Przejdź do treści głównej
Lewy panel

Wersja do druku

Pięć żywiołów garncarstwa

07.01.2025
Autor: Dominika Kopańska, fot. Aneta Mikulska, Piotr Mastalerz
Źródło: Integracja 6/2024
Piotr Skiba, garncarz z lubelszczyzny, ubrany w ciemne dżinsy i szaro - czerwony polar, leży uśmiechnięty na drewnianej desce, w lewej ręce trzyma garnek, a prawą ręką wykonuje gest kciuka w górę.

Na początku swojej drogi Piotr Skiba łączył przygodę z ceramiką ze studiowaniem geografii i ochrony środowiska. Miał wiele przeszkód, ale też chwil zwątpienia, bo jego lokalna społeczność niezbyt poważnie przyjęła pomysł stworzenia pracowni garncarskiej. Dziś potrafi o sobie powiedzieć, że jest „trochę z siebie dumnym” garncarzem z powołania, a o swoich pracach – że są bardzo dobre. ponadto chętnie opowiada o pięciu żywiołach garncarstwa, o relacji mistrz–uczeń, byciu garncarzem nie z krwi i kości, o tajemnicy, którą garncarze często zabierają do grobu, oraz o tym, że pasje ani marzenia nie mają wieku.

Gdy był 16-letnim młodzieńcem, spakował plecak i z zamiarem ucieczki z domu wyruszył w nieznane. Trafił na podwórko garncarza, który siedząc przy kole garncarskim, zapytał: „Co tutaj robisz?!”.

– Tak mi się to spodobało, że zostałem z nim, bo miał wolne drugie koło – wspomina Piotr Skiba. Będąc wtedy w wielkich emocjach, zauważył, że lepienie gliny go uspokaja, wycisza, dlatego postanowił jednak wrócić do domu, ale z cenną lekcją, jaką dało mu garncarstwo, i z pasją trwającą do dziś.

Glina uczy pokory

Pracę przy kole garncarskim nazywa czasem refleksji, pokory i cierpliwości, ponieważ na początku przez długi czas... nic się nie udaje. Glina wielokrotnie nie chce przybierać kształtów, jakie by się chciało. Ponadto wiele pierwszych prac nie wytrzymuje próby ognia i pęka w piecu podczas pierwszego wypału. Podczas drugiego wypału, „na ostro”, poszkliwione naczynia nie zawsze mają oczekiwany kolor. Nie bez powodu mówi się, że ogień i piec są niespodzianką, gdyż nigdy nie wiadomo, co w efekcie wypalenia się zastanie. Nie każdy ma tyle cierpliwości i samozaparcia, by to pokonać.

– Do garncarstwa zapaliłem się w pracowni Czesława Ambrożkiewicza z Bęczyna, którego odwiedzałem, będąc w liceum. Był już w podeszłym wieku i dość szybko przestał pracować. Drugi garncarz, pan Zygfryd Gajewski, był człowiekiem bardzo zapracowanym również w swoim gospodarstwie i nie miał czasu na szkolenie uczniów. U pana Gajewskiego przyglądałem się jego pracy i często rzeźbiłem. Sugerował, że garncarstwo ma się we krwi i dziedziczy z pokolenia na pokolenie. Ale ja jestem dowodem obalenia tej teorii. Piotr Skiba zrozumiał, że tworzenie w glinie jest pilnie strzeżoną tajemnicą.

– Starzy garncarze umierają i zabierają tajemnice ze sobą, ale tradycją w ich rodzinach było uczenie najbliższych. Jestem wyjątkiem, ponieważ nie odziedziczyłem tego fachu po przodkach, a do większości tajemnic dochodziłem metodą prób i błędów. W zgłębianiu swojego fachu mało skorzystałem z pomocy garncarzy czy ceramików. Sam natomiast chętnie dzieli się wiedzą. Zanim stał się cenionym artystą, mistrzem i przewodnikiem w garncarstwie, pokonał wyboistą, trudną, ale satysfakcjonującą drogę. Przeszkolił ponad 100 osób, spośród których około 20 pracuje jako zawodowi garncarze lub ceramicy. W czasie studiowania geografii Piotr Skiba działał w alternatywnym Teatrze Studenckim, w którym tworzył m.in. rekwizyty do spektakli odbywających się w podziemiu. To czas stanu wojennego, więc na spektakle w umówione miejsca zapraszane były tylko osoby zaufane.

– Po studiach pracowałem zaledwie pół roku w szkole, bo wzięli mnie na rok do wojska. Później byłem wychowawcą w domu dziecka. Zacząłem z dziećmi lepić garnki, ale też prowadziłem zajęcia teatralne. Ukończył pedagogikę specjalną i zaczął pracować z dziećmi z niepełnosprawnością, głównie autystycznymi. Jego zajęcia były jednymi z najbardziej lubianych. Zauważył, że zajęcia z gliną uczą dzieci skupienia, rozładowują stres i wyciszają.

Na trawie leżą wypalone naczynia z gliny.

Dzieła Piotra Skiby

Jadwisin i Quo vadis

– W 1994 r. przeprowadziliśmy się z żoną do Jadwisina. Uczyłem geografii w jednej ze szkół i zbudowałem sobie piec do garncarstwa. W 1997 r. zarejestrowałem działalność gospodarczą – wspomina. Zainteresowanie sztuką ludową nie nastąpiło od razu. – Był moment przełomowy w mojej garncarskiej twórczości – ze względu na odnajdywanie się w społeczności wiejskiej i lokalnej. Gdy budowałem piec i powiedziałem sąsiadom, że będę lepił garnki, to śmiejąc się ze mnie, skomentowali, że tego nikt dzisiaj nie kupuje! Sceptyczne podejście społeczności i codzienne trudy życia nie zatrzymały Piotra w pełnym oddaniu się pasji. Przełom nastąpił, gdy naczynia, w sens których tak wielu wątpiło, zostały zamówione (i to w dużych ilościach) do filmu!

– Dostałem duże zamówienie na garnki, ale nie opisano dokładnie, jakie mają być; miałem jedynie informację, że mają być większe. Takie też zrobiłem, nie wiedziałem do końca, co i dla kogo robię. Później doszło do mnie, że zamówienie jest do filmu Quo vadis Jerzego Kawalerowicza! Można powiedzieć, że byłem... trochę z siebie dumny, choć rzadko mi się to zdarza. Uświadomiłem sobie, że to prawdziwy sukces, bo moje naczynia zostały uwiecznione na zawsze.

Garncarstwo to sztuka

Piotr Skiba w książce Garncarstwo. Sztuka pięciu żywiołów napisał, że garncarz musi umiejętnie współpracować z żywiołami: ziemią, wodą, ogniem, powietrzem i „samym sobą”. Musi znaleźć sobie sam ziemię/glinę, później odpowiednio ją przygotować, przerobić. Powinien wiedzieć, w którym miejscu ją znaleźć, lub pójść do cegielni i ją odszukać. Woda nadaje glinie plastyczności, pozwalając, by dłonie mogły tworzyć kształty. ogień w piecu ma utwardzić naczynia, które w efekcie stają się produktami użytkowymi. Naczynia powinny być odpowiednio wysuszone, ale nie na słońcu, tylko na powietrzu lub w przewiewnym pomieszczeniu. Ostatni z żywiołów, czyli sam garncarz i duch w postaci jego intencji i kreatywności, ożywia każdą formę ceramiki, przemieniając proste naczynie w dzieło sztuki. Przede wszystkim jednak, żeby garncarz opanował sztukę lepienia na kole, musi nauczyć się pokory i umieć zapanować nad samym sobą, aby się nie zniechęcać i nie załamywać niepowodzeniami.

– To bardzo trudne, dlatego że na początku nic się nie udaje. Garncarz powinien zgodzić się na to, że czegoś nie potrafi, i przyjąć, że ma z czymś kłopot – podkreśla Piotr Skiba.

Długa i żmudna droga

Garncarstwo, które z pozoru jest prostym rzemiosłem, w rzeczywistości wymaga nieustannej nauki. Droga do stania się garncarzem to nie tylko sama praca nad techniką obcowania z gliną, ale przede wszystkim głęboka przemiana wewnętrzna, która dotyczy m.in rozwoju cierpliwości, pokory wobec natury, ale też uświadomienia sobie, że każdy błąd jest kolejnym krokiem „ku mistrzostwu”. To sztuka, która wymaga od ucznia zrozumienia materiału, z którym będzie on pracował, opanowania techniki pracy z kołem garncarskim, precyzji w kształtowaniu form, a także umiejętności posługiwania się ogniem i szkliwami. Piotr Skiba znany jest ze swojego talentu, ale też z gościnności. Jest mistrzem, który dzieli się wiedzą. Do Jadwisina przyjeżdżają terapeuci zajęciowi, dzieci z różnymi niepełnosprawnościami, grupy wycieczkowe, ale też emeryci lub renciści, którzy gdy zamknęli zawodowe ścieżki, pozostają głodni wyzwań i ciekawi świata. Ich obecność w pracowni garncarskiej dowodzi tego, że nauka nigdy się nie kończy, a nowe pasje można odkrywać w każdym wieku. W świecie, w którym tempo życia narzuca często szybkie decyzje i natychmiastowe rezultaty, praca z gliną umożliwia zatrzymanie się, gdyż wymaga oddechu, refleksji i akceptacji naturalnego rytmu procesu twórczego. Początkowe niepowodzenia, tj. pęknięcia, niedoskonałości czy nierówności, stają się kolejnymi cennymi lekcjami, a gotowa własnoręcznie wykonana ceramika daje niepowtarzalną satysfakcję. Garncarstwo wycisza, pomaga skupić się na byciu „tu i teraz”, ale też pozwala spojrzeć na świat z innej perspektywy. Praca przy kole wymaga zarówno siły, jak i delikatności, a gotowe naczynia, choć nie zawsze idealne, stają się świadectwem osobistego zaangażowania i są historią, którą każdy z uczestników zapisuje w glinie. Uczestnikom warsztatów, w tym emerytom i rencistom, czas spędzony w pracowni przynosi nie tylko nowe doświadczenie, ale też okazje do nawiązania kontaktów, wymiany zdań, snucia opowieści i odnalezienia w sobie radości tworzenia. To przypomnienie o tym, że piękno tkwi nie tylko w rezultacie, ale przede wszystkim w procesie, który jest powolny, żmudny i wymaga uwagi.

– Najstarszą osobą, jaką miałem na kursie, był emeryt ze Śląska, 82-latek. Co prawda nie szło mu lekko, ale był uparty i wytrwał do końca. Robił swoje prace i był bardzo zadowolony – podkreśla mistrz garncarstwa, dodając, że ciekawość świata, ale też odwaga w podejmowaniu nowych wyzwań inspirują, pokazując, że nigdy nie jest za późno na to, by odnaleźć w czymś spełnienie.

Marzenie wędrowca

Piotr Skiba mówi o sobie, że z natury jest samotnikiem i wędrowcem, który marzy o prawdziwym odpoczynku i złapaniu dystansu do codzienności.

– Chciałbym pójść w góry, pochodzić po lesie, być sam. Nie chodzi o to, że nie lubię ludzi, tylko gdzie się pojawię, to spotykam znajomych. Chciałbym czasami być anonimowy, choć na chwilę pobyć tylko ze sobą. Może dlatego, że wchodzę w wiek seniorski i czuję się trochę zmęczony codziennym pędem.


Piotr Skiba, garncarz z lubelszczyzny, ubrany w ciemne dżinsy i szaro - czerwony polar, leży uśmiechnięty na drewnianej desce, w lewej ręce trzyma garnek, a prawą ręką wykonuje gest kciuka w górę.

Bohater tekstu podczas festynu w Kazimierzu Dolnym.

Piotr Skiba – garncarz z Lubelszczyzny, który lepieniem zajmuje się od 16. roku życia. Jest nauczycielem geografii i terapeutą zajęciowym. Należy do Stowarzyszenia Twórców Ludowych. Autor książki Garncarstwo. Sztuka pięciu żywiołów, w której opisuje specyfikę polskiej ceramiki, jej bogatą historię, tradycję, zapomniane tajniki zawodu garncarza, metody pracy na kole garncarskim, sposoby zdobienia i wypalania naczyń.


Artykuł pochodzi z numeru 6/2024 magazynu „Integracja”.

Sprawdź, jakie tematy poruszaliśmy w poprzednich numerach.

Zobacz, jak możesz otrzymać magazyn Integracja.

Na okładce jest zdjęcie posłanki Bożenny Hołowni, seniorki na wózku czytającej list na scenie Wielkiej Gali Integracji nad jej głową jest napis

 

Dodaj komentarz

Uwaga, komentarz pojawi się na liście dopiero po uzyskaniu akceptacji moderatora | regulamin

Komentarze

brak komentarzy

Prawy panel

Wspierają nas