cierpienie nie poszło na marne.”
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Komentarz