Toast na 30-lecie
Trzydzieści lat to sporo czasu, a jakby wczoraj. Podobnie jak spotkanie Piotra Pawłowskiego pod koniec lat 90. w Tynieckim Klubie Kultury. Nade wszystko było to otwarcie horyzontów – nie tylko dla mieszkańców, ale i miejscowych niepełnosprawnych, dotąd poukrywanych (by nie rzec więzionych) w domach. Jako że nie wszyscy mogli dotrzeć, kilku Piotr odwiedził. Szokiem dla nas była informacja – z właściwą mu dyskretną ironią – że w Polsce jest kilkaset organizacji zajmujących się niepełnosprawnością, co oznacza konkurencję... Czy tylko to?
Warto przypomnieć, że na początku Integracji miał miejsce pewien „rozłam” – jeden z kolegów Piotra, współtwórca pisma, miał inną wizję organizacji, poszedł więc swoją drogą (i kroczy nią do dzisiaj). Bo to może nieunikniony, ale i znamienny wyznacznik życia NGO-sów: nieustanne mnożenie się, a i potem likwidacja (wg danych z 2022 r. działała jedynie połowa z nich). Niby to normalna dynamika działań, efekt upływu czasu, i z racji mijających 30 lat Integracji warto o tym pomyśleć.
Tak się składało, że czasie naszych spotkań przez lata rozwoju Integracji – czyli zarazem rozwoju polskich NGO-sów – pojawiał się temat rosnącej liczby organizacji, konkurencji – coraz ostrzejszej – i rezultatów tego dla osób niepełnosprawnych w Polsce. Piotr był dyskretny i kulturalny. Był też znawcą i smakoszem win. Po jednej czy drugiej lampce mówił na temat tej konkurencji nieco więcej – zawsze jednak z klasą co najmniej takiej jakości, jak wybrane wino. Martwiło go, że ta konkurencja nie zawsze jest uczciwa. Że czasami brutalna. Zdawał sobie sprawę, że tracą na tym niepełnosprawni. Monopolizacja nie jest właściwa. Zdrowa konkurencja mobilizuje. Jeśli jednak polega na bezpardonowej walce o kasę, to coś jest nie tak. Problem jest ważny i złożony. Zarazem nieunikniony i trudny. Dzisiaj mamy (podaję za stroną Ngo.pl) 138 tys. organizacji pozarządowych, z czego 9006 zajmuje się niepełnosprawnością. Stowarzyszeń Przyjaciół jest 3691. Organizacji mających w nazwie Integrację: 7431.
Nie ulega wątpliwości, że aby działać, trzeba się zorganizować. Nie da rady działać samemu. Nawet wielkie indywidualności potrzebują ekip, często licznych. Skądinąd osobowość (albo: „celebryt/k/a”) to niezbędny oręż w walce o widzialność i pozycję. Czy chcemy tego, czy nie. Piotr, zakładając Integrację w 1994 r., nie był ani znany, ani nie miał doświadczenia. Miał za to wiele pytań i wątpliwości. A jednak decyzję podjął – wraz ze wszystkimi konsekwencjami. Intuicja? Determinacja? Może lepiej powiedzieć: charyzmat. To słowo pochodzi od rzeczownika greckiego oznaczającego łaskę, dar, ale i wdzięk, i piękno. Piotr miał charyzmat. I też szczęście do ludzi, co może było częścią jego charyzmatu. Na pewno to sprzężenie jego osobowości i siły zespołu było – i pozostaje – kluczem do sukcesu Integracji. To kapitał, który po 30 latach ma swoją wartość, w związku z czym należy go strzec i rozwijać.
Ile jest w Polsce NGO-sów w takim wieku? Tu tak jak z winem: wiek jest znamieniem jakości. Wznieśmy więc toast za kolejne dziesięciolecia – a może i dłuższą perspektywę. Nie zapominajmy, że jednym z miejsc, w których rodziła się Integracja, było Opactwo Tynieckie – najstarszy, istniejący niemal 1000 lat klasztor w Polsce. A trzeba pamiętać, że zakony i klasztory to nic innego jak charyzmaty w Kościele. Nie musiało ich być. Kościół ma swoje struktury gwarantujące działalność – tak jak działalność państwową gwarantują struktury państwowe. Okazało się jednak, że nie wystarczają. Życie, ludzka kreatywność czy tchnienie Ducha przyniosły rozwój rzeczywistości charyzmatycznej. Od III w., czyli po ustaniu prześladowań chrześcijan, zaczęły powstawać rozmaite formy życia zakonnego, czyli charyzmatycznego, i trwa to do dziś.
Benedyktyni to jeden z najstarszych zakonów, niemal XV-wieczny. Na świecie jest 767 zakonów męskich i 3127 żeńskich. A ile przewinęło się przez historię i już ich nie ma! Nie mówiąc o napięciach między hierarchią kościelną a charyzmatykami, założycielami rozmaitych ruchów!
Zatem 30 lat to niewiele, a napięcia są czymś normalnym. Będą tylko rosnąć. Najważniejsze to nie utracić charyzmatu. On decyduje o życiu. Może właśnie dlatego pojawiły się charyzmaty – kiedyś zakony, a dzisiaj NGO-sy. Choć nie są konieczne, to czy bez nich życie miałoby jakość i smak?
Podobnie jest z winem. Można bez niego żyć, ale... jakby powiedział Piotr: „Co to za życie”? Wznieśmy więc za to 30-lecie Integracji toast dobrym winem – godnym pamięci i gustu Piotra (może nawet z mniszej piwnicy?), aby i w ten sposób, choćby symbolicznie, podtrzymywać nasz charyzmat, jego ogień, żar i moc. Niech będzie jak wino: jak najbardziej wymagające troski, ale jedyne w swoim rodzaju. Nie dla wszystkich, lecz tych, którzy je docenią. Oby było ich jak najwięcej. I oby byli gotowi zapłacić za nie każdą cenę.
Artykuł pochodzi z numeru 5/2024 magazynu „Integracja”.
Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach.
Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.
Komentarze
brak komentarzy
Polecamy
Co nowego
- W 2025 roku nowe kryteria dochodowe w pomocy społecznej
- Rehabilitacja lecznicza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. O czym warto wiedzieć
- Czego szukają pod choinką paralimpijczycy?
- Gorąca zupa, odzież na zmianę – każdego dnia pomoc w „autobusie SOS”
- Bożenna Hołownia: Chcemy ograniczyć sytuacje, gdy ktoś zostaje pozbawiony prawa do samodzielnego podejmowania decyzji
Dodaj komentarz