Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Przemysław Kozłowski. Artysta z zapałkami

11.12.2024
Autor: Ilona Berezowska, fot. arch. Integracji

Jego prace powstają cierpliwie, żmudnie, z wysiłkiem, czasem są okupione łzami i bólem. Wymagają tysięcy zapałek. Każda jest wypalana, czyszczona, klejona na kuchennym stole na poddaszu w Sicienku. Przemysław spędza godziny pochylony w niewygodnej pozycji. Konstrukcje, szkielety, sklepienia przyszłych budowli stoją w pokojach. Opierają się o kanapy i szafki. Zapałka po zapałce. Od pomysłu po skomplikowane, bogate w zdobienia, dokładne w detalach, zadziwiające rozmiarem szopki.

Ta, którą podziwia w Watykanie papież Franciszek składa się z 270 tys. zapałek. Ma 1.5 metra wysokości, 2.65 m szerokości i 1.30 głębokości. Inne nieco mniejsze znajdują się w zbiorach urzędu wojewódzkiego, u Pierwszej Damy i w katedrze Santiago de Compostela. Dla Roberta Lewandowskiego Przemek przygotował replikę Złotej Piłki. Zużył na nią 4718 zapałek.

Każde dzieło wymaga ogromnej determinacji, ale tej cechy mu nie brakuje. Po raz pierwszy musiał się nią wykazać jeszcze za nim się urodził.

Trudny początek

- Jeździłam do pracy na motorku. Byłam w 6 miesiącu ciąży. Przewróciłam się. Motorek ślizgał się na błocie. Pociągnęło mnie 10 metrów. Zabrało mnie pogotowie, ale w szpitalu uznali, że ze mną wszystko jest w porządku. To były inne czasy. Nikt nie sprawdził, w jakim stanie jest dziecko. Wróciłam do pracy. To była moja czwarta ciąża. Wiedziałam, że coś jest nie tak, ale lekarka powiedziała, że wydziwiam i, że w wieku 37 lat chciałabym się czuć jak osiemnastka- wspomina Barbara, mama Przemysława.

Urodził się przed czasem. Jego kręgosłup był mocno skrzywiony, dłoń nienaturalnie zwinięta. Małżowina uszna została w łożysku, drugie ucho było zniekształcone. Wymagał przetaczania krwi. Lekarze wahali się, jak powiedzieć rodzinie o niepełnosprawności. Wybrali najgorszy sposób. Zaproponowali zostawienie dziecka w ośrodku. Barbara do dzisiaj mówi o tym podniesionym głosem.

Pierwsze lata życia Przemka upłynęły na walce o postępy w rehabilitacji, na licznych operacjach i długich pobytach w szpitalu.

- Ostatnia operacja trwała 5 godzin. Założyli mu wtedy implant słuchowy. Sama nie wiem, jak to przetrwaliśmy. Nosiłam go na plecach na rehabilitację po 3 km w jedną stronę, bo u nas nie było niczego i mieszkaliśmy daleko od przystanku- wspomina Barbara.

Odkrycie talentu i konie

Pierwsze rysunki powstawały na szpitalnym łóżku. Były to kwiaty dla mamy, ale w świat malarstwa wciągnął go tata. Był też pierwszym recenzentem jego prac.

- Tata miał talent. Pięknie malował konie. Zacząłem go naśladować. Czasami biegłem do niego z rysunkiem, a on pytał, co ja właściwie chciałem namalować. Nie był pewien, czy to krowa, koń czy osioł. Na szczęście w końcu zaczęły mi wychodzić i kwiaty i konie- mówi Przemek.

To właśnie konie i krajobrazy przyniosły mu pierwsze nagrody na konkursach malarskich, ale straciły swój urok po śmierci taty. Nie było sensu malować bez jego poczucia dumy z sukcesów syna, bez żartobliwych uwag i życzliwych wskazówek. Wtedy pojawiły się zapałki.

Początki tworzenia dzieł z zapałek

- Gdy mama była w pracy, zostawałem u babci. Tam na półce znalazłem klej do drewna i dużo zapałek. Pomyślałem, że zrobię dla babci domek.

Po babcinym domku były zagrody, meble, stoliki do kawy, tace na filiżanki, lampy, żyrandole.

- I w końcu mi pokazał projekt szopki dla papieża. Przyznaję, nie wierzyłam, że on to zrobi. Nawet go namawiałam, żeby nie zaczynał, ale odpowiedział, że choćby miało mu zająć dwa lata, to nie przestanie- przyznaje mama Przemka.

Zajęło 10 miesięcy. Wtedy była to największa szopka na świecie i spełnienie jego marzenia o spotkaniu z papieżem. Nie była jednak najtrudniejsza. Widzowie TVP3 Bydgoszcz mogli obserwować w 8 odcinkach skomplikowaną drogę Przemka i jego szopki do katedry w Santiago de Compostela.

- To była prawdziwa wyprawa, a nawet przeprawa. Trochę samochodem, trochę pieszo. Mój implant zwariował z trudnych warunkach atmosferycznych. Prawie nic nie słyszałem. Zrobiłem się nerwowy, a najgorsze że wieżyczka w 1.60-metrowej szopce została uszkodzona. Miałem dwie godziny, żeby ją naprawić. W stresie wszystko robiłem źle. Pan Bóg mi w tym dopomógł, że zdążyliśmy. W katedrze miło nas przyjęli. Wszystko się dobrze skończyło- opowiada Przemek.

Dla Magdy, jego żony od 17 lat najważniejsza była szopka dla Pierwszej Damy. Jej marzeniem było ją poznać, zobaczyć na żywo. Spełniła je z nawiązką. Agata Kornhauser- Duda zaprosiła ich na obiad, wypytała o wizytę w Watykanie, a następnie o problemy osób z niepełnosprawnością.

- No i nazwała nas ambasadorami osób niepełnosprawnych. To było bardzo miłe- dodaje Przemek.

25-lecie pracy artystycznej

W tym roku obchodzi 25-lecie swojej pracy artystycznej. Swoją autorską techniką, wiedzą i pasją chętnie dzieli się z innymi. Współpracuje z domami kultury, prowadzi plenery malarskie i rzeźbiarskie, organizuje twórcze przedsięwzięcia, wysyła swoje prace na aukcje charytatywne, zachęca osoby z niepełnosprawnością do wyrażania się poprzez sztukę i ze szczegółami wyjaśnia magię stojącą za budowlami z zapałek

- Największą nagrodą dla mnie jest poczucie dumy u osób, które zdołały coś zbudować. Pamiętam dziewczynę, która nigdy nie wytwarzała takich rzeczy, ale spróbowała i zrobiła ramkę dla mamy. Przez cały czas cieszyła się, że zaskoczy mamę i zobaczy jej uśmiech. To dla mnie wiele znaczy.

Jego pracę śledzi wspierająca społeczność w internecie. Dla wielu obserwujących jest inspiracją do podejmowania własnych działań.

- Zdarzyło mi się, że zadzwoniła do mnie pani z chorobą nowotworową, która powiedziała, że ona i inne pacjentki w szpitalu śledzą moje zmagania z różnymi życiowymi przeszkodami i nabierają sił, by walczyć o swoje zdrowie.

Pokonywanie przeszkód życzliwością

Swoje przeszkody pokonuje otwartością, życzliwością i chęcią współpracy. O tym, jak skuteczne mogą być rozmowy z ludźmi przekonał się podczas pełnienia funkcji sołtysa we wsi Grzeczna Panna. Doszedł do wniosku, że polityka, nawet ta samorządowa nie jest dla niego, ale zanim opuścił stanowisko, we wsi naprawiono drogę i doposażono niektóre lokale w toalety.

- To był dobry czas. Dzieciaki zyskały łazienkę, droga stała się lepsza i bez dziur, a ja nauczyłem się współpracy nad projektami na poziomie powiatu, ale człowiek powinien robić to, w czym się spełnia, w czym czuje się szczęśliwy. Ja jestem, gdy tworzę.

Zapałki są jego sposobem na spełnione życie. Przy pracy zapomina o kłopotach, o męczących go bólach głowy. Do pełni szczęścia brakuje mu jedynie zapasu zapałek. Gdy dostał od sponsora 2,5 mln zapałek, wydawało mu się, że mu to wystarczy do końca życia. Tymczasem ich zasób szybko topnieje, a twórczych planów mu nie brakuje.


Zapraszamy do obejrzenia sylwetki Laureata w materiale filmowym.

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas