Szanse i wyzwania
Zmiany ustrojowe w Polsce miały ogromny wpływ na sektor organizacji pozarządowych. Wcześniej tylko nieliczni wiedzieli o istnieniu Polskiego Związku Niewidomych, Polskiego Związku Głuchych i paru innych stowarzyszeń. Członkostwo w nich wiązało się z konkretnymi profitami, np. ulgami w transporcie na podstawie legitymacji, dodatkiem lektorskim dla niewidomych uczniów szkół średnich, studentów, działaczy społecznych i pracowników umysłowych.
Organizacje, które zaczęły powstawać w ostatnich trzydziestu latach, zajęły się bardzo istotnymi zagadnieniami i wspieraniem grup dotychczas niezauważanych. Działają na rzecz seniorów, zdrowia psychicznego, osób w spektrum autyzmu, lokalnej społeczności, pomagają młodzieży rozwijać pasje, walczą ze smogiem. Niektóre działają na obszarze całego kraju, inne bardziej lokalnie.
Rozwój organizacji sprawił, że nawet w obrębie danej niepełnosprawności funkcjonuje więcej niż jedna, np. Polski Związek Głuchych, Polska Fundacja Osób Słabosłyszących, Towarzystwo Pomocy Głuchoniewidomym, które niestety kilka lat temu zostało zlikwidowane. Niektóre stowarzyszenia i fundacje specjalizują się nie tylko w konkretnej niepełnosprawności, lecz także mają doświadczenia i zasoby w rozwijaniu konkretnego obszaru. Na przykład dla osób z dysfunkcją wzroku organizują zajęcia rehabilitacyjne, ktoś inny bardziej skupia się na nauce języków obcych, aktywizacji zawodowej, sporcie, sztukach walki, audiodeskrypcji, adaptacji materiałów dydaktycznych, kursach komputerowych. Dzięki temu z wachlarza usług możemy wybrać te, które w danym momencie są nam potrzebne. Jednej organizacji byłoby trudno wyspecjalizować się w tak różnych tematach.
Jednak jest i druga strona medalu. Wielość organizacji sprawia, że walka o środki w konkursach dotacyjnych jest coraz bardziej zacięta. Nie zawsze wygrywa ten, kto proponuje wsparcie odpowiadające na realne potrzeby, a jego wniosek projektowy jest dobry merytorycznie. Niekiedy ocena bywa bardzo uznaniowa. Ponadto niektóre propozycje organizacji działających na tym samym terenie dublują się. Organizacje walczą więc o beneficjenta.
Rozdrobnienie sprawia, że znalezienie oferty odpowiadającej na nasze potrzeby zajmuje mnóstwo czasu. Osoby, które dopiero wchodzą w świat niepełnosprawności, np. szukają wsparcia dla bliskiego, który stracił wzrok, gubią się, nie znajdują odpowiedzi na nurtujące ich pytania i kompleksowej pomocy. Na przeciwnym biegunie są starzy wyjadacze – wieczni beneficjenci, którzy doskonale orientują się, gdzie i z czego można skorzystać, za darmo lub za niewielką opłatą. Nie mają czasu na podjęcie pracy, bo przez kilka miesięcy w roku nie ma ich w domu. Wyjeżdżają na żagle, zawody sportowe, zajęcia z wizażu, kolejny kurs obsługi komputera.
Wiele projektów dla osób niepełnosprawnych jest współfinansowanych przez PFRON. Zastanawiam się, w jaki sposób ta instytucja pilnuje wydatkowania publicznych pieniędzy. Przystępując do projektu, każdy uczestnik musi wypełnić formularz PEFS i dostarczyć orzeczenie o niepełnosprawności. Dane te trafiają do PFRON, więc wychwycenie nadużyć i wiecznych beneficjentów wydaje się łatwe. PFRON nie widzi – czy nie chce widzieć – że te same osoby parokrotnie były w ośrodku nad morzem na bezpłatnych turnusach, po raz kolejny przerabiają ten sam program i dążą do skracania zajęć, by pójść na plażę? Dlaczego organizator nie jest zobligowany do przygotowania dla uczestników ankiety ewaluacyjnej?
Czy osoba niewidoma obsługi smartfona musi uczyć się aż przez cztery tygodnie i w kilku edycjach tego projektu, kilka lat z rzędu? Zapytałam organizatorów, jaką mają ofertę dla osób aktywnych zawodowo. Odpisali, że cztery tygodnie rozkładają się na dwa lata kalendarzowe, więc wystarczy urlopu.
W interesie organizacji pozarządowych jest stabilność finansowa i możliwość realizowania swojej misji. Zamiast ze sobą konkurować, warto połączyć siły i dążyć do rozsądnego wydawania publicznych pieniędzy. Przydatne byłoby stworzenie bazy projektów i beneficjentów, w której można by sprawdzić, kto i w jakich projektach uczestniczył, z jakiego wsparcia korzystał, by uniknąć sytuacji, że ktoś po raz trzeci bierze udział w kursie obsługi wózków widłowych. Natomiast od tworzących regulaminy konkursów dotacyjnych i osób odpowiedzialnych za pisanie projektów oczekuję większej elastyczności. Obecnie zdarza się, że od niewidomego, który chce skorzystać z zajęć z orientacji przestrzennej i nauczyć się poruszania z białą laską oczekuje się, że raz w tygodniu będzie dojeżdżał kilkadziesiąt kilometrów na zajęcia z arteterapii. Studiujesz, pracujesz, nie masz czasu lub ochoty na arteterapię? W takim razie nie weźmiemy cię do projektu i nie nauczysz się trasy do nowego miejsca pracy. Arteterapię masz w pakiecie i powinieneś się z tego cieszyć. Bierzesz wszystko albo nic.
Artykuł pochodzi z numeru 5/2024 magazynu „Integracja”.
Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach.
Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.
Komentarze
brak komentarzy
Dodaj komentarz