Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Nie wszystkie drogi prowadzą do DPS. Mówmy o alternatywach

08.01.2025
Autor: Dominika Filipowicz, fot. archiwum prywatne Beaty Potockiej oraz Katarzyny Świeczkowskiej
Dwie kobiety znajdują się w pomieszczeniu naśladującym krajobraz górski.

Los młodych osób z niepełnosprawnościami opuszczających pieczę zastępczą zostaje określony już na wstępie. W wielu przypadkach jedynym, na co mogą liczyć, jest dom pomocy społecznej. Wciąż w niedostatecznym stopniu wspierane są alternatywne rozwiązania m.in. mieszkania wspomagane. Na temat procesu usamodzielniania, domów opieki społecznej, kręgów wsparcia oraz deinstytucjonalizacji opowiada Beata Potocka, przewodnicząca zarządu Koalicji na Rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej oraz Katarzyna Świeczkowska, wiceprzewodnicząca Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną w Gdańsku (PSONI) i członkini zarządu Koalicji na Rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej.

Dominika Filipowicz: Chciałabym zacząć od dość podstawowego pytania. Na czym polega proces usamodzielniania dzieci w rodzinach zastępczych?

Beata Potocka: Proces usamodzielniania rozpoczyna się mniej więcej rok przed osiągnięciem pełnoletniości i wygląda dość różnie w zależności od tego, jakie pomysły oraz programy są realizowane w danym momencie. Ma przygotować młodego człowieka do wejścia w okres dorosłości. W rodzinach zastępczych powinno być to zabezpieczone w sposób dość naturalny – rolą każdej rodziny jest przygotowanie dziecka do wejścia w dorosłość, niezależnie od tego, czy jest to rodzina biologiczna czy zastępcza.

Proces usamodzielniania wiąże się z udziałem w różnych projektach, podczas których młodzi ludzie uczą się niezbędnych umiejętności, takich jak zakładanie konta w banku, dysponowanie budżetem, przygotowywanie posiłków.

Warto przypomnieć, że jeżeli młody człowiek kontynuuje naukę, może zostać w rodzinie zastępczej lub ośrodku opiekuńczo-wychowawczym do 25 roku życia bez konieczności wyprowadzania się.

BP: Tak, jeśli na pozostanie w rodzinie zastępczej zgadza się zarówno on, jak i jego rodzice zastępczy. W tym miejscu warto wspomnieć, że w ostatniej nowelizacji ustawy o wpieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej nareszcie wprowadzono zapis, według którego osoby z orzeczeniem o niepełnosprawności w stopniu znacznym oraz umiarkowanym mogą zostać w rodzinie zastępczej do 25 roku życia bez konieczności dalszej nauki. Długo na to czekaliśmy.

To dobrze, że osoba z niepełnosprawnością może zostać w rodzinie zastępczej do 25 roku życia, ale co dzieje się potem? Przecież wciąż jest jeszcze bardzo młodą osobą, całe życie powinno stać przed nią otworem.

BP: Ostatecznie nikt nie zmusi rodziców do tego, by wyrzucili młodego dorosłego z domu, w którym dotychczas mieszkał. Teoretycznie więc nie musi opuścić rodziny zastępczej.

Jednak w momencie w którym osoba z niepełnosprawnością wychowująca się w rodzinie zastępczej osiągnie 25 rok życia, w oczach prawa staje się całkowicie obca dla rodziców zastępczych. Jak za dotknięciem różdżki cała więź powstała między rodzicami i dzieckiem formalnie znika. Ustaje wtedy wszelka pomoc dla rodziców zastępczych.

W praktyce część osób z niepełnosprawnościami, które wychowywały się w rodzinach zastępczych po prostu pozostaje w nich jako dorośli członkowie tychże rodzin. A rodzice zastępczy, pomimo tego, że nie otrzymują już żadnego wsparcia ze strony państwa, wciąż decydują się na dalsze wspólne życie.

Niestety często stosowaną praktyką jest umieszczanie dorosłych osób z niepełnosprawnościami, którzy opuścili pieczę zastępczą, w domach pomocy społecznej (DPS). Niewiele mówi się o usamodzielnianiu osób z niepełnosprawnościami. Ten temat praktycznie nie istnieje.

Pani Katarzyno, co Pani uważa o tej kwestii?

Katarzyna Świeczkowska: Nie jestem rodziną zastępczą. Angażuję się w działania na rzecz dzieci w pieczy zastępczej i jestem członkinią zarządu Koalicji na Rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej, ale chociaż temat pieczy zastępczej jest mi bardzo bliski, nie towarzyszy mi codziennie.

Przede wszystkim jestem rodzicem biologicznym osoby z niepełnosprawnością i przedstawicielką Stowarzyszenia Rodzicielskiego PSONI (Polskie Stowarzyszenie na rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną). Jako PSONI stykamy się z dziećmi z niepełnosprawnościami znajdującymi się zarówno w pieczy rodzinnej jak i instytucjonalnej.

Uważam, że sytuację, o której wspominała Beata Potocka, czyli to, że osoby z niepełnosprawnością z pieczy trafiają do DPSu po ukończeniu 25 lat, można uznać za niewłaściwą, ale nie najgorszą. Z naszego doświadczenia w PSONI wynika, że większość osób trafia do domu pomocy społecznej dużo wcześniej, jeszcze przed ukończeniem pełnoletniości, co postrzegamy jako łamanie praw dziecka i człowieka.

Zdarzały się przypadki, że uczniowie uczęszczający do szkół prowadzonych przez PSONI, np. w Gdańsku, byli umieszczani w DPSie. Najprawdopodobniej działo się tak ponieważ w regionalnej placówce opiekuńczo-terapeutycznej jest maksymalnie 45 miejsc. Kolejka dzieci oczekujących na przyjęcie jest bardzo długa. Ponieważ placówka jest dostosowana głównie do potrzeb małych dzieci, starsze przenoszone są do DPSu, jak tylko pojawi się taka możliwość.

Sam proces przenoszenia dzieci do DPS jest bardzo trudny. Z naszej perspektywy, czyli perspektywy szkoły, dzieje się to praktycznie z dnia na dzień. Nagle dowiadujemy się, że uczeń już więcej się u nas nie pojawi. Dziecko zostaje wyrwane ze swojego naturalnego środowiska, zabrane z grupy rówieśniczej. Również my, jako nauczyciele, koordynatorzy, nosimy w sobie te trudne doświadczenia. Często nie mamy nawet szansy, by pożegnać się z dzieckiem.

Czy w takim momencie naprawdę jedynym wyjściem jest dom pomocy społecznej? Mam na myśli opcje wsparcia zapewnione przez państwo, a nie rozwiązanie według którego osoba zostaje w rodzinie zastępczej jako nieformalny członek rodziny. 

KŚ: Bardzo dobrą alternatywę dla DPSów, która powinna być silniej promowana, stanowią mieszkania wspomagane oraz treningowe. Jako PSONI prowadzimy projekt mieszkalnictwa wspomaganego, do którego trafiają również osoby z pieczy zastępczej, zwłaszcza instytucjonalnej, często również te, które po opuszczeniu ośrodka opiekuńczo-wychowawczego doświadczyły kryzysu bezdomności. Jednak nie przypominam sobie, by w naszym projekcie uczestniczyły osoby z rodzinnej pieczy zastępczej, a zwłaszcza osoby z niepełnosprawnościami.

BP: Zaczęłam się teraz zastanawiać czy słyszałam o kimś, kto był rodzinie zastępczej, został usamodzielniony i ostatecznie mieszka w mieszkaniu wspomaganym. I znam taką osobę. Jedną. A przecież poznałam bardzo dużo rodzin zastępczych, również tych, w których mieszkają dorosłe już osoby z niepełnosprawnością. Więc to bardzo rzadka praktyka. W wielu miejscach nie istnieją żadne rozwiązania dla dorosłych osób z niepełnosprawnościami z pieczy zastępczej poza DPSem.

Niektórzy rodzice zastępczy z powodu poczucia bezradności i samotności decydują się na skierowanie swojego dziecka do DPSu jeszcze zanim ukończy 25 lat. Czasem nawet zanim skończy lat 18. Wielu z nich zgłasza całkowity brak wsparcia w momencie gdy osoba z niepełnosprawnością zaczyna przejawiać trudne zachowania, z którymi rodzina sobie nie radzi. Kiedy 23-letni młody mężczyzna z niepełnosprawnością, przejawia zachowania trudne, z którymi rodzic nie może sobie poradzić, jest to zupełnie inna sytuacja niż w momencie, gdy jest to kilkuletnie dziecko. Dlatego oferowana pomoc powinna być inna, może nawet większa. Zamiast tego, z mojego doświadczenia wynika, że wsparcie dla takich rodzin praktycznie nie istnieje. 

Czyli rodzic zastępczy zostaje postawiony wbardzo trudnej sytuacji. Albo wyśle dziecko, które przecież stało się członkiem rodziny do DPSu albo zostanie sam ze swoją bezradnością, brakiem pomocy oraz wsparcia finansowego. A przecież nie każdy może sobie pozwolić na całkowite finansowanie nowego członka rodziny, tym bardziej że odpowiednia rehabilitacja i wsparcie jest często bardzo kosztowne.

BP: Dorosła osoba z niepełnosprawnością otrzymuje wsparcie przysługujące jej w zależności od stopnia niepełnosprawności, przestaje być ono jednak związane z pieczą zastępczą. Rodzic zastępczy, który na co dzień pomagał swojemu dziecku, nie otrzymuje nic.

Powiedziała Pani, że decyzja o umieszczeniu dziecka w DPSie jest trudna. Bardzo chciałabym, by była to trudna decyzja, ale uczciwie muszę powiedzieć, że nie zawsze tak jest. Dla wielu osób fakt tego, że młody dorosły zamieszka w DPSie jest naturalną koleją rzeczy.

W społeczeństwie utwierdziło się przekonanie, że DPS jest właściwym miejscem dla osób z niepełnosprawnościami, bo tylko tam „dadzą sobie z nimi radę”. Mam poczucie, że nawet w środowisku rodzin zastępczych nie mówimy jednogłośnie „żaden człowiek nie powinien być w instytucji”. Te głosy są podzielone.

Dlatego najpierw trzeba zmienić naszą mentalność, a to często jest najtrudniejsze.

Wiele osób uważa, że idea deinstytucjonalizacji, czyli tego, by osoby z niepełnosprawnościami nie musiały znajdować się w DPSach, jest bardzo idealistyczna i ciężko wprowadzić ją w rzeczywistość.

KŚ: Muszę tutaj zaprotestować. Chciałabym, abyśmy przestali uważać, że jest to myślenie idealistyczne. Uważam, że jest to realne, ale potrzebne są równie realne zmiany systemowe, których nie możemy się doczekać od lat. Ludzie nie widzą alternatywy dla DPSów, bo ta alternatywa nie jest tworzona, pokazywana i promowana. Np. dostęp do mieszkań wspomaganych nie jest na razie powszechny, zwłaszcza dla osób z niepełnosprawnościami.

Nie możemy zapomnieć o kontekście kryzysu pieczy zastępczej. Co w momencie kiedy osoba z niepełnosprawnością kończy 25 rok życia i teoretycznie powinna opuścić rodzinę zastępczą, a zostaje dalej w rodzinie? Skoro wciąż brakuje miejsc w rodzinach zastępczych.

BP: Gdy osoba ukończy 25 rok życia, wtedy znika z obszaru pieczy zastępczej. Formalnie więc nie zajmuje miejsca. Formalnie nie, ale fizycznie – już tak.

KŚ: Trzeba również zwrócić uwagę na przestrzeń. Załóżmy, że rodzina zastępcza dysponuje 90 m². Jeśli osoba z niepełnosprawnością, po ukończeniu 25 roku życia nie opuści rodziny zastępczej, oczywiste jest to, że dalej będzie potrzebować swojej przestrzeni. Nawet jeżeli formalnie rodzina zastępcza może przyjąć kolejne dziecko, bo przestała być rodziną zastępczą dla tej osoby, to liczba metrów kwadratowych w mieszkaniu się nie zwiększy. Może brzmieć to brutalnie, ale niestety taka jest rzeczywistość.

BP: Myślę, że powinniśmy na to spojrzeć z trochę innej perspektywy. Rodzicami zastępczymi są raczej osoby starsze, niewielu jest młodych. Możemy założyć, że rodzic zastępczy, którego wychowanek osiągnął 25 lat, będzie raczej w zaawansowanym wieku. Trudno mi sobie wyobrazić, by ktoś kto ma ok. 60-70 lat znowu rozpoczynał proces przyjmowania małych dzieci do swojej rodziny.

Z powodu niedostatecznej liczby rodzin zastępczych pojawiają się naciski na to by te, które działają, przyjmowały jak najwięcej dzieci.

KŚ:Trochę mnie niepokoi, to że w wielu specjalistycznych rodzinach zastępczych jest naprawdę dużo dzieci z niepełnosprawnościami. Mój syn miał niepełnosprawność w stopniu znacznym i wiem, jak było to obciążające, zwłaszcza w kwestiach dość prozaicznych - pod względem czasowym, logistycznym. Trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś, kto sprawuje opiekę nad czwórką, piątką dzieci z niepełnosprawnością jest w stanie zabezpieczyć wszystkie ich potrzeby.

BP: Pewnie jako wielodzietna mama powinnam się oburzyć i powiedzieć „wychowanie ośmiorga lub dziewięciorga dzieci przebiega dokładnie tak samo jak wychowanie jednego dziecka.” Ale tak nie jest.

Niestety w środowisku bardzo wzmacniane są rodziny wielodzietne. Bardziej doceniamy rodzinę, gdy ma więcej dzieci, uznajemy ich za bohaterów. Kiedy dzieci jest mniej – również poziom bohaterstwa uznawany jest za mniejszy.

Chciałabym, by rodziny zastępcze mogły być niewielkie. Niestety, na ten moment jest zbyt mało rodzin zastępczych. Moja decyzja o zwiększeniu rodziny za każdym razem wiązała się ze świadomością, że jeśli nie przyjmę tego dziecka, jego jedyną alternatywą jest DPS. To duże obciążenie. Oczywiście nie powinno to oznaczać, że należy się za każdym razem zgadzać. Ja wiem, że już osiągnęłam swój limit i najprawdopodobniej nie będę przyjmować kolejnych dzieci.

W wypadku mojej rodziny przyjęcie dzieci było bardzo świadomą, przemyślaną decyzją. Dużo rozmawiałam z moim organizatorem o tym, jaką otrzymam formę wsparcia, kiedy dzieci będzie więcej. Wiedziałam, że nie zostanę z tym sama. Ale zdarzają się sytuacje, gdy nie dostaje się przestrzeni na taką rozmowę. Zamiast tego ma się wybór: albo przyjmiesz kolejne dziecko albo rozwiążemy z tobą umowę. Rodziny zastępcze mają za dużo dzieci, za dużo obowiązków i wiele trudności wynika właśnie z przeciążenia tych rodzin.

Wiem, że zaangażowane są Panie w promowanie modelu kręgów wsparcia. Na czym on polega?

KŚ: W centrum modelu kręgów wsparcia zawsze jest osoba, a wokół niej są trzy filary: rodzina, społeczność lokalna i usługi. Wszystkie te obszary muszą być dobrze przygotowane, aby ten model mógł być dobrze realizowany.

Razem z Beatą zaczęłyśmy pracować nad tym, by dopasować model kręgów wsparcia do potrzeb pieczy zastępczej. To żywy, zmienny model, który wciąż ewoluuje. Właściwie z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, pojawiają się związane z nim nowe kwestie, nowe wyzwania. Podczas dotychczasowej pracy zorientowałyśmy się, że postać tego modelu, która jest stosowana do pomocy osobom z niepełnosprawnościami z rodzin biologicznych, nie przystaje w stu procentach do pieczy zastępczej. Część elementów wciąż wymaga zmiany.

W pieczy zastępczej model kręgów wsparcia odnosi się głównie (choć nie wyłącznie) do procesu usamodzielniania. W Polsce trwa on rok, jednak z badań wynika, że proces usamodzielniania w pieczy powinien trwać co najmniej dwa lata, zwłaszcza w przypadku osób z niepełnosprawnościami lub chorobami rzadkimi.

Jak kręgi wsparcia działają w praktyce?

KŚ: Zaczynamy od przeanalizowania sytuacji danej osoby z niepełnosprawnością. Skupiamy się na tym jaka jest tu i teraz: to znaczy, co na ten moment potrafi, czy ma wokół siebie osoby, które mogą ją wesprzeć, jakie kręgi formalne i nieformalne istnieją wokół niej oraz czego potrzebuje na ten moment.

Patrzymy również na jej przeszłość. Jest to niezwykle ważne zwłaszcza w przypadku dzieci z pieczy zastępczej. Wiele dzieci z pieczy zastępczej zmaga się z różnego rodzaju traumami. Aby móc zrozumieć, dlaczego dziecko czy nastolatek funkcjonuje w dany sposób, musimy dowiedzieć się jaka jest jego historia. Dopiero kiedy w pewnym stopniu zrozumiemy przeszłość danej osoby, możemy pomóc jej planować przyszłość.

Trzeba podkreślić, że kręgi wsparcia są modelem osobocentrycznym. Na szczęście nie jest tak, jak często bywa w pieczy, zwłaszcza w odniesieniu do osób z niepełnosprawnościami, że zespół specjalistów podejmuje decyzje o tym, jak będzie wyglądało życie danej osoby bez jej udziału. W modelu kręgów wsparcia nic nie odbywa się bez wiedzy danej osoby. Dlatego kręgi wsparcia tak bardzo kłócą się z ubezwłasnowolnieniem.

Najważniejsze jest „obudowanie” osoby kręgami formalnymi i nieformalnymi, dzięki którym, kiedy ona wchodzi w proces usamodzielniania nie jest pozostawiona sama sobie. Musi tam być również pracownik kluczowy, który skoordynuje działania kręgów formalnych i nieformalnych, tak by osoba samodzielnie mogła funkcjonować w swoim środowisku bez konieczności przenoszenia jej do DPSu.

Czy planują Panie działać na rzecz szerszego wprowadzenia modelu kręgów wsparcia w pieczy zastępczej?

KŚ: Oczywiście, tak byśmy chciały, natomiast idziemy małymi krokami. Tak naprawdę każdy z nas potrzebuje kręgów wsparcia, żeby dobrze żyć i dobrze funkcjonować.

Natomiast tak już bardzo konkretnie to rzeczywiście w czerwcu odbyło się pierwsze spotkanie na ten temat w Gdańsku, które zostało zorganizowane we współpracy biura Rzecznika Praw Obywatelskich, PSONI Gdańsk oraz Koalicji na rzecz Rodzinnej Opieki Zastępczej. Dzięki temu wiemy, że we współpracy z RPO i MOPRem w Gdańsku będziemy wypracowywać taką formę modelu, którą da się zastosować w pieczy zastępczej. Następnie planujemy przepilotować go na grupie 10-12 dzieci, które znajdują się w rodzinnej pieczy zastępczej.Tak aby potem móc przedstawić taki „gotowy produkt” już możliwy do wdrożenia zarówno w odniesieniu do dzieci z niepełnosprawnościami, jak i do dzieci bez niepełnosprawności.

BP: Katarzyna wspominała, że kręgi wsparcia są głównie dedykowane osobom, które są chwilę przed usamodzielnieniem (różnie sobie tę chwilę definiujemy) czyli młodzieży albo młodym dorosłym. Ale my patrzymy na to szerzej. Chcemy stworzyć również alternatywę dla rodziców, którzy wychowują dzieci z niepełnosprawnościami. Mamy nadzieję, że w takiej długofalowej perspektywie spowoduje to również większą gotowość na przyjęcie dziecka z niepełnosprawnością. Czyli pomoże już na samym początku.

Teraz potencjalny rodzic zastępczy, który np. planuje przyjąć pięcioletnie dziecko z niepełnosprawnością, spotyka się z podprogowym komunikatem: „musisz mieć świadomość, że już do końca życia będziesz odpowiedzialny/a za to dziecko. Rzeczywistość jest taka, że w pewnym momencie zostaniesz z tym zupełnie sam.” Ten ogrom odpowiedzialności, długoterminowość oraz brak wsparcia nie zachęca do przyjęcia dziecka.

Gdyby rodzic zastępczy zamiast tego usłyszał: „To jest pięcioletnia dziewczynka, ma na imię Agnieszka. Ma Zespół Downa. Agnieszka będzie z tobą mieszkała przez 12, może 13 lat. Ale od początku będziemy cię uczyć budować kręgi wsparcia. Kiedy ona dorośnie, stanie się nastolatką, nie będziesz sam/a. Wokół was będzie znacznie więcej ludzi, którzy będą wam pomagać. Jest duża szansa na to, że w pewnym momencie, tak jak każde dziecko, Agnieszka się od ciebie wyprowadzi. Dalej będziesz bardzo znaczącą osobą w jej życiu - jej mamą, tatą - ale nie będziesz jedynym dorosłym odpowiedzialnym za tego młodego człowieka.” To daje zupełnie inną perspektywę. Dla nas jest bardzo ważne, by pokazać kandydatom, że nie zostaną pozostawieni ze wszystkim sami.

KŚ: Aby kręgi wsparcia zadziałały, ważne jest posiadanie tych trzech filarów, o których wspominałam wcześniej: 1) rodziny, 2) społeczności lokalnej i 3) usług.

O rodzinie rozmawiałyśmy już bardzo długo, ale chciałabym zwrócić uwagę na punkt drugi – społeczności lokalne. Musimy zacząć budować i tworzyć społeczności dostępne. Jako społeczeństwo zrobiliśmy coś niepokojącego ze słowem „dostępność”. Zaczęła nam się kojarzyć już wyłącznie z tym, czy są obniżone krawężniki, zbudowane podjazdy. Ale dostępność to nie tylko kwestie architektoniczne, to coś znacznie szerszego. Mamy tak projektować naszą społeczność, aby każdy mógł w niej żyć dobrze i niezależnie.

Punkt trzeci, usługi, również jest niezwykle ważny. Jeśli nie będziemy mieć dostępnych usług, czyli alternatywy dla DPSów w postaci asystencji osobistej czy mieszkalnictwa wspomaganego, to właściwie co mamy zrobić? Dokąd mamy tych ludzi wysłać? W jaki sposóbte osoby mają zacząć samodzielnie funkcjonować, skoro nie ma dostępnych mieszkań wspomaganych ani asystentów osobistych.

Tak naprawdę zadaniem kręgów wsparcia jest skoordynowanie usług, społeczności lokalnej i rodziny wokół danej osoby. Tylko najpierw trzeba mieć co koordynować.

Bardzo dziękuję za rozmowę! Mam nadzieję, że uda się wprowadzić model kręgów wsparcia na szerszą skalę. 

 

 

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas