Łukasz Krasoń: Jestem frontmenem
- Przy moim stanie zdrowia wizja następnej kadencji w Sejmie jest dość odległa. Ja tam naprawdę nie idę dla kariery. Bo mnie nie da się przekupić obiecanką 8 lat w sejmowych ławach. Mnie bardziej zależy na zmianach, których efektów chcę dożyć – mówi nam w wywiadzie Łukasz Krasoń, który startuje w wyborach do Sejmu z czwartego miejsca na warszawskiej liście Trzeciej Drogi.
Mateusz Różański: Dlaczego facet, który ma bardzo fajną aktywność jako mówca motywacyjny, który osiąga sukcesy, decyduje się na pójście w politykę?
Łukasz Krasoń: Bo nie ma już czasu. Odkąd pamiętam, rządzą nami ludzie, którzy obiecują, ale tych obietnic nie spełniają. Mimo to wiele osób dalej pokłada w nich nadzieję. Ja już nie chcę. Większość moich znajomych, którzy mieli tę samą niepełnosprawność, co ja, już odeszło z tego świata, a oni też chcieli żyć w lepszym kraju. Oni też chcieli mieć dostęp do rynku pracy, oni też chcieli się realizować, rozwijać. Jednak państwo w odpowiednim momencie nie podało im ręki. Chciałbym, aby przyszły rząd wreszcie tę grupę dostrzegał, słuchał i myślał o nich w sposób podmiotowy i żeby po prostu realizował odpowiedzialną politykę. Ja wiem, że nie zrobimy tego w ciągu pierwszego tygodnia, ale to się musi w końcu rozpocząć. To nie chodzi o to, że gdzieś tam dodamy te parę złotych więcej, bo media się zainteresowały jakimś temacikiem, ktoś zrobił protest i wtedy coś tam trzeba dorzucić. Chodzi o to, żeby po prostu bez błagania, padania na kolanach, systemowo brać się za rzeczy dla nas ważne, na które czekamy od lat
Dobrze, ale polityków z niepełnosprawnością i przedstawicieli środowiska mamy w Sejmie od lat. Dlaczego nagle Twoje wejście do polityki miałoby być takim przełomem.
Unia Europejska kładzie teraz bardzo duży nacisk na politykę społeczną na włączanie, na dostępność, więc tutaj pojawia się wreszcie realna przestrzeń na tym polu. Nie będziemy musieli bazować tylko na środkach, które mamy w naszym budżecie, ale także będą bardzo duże środki z zewnątrz. Ja mam też takie poczucie, że doszliśmy trochę już do ściany. Owszem byli politycy z ustami pełnymi frazesów, coś tam opowiadali i nie zmieniło się za ich sprawą za dużo. Obracamy się ciągle w około 3-4 nazwisk, które reprezentują trochę dawniejsze czasy. Dla nich deinstytucjonalizacja i odejście od modelu opartego na DPSach, czy język zgodny z Konwencją ONZ są tematami, z którymi mają problemy. Czas, aby sprawy w swoje ręce wzięli młodzi aktywni ludzie, którzy "zdarli buty w terenie", które mają trochę inne patrzenie. Potrzebni są ludzie umiejący stworzyć system, który będzie zabezpieczeniem na przyszłość dla wszystkich i umiejący takie myślenie „sprzedać” przeciętnemu wyborcy.
Powiedz w takim razie, dlaczego zastawałeś się wystartować z Trzeciej Drogi, z w ruchu Hołowni, a nie z największej partii opozycyjnej.
Ja Startowałem do Sejmu w roku 2019 z list Koalicji Obywatelskiej, która dała 30% swoich miejsc społecznikom i aktywistom. Ja z tego skorzystałem. Uważam, że „wykręciłem” dosyć solidny wynik wtedy. Przy teoretycznie najgorszym miejscu na liście i bez pieniędzy na kampanię, udało mi się zdobyć 2900 głosów. Potem oczywiście, chciałem swoją ekspertyzą wspierać działania Koalicji Obywatelskiej w tej materii gdyż uważam, że tematy osób z niepełnosprawnościami powinny być ponadpartyjne, jednak nie chcieli skorzystać z mojej wiedzy, czy z mojego autorytetu. Niedługo po tym okazało się, że Szymon Hołownia będzie startowała w wyborach prezydenckich. Od razu do niego dołączyłem i stałem się ekspertem od problematyki osób z niepełnosprawnościami. Już po wyborach w 2020 roku przeszliśmy płynnie do formuły ruchu i potem do formuły partii. My nie wyskakujemy na 2 miesiące przed wyborami. Od trzech tworzymy analizy i konkretne dokumenty. Chociażby dokument "PEŁNOPRAWNI", który pokazuje kierunek potrzebnych zmian i rozwiązań.
Ja mam wrażenie, że w tym roku, żadna partia nie może pomijać tematu niepełnosprawności. Jak Ty odnosisz się do protestów, które zaczęły się od słynnego tekstu Agnieszki Szpili, tych z hashtagiem 2119 i tych, które organizowała posłanka Iwona Hartwich.
Widzisz to? Odpowiedziałeś sobie na pytanie, które zadałeś chwilę wcześniej. Dlaczego teraz? Właśnie dlatego? Zmieniły się emocje. Ludzie dostrzegają, że pewne grupy już są tak długo wykluczane, że nie mogą być dłużej. Osoby z niepełnosprawnościami wreszcie zaczynają być widoczne a ich postulaty-głośne. Ostatni rok wydaje mi się, że w sferze świadomościowej dużo otworzył i że to jest coś, na czym powinniśmy budować. I teraz odbywały się protesty, protest 2119, protesty w Sejmie, i abstrahując od formy i poszczególnych postulatów poszczególnych grup, dobrze się stało, że te tematy wyszły na światło dzienne i zwykły Polak czy Polka mogły zobaczyć naszą perspektywę. Niestety politycy wykorzystali tę sytuację i jeszcze bardziej nas skłócili wewnętrznie. Ci, którzy popierają protest, którzy chcieli świadczenia wspierającego, byli zohydzani w oczach tych, którzy chcieli tego, by zostało tak, jak jest teraz. Co do protestu Iwony Hartwich, która działa na rzecz zwiększenia renty socjalnej, to ja jestem z tych, którzy bardziej idą w kierunku polepszenia dostępności do usług: asystentury, opieki wytchnieniowej, dostępu do specjalistów, do rehabilitacji niż do żywej gotówki. Mam takie przeświadczenie, że gotówki zawsze będzie za mało. Ceny poszczególnych usług cały czas rosną. Jeśli wiemy, że jakieś świadczenie pieniężne wzrośnie, to najczęściej skutkuje to również zwiększeniem kosztów poszczególnych usług, z których i tak musimy korzystać. My jako środowiska musimy znaleźć punkty wspólne i zbudować na ich podstawie spójny program. Powstaje pytanie, dlaczego rządzący nie biorą tej grupy wyborców na poważnie? Dlaczego masa ludzi, choć bardzo różnorodna, jak różnorodne są ich niepełnosprawności i potrzeby, jest ignorowana przez rządzących z kolejnych ekip? Moim zdaniem dlatego, że tak bardzo jesteśmy podzieleni i skłóceni, że nie potrafimy się dogadać i dlatego tak łatwo nami się manipuluje. I to trzeba zmienić. Ja mam świadomość tego, że moje potrzeby ja z jestem osobą z niepełnosprawnością ruchową z zanikiem mięśni i moje potrzeby są inne niż potrzeby osoby ze spektrum autyzmu, osoby która nie mówi, czy też osoby z niepełnosprawnością wzroku lub słuchu. Mimo wszystko ten fundament jest ciągle taki sam. Chcemy podmiotowości, godności i normalności Dlatego razem musimy doprowadzić do zmiany orzecznictwa, zbudować usługi asystencji osobistej, opieki wytchnieniowej etc. W tym celu, jak już my jako Polska w 2050 zasiądziemy w nowym Sejmie, będziemy musieli się dogadać i z lewicą i Koalicją Obywatelską i razem zmieniać rzeczywistość osób z niepełnosprawnością na lepsze.
To skupmy się na tym orzecznictwie, bo to mam wrażenie, jest taki temat, który no budzi najsilniejsze emocje i jednocześnie najwięcej sprzeciwu wobec ewentualnych zmian. Jak widziałbyś to orzecznictwo przyszłości? Może orzecznictwo funkcjonalne i ICF.
Dzisiejszy system opierający się tylko i wyłącznie na przesłankach medycznych jest nieodpowiedni. Osoby o tym samym lub podobnym schorzeniu mają często różne potrzeby. Musimy przejść na model funkcjonalny, który opisuje konkretne potrzeby. Jestem przeciwnikiem wrzucania do przegródki z napisem lekki, umiarkowany, czy znaczny stopień niepełnosprawności. Ja mam stopień niepełnosprawności znaczny, a mam znajomych, którzy też mają znaczny i mogą zrobić sami 100 razy więcej rzeczy. Ten system prowadzi do nierówności w dostępie do edukacji, do pracy, do aktywnego i niezależnego życia. Dlatego ten nowy system orzecznictwa powinien się właśnie skupiać na potrzebach. Powinno się określić katalog spraw, które są do zrobienia, które taka osoba powinna móc wykonywać i teraz określamy, ile wsparcia ona potrzebuje, aby ten poziom osiągnąć. Ile będzie potrzebował wsparcia w asystenta w ciągu dnia. Ktoś inny będzie potrzebował sprzętu, który mu pomoże się komunikować w sposób efektywny. Świadczenia są ważne, ale trzeba tak zmodyfikować system, by nie chodziło o to, na jakie świadczenie człowiek się „załapie”, ale, by można było dobrać wsparcie, by pomóc komuś zdobyć wykształcenie, zaistnieć na rynku pracy itp. Właśnie ICF jest takim narzędziem, które zostało wypracowane wiele lat temu i przez te lata było dopracowywane.
Przyznam się, że reakcje na tę wypowiedź, mogą być różne. Dla wielu osób jest to powód do obaw. Bo jak tylko słyszą o ICF, o orzecznictwie funkcjonalnym, to po prostu boją się, że wypadną z systemu wsparcia.
ICF też ma swoje podkatalogi i np. Osoby z niepełnosprawnością intelektualną, troszeczkę inaczej tam są oceniane. Zmienić też się musi samo nasze postrzeganie niepełnosprawności, żeby tych lęków o „wypadnięcie z systemu” było jak najmniej. Państwo powinno dawać przestrzeń i wspierać nas w tym, byśmy mogli się realizować. Oczywiście nie wszystkie osoby z niepełnosprawnością mogą być aktywne i o nich nie można zapominać. I to jest możliwe! Zobacz, jak dzisiaj technologia pomaga przeskoczyć wiele barier i osiągać rzeczy nieosiągalne, chociażby 10 lat temu. Dzisiaj osoba z niepełnosprawnością ruchową może zarabiać dobre pieniądze jako programistą, grafik jako specjalista od sztucznej inteligencji, albo nawet w call center. Te osoby bez wychodzenia z domu, mogą realizować się zawodowo. Technologia pomaga też osobom z niepełnosprawnością słuchu, które często funkcjonują prawie tak samo, jak osoby słyszące. Takich przykładów jest bardzo dużo.
To są rzeczy, o których nasi czytelnicy dobrze wiedzą. Ja zaś wiem, że mimo takich zapewnień wiele osób dalej będzie obawiało się zmian, bo mogą na nich stracić.
Oczywiście, taka zmiana musi iść wraz z edukacją. My musimy otworzyć tych ludzi, pokazać ile dobra może się pojawić w ich życiu. Trzeba też pamiętać, że zmiany muszą zachodzić w sposób skoordynowany i dobrze zaplanowany. Sama zmiana orzecznictwa stworzy jeszcze większy chaos, jeżeli nie pójdą za nią usługi. Jeśli ludzie zobaczą, że ich życie może być lepsze, to poprą zmiany.
Dobrze, ale przejdźmy do pytań stricte politycznych. Kwestia Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych.Jak powinna wyglądać ta funkcja. Czy Twoim zdaniem nie byłoby dobrym pomysłem, by zawsze pełniła ją osoba z niepełnosprawnością.
Przede wszystkim Pełnomocnik powinien mieć konkretne narzędzia, on powinien być słuchany przez Rząd, a jego głos powinien coś znaczyć. Dzisiaj jest niestety tak, że on jedno mówi, a potem jego przełożeni podpisują inne dokumenty niż te, przygotowane przez niego. Czy to musi być osoba z niepełnosprawnością? Ja bym przede wszystkim rekomendował, aby to był człowiek, który może coś wnieść, do tego, jak funkcjonuje państwo. Jeśli bym miał 3 osoby na to stanowisko i wszystkie miały podobne kompetencje, a jedna z nich byłaby z osobą z niepełnosprawnością, to pewnie to byłby argument przechylający szale. Przede wszystkim jednak na tym stanowisku potrzebujemy super fachowca, wywodzącego się ze środowiska. Mamy super NGOsy, które robię świetne rzeczy, ludzi działających na poziomie lokalnym czy nawet rodziców, którzy stali się w związku ze swoim doświadczeniem życiowym niesamowitymi ekspertami.
Tylko to, że ktoś działał świetnie w NGO, ma wiedzę i doświadczenie, to wcale nie znaczy, że poradzi sobie w brutalnym świecie polityki. I znów okaże się, że temat niepełnosprawności w toku walk frakcyjnych, przetasowań, trafi na szary koniec i ograniczy się do tego, komu dorzucimy te kilka stówek więcej.
I po to ja będę w Sejmie. Uważam, że potrzebujemy w Sejmie odważnych ambasadorów naszych spraw — silnych osobowości, frontmerów, którzy będą umieć wejść i powiedzieć, jak wygląda sytuacja i co się musi zmienić. I ja jestem takim frontmenem. O to samo pytają mnie często osoby, które nawet spotykam dla ulicy. Mówią: po co idziesz do tego Sejmu? Przekabacą cię, a jak będziesz niewygodny, to cię sprzątną itd. Itd. Tylko w moim przypadku jest inaczej! Przy moim stanie zdrowia wizja następnej kadencji w Sejmie jest dość odległa. Ja tam naprawdę nie idę dla kariery. Bo mnie nie da się przekupić obiecanką 8 lat w sejmowych ławach. Mnie bardziej zależy na zmianach, których efektów chcę dożyć. Inna sprawa, że ja bardzo dobrze prosperowałem jako mówca motywacyjny. Świetne pieniądze, hotele, podróżowanie po Polsce i po świecie, kilka godzin w miesiącu na scenie i to wystarczało na fajne życie. Miałem przy tym czas dla żony, dziecka, przyjaciół. Jednak mam poczucie, że jestem gotowy do czegoś, co nie będzie wartościowe tylko dla mnie, czy dla ludzi, którzy słuchają mojego przemówienia. Ja wiem, że ludzi takich, jak ja, jest bardzo wiele! I chcę swoje talenty spożytkować na tym, by żyło im się lepiej! Jeżeli ja, doświadczony mówca motywacyjnym wyjdę na konferencji prasową czy za kamerę, to poradzę sobie o wiele lepiej niż weterani polityki. Umiem tak ubrać w słowa pewne rzeczy, że inni politycy dwa razy pomyślą, zanim spróbują mnie zignorować lub potraktować z lekceważeniem, to z czym wychodzę do ludzi. Nie pozwolę więc, by sprawy osób z niepełnosprawnością były zamiatane pod dywan.
Łukasz Krasoń, ojciec, mąż i społecznik. Od 10 lat realizuje się jako mówca motywacyjny. Przemawiał na największych wydarzeniach w Polsce i za granicą. Jest ekspertem w Instytucie Strategie 2050 gdzie przewodzi zespołowi pracującemu na rzecz osób z niepełnosprawnościami i ich rodzin. Wspólnie stworzyli kompleksowy dokument „PEŁNOPRAWNI”, który pokazuje nasz model myślenia o wsparciu tej grupy społecznej.
Komentarze
-
Podziekowanie
31.07.2024, 16:54Panie Łukaszu dziękuję za to co Pan powiedział. Proszę dbać o tych ludzi i o siebie również. Pozdrawiam serdecznieodpowiedz na komentarz
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz