Pomaganie to moja pasja
Ponad 20 lat temu miałem poważny wypadek w wojsku. W tamtej chwili świat zawalił mi się na głowę. Wszystko straciło dla mnie sens. Długo nie mogłem odnaleźć się w życiu. Z rozpaczy nawet zacząłem pić. Miałem wrażenie, że już nic dobrego mnie nie czeka. Ale na mojej drodze pojawili się ludzie, którzy podali mi pomocne dłonie. Złapałem grunt pod nogami i sam zacząłem pomagać osobom biednym, niepełnosprawnym i starszym. W tym celu poszedłem nawet na kurs masażu leczniczego i zdobyłem dyplom masażysty. Dziś mam rodzinę, troje wspaniałych dzieci. Mam pracę i wspaniałych szefów.
Pasję pomagania dzieciom rozbudziły we mnie głównie opowiadania syna, który wracając ze szkoły, mówił, że w jego klasie są dzieci, których rodziców nie stać na zakup słodyczy, zabawek itp. Wtedy udało mi się dla tych dzieci zorganizować paczki i parę wycieczek. Ta pierwsza akcja dała mi wiele radości. Wykazała też, że mogę zawsze liczyć na wsparcie mojej żony i dzieci. Tyle razy już mi pomagali i nigdy się na nich nie zawiodłem. Cieszę się, że moje dzieci są wyczulone na ludzka krzywdę i same starają się pomagać jak mogą np. zabierając kolegów i koleżanki do kina, zapraszając do domu na poczęstunek, czy dzieląc się zabawkami, ubraniami, swoim czasem także.
Od 8 lat jestem zatrudniony jako strażnik ochrony w bytomskim oddziale firmy „Era”. Tutaj zarabiam na życie, ale jako wolontariusz nadal dojeżdżam do niepełnosprawnych, aby wykonywać masaże lecznicze, nadal mogę oddawać się pasji pomagania innym. Jest to możliwe i realne, dzięki akceptacji moich przełożonych: Pani Dyrektor Teresy Wróbel i szefa zakładowej ochrony Pana Remigiusza Mazura, a także komendantom rejonowym. W miarę możliwości zawsze służą mi pomocą, starając się tak ułożyć mi „dniówki”, abym mógł pomagać innym, nigdy nie odmówili mi pomocy i rady. Każdemu życzę takich przełożonych, którzy potrafią docenić społeczne pasje swoich pracowników, bo sami są wrażliwi na ludzka niedolę. A to jest zaraźliwe, promieniujące naokoło.
W ostatnich wyborach samorządowych kandydowałem na radnego. Nie zostałem wybrany, ale miałem ogromną satysfakcje z ilości uzyskanych głosów. Poznałem jeszcze lepiej współmieszkańców miasta, w którym żyję, pracuję i angażuję się w działalność woluntarystyczną.
Nawet nie wiem, kiedy niesienie pomocy potrzebującym stało się jednym z najważniejszych celów mojego życia. Wiem jednak na pewno, że dzięki temu jestem pełniejszym człowiekiem. To prawda, że poprzez pomaganie innym sami stajemy się lepsi.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz