Grażyna Wolszczak: Na wybojach...
Grażyna Wolszczak idzie ulicą w czarnych szpilkach. Nierówna nawierzchnia to dla aktorki bariera, podobnie jak dla osoby poruszającej się na wózku... Tak Integracja inauguruje kampanię 20-lecia „Więcej nas łączy, niż dzieli...”, której partnerami są media Ringier Axel Springer Polska oraz Grupa Onet.pl.
Grażyna Wolszczak, aktorka związana m.in. z warszawskimi Teatrami: Komedia i Kamienica, znana z wielu ról, w tym czarodziejki Yennefer w filmie „Wiedźmin” i Judyty w „Ja wam pokażę!”, ekranizacji bestselleru Katarzyny Grocholi.
Na sesję zdjęciową kampanii Grażyna Wolszczak przyszła w sportowych butach, ale zmieniła je na rekwizyt reklamy: czarne szpilki.
Czy często zdarzają się Pani sytuacje, jak ta „zagrana” na plakacie kampanii?
Często. Żwir, kostka brukowa, nierówne chodniki to pułapki, na które ciągle się natykam, chociaż staram się nosić buty na obcasach wyłącznie na scenie i imprezach. Ale nawet podczas wysiadania z taksówki można skręcić kostkę. A imprezy często dzieją się w przestrzeni miejskiej i kobieta na obcasach potyka sie co chwilę.
Słowem – polskie chodniki nie są kłoptliwe tylko dla osób z niepełnosprawościami?
Świetnie podsumowuje to hasło kampanii: „Więcej nas łączy, niż dzieli...”. Nie zdajemy sobie z tego sprawy na co dzień albo często o tym zapominamy. Boimy się tematyki niepełnosprawności, omijamy osoby z niepełnosprawnością z daleka, bo nie wiemy, jak się zachować w ich obecności, nie chcemy, by dotknął ich nasz ciekawski wzrok, współczucie czy litość. A wystarczy zastąpić je zwykłą, codzienną życzliwością. Myśleniem, że każdy z nas w pewnych sytuacjach wymaga pomocy. Gdy jechałam ostatnio tramwajem, zobaczyłam taki spot z dziewczyną na wózku, mówiącą: „Dziękuję, że zapytałeś, czy pomóc mi wsiąść”. Kampania „Kierunek Życzliwość” przypomina pasażerom warszawskiej komunikacji o rzeczach oczywistych, żeby ustąpić miejsca starszej osobie lub kobiecie w ciąży. Ale nie dla wszystkich to oczywistość. Wróciłam niedawno z w USA, gdzie z przerażeniem zaobserwowałam, ilu młodych ludzi siedzących w metrze w ogóle nie zwraca uwagi na to, kto stoi obok.
Nie jest to pierwsze Pani zaangażowanie w kampanię społeczną?
Nie. Uważam, że trzeba mądrze korzystać ze swojej popularności, nie ma ona służyć tylko mnie, ale powinno z niej wynikać coś dobrego dla innych. Jeśli tylko idea akcji, w którą mam się zaangażować, załatwia jakąś ważną sprawę, to czuję, że muszę pomóc. Kampania „Więcej nas łączy, niż dzieli...” może sprawić, że życie części z nas, osób z niepełnosprawnością, będzie zwyczajnie łatwiejsze i o ten komfort warto zawalczyć.
Plakat kampanii 20-lecia Integracji "Więcej nas łączy, niż dzieli...", której partnerami są media Ringier Axel Springer Polska oraz Grupa Onet.pl
Jest Pani współautorką książki „Jak być zawsze młodą, piękną i bogatą”. W środowisku aktorskim te cechy mają szczególne znaczenie. Czy choroba to wyrok? Wiąże się z utratą ról, a przez to pogorszeniem sytuacji finansowej?
To zależy, jaka choroba, ale problem faktycznie jest, o czym mówi m.in. Dorota Landowska, prowadzącą Fundację im. Darii Trafankowskiej, która pomaga wszystkim potrzebującym ludziom związanym ze sceną, m.in. wspiera obecnie naszą przyjaciółkę, śpiewającą aktorkę Alicję Borkowską, która walczy o powrót do normalnego życia po udarze. Choroba zawsze komplikuje życie, także zawodowe: tak aktora, jak i nauczyciela czy dziennikarza, ale także emeryta. Mój tata po udarze ledwo porusza się na wózku i takie historie są mi bliskie.
Ale osoba z niepełnosprawnością jest zwykle wykluczona z zawodu aktora. Nie przyjmuje się takich osób do szkół aktorskich.
To prawda. Niepełnosprawność fizyczna ogranicza możliwość grania i niewielu osobom udaje się te ograniczenia pokonać, choć istnieją wyjątki, jak np. Jamel Debouzze [francuski aktor marokańskiego pochodzenia, znany z ról w „Amelii” czy serii „Asteriks i Obeliks”, który władzę w prawym ramieniu stracił na skutek wypadku – przyp. red.].
Wcieliła się Pani w Yennefer w filmie „Wiedźmin”, która nim została czarodziejką, była niepełnosprawną dziewczynką...
Zagranie osoby z niepełnosprawnością to jedno z największych wyzwań dla aktora, wręcz rola, o jakiej marzy. To, co zrobił Dawid Ogrodnik, wcielając się w rolę sparaliżowanego i pozbawionego możliwości komunikacji ze światem Mateusza w filmie „Chce się żyć” Macieja Pieprzycy, to prawdziwe mistrzostwo. Byłam na spotkaniu z aktorem na jednym z festiwali filmowych, opowiadał, ile wysiłku kosztowało go przygotowanie się do tej roli.
Człowiek niepełnosprawny zmaga się z przeciwnościami na co dzień, ale mam wrażenie, że zamiast myśleć o ograniczeniach, które są związane z niepełnosprawnością, lepiej patrzeć na szanse, jakie od losu dostaliśmy. Zamiast zamartwiać się, że nie mogę być kaskaderem, aktorem czy skoczkiem wzwyż, można skierować swoją energię, aktywność w inne obszary... Oczywiście zdaję sobie sprawę, że jak się ma sprawne obie ręce i nogi, łatwo się tak wymądrzać, ale z drugiej strony widzę, jak działa prezes Integracji, pan Piotr Pawłowski, jak zaraża swoim optymizmem. Jestem pewna, że tylko taki stosunek do życia ma sens! Albo pan Janusz Świtaj, który przy pomocy Ani Dymnej odnalazł chęć życia i nie dość, że nie prosi już o eutanazję, a jest przecież kompletnie sparaliżowany, to jeszcze pomaga innym. Nie ma rzeczy niemożliwych! Chociaż oczywiście jedni mają łatwiej, a inni trudniej.
Dziękuję za rozmowę.
Ja także dziękuję.
Więcej o kampanii przeczytasz w naszym artykule.
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz