Bohaterowie tylko jednego tematu
Media prawie pokochały osoby niepełnosprawne. Organizują dla nich zbiórki pieniędzy i pomoc materialną. Interweniują, gdy dzieje się im krzywda, i nie szczędzą pochwał, gdy ktoś na wózku wjedzie na Śnieżkę. Brakuje tylko chęci prezentowania ich w kontekście spraw niezwiązanych z niepełnosprawnością.
Fot. Z. Liew, P. Stanisławski
W programie telewizyjnym pojawia się biegnący mężczyzna. W tle pasmo gór i skąpana w słońcu pustynia. To Dolina Śmierci w Kalifornii, najbardziej suche i gorące miejsce Ameryki. Latem temperatura dochodzi tu do 57 st. C, a piasek rozgrzewa się niemal do 100 st. C. Na prostej jak struna szosie powiększa się sylwetka biegnącego. Gdy już można rozróżnić, że jedna z nóg samotnego maratończyka to proteza, słychać poważny głos narratora:
„To najbardziej samotny z biegów Chrisa, który stracił nogę i rękę w wyniku wybuchu miny przeciwpiechotnej. Ci, którzy sądzili, że po takiej tragedii nie da się już chodzić, mogą przekonać się, że jest to możliwe. Chris używa prototypowej protezy. Jeśli przejdzie pomyślnie test, to firma, która ją zaprojektowała, wdroży ją do produkcji. Chris biegnie przez Dolinę Śmierci, gdzie panują bardzo wysokie temperatury. Mówi, że biegnie po to, aby pokazać, że potrafi".
Fot. Materiały reklamowe firm Inail Invacare
Fot. Materiały reklamowe firm Inail Invacare
Elspeth Morrison, specjalistka ds. wizerunku osób niepełnosprawnych i producent w telewizji BBC, mówi, że to typowy sposób opowiadania historii o osobach niepełnosprawnych.
- Już ton głosu reportera ma pokazać, jak straszne jest to doświadczenie dla Chrisa - mówi Elspeth Morrison. - Potem standardowo mamy zbliżenie kamery na protezę, technologiczny wynalazek, który zmieni cały świat. Ten klip to przykład klasycznego mówienia o niepełnosprawności i koncentrowanie się na nodze lub protezie. Dla mnie zły przykład.
Fot. P. Stanisławski
Telewizja nadaje ton
Kiedy Elspeth pokazała ten spot dziennikarzom BBC, podzielili się na dwie grupy: pełnosprawni żurnaliści twierdzili, że to świetny klip, pokazujący odwagę niepełnosprawnego człowieka, natomiast trzej niepełnosprawni skrytykowali go.
Jeden z nich, mający protezę nogi, powiedział, że nie chce biegać w maratonach, by udowodnić, że jest bohaterem. Znacznie bardziej wolałby móc robić zwyczajne rzeczy, tak jak pełnosprawni. Tymczasem osoby niepełnosprawne najczęściej pokazuje się jako ludzi triumfujących nad własną tragedią, albo tą tragedią przygniecionych.
Na zdj. Jan Mela, Fot. P. Stanisławski
Materiałów pokazujących ich jako zwyczajnych ludzi żyjących jak inni jest niewiele. W społeczeństwie utrwala się więc obraz niepełnosprawnych żyjących „w innym świecie". Skoro są inni i niezwykli, to trzeba o nich mówić w szczególny sposób.
Zdaniem Meryke Lefebvre z Europejskiego Stowarzyszenia Agencji Reklamowych (EACA), taki wizerunek osób niepełnosprawnych został wykreowany przez pełnosprawnych. Kluczową rolę odgrywają w tym media. Rzadko konsultują się one z organizacjami osób niepełnosprawnych, aby bardziej wiarygodnie prezentować ich portrety i problemy.
Gdyby spróbować opisać polskiego niepełnosprawnego wyłącznie na podstawie prezentowanych programów, np. w telewizji TVN czy Polsacie, to okazałoby się, że najczęściej jest to nieszczęśliwa osoba, dla której trzeba zebrać środki na operację i sprzęt, albo ktoś, kto postanawia na swoim wózku wspiąć się na szczyt góry, aby udowodnić, że potrafi robić wielkie rzeczy.
Gdy widzimy prezentera telewizyjnego zapowiadającego program o osobach niepełnosprawnych, automatycznie spodziewamy się, że zobaczymy dramatyczną historię osoby pokrzywdzonej przez los, system lub innych ludzi (której trzeba pomóc), albo heroiczną walkę z otaczającymi ją barierami i nieprzyjaznym środowiskiem (za co należy ją podziwiać).
- Tak naprawdę tylko w tych dwóch przypadkach niepełnosprawni są „naturalnym" obiektem zainteresowania telewizji i innych mediów - mówi Meryke Lefebvre. - Sporadyczne wyjątki tylko to potwierdzają.
Niestety, taka prezentacja osób niepełnosprawnych sprawia, że wielu telewidzów przełącza program na inny kanał. Jedni są już trochę zmęczeni oglądaniem dramatycznych historii w kolejnych odsłonach, a inni - po prostu znudzeni monotematycznością prezentacji tych osób. Ponieważ programy najczęściej pokazują niepełnosprawnych, gdy potrzebują oni pomocy lub kiedy podejmują się niezwykłych wyzwań, niosą ze sobą przekaz, że od takich osób można jedynie nauczyć się heroizmu.
Po drugie, są one po to, abyśmy mogli okazać swoją pomoc. Choć pomaganie innym oraz nagradzanie pochwałami za podejmowanie wyzwań jest ważne, to jednak pokazywanie osób niepełnosprawnych tylko w tych dwóch wymiarach, przynosi wiele szkody.
Organizacje osób niepełnosprawnych, a także socjolodzy musieli przejść długi proces, zanim doszli do wniosku, że najlepszym sposobem na poprawę wizerunku tych ludzi (i ich integrację społeczną) jest pokazywanie ich w tych samych rolach, w jakich występują sprawni obywatele. Nie jako bohaterów akcji charytatywnych i niezwykłych ludzi zdobywających góry i bieguny, albo malujących obrazy stopami, lecz jako zwyczajne osoby (choć wyjątkowe w tym, co robią), które uczą się, studiują, pracują, zakładają rodziny, wyjeżdżają na wakacje, mają swoje hobby, problemy i plany.
To środowisko uważa, że stacje telewizyjne o wiele więcej zrobiłyby dla integracji społecznej niepełnosprawnych, gdyby powierzyły prowadzenie któregoś ze swych programów osobie np. poruszającej się na wózku i ją wypromowały.
Poza tym powinno się zapraszać osoby niepełnosprawne do programów, które w ogóle nie poruszają problematyki niepełnosprawności. Na razie, niestety, zainteresowanie tymi osobami w telewizji wynika wyłącznie z powodu niepełnosprawności.
Więcej niż serial
Gdy dziesięć lat temu scenarzystka, Ilona Łepkowska, wraz z Wojciechem Niżyńskim wymyślali serial Klan, w którym jednym z bohaterów jest dziecko z zespołem Downa, większość osób w redakcji produkcji filmowej była przeciwna temu pomysłowi. Uważano, że takiego dziecka widzowie nie będą : chcieli oglądać w serialu, że trzeba brać pod uwagę względy estetyczne, i że nie będzie to fajny film.
Oni się jednak uparli. Serial odniósł ogromny sukces.
- Uważam to za jeden z moich największych sukcesów - mówi Ilona Łepkowska. - Kiedyś przyszli do nas przedstawiciele rodziców dzieci z zespołem Downa, mówiąc, że tyle, ile serial zrobił dla oswojenia społeczeństwa z osobami z zespołem Downa i ich zaakceptowania, nie zrobił żaden rządowy czy ministerialny program. Dlaczego telewizja publiczna dotąd nie wpadła na pomysł, aby znaleźć piękną i zdolną niepełnosprawną dziennikarkę i wykreować ją na gwiazdę? Nie mogę tego zrozumieć. Zdolnych można znaleźć, tylko trzeba chcieć i wpaść na taki pomysł.
W tym stwierdzeniu nic ma cienia przesady. Telewizja ma największy wpływ na zmianę i tworzenie postaw wobec osób niepełnosprawnych. Ponieważ każdego dnia emitowane przez nią programy ogląda kilkadziesiąt milionów ludzi, ponosi ona największą odpowiedzialność za to, jak przedstawia osoby niepełnosprawne. Film Rain Man zrobił więcej dla osób z autyzmem niż wszystkie kampanie społeczne razem wzięte. Oczywiście film przekazał mit, że wszystkie osoby z autyzmem są wybitnie zdolne. Jest to tak samo nieprawdziwe jak twierdzenie, że wszystkie osoby niewidome mają wybitny słuch i tylko brak szczęścia nie pozwala im zrobić kariery a' la Andrca Bocelli czy Stevie Wonder. Jednak korzyści, jakie wyniknęły ze zmiany mentalności ludzi pod wpływem tego filmu, są nie do przecenienia.
- Gdy twój film ogłada kilkanaście milionów widzów, to można w nim „sprzedać" jakiś pozytywny przekaz i dobrą informację na temat osób niepełnosprawnych - dodaje Ilona Łepkowska. - To jednak gigantyczna odpowiedzialność, trzeba się dobrze zastanowić, co się mówi do tylu milionów ludzi. Waga słowa i obrazu, który pokazujemy, jest wtedy o wiele większa.
Ilona Łepkowska pracuje obecnie nad nowym serialem, w którym jednym z bohaterów będzie głuchonieme dziecko. I tym razem nie jest to pomysł telewizji, lecz jej. Trudności z realizacją nowego projektu są jeszcze większe niż w przypadku Klanu. Twórcy muszą znaleźć głuchonieme, lecz komunikatywne dziecko, które ma talent aktorski i ślicznie wygląda. Aktorzy grający jego rodziców muszą nauczyć się języka migowego. Na planie musi być ciągle obecny tłumacz języka migowego, aby porozumiewać się z dzieckiem i najlepiej aby ktoś z ekipy też znał ten język. Na co dzień niezbędny jest też opiekun dziecka. Film wymaga więc większego wysiłku organizacyjnego i większych nakładów finansowych.
- Podejrzewam, że jak wprowadzimy do kosztorysu serialu pozycję „nauka języka migowego dla aktorów", to jakaś kontrola w telewizji to zakwestionuje
- kończy Ilona Łepkowska. - Niedawno dowiedziałam się, że telewizja zatrudnia Pełnomocnika ds. Osób Niepełnosprawnych. My po każdym odcinku serialu otrzymujemy od widzów bardzo wiele listów, nigdy jednak nie odebrałam listu bądź telefonu od pana Pełnomocnika, który w jakikolwiek sposób zainteresowałby się tym, co robimy.
Słowa krytyki pod adresem telewizji publicznej skierowali uczestnicy konferencji, jaka odbyła się w kwietniu 2007 r. w kinie Silver Scrcen w Warszawie, na temat wizerunku osób niepełnosprawnych w mediach. Zarzucono telewizji niewielkie zainteresowanie problematyką osób niepełnosprawnych. Obecny na niej Pełnomocnik ds. Osób Niepełnosprawnych w TVP Karol Pękul wyjaśniał, że zmienić to może tylko lepsza ściągalność abonamentu.
- Na programy misyjne telewizja musi mieć pieniądze, a te finansuje się z wpływów za abonament. Gdy wszyscy zaczną go płacić, wtedy będzie można od telewizji wymagać. Poza tym najważniejsza nie jest liczba programów o niepełnosprawności, ale ich jakość- podsumował Karol Pękul.
Moda na normalność
Skoro ok. 15% ludzi na świecie to osoby niepełnosprawne, to dlaczego tak rzadko pokazuje się je w reklamie komercyjnej? Uważa się, że nie pozwala na to kult piękna, jaki promuje nasza kultura. W agencjach zwykle odpowiadają, że reklama sprzedaje marzenia, a nikt nie marzy o tym, aby stać się niepełnosprawnym. Krytyka za brak tych osób w reklamie spada głównie na twórców reklam i ich zleceniodawców.
Oskarża się ich, że aby sprzedać swój produkt, gotowi są sięgnąć po najróżniejsze obrazy, także agresywne. Agencje reklamowe, odpowiadając na te zarzuty, stawiają pytanie, czy gdyby umieściły w reklamie osobę niepełnosprawną zachwalającą proszek do prania, to nie odezwałyby się zaraz organizacje konsumenckie z oskarżeniem, że „wykorzystują nawet niepełnosprawnych, aby tylko sprzedać swój produkt".
Poza tym niektóre osoby niepełnosprawne zapewne wniosłyby pozwy do sądu o naruszenie ich dóbr osobistych. Stąd agencje nie decydują się na reklamę z wykorzystaniem ich wizerunku.
- Do reklam nie tylko nie angażuje się osób niepełnosprawnych, ale i zwykłych ludzi - mówi Paweł Tyszkiewicz, dyrektor zarządzający Stowarzyszenia Agencji Reklamowych. - W tym sensie krytyka reklamy, że nie sięga po osoby niepełnosprawne, które są 15% częścią społeczeństwa, jest chybiona, bo jest jeszcze gorzej. Korzysta się z wizerunku łudzi znanych, pięknych i w jakiś sposób specjalnych. Kiedy kobiety zamierzają kupować kosmetyki i kremy upiększające, to chcą widzieć, że zastosowany krem uczyni cuda. Dlatego w reklamie kosmetyków wykorzystuje się piękne kobiety o doskonałej urodzie.
Czasami jednak reklama przełamuje tabu. Przykładem może być kampania Dove sprzed dwóch lat. W reklamie kremu ujędrniającego ciało zamiast pięknych modelek wzięły udział kobiety wcale nie najszczuplejsze i nie najzgrabniejsze. Ubrane tylko w bieliznę opowiadały o świetnym działaniu tego kosmetyku. Reklama odniosła wielki sukces, zdobywając wiele nagród na festiwalach filmów reklamowych.
Choć na razie to rodzynek w cieście, to niektórzy sądzą, że zapoczątkowała nowe trendy. Kwestią czasu ma być złamanie tabu dotyczącego pokazywania w reklamie komercyjnej osób niepełnosprawnych. Na razie to domena reklam społecznych.
Niestety, organizacje pozarządowe często świadomie pokazują osoby niepełnosprawne jako ludzi słabych i nieudolnych, aby zebrać jak najwięcej pieniędzy.
- Nie chcę podważać tego, co organizacje pozarządowe robią na rzecz osób niepełnosprawnych, bo realizują wiele cennych inicjatyw - mówi Meryke Lefebvre. -Ale ten pełen żalu obraz osoby niepełnosprawnej prezentowany w ich reklamach, nad którą można się tylko litować, wzmacnia stereotyp, z którym powinny walczyć. Ma on bowiem także wpływ na percepcję własnej niepełnosprawności u samych niepełnosprawnych. Reklama społeczna wykorzystująca osoby niepełnosprawne powinna koncentrować się na ich zdolnościach i możliwościach, a nie na ograniczeniach i bezradności.
W wielu reklamach społecznych oraz programach telewizyjnych i materiałach prasowych, osoby niepełnosprawne definiuje się nie poprzez to, jakimi są ludźmi, co robią i osiągają, lecz poprzez ich niepełnosprawność. Stała się ona ich cechą, a w konsekwencji stygmatem i główną perspektywą postrzegania, oceny oraz traktowania.
Ten problem poruszała jedna z reklam społecznych, przygotowana wspólnie przez Integrację i agencję reklamową Leo Burnett Polska, zatytułowana „Dlaczego traktujesz nas inaczej?". Niektórzy odbiorcy, po obejrzeniu spotu pt. „ Pirat drogowy" zastanawiali się, czy w Polsce nadszedł już czas na poruszanie tego problemu. W reklamie został on jeszcze podkreślony przez pokazanie negatywnego bohatera - kierowcy poruszającego się na wózku inwalidzkim, który łamie przepisy drogowe. Gdy po pościgu dopada go inny zmotoryzowany, który o mało przez niego nie stracił panowania nad kierownicą, i widzi, że piratem jest osoba na wózku, rezygnuje z powiedzenia kilku mocnych słów. Na końcu pojawia się napis: „Dlaczego traktujesz nas inaczej?".
Spot z jednej strony próbuje przełamać tabu związane z niemówieniem źle o osobach niepełnosprawnych, z drugiej zaś pokazuje, jak społeczeństwo postrzega te osoby. Telewizja Polska nie chciała tego filmu emitować w swoich kanałach (w 2003 roku gdy obchodzony był Rok Osób Niepełnosprawnych!), twierdząc że w złym świetle pokazuje osoby niepełnosprawne.
- Gdy po raz pierwszy zobaczyłem tę kampanię, zadałem sobie pytanie, co jej autorzy chcieli uzyskać, ponieważ w Polsce mamy jeszcze problemy z włączeniem ludzi niepełnosprawnych w zwykły nurt życia, a tu pokazuje się sytuację ekstremalną: jak łamią przepisy - mówi Paweł Tyszkiewicz. - Kampania zapewne miała rozpocząć dyskusję na ten temat. Reakcja pełnosprawnego kierowcy oddaje w tym przypadku zjawisko społeczne. I są to ważne pytania. Czy w reklamie możemy już pokazać negatywne zachowania osób niepełnosprawnych? Czy jesteśmy gotowi pokazywać je w reklamie proszku doprania? Bo jeżeli nie można pokazywać negatywnych zachowań tych osób tylko dlatego, że mają trudniej w życiu, to czy na pewno właściwe jest pokazywanie ich jedynie w roli pozytywnych bohaterów?
Martin Winter, Dyrektor Kreatywny agencji Leo Burnett Polska, która przygotowała wraz z Integracją tę i wiele innych kampanii społecznych, poruszających problemy osób niepełnosprawnych, uważa, że również w reklamie komercyjnej możliwe jest pokazanie osoby niepełnosprawnej tak, aby nie wzbudzała kontrowersji.
- Przykład reklamy z mydłem Dove, w której wystąpiły przeciętnej urody, a nie wyjątkowo zgrabne, szczupłe i piękne kobiety, dowodzi, że możliwe jest pokazywanie reklamy pod innym, niestandardowym kątem - mówi Martin Winter.
- Dlaczego nie miałoby to być możliwe z osobami niepełnosprawnymi? Także w reklamie proszku. Wszystko zależy od tego, jak się ją pokaże.
Więcej niż sensacja
Reklama proszku, do którego kupna zachęcałaby osoba niepełnosprawna, zapewne dla części osób byłaby na początku dużym zaskoczeniem. Z czasem jednak, jak każdy powtarzany obraz, przestałaby dziwić i wzbudzać emocje. Obawy zleceniodawców reklam związane z odbiorem społecznym reklamy z osobą niepełnosprawną (a tym samym z jej skutecznością) są wciąż tak duże, że nie decydują się podjąć ryzyka. Niektórzy uważają, że obawy te są przesadzone.
Kilkanaście lat temu, kiedy rzadko widziało się osoby niepełnosprawne na ulicy, miały one uzasadnienie. Dziś niepełnosprawni niemal każdego dnia są bohaterami mediów i spotkać ich można, jadąc rankiem autobusem do pracy, robiąc zakupy w hipermarkecie czy płacąc rachunki na poczcie. Dlatego obecność w reklamie osoby niepełnosprawnej nikogo by już pewnie dziś nie bulwersowała, chyba że zostałaby ona pokazana w jakiś prowokacyjny sposób.
Prawdopodobnie upłynie jeszcze wiele lat, nim taka jak przytoczona poniżej scenka, nagrana za pomocą ukrytej kamery, nikogo nie będzie szokować.
Do gabinetu kosmetycznego przychodzi kobieta. Siada w fotelu przed manikiurzystką i kładzie na stoliku rękę, prosząc o zrobienie manikiuru. Gdy manikiurzystką zabiera się do pracy, kobieta wstaje, a na stole zostawia rękę. I mówi do manikiurzystki: „Wie pani co, gdy będzie pani robiła manikiur, ja sobie w tym czasie wyskoczę na zakupy. Proszę zrobić, co trzeba, a ja wrócę za pół godzinki". Zszokowana pracownica salonu z protezą ręki na stoliku nie jest w stanie wypowiedzieć słowa.
W Polsce niedawno oburzenie wywołała inna reklama. Najpierw „Dziennik", a za nim inne media oskarżyły PFRON, że w jego kampanii „Pełnosprawni w pracy" zatrudniono profesjonalnego aktora, „który udawał kalectwo", a nie zaangażowano autentycznej niepełnosprawnej osoby poruszającej się na wózku. Twórcom spotu zarzucano, że nie uwierzyli w potencjał osób niepełnosprawnych, powierzając odegranie tej roli sprawnemu aktorowi.
Fot. P. Stanisławski
Na nic zdały się tłumaczenia rzeczniczki PFRON, że standardem w spotach reklamowych jest zatrudnianie profesjonalnych aktorów, którzy znacznie lepiej i szybciej radzą sobie z powierzonymi rolami aktorskimi, jak również z wysiłkiem związanym z wielogodzinnym nagrywaniem scen. „Dziennik" umieścił także komentarz Anny Dymnej, która stwierdziła, że osoby niepełnosprawne są często znacznie lepszymi i wiarygodniejszymi aktorami od aktorów profesjonalnych.
To, że nie musi tak być, udowadniają znakomite role znanych aktorów, choćby Dustina Hoffmana w filmie "Rain Man", Daniela Day-Lewisa w filmie "Moja lewa stopa", Ala Pacino w filmie "Zapach kobiety", Leonarda Di Caprio w "Co gryzie Gilberta Grape'a?", czy Toma Hanksa w "Forrest Gumpie" i Anthony'ego Hopkinsa w filmie "Człowiek słoń".
Całe zamieszanie wokół spotu PFRON pokazuje coś znacznie powszechniejszego, gdy chodzi o polskie media. Zamiast próby odpowiedzi na pytanie, dlaczego w telewizji, kinie i reklamie nie ma niepełnosprawnych aktorów, prezenterów i prowadzących programy, tradycyjnie sprowadzono problem do poziomu sensacji.
Media szczególnie lubią brać niepełnosprawnych w obronę, organizować dla nich zbiórki pieniężne, wychwalać pod niebiosa za niezwykłe wyczyny. Dużo mniej interesuje je to, co dzieje się z nimi pomiędzy tymi skrajnościami, na co dzień.
Załamany szuka pracy
Jeśli można mieć jakieś zastrzeżenia do wspomnianej reklamy, to nie tyle do tego, kto odgrywa rolę osoby na wózku, ile do scenariusza oraz billboardowej wersji kampanii.
Spot pokazuje Wiktora, młodego, aktywnego człowieka poruszającego się na wózku. Wiktor szuka pracy, nie liczy jednak na współczucie pracodawcy, ponieważ ma wysokie kwalifikacje, zna swoją wartość i wie, jak dużo potrafi dać firmie, która go zatrudni.
Pod koniec spotu następuje jednak nieoczekiwana zmiana. Wiktora, któremu żaden pracodawca nie chce dać szansy, ochlapuje na ulicy przejeżdżający przez kałużę samochód. Chłopak wyciąga planszę z napisem „Podejmę każdą pracę" i kładzie ją sobie na kolanach. Jego smutna twarz i postawa rezygnacji wzbudzają współczucie. Stało się to, czego twórcy reklamy chcieli uniknąć: współczucia dla bezradnego niepełnosprawnego, któremu pomimo aktywności i kwalifikacji życie rzuca kłody pod nogi. Napis na planszy jeszcze bardziej wzmacnia ten przekaz.
- Obraz, jaki utrwala ta reklama, to żebrzący o pracę niepełnosprawny - mówi Bartek, poruszający się na wózku student IV roku informatyki. - Pokazana historia nie ściska za serce, lecz wywołuje u mnie zażenowanie. Wiktor to niby ambitny chłopak, a ostatecznie użala się nad sobą i liczy na litość pracodawcy, który da mu jakąkolwiek pracę. Dziękuję za taką promocję niepełnosprawnych.
Ostatnie ujęcie z tej reklamy pokazujące załamaną niepełnosprawną osobę z „krzyczącą" kartką na kolanach: „Szukam pracy", umieszczono na billboardach i citylightach w całej Polsce. Zapewne ten właśnie obraz niepełnosprawnego człowieka najmocniej pozostanie w pamięci.
Do udanych reklam kampanii „Niepełnosprawni - pełnosprawni w pracy" trudno także zaliczyć cztery krótkie filmy instruktażowe, wyjaśniające, jakie korzyści uzyska pracodawca, który zatrudni osoby niepełnosprawne. Informacje o korzyściach „giną" w bezbarwnej i monotonnej formie pytań i odpowiedzi, a także bardzo słabej wizualnej oprawie, która tworzy mało przyjazną i pozytywną atmosferę. Zmieniające się na przemian te same dwa ujęcia kamer jeszcze tylko mocniej odciskają ślad amatorskiej produkcji.
W całej kampanii PFRON najciekawiej wypadły spoty telewizyjne przedstawiające cztery pracujące osoby niepełnosprawne (niewidomą, niesłyszącą, z upośledzeniem umysłowym i dziewczynę poruszającą się na wózku). Nie ma tu współczucia, proszenia pracodawców, aby zechcieli zatrudnić osoby niepełnosprawne, i wzbudzania u nich poczucia winy. Zamiast tego pokazano osoby, które pracują, i pracodawców zadowolonych z ich pracy Takich zachęt opartych na pozytywnych przykładach, przełamujących uprzedzenia, obawy oraz stereotypy, powinno być w mediach i reklamie społecznej więcej.
Fot. P. Stanisławski
Łatwiej nauczyć...
Danuta Gorajewska, autorka książki "Fakty i mity o osobach z niepełnosprawością" pisze, że dziennikarz jest jak nauczyciel. To, co przekaże w artykule czy programie telewizyjnym lub radiowym o osobach niepełnosprawnych, ma znacznie większy zasięg niż poglądy wyrażone w rozmowie np. sąsiadów. Może on przybliżyć społeczeństwu świat ludzi niepełnosprawnych.
Tymczasem niektórzy dziennikarze nie potrafią sobie wyobrazić, w jakim celu, oprócz niesienia pomocy, osoba pełnosprawna może pojawić się w towarzystwie niepełnosprawnej. Media mogą uczyć, jak postrzegać osoby niepełnosprawne.
- Dziennikarze, a także nauczyciele, najpierw powinni sprawdzać informacje, a dopiero później je przekazywać - mówi Danuta Gorajewska. - Gdy zadaję pytanie studentom, dlaczego osobom niepełnosprawnym potrzebne są specjalne prawa, to najczęściej odpowiadają: „bo musimy im pomagać". A przecież specjalne prawa są po to, aby ludzie mieli równe szanse na starcie. Tę zasadę trzeba wpajać już dzieciom. Warto pamiętać, że łatwiej jest czegoś nauczyć, niż potem oduczyć.
Dodaj odpowiedź na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Komentarz