Brąz w debiucie. Historyczny medal Marka Dobrowolskiego
Marek Dobrowolski wywalczył historyczny, pierwszy dla Polski medal „karabinowy” na igrzyskach paralimpijskich. 3 września 2024 r. zdobył brąz w konkurencji R7 50 m karabin dowolny 3 postawy mężczyzn SH1.
- Nie wierzyłem w to – mówi Marek Dobrowolski o chwili, w której dowiedział się, że ma podium. – I dalej w to nie wierzę, że w debiucie na igrzyskach można zdobyć medal.
Cały na biało-czarno
Na olimpijskiej strzelnicy w Châteauroux, dość daleko od Paryża, Polacy kończyli do tej pory swoje występy na kwalifikacjach, czasem bywało blisko, a w jedynym do dziś finale Szymon Sowiński nie obronił srebra z Tokio, kończąc zawody na szóstym miejscu – wysokim, zresztą każdy finał igrzysk to osiągnięcie samo w sobie, ale jednak poza strefą medalową.
I wtedy pojawił się on, debiutujący na igrzyskach, Marek Dobrowolski. Cały na biało, a właściwie biało-czarno, bo w takiej kurtce strzeleckiej startuje. I to jak! W porannych kwalifikacjach był siódmy z wynikiem 1158 punktów (w jednej z serii trafił same dziesiątki).
- Konkurencję kwalifikacyjną Marek strzelał bardzo dobrze – uważa Marek Marucha, trener kadry parastrzeleckiej. – Parę strzałów było oczywiście słabszych, to nie jest jego wymarzony rezultat, bo stać go na więcej, ale strzelił bardzo dobry wynik.
Wygrane pit stopy
W ośmioosobowym finale za rywali miał świetnych strzelców, w tym zwycięzców i medalistów igrzysk i mistrzostw świata. Jednak nazwisko Dobrowolski też już wiele znaczy. Choć nasz reprezentant ma zaledwie 26 lat, w tej konkurencji jest tegorocznym mistrzem Europy i piątym zawodnikiem ubiegłorocznych mistrzostw świata. A przecież w finale każdy zaczyna strzelanie od zera.
Początkowo Dobrowolski zajmował ostatnie miejsce. Po pierwszej postawie awansował na pozycję piątą, a przed ostatnią postawą wyszedł na prowadzenie.
- Zawsze mówimy, że ostatnia postawa, stojąca, prawdę ci powie, bo jest i ostatnia, i najbardziej niestabilna, najbardziej się wtedy karabin może ruszać – tłumaczy Marek Marucha.
Trener podkreśla, że wspólnie z zawodnikiem bardzo szybko zmieniali postawę. Dwukrotnie byli najszybsi w całej stawce.
- Wygrałem obydwie zmiany postawy – mówi z dumą trener. – Bo to jest tak, jak w Formule 1, jak zjeżdża samochód do pit stopu, to jeśli zmienisz opony w 3 sekundy, to wygrywasz wyścig, a jak w 2 minuty, to już jest po wyścigu.
Niby w konkurencji R7 wszyscy mają na to tyle samo czasu (7 i 9 minut), ale im szybciej się to zrobi, tym lepiej dla zawodnika, który może oddać więcej próbnych strzałów i uspokoić się. Jest to też gra psychologiczna, bo bywa, że ci, którzy jeszcze postawy nie zmienili, pośpieszają trenerów i zaczynają się denerwować.
Prezent dla trenera
W ostatniej postawie po pierwszej serii Marek Dobrowolski był trzeci, po drugiej utrzymał tę pozycję, a odpadli ósmy Andrij Doroszenko z Ukrainy i siódmy Francuz Jean-Louis Michaud.
- Staram się nie obserwować wyniku, bo tak naprawdę muszę wykonać swoją pracę – mówi Dobrowolski. – Wykonana praca to jest potem wynik na tarczy. Dopiero przy eliminacji pierwszych dwóch zawodników pojawiły się myśli, że jednak jest to możliwe, że to się może stać. Wtedy po prostu chciałem utrzymać swój poziom, żeby dowieźć to, na co pracowałem tyle lat.
Na szczęście ta myśl nie skrępowała mu ruchów. Wciąż strzelał pewnie. Zaskakująco szybko, na szóstym miejscu, zakończył zawody obrońca tytułu, AbdullaSultanAlaryani ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
- Jak się Marek wbił do piątego miejsca, to już mówiłem, że będzie dobrze – przyznał trener Marucha.
Na piątym miejscu zakończył zawody młody Węgier CsabaRescsik, a tymczasem Polak stracił drugą pozycję na rzecz Chińczyka Donga Chao. Następny strzał Dobrowolski trafił słabiej niż ścigający go Duńczyk JensFrimann, ale wystarczająco dobrze, by utrzymać się w strefie medalowej. A więc jest co najmniej brąz!
Mało tego, całkiem blisko było srebro, gdy nasz zawodnik trafił 10,2, a Chińczyk 8,8. To było jednak minimalnie zbyt mało, by odrobić stratę i Dobrowolski zakończył zawody na trzecim miejscu. Chińczyk był ostatecznie drugi, a złoto zdobył Koreańczyk Park Jin-ho, ustanawiając nowy rekord paralimpijski (454,6).
- Marek zaczął bardzo dobrze strzelać końcówkę klęczącej postawy, leżąca postawa mu bardzo ładnie wyszła, no i stojącą zaczął też doskonale – podsumowuje trener Marucha. – Jesteśmy bardzo zadowoleni. To jest historyczny medal „karabinowy”, bo w karabinie paralimpijskim nie było jeszcze żadnego. Dodam, że jutro mam urodziny i to jest taki fajny prezent.
Spróbować, żeby nie żałować
Marek Dobrowolski ma 26 lat, strzelectwo trenuje w Legii Warszawa od końca 2017 roku.
- Od momentu, jak usiadłem na wózek, była taka decyzja, że nie ma co siedzieć w domu i że zaczynam coś trenować – wspomina. – A że sport można było traktować na początku jako chyba najlepszą rehabilitację, to przewinęło się w moim życiu pływanie, lekkoatletyka, koszykówka, crossfit, była też przygoda z biegami ulicznymi.
Strzelectwo znalazło się w jego życiu przez przypadek. Któregoś razu widzem jednego z meczów w koszykówkę na wózkach z jego udziałem był Krzysztof Głombowicz, komentator sportowy, działacz, konferansjer, szeroko znany nie tylko w świecie sportu paralimpijskiego. Widział, że młody zawodnik trochę się wypalił i traci serce do tej dyscypliny.
- Tak luźno rzucił: a może spróbuj strzelectwa? Wtedy na stronie Startu udało się wyszukać, że w Warszawie jest jakaś sekcja. Był numer, zadzwoniłem… i pojawiłem się w Paryżu – śmieje się Marek Dobrowolski.
Wzorem jest dla niego Waldemar Andruszkiewicz, uczestnik igrzysk paralimpijskich w latach 2000-2008.
- On dłużej trenuje, niż ja żyję – mówi z uśmiechem Dobrowolski.
Mniej mu do śmiechu, gdy opowiada o tym, że dla sportu poświęcił swoje życie prywatne. Kiedy miałby mieć czas na życie towarzyskie, skoro rano musi wstawać na trening albo zawody? Uważa jednak, że mimo wszystko warto.
- Warto spróbować, żeby później czegoś nie żałować – podkreśla.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz